Otworzyłam szerzej oczy. Zobaczyłam jak dzień powoli
przeważa nad nocą. Był to piękny widok… ale zaraz! Gdzie jest Art.?! Poruszyłam
się nerwowo i lekko podniosłam swoje obolałe mięśnie. Dojście do formy zajmie
mi sporo czasu. I wtedy zobaczyłam jak ogier śpi obok mnie! Mój Art.! Jedyna
tak bliska mojemu sercu osoba.. Spała wyczerpana i pogrążona w spokojny sen. Nie
chciałam go budzić. Opiekował się mną podczas choroby cały czas i nawet na
chwilę ode mnie nie odszedł!
To sprawiło, że jeszcze bardziej połączyła nas jakaś dziwna
i jeszcze mi nie do końca rozumiana więź. Poczułam że zaschło mi w gardle, więc
podniosłam się, by dojść do niewielkiego korytko z wodą, które utworzyły skały.
Wyszłam trochę na słońce i napiłam się orzeźwiającej wody! Nagle przerwałam
pice, gdyż słyszę za sobą, że ogier się poruszył… Popatrzyłam w tamtą stronę
lecz ogier tylko się obrócił na inna stronę.
Kontynuowałam więc spokojne gaszenie pragnienia a po chwili słyszę,
że ogier zaczyna się budzić, więc pokuśtykałam do niego ze swoją jeszcze nie w
pełni sprawną nogą i powiedziałam:
- Wstawaj Art… Ty śpiochu! – powiedziałam radośnie.
< Art.? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz