Kara powłoka a w niej kości i flakowata reszta. Całkiem ładnie wyglądałoby to wyprute na zewnątrz, choć do kanibali nie należę. Mógłbym się nieźle ubawić, gdyby zechciala się bronić. I choć na chwilę miałbym upragniony sens życia.
Zmierzyłem ją chłodnym spojrzeniem. Niegłupia z pewnością, bo zna tajemną sztukę sarkazmu. Choć inteligentni to dość duży problem.
Teraz wzrok uwieszam na martwym drzewie. Szkoda trochę, że nie walnąłem nim w klacz, zostałaby rozciapciane wszystko włącznie z jej dużym mózgiem. Chyba, że jest mutantem i by przeżyła.
Milczę. Nie obchodzi mnie kim jest i skąd przychodzi. Z racji jednak, że nie zależy mi na kolejnej przeprowadzce odezwałem się po potężnej chwili milczenia.
- Wszystko co przeszkadza kiedyś zostanie rzucone i zapomniane.
- Groźba? - pyta klacz.
- Doszukując się we wszystkim niebezpieczeństwa znajdziesz je w sobie. - dorzucam jeszcze.
Lacey?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz