Zobaczyłam ruszenie w jego oczach, gdy wspomniałam o klaczy, z którą przebywał tyle czasu. Ehhh... nudzi mnie ta typowa obojętność w postawie drugiej osoby. Choć Hagar był bezpośredni to każdy ma coś do ukrycia. Najlepiej prowokować kogoś wspominając o drugiej osobie. Widocznie Firahees utkwiła mu w głowie głęboko.
Uśmiechnęłam się cynicznie, patrząc na wyszczerzony pysk ogiera. Jego ostatnie słowa były dla mnie zadowalające. Na pewno go uszczęśliwię, oj będzie radosny jak nigdy przedtem.
-A czym zapłacisz?- zainteresowałam się, wychodząc bardziej z cienia, pokazując się w całości.
-To podlega dyskusji- odpowiedział bez zmartwienia.
Parsknęłam, unosząc głowę do góry.
-Umówmy się tak...- zaczęłam, mijając go obojętnie- Zabiorę cię gdzieś, gdzie na pewno będziesz usatysfakcjonowany. Zobaczysz rzeczy, które zadowolą cię bardziej niż rzecz, którą pragniesz- powiedziałam, patrząc na niego kątem oka- Ale zapłatę wymyślę sama- mój ton głosu zmienił się w stanowczy. Postawiłam warunek.
Ogier roześmiał się. Czułam, że jest już wręcz pewny, że Sharee, która od razu niesie ze sobą śmierć nie istnieje. Że to tylko bujdy, które mu naopowiadali. I niech tak zostanie. Do czasu.
-A więc?- zapytałam.
-Zgoda- odparł bez zastanowienia i zrobił kilka kroków w moim kierunku z entuzjazmem w oczach.
-Obiecujesz?
-Tak. Przyrzekam- kiwnął głową i popatrzył na mnie z lekką pogardą.
-Świetnie- odpowiedziałam pochmurnie- Idź za mną i nie oddalaj się. Jest tu bardziej niebezpieczniej niż ci się wydaje. I może potem trochę trząść- posłałam mu złośliwy uśmiech i zniknęłam wśród krzaków.
Zabawa się rozpoczęła. Teraz nie będzie już odwrotu. Dla niego.
Hagar?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz