Gdy dobiegam do klaczy zastaję smutny widok. Tu o to, dama mego serca, leży i ze z rozpaczoną minką komunikuje, że nie może wstać. Że też tego nie zauważyłem, cholera! Byłem zbyt pochłonięty żądzą zwycięstwa i zapomniałem o Kiarze tuż po przeskoczeniu ostatniej przeszkody. Ale ze mnie głupek!
- Nie możesz wstać? - pytam ostrożnie, nie wiedząc co powiedzieć.
Pokiwała głową po czym wskazała na nogę. Rzeczywiście wyglądała kiepsko.
Co robić? Nie zostawię jej tutaj, w tym lesie może być pelno drapieżników. Ranne osobniki zwykle zostają ofiarami. Nie mogę więc jej zostawić. Przeniosę ją. Szalony pomysł, szczególnie, że nie wiem jak dojść do lekarza.
Podchodzę więc do niej jak najostrożniej. Próbuję ją jakoś podnieść, wziąć na swój grzbiet ale albo mi się uda i będzie krzyczała z bólu przy każdym kroku albo mi się nie uda. Ale co mogę innego zrobić?! Muszę spróbować pierwszej opcji. Odwagi Art, odwagi!
Wstrzymuję oddech i po chwili starań jakimś cudem jest przerzucona przez mój grzbiet.
- Trzymasz się? - pytam z troską w głosie. Nie odzywa się, uznaję to za odpowiedź twierdzącą.
Nagle słyszę myśl. Jej myśl w mojej głowie.
"Boję się czy da on radę."
Usłyszałem jej myśl, czyli stała się dla mnie bliską osobą... oficjalnie dla całego mnie.
Brrr. Art nie zajmuj się bzdurami tylko pomóż tej damie. Dasz radę. Dasz radę.
Ruszam więc powoli, delikatnie omijam przeszkody i idę dalej. Kopyta ślizgają się na nierównej i mokrej powierzchni ale walczę niczym wojownik choć jestem tylko szpiegiem!
Zdaję się na intuicję i po prostu idę. Gdzieś. Jak najostrożniej.
Kiara? *-*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz