Wiedziałem... Wiedziałem, że tak będzie. Wszystko przepadło. Wszystko! Już nigdy nie będzie chciała mnie widzieć. Złamała mi tym serce a ja stałem się osobą niegodną zaufania. Ale przecież kocham ją. Do szaleństwa. Żyć bez niej to jak bez tlenu. Odcięto mi mój dopływ tlenu. Już nigdy nie zaczerpnę oddechu.
Wszystko się skończyło. Rezygnuję z biegnięcia za nią. To nie ma sensu. Nienawidzę się za to. Och, jak bardzo chciałabym nie żyć.
Szukałem sensu i znalazłem. Lecz nie był mi on dany, więc go straciłem.
Nie jestem pewien co robić. Myśli smutne jednak wygrywają.
***
Biegnę. Próbuję sobie wyobrazić mój upadek. Spadnę jak nikomu niepotrzebna szmatka do kurzu... Tak zużyta, że aż strach podnieść!
Coraz bliżej upragnionego końca. Nie myślę o niczym innym.
Skaczę. Ale nagle wszystko się cofa. A przed skoczeniem drugi raz powstrzymuje mnie jakiś koń.
- Nie mieszaj się, Ty śmieciu! - wybucham gniewem
- Znowu od śmieci. Masz jednak mały zasób słownictwa. - prycha samiec
To...ten sam co pobiegł po Vendelę...gdy Kiara zachorowała. Altair.
- Czemu mnie ratujesz? - pytam
- Bo nie lubię widoku śmierci. - mówi szybko - Zresztą Ty chyba masz dla kogo żyć.
- Nie. Wszystko przepadło.
Staliśmy tak w ciszy. On chyba mnie rozumiał, nawet bez słów.
- Stracone to jak zabite, a oboje żyjecie. Poszukajmy jej. - mówi nagle
Chcę zaprotestować ale w końcu idę za nim.
***
Jezioro Roku. Miejsce zbyt okropne jak na swoje właściwości. Tu można zerknąć w przeszłość. A ja bałbym się ją ujrzeć. Altsir idzie jednak ze mną i nie pozwala uciekać. O to i widzę Kiarę. Zapłakana...Przeze mnie.
Altair każe mi iść więc idę. Niech sobie pokrzyczy. Może kiedyś mi wybaczy.
Kiara?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz