Wtedy nagle słyszę czyjeś kroki. Odwracam się gwałtownie i
widzę idącego niepewnie w moja stronę Arta a za nim stał Altair, który
postanowił się wycofać i poszedł w soją stronę. Czyżby go tu przyprowadził?
Dlaczego? Nagle ogier stanął obok mnie ale ja nie miałam ochoty z nim
rozmawiać. Moje serce krwawiło z bólu i miałam
ochotę zrobić już tylko jedno… Skończyć z tym! Skończyć ze sobą! Ogier stał jak
pies ze skulonym ogonem i czekał na mój ruch lecz ja żadnego nie zrobiłam.
Czekałam. W końcu jednak się odezwałam:
- Dlaczego to zrobiłeś?! Dlaczego też musiałeś mi wbić nóż w plecy
kiedy postanowiłam ci już zaufać?! Miałeś z tego ubaw?! Jesteś taki sam jak
reszta!!! – krzyczałam ciągle. Cała złość, tra się we mnie nagromadziła przez
lata, teraz ze mnie uchodziła i wyżywałam się na ogierze. Na jedynej osobie,
która mi pomagała i nie opuściła na krok gdy była poważnie chora… Inne konie
pewnie by mnie zostawiły na pastwę losu…
Nagle przestałam na niego krzyczeć, bo zrobiło mi się głupio!
Patrzyłam na ogiera i widząc w jego oczach ból oraz jego ciało, które chciało
uciec jak najdalej od tej sytuacji! Może byłam zbyt pochopna? Może za szybko
jednak wyciągnęłam wnioski? W końcu Art. Jako jedyny na mnie zwrócił uwagę i
milo spędzaliśmy czas… Na dodatek każda chwila z nim była wręcz magiczna, więc
czemu się tak zachowuję?! Normalna osoba pewnie by się tak nie wydarła…
Poczułam wyrzuty sumienia, bo ogier przez cały czas był ze mną szczery, tylko
po prostu nie powiedział mi całej prawdy z jakiegoś powodu! Z resztą ja też mam
jeszcze wiele do ukrycia.
- Przepraszam Art… - mówię w końcu ciężko wydychając
powietrze płuc – To wszystko moja wina! Nie powinnam się złości z takiego błahego
powodu…
< Art.? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz