Każdą komórką w swoim ciele czułem jej strach. Był on już tak wielki, że sam zacząłem się trząść. Wyglądaliśmy teraz zapewne jak dwa osobniki z padaczką. Martwilem się tym, że Kiara aż tak to przeżywała. Było mi jej żal, ale właściwie to nie miałem jej jak pomóc! To mnie rozdzierało.
Mógłbym... O nie, magii w to nie zamieszam... Niby mógłbym zająć jej myśli czymś, ale tego nie zrobię. Jej umysł jest dla mnie niemalże święty. Już samo słyszenie jej myśli jest bliskie grzechu.
- Ciii... Spokojnie, jestem z Tobą. - powtarzam łagodnym i melodyjnym głosem.
Widząc, że to nie działa a jej myśli dalej oplata szeroko pojęta histeria zaczynam cicho śpiewać. Bardzo cicho. Kiedyś słyszałem ten utwór, któraś część mnie go zapamiętała.
- Wpuszczam ciemność przez swe okno
Wilgoć płynie z nią
Nie umniejszam Twego zdania
Leczy mnie Twój głos
Więc zawsze przychodź
Kiedy tylko chcesz
Nie zamykam drzwi
Ten dom oddychał
Tobą, kiedy ja
Wciąż myliłem dni. - urywam, czując, że mnie poniosło.
Klacz patrzyła na mnie z dziwnym wyrazem pyska. Zastanawiałem się co o mnie sądzi, czy ładnie spiewałem. Dla niej śpiewalem, bo na ogół tyle nie śpiewam.
Tylko dla niej.
Kiara? ^^
(Przytoczony powyżej utwór to Carrion - Mowa Cieni)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz