niedziela, 28 lutego 2016

Od Black Meadow - "Pożar" CD Jakiś dzielny ogier

Siedziałam jak zwykle w jaskini rozmyślając. Tak bardzo nie chciało mi się dziś wychodzić z jaskini, nie lubię wietrznej pogody. Myślałam o przyszłości, cóż to będzie, kiedy wydorośleję w całkowitości i zmienię się pewnie nie do poznania? Będę miała osobną jaskinię, partnera, źrebięta...ach. Nie marzy mi się jakoś życie z gromadką ciekawskich źrebaków. Może, jeżeli się zakocham i będę pewna, że tego chcę, może tak się stać, ale na ten czas, nie mogę określić, czy może byłabym na tyle dojrzała i wyrozumiała. Ale mam doświadczenie, wychowałam przecież brata. Dalej go wychowuję. Na wspaniałego, silnego ogiera, który w oka mgnieniu znalazł swoją Prawdziwą Bratnią Duszę. A ja - phi, jak mam się określić. Odludna, wiecznie zamyślona i obojętna na wszystko. Tylko With potrafi mnie pocieszyć, on jest taki miły...jak mama. Całkiem jak ona. A ja? Ja nie zawaham się zabić, niczym Sapphire, ojciec. Myślałam sobie tak dobrą godzinę, kiedy naszła mnie myśl, że trzeba by było coś zrobić na obiad. Przypomniał mi o tym żołądek głośnym, niezadowalającym burknięciem. Westchnęłam i udałam się przed jaskinię. Było zimno. W środku groty również. Musiałam wyjść i nazbierać trochę drewna. Nuciłam sobie melodię, którą słyszałam kiedyś od jakiegoś człowieka. Po chwili zaczęłam śpiewać. Dokładnie przypominałam sobie wszystkie słowa.
Are you,
Are you,
Coming to the tree.
They strung up a man,
They say who murdered tree.
Strange thinks did happen here.
No stranger would it be.
If we met at mignight,
In the hanging tree...

Zakończyłam jeszcze tą zwrotką, kiedy uzbierałam dość dużo gałęzi i mogłam już wracać do jaskini. To dziwne uczucie, jakby ktoś patrzył na mnie przez ten cały czas...takie podejrzane. Ale nie przejmując się tym robiłam co mogłam, aby wyglądać naturalnie, jakbym nie czuła niczyjej obecności. Układałam patyki przed jaskinią, starannie w mały stożek. Otarłam o siebie dwa kamienie i zaraz ognisko grzało już otoczenie. Wiatr zawiał teraz bardzo mocno, więc pobiegłam do jaskini. Wzięłam coś do jedzenia i - zanim miałam zawołać brata - zjadłam obiad. Słyszałam huk wiatru. Spoglądałam na wyjście z jaskini. Ogarnął mnie niepokój. Odwróciłam wzrok i starałam się myśleć o czymś innym. Usłyszałam zgrzyt czegoś, jakby ktoś łamał sobie kości. Nie pytajcie, skąd znam ten odgłos, pie*dolona przeszłość... Wyjrzałam z groty i spojrzałam na spadające na mnie drzewo. Szybko schroniłam się w jaskini. Serce biło mi jak szalone, nie mogłam złapać tchu. Owa roślina upadła prosto na ognisko. Myślałam, że je zgasiło. Byłam w błędzie. Potężne drzewo stanęło wręcz w ogniu. Nie darłam się, chciałam przeskoczyć ową przeszkodę, ale byłam zbyt wycieńczona psychicznie. To było jakbym dostała głazem w skroń. Widziałam mroczki, ledwo trzymałam się na nogach i byłam już myślami w innym świecie. Upadłam spanikowana. W ogniu zobaczyłam postać, która wyglądała jak cień. Nie mogłam jej opisać. Przeskoczyła przez drzewo i usłyszałam coś w stylu 'halo...'. Obudziłam się przed jaskinią. W miejscu, w którym jeszcze przed chwilą było drzewo został czarny ślad na ziemi. Wtedy pobiegłam do With'a i Lilith. Opowiedziałam im o tym wszystkim i pomogli mi szukać tego kogoś. Nic z tego, musiałam sobie radzić sama. Szukałam tego, który mnie uratował. Może Havana coś o tym wie? Udałam się więc do alfy. Zastukałam w jaskinię. Wyszła z groty.
- Witaj...może wiesz, kto uratował mi życie...wiesz o pożarze?
Spytałam pospiesznie.
- Tak wiem o tym całym zdarzeniu. I nie zgadniesz kto mi o tym powiedział. Twój wybawiciel...
Odpowiedziała miłym tonem głosu. 
- Któż to taki?
W moich oczach błysnęła iskra nadziei.
- Wejdź do mojej jaskini, a sama się przekonasz...
Wchodzę, widzę nieznajomego ogiera.
- Cześć.
Powiedział, na co zarumieniłam się. Wstydziłam się, że nie poradziłam sobie...przecież kilka miesięcy i będę miała trzy lata, powinnam być całkiem samodzielna.
- Witaj. Black Meadow.
- Znam twoje imię. Ładnie śpiewasz.
Zamyśliłam się.
- Więc to twoją obecność czułam, kiedy zbierałam drewno do ogniska. Ach, nie lubię jak ktoś za mną chodzi. Ale nie mam ci tego za złe, jesteś bardzo odważny...tak w ogóle, to nie znam twojego imienia. Jak ci na imię?
Spytałam.

<Jakiś dzielny wybawicielu Meadowki? Dokończysz ktoś? Łogiery poproszę... XD>

Od With Me CD Lilith

Przytaknąłem już na pierwsze słowo Lilith. Bardzo chciałem pomóc Black. Przecież ona też wiele mi pomogła... Nawet kiedy jeszcze byłem bardzo młody, to ona zabrała mnie z rąk pewnej śmierci i osierocenia. Nie czuję się sierotą, kiedy przebywam obok niej. Popędziłem na siostrą. Patrzyłem, czy Lilith dotrzymuje mi kroku, bo wyruszyłem tak niespodziewanie, że zorientowała się jakieś pięć sekund po fakcie. Wreszcie dotarliśmy do jaskini, przy której stała Meadow. Zmiatała gałązki, bez słowa przyłączyłem się do niej, później również Lilith. Jaskinia też nie wyglądała najlepiej. Pełno liści i kory, pomogliśmy i w środku pozamiatać. Kiedy wszystko było gotowe, zobaczyłem strapienie na twarzy mojej siostry. Podszedłem do niej i przytuliłem.
- Hej, czemu się tak smucisz...pięknym klaczom nie pasuje to do koloru sierści...
Zażartowałem, przez co wzbudziłem w niej chwilowe pocieszenie, jednak znów zasępiła się odwróciwszy wzrok.
- Kto to mógł być? Wydaje mi się, że słyszałam głos ogiera, to musiał być ogier. Reszty nie wiem. Ach, jakby tylko został w pobliżu...
- Pewnie i tak jest.
Wtrąciłem się.
- Podziękowałabym mu. Tak, to byś został...sam.
Ta myśl wstrząsnęła moim umysłem, źrenice się powiększyły i zacząłem inaczej rozumieć całą tę sytuację. Zrozumiałem, jak ważne jest dla niej szukanie tego ogiera...
- Musimy go poszukać.
Powiedziała Lilith przysłuchująca się uważnie naszej rozmowie.


<Lilith? Napisz proszę, że szukamy i nie znaleźliśmy. >

Nowy członek- Piąta

Witamy Piątą w naszym gronie ;)
Imię: Piąta
(Pięć)
Wiek: 3 lata
Stanowisko: Nauczycielka mocy, obrony i żywiołów

Nowy członek- Siedem

Powitajmy nowego ogiera w stadzie- Siedem.
\
Imię: Siedem
Wiek: 4 lata
Stanowisko: morderca

Scolle zmienia wygląd

Nasza nowa Scoll :3

Arkadia odchodzi

Żegnamy :(
Arkadia
Powód: decyzja właściciela

Od Altaira - Cd. Sarity

Wahałem się. Zawsze przecież mówiłem prawdę, choć jednak z tymi lękami się ukrywałem. Dodatkowo Sarita wydawała się całkiem fajna. Pod ranienie podchodzą te kłamstwa. Lecz po prawdzie prawdopodobnie ucieknie.
- Boję się wody. - wyrzucam to z siebie gdzieś przed siebie. Klacz mimo tego, że jest za mną chyba usłyszała.
- Co? - spytała cicho
- Jednym z moich lęków jest woda. Przez pewne wydarzenie z przeszłości boję się jej panicznie.  - tłumaczę

Sarita?

Od Sarity - CD Altair'a

Żartu? Złość wróciła. Jak on mógł tak żartować? Obwiniałam siebie, że przeze mnie umarł, że gdybym coś zrobiła to by żył, a on się potem pojawia i mówi, że to był żart?
 - Ty chyba nie rozumiesz - prychnęłam - Byłam przekonana, że się tam utopiłeś! Jeśli to był naprawdę żart, to wielkie dzięki, ale nie chcę więcej z tobą zwiedzać.
 - Ej, obiecuję, że więcej tak nie zrobię - wyglądał na naprawdę zawstydzonego, ale nie dawałam mu spokoju
 - Powiedz prawdę - odparłam stanowczo, podnosząc dumnie pysk
 - Co?
Spojrzałam na niego uważnie. Gdy go zobaczyłam przed chwilą, zanim się na niego rzuciłam, sprawiał wrażenie przestraszonego. Altair nie wyglądał mi na takiego co wszystko obracają w żart.
 - Powiedz mi, czemu uciekłeś - wyprostowałam, patrząc na niego wyzywająco.
Milczał. Bez słowa obróciłam się i powoli ruszyłam przed siebie. Nie wiem gdzie.
(Altair?)

Od Contesima - CD Midway

Uśmiechnąłem się lekko, widząc zdumienie nadal malujące się na twarzy klaczy. Może właśnie popełniłem błąd, może kiedyś tego pożałuję, ale w tym momencie byłem całkowicie pewny, że postąpiłem dobrze. Że właśnie mam szansę na przyjaźń, bez żadnej romantyczności. Po postu bezwarunkowa i prawdziwa. Po prostu.
 - Wiesz, chyba po raz pierwszy to ja cię zaskoczyłem. Do tej pory tylko ty sprawiałaś, że byłem tak zdumiony, że nie mogłem się wysłowić - spojrzałem na Midway z uśmiechem
 - To tylko jednorazowe - odparła klacz, patrząc na mnie wyzywająco
 - Wmawiaj to sobie... Zdążę cię jeszcze czymś zaskoczyć - mruknąłem
(Midway?)

Od Contesima - CD Slavy

Zerknąłem na nią. Domyślając się, że przyszła tu sama nic nie pytałem, tylko skinąłem pyskiem.
 - Boli jeszcze? - spytałem z troską, kierując wzrok na jej nogę
 - Trochę - skrzywiła się
Westchnąłem i wstałem powoli, prostując nogi. Gdy rano odwiedziłem Slavę i zastałem ją śpiącą skierowałem się w stronę jaskini, jednak nie mogłem wytrzymać w jednym miejscu więc ruszyłem na spacer. Gdy zaczęło się ściemniać położyłem się nad jeziorem, czekając aż pojawi się księżyc, a gdy tak się stało czekałem na wschód słońca, aby móc iść do klaczy. Wyprzedziła mnie i to ona mnie odwiedziła.
Ruszyliśmy powoli, a ja starałem się wybierać najłatwiejszą z możliwych dróg, aby Slava nie musiała nadwyrężać swojej nogi. Nie odezwałem się ani słowem, skupiony na swoim zadaniu bardziej niż powinienem. Moja towarzyszka również nie była w nastroju do rozmowy. Gdy doszliśmy do jaskini poprowadziłem ją do posłania.
 - Mogę przecież chodzić, nie musisz mi pomagać - zaoponowała, jednak nie dałem za wygraną i pomogłem jej się położyć
 - Powinnaś ją oszczędzać - odarłem z troską
(Slava?)

sobota, 27 lutego 2016

Od Lilith - Do Firuse

W końcu się zaparłam, nie może tak być, że moja opiekunka zostawia mnie samej sobie. Rano, obudzilam się tuż przed jej wyjściem i udawałam sen. Chciałam zobaczyć z jakiego powodu nie ma jej całymi dniami. Chciałam z nią porozmawiać o With'cie i o moim uczuciu do niego. O tęsknocie za dziadkiem. O wszystkim co ważne i małych drobnostkach.
Wyszła szybko, podczas gdy ja ruszyłam się powoli i również poszłam za nią. Nie chciałam jej śledzić, ale to było jedyne rozwiązanie. Wieczorne rozmowy również zanikły. Stałyśmy się sobie obce.
W końcu klacz się odwróciła i zaskoczona zauważyła mnie.
- Lilith! Co Ty tu robisz? - pyta wyraźnie zaskoczona moim widokiem.
- Firuse, brakuje mi naszych rozmów. Ciągle gdzieś znikasz. Czuję się przez Ciebie opuszczona. Jesteś wieczorem w jaskini ale wtedy nie mam już sił na rozmowę. Powiedz mi, co zabiera Ci tak czas? - rzucam
Otacza nas jednak cisza. Nie mogąc się doczekać odpowiedzi rzucam szybko.
- Chciałabym Ci powiedzieć... O wielu rzeczach... Na przykład o tym... Że...Hmm... Mam chłopaka a przy tym najlepszego przyjaciela. To... With Me. Chciałam abyś o tym wiedziała.  -  dodaję, nieco się jąkając

Firuse?


Od Lilith - Cd. With Me

- Ciekawe, kto jej pomógł  - odzywam się, zastanawiając się głośno - Całe szczęście, że nic jej nie jest. Powinna bardziej uważać  - dodaję cicho.
With Me kiwa głową i równie cicho odpowiada:
- Już tego dopilnuję, ale wypadki się zdarzają.
Tu muszę przyznać mu rację, bo nie ma się wpływu na wypadki.
- No to co? Może jej pomożemy? - pytam
With Me patrzy na mnie jakbym wyrwala go z jakiegoś transu.
- Niby jak? - pyta patrząc jakbym zwariowała.
- Posprzątać jaskinię, odnaleźć dobrą duszę, która jej pomogła.  - proponuję

With Me?
Przepraszam, że takie krótkie i nijakie ale nie miałam pomysłu. 

Od Hagara - Do Kiary

Czyżby zapomniany?
Często idę odwiedzić moją przyjaciółkę, by wspierać ją w chorobie. Lecz najczęściej natrafiam na zamknięte drzwi. Zmuszony jestem zawrócić. Nieco rzadziej trafiam na pustą jaskinię. Gdy wreszcie się widzimy rzucamy parę oklepanych wyrażeń, krótko mówimy o pogodzie i na tym koniec. Staram się ją rozśmieszyć ale spogląda na mnie nieco poirytowana. Nie jest to jednak ta irytacja tak typowa dla Firahees. Wygląda jakby chciała się mnie jak najprędzej pozbyć. Czy nie widzi, że chcę dobrze? 
Czy poza tym brak mi innych towarzyszów? Jak widać. Nie udało mi się z nikim bliżej zaprzyjaźnić. Ostatnio była fala odejść, więc pewnie wielu odeszło. Wiele dusz, których osobowości mogły być co najmniej ciekawe. 
Spacerując po terenach słyszałem tylko naturę. Doprawdy, obawiam się, że wielu członków stada zapadło na chorobę zwaną ciszą. 
Przymknąłem oczy, by poczuć świat całym sobą. By poczuć, że jednak żyję. Że żyję tu i teraz i powtórki nie będzie. 
Nagle ciszę przerwało skomlenie. Otworzyłem oczy. Przede mną ni stąd ni zowąd ukazała się zgraja wrogów ostrząca sobie kły na moje ciało.
Jak zwykle zbyt wiele się nie zastanawiając używam swej mocy i po chwili wilki wirują w powietrzu. Spadają gdzieś za mną, nic im nie jest choć dalej warczą. Już chcę ruszyć ale zatrzymuje mnie błagalny głos. Odwracam się szybko i zamieram. Moja moc sprowadziła na gniadą klacz nieszczęście. Teraz wilki obserwują ją. Mają ją na celowniku swoich kłów.
- Ehe, hola! Niech panna ucieka, bo zaraz się panną posilą na obiad! - wołam nerwowo w kierunku klaczy.
Popatrzyła na mnie smutno, jak widać z jakiegoś powodu nie może zastosować się do rady.
Skupiam swój żywioł, choć wyraźnie szarpią go nerwy. Unoszę się w powietrzu modląc się by zgodnie z mym życzeniem i klacz się uniosła. Udaje się. Krzyczy ze strachu, pewnie do końca nie rozumiejąc co się dzieje.
Lecimy z zawrotną szybkością nad terenami stada. Jeśli dobrze wyceluję to wylądujemy na Mglistej Polanie.
Oczywiście coś idzie mocno nie tak. Klacz traci kontakt z moimi mocami i leci w dół. Jej krzyki dudnią mi w uszach. Nie myśląc zbyt wiele i ja zaczynam spadać. W locie w dół wyprzedzam klacz i uderzam jako pierwszy o ziemię. Na szczęście mam już magiczną odporność na tego typu upadki. Klacz spada na mnie. Szybko wstaje i spogląda na mnie z przerażeniem. Kręci mi się w głowie. Straciłem dużo siły jednak udaje mi się wstać na nogi.
- Przepraszam za niedopracowane lądowanie, ale szczerze nigdy nie kierowałem dwoma osobami podczas lotu. Jam Hagar a panna jak się zwie?  - pytam

Kiara?

piątek, 26 lutego 2016

Hagar zmienia wygląd

Oto i nowy on :)
 

Od Ocean

Rankiem wstałam pierwsza, wydawało się że każdy jeszcze ma słodkie sny. Nikt nie wyszedł ze swojej jaskini, ale już świtało. Pierwsze promyki słońca muskały moją długą grzywę przedzierając się przez konary drzew. Ziewnęłam przeciągle i zaczęłam się rozciągać, tak jest co dzień. Uśmiechnęłam się na początek pięknego dnia,  po czym powoli zaczęłam kierować się nad rzekę. Tam napiłam się orzeźwiającej wody , wyglądało to troszkę łapczywie. Mlaskałam głośno , nie wiadomo gdzie było mnie słychać. Westchnęłam będąc w stanie idealnym, teraz tylko wybrać się po coś do jedzenia. Najbardziej pasują mi rośliny górskie. Nie mam zamiaru iść w góry, może jakby iść do ludzi...Nie, są tutaj jabłka i inne pyszne owoce. W oddali zauważyłam ogromną jabłoń, były na niej piapirówki. Uwielbiałam je więc stanęłam na tylnych nogach, po czym szybko zerwałam najniżej uwieszony owoc i schrupałam go ze smakiem. Mmm...te owoce! Były soczyste i słodkie, wręcz idealnie, dojrzałe! Kiedy już się najadłam, odwróciłam się i zrobiłam pierwszy krok w przód. Nagle usłyszałam:
- Jesteś ze stada Rivers Moon?
To pytanie mnie zdziwiło, obróciłam się by zobaczyć postać która mi to zadała. Był to ogier, młody i wyglądający na dość niskiego konia. Jednak wyższego ode mnie.
- Nie, z całkiem innego stada...
Prychnęłam. Byłam dziś w wyśmienitym humorze, jednak młode towarzystwo prędko mi psuje taki dobry stan ciała i duszy.
- Może jednak wiesz, gdzie owe się znajduje?
Pomyślałam chwilę, ale tylko moment, po czym natychmiastowo odpowiedziałam:
- Nie. Przecież to stado dawno już zostało zniszczone.
Natrafiłam na nie kilka lat temu, a raczej na opowieść o tym stadzie. Młody podziękował i chciał pójść dalej, kiedy zawołałam szybko:
- Poczekaj!
- Tak?
Odwrócił się ze smutkiem.
- Bo, możesz przecież dołączyć do tego sta...
Nim zdążyłam dokończyć zdanie, a raczej ostatnie słowo, zobaczyłam lecącą strzałę, która wbiła się dokładnie w krtań młodego ogiera i natychmiastowo się udusił. Chwilę milczałam patrząc na ofiarę przed sobą. Obejrzałam się za punktem, z którego musiała zostać wystrzelona strzała. Podeszłam kilka małych i niepewnych kroków w tamtą stronę trącając niechcący tylną nogą zwłoki. Zobaczyłam grupkę ludzi, który nie zauważyli mnie obok potężnego kamienia. Byli ubrani tak samo; każdy z nich miał sztywne, ciężkie ubranie w ciemnych kolorach. Nie potrafiłam określić dokładnie typu takiego ubioru. Dlaczego korzystali z łuków, jeżeli zawsze mają te swoje pistolety...? Przecież szybciej by go załatwili... usłyszałam, że mówią następujące słowa:
- Dobra robota, wreszcie większa zdobycz!
Zaśmiał się starszy.
- Bierzemy go?
- Zostawmy śmiecia.
Usłyszałam. Był to całkowity brak szacunku do stworzeń mądrzejszych od ludzi. Wściekłam się nie na żarty, ale nie miałam czasu, ani zdrowia rozliczać się z tymi oprychami.
- Bezczelność...
Mruczałam. Podeszłam do zwłok, gdzie stał jakiś inny koń. Przystanęłam obok niego i patrzeliśmy na martwego konia.
- Przed chwilą z nim rozmawiałam. To takie straszne dla słabych i prawdziwe dla takich, jak ja...
Powiedziałam do stojącego obok mnie, wysokiego konia. Bo kto by był niższy ode mnie. Jedynie kuc. Podeszłam do zwłok i bez obrzydzenia wyjęłam z krtani strzałę. Przyda mi się jeszcze.

<Dust Bolt?>

niedziela, 21 lutego 2016

Od Lune Onesty

Obudziłam się wcześnie rano, tak jak zwykle. Lecz tym razem towarzyszył mi skutek. Mianowicie dlatego że dowiedziałam się że Tyrion odszedł ze stada… Dowiedziałam się o tym od Havany, którą spotkałam wczoraj wieczorem, gdy go szukałam i wtedy dowiedziałam się, że Tyrion odszedł z niewiadomych przyczyn.
Zdziwiło mnie czemu nic mi o tym nie powiedział…. Ostatnio mi mówił o takich rzeczach ale jak widać nie miał chyba czasu… albo po prostu to nie w jego stylu było się żegnać… Naprawdę nie wiem. W każdym razie zmartwiłam się tym, czemu odszedł bez słowa. Martwiłam się o niego i nie ukrywałam tego przez Havana, ale ta mnie zapewniła że poradzi sobie w stu procentach.
Chwilę jeszcze w tedy porozmawiałam z klaczą, po czym poszłam w stronę Zatoki Gwiazd. Stanęłam na niedużym klifie, z którego było widać najlepiej nocne niebo i przypomniałam sobie ostatnią rozmowę z Tyrionem, która miała miejsce właśnie tutaj.
Pamiętam jak go zapewniłam że może na mnie liczyć w każdej sytuacji, jak na przyjaciela przystało. W tedy bardzo martwił się o Midway, jak się zmieniła. Pamiętałam jak go zapewniłam na koniec, że może kiedyś znowu wróci na właściwą drogę…
Może coś w naszej rozmowie go rozzłościło? Nie… Nie uwierzę w to. – pomyślałam od razu i potrzepałam  głową, żeby odsunąć od siebie te ponure myśli.
W tedy zobaczyłam Midway i Contessimo! Śmiali się i rozmawiali o czymś. Zdziwiło mnie to, że klaczy wydawała się być w pełni rozluźniona i w pewien sposób szczęśliwa…
Jak widać, klacz zaczynała komuś ufać z ogierów.
Oboje szli po plaży a ja miałam na nich widok z góry, ale zaraz przeniosłam swój wzrok ku gwiazdom. Chyba ni muszę mówić gdzie moje myśli powędrowały… Do mojego przyjaciela; który błąkał się gdzieś sam po świecie. Miałam nadzieje że nic mu się nie stało…
Nagle poczułam że ktoś się zbliżył za moimi plecami! Jak widać zamyśliłam się tak bardzo, że nie usłyszałam nawet zbliżających się w moją stronę Contessimo i Midway, którzy jak było widać, też chcieli popatrzeć z tego samego miejsca, w którym ja obecnie siedziałam.
Nagle kroki ustały  a ja obróciłam się w ich stronę przodem.
Zdziwiony ogier od razu powiedział:
- O! Lune… Skoro Ty tu jesteś, to poszukamy sobie innego miejsca. – powiedział szybko.
- Nie… Spokojnie! Właśnie zaczynałam się zbierać. – powiedziałam spokojnie, po czym się podniosłam i spokojnie ruszyłam przed siebie, ale jeszcze na chwilę przystanęłam i powiedziałam do nich jeszcze – Bawcie się dobrze! – rzuciłam jeszcze, uśmiechnęłam się do nich i ruszyłam w swoją stronę.
Midway chyba była zdziwiona moją reakcją, że nie zaczęłam jej atakować czy coś, ale nie miałam ku temu powodu. Skoro znalazła sobie kogoś, z kim może porozmawiać itp., to ja nie miałam zamiaru jej tego psuć. Zważywszy, że ostatnio chyba nie za bardzo była szczęśliwa, że ostrzegliśmy przed nią wszystkie konie, po ostatniej awanturze, jaka miała miejsce kilka tygodni temu… Nieważne!
Nagle usłyszałam głos klaczy za sobą i do mnie podbiegła co mnie zszokowało!
- Lune czekaj! – podbiegła lekko zdyszana.
- O co chodzi Midway? – spytałam spokojnie.
- Nie widziałaś może Tyriona? Albo nie idziesz do niego teraz? – spytała lekko chyba zakłopotana swoim pytaniem.
- Midway… - zaczęłam spokojnie – Tyrion odszedł wczoraj ze stada. – odparłam.
- Co?! - zdziwiła się. – Dlaczego? – zapytała, co wprawiło mnie w jeszcze większy szok!
- Nie wiem… Dowiedziałam się tego od Havany… Nic mi nie mówił, że chce odejść. – odparłam szybko. - Może nie lubi się żegnać. – powiedziałam jeszcze.
O co w tym chodziło? Czyżby klacz zaczęła się martwić o losy swego brata? Może faktycznie zaczynała się zmieniać…. W duchu się lekko ucieszyłam.
- Nie martw się – powiedziałam. – Na pewno sobie poradzi. – powiedziałam i dodałam jeszcze – Trzymaj się! Ja już wam nie będę przeszkadzać… - powiedziałam i spojrzałam w stronę ogiera, który czekał na klacz. Ona zrobiła to samo co ja, lecz nie powiedziała już nic więcej. Bo i po co?! Nie będzie się przecież wylewać przed obcą jej osobą! Zwłaszcza po niedawnym konflikcie…
Wyminęłam klacz i poszłam w tedy w swoją stronę, zostawiając ich samych.
***
Tamten wieczór był wyjątkowo dziwny! Pełen niespodzianek, jeśli można to tak nazwać… Poszłam na pastwisko, gdzie zaczynały się powoli zbierać konie, które tak jak ja, były głodne. Zima powoli zaczynała ustępować, co sprawiło że z ziemi, zaczynała wyrastać nowa trawa. Powietrze było rześkie a słońce ogrzewało jeszcze z lekka zamarzniętą ziemię. Gdy już się posiliłam, poszłam jak zwykle pochodzić po terenach… Czasami miałam wrażenie, że nie robię nic innego tylko rozmyślałam i snuję się gdzie bądź! W tedy usłyszałam jakieś dziwne dźwięki! Stanęłam na chwilę w milczeniu i nasłuchiwałam. Gdy zlokalizowałam źródło dźwięku, powoli i ostrożnie ruszyłam w jego kierunku.Ciekawiło mnie co to za zwierzęta mogły wydawać takie dźwięki, bo na pewno nie należały do żadnego konia, wilka czy niedźwiedzia...

< CDN >
PS: Midway? Mam nadzieję, że się nie obrazisz że dodałam Cię do mojego opka c; 

Black Meadow zmienia wygląd

Oto i ona:

Od With Me CD Lilith

Zobaczyłem, że Lilith zasmuciła się. Chciałem więc zmienić temat na jakiś łatwiejszy, bo jej sprawy rodzinne są bardzo...niespotykane. Ja osobiście wolę być sierotą i mieszkać ze starszą siostrą, niż mieć matkę, która mnie nie chce, mieć ojca, którego nie znam i do tego jeszcze jakąś opiekunkę. To straszne! Ona nie może poczuć tego, co rodzina zazwyczaj czuje. Bo kiedy ja przytulę się do tej wiecznie zasmuconej klaczy, mojej siostry, to w jednym momencie uśmiecha się i mówi, że jestem dla niej jedynym na świecie i nikt nie umie jej tak pocieszyć, a to takie miłe...
- Lilith, chodź, zobacz... Ktoś biegnie.
Klacz odwróciła wzrok z mojej osoby na kierunek, który jej wskazałem. Ktoś galopował w naszą stronę bardzo szybko i zgrabnie. Nie mogliśmy dostrzec maści biegnącej osoby, ale ostatecznie zobaczyliśmy, że jest biało - czarna.
- Ktoś inny w stadzie jest takiej maści?
Spytała klacz. Pomyślałem chwilę...
- Nie, tylko Black.
Uśmiechnąłem się na jej widok, a ona wierzgnęła wykopując niesamowicie wysoko. Podkłusowała do nas i przywitała się bez wyrazu.
- Cześć. Wiecie co się stało przed naszą jaskinią, całkiem przed chwilą? Wybuchł pożar. Ale wszystko opanowane...
Opowiedziała jak to się stało, że najpierw rozpaliła ognisko, żeby trochę ogrzać jaskinię. Potem jakieś bardzo słabe drzewo przewróciło się na nie i była chwilowo w pułapce. Bo wtedy poszła coś zjeść i płonące drzewo uniemożliwiło jej ucieczkę. Patrzyliśmy na nią ze zdumieniem.
- Kto cię uratował?
- Nie mam pojęcia... widziałam tylko dobrze zbudowaną sylwetkę konia i...nagle leżałam na zewnątrz jaskini. Drzewa nie było, a ja musiałam stracić przytomność. Myślałam z początku, że to sen, ale podłoże przez jaskinią okazało się czarne. Żegnajcie, muszę się komuś jakoś odwdzięczyć.
I ruszyła w stronę jaskini.

<Lilith?>

sobota, 20 lutego 2016

Od Lilith - Cd. With Me

Zatrzymałam się w pół kroku. Spuściłam wzrok, wpatrując się w ziemię i zastanawiałam się jak powiedzieć mu, że ani z jedną ani z drugą nie mam kontaktu. Przed snem widzę opiekunkę, ale zazwyczaj jest już za późno na jakąkolwiek rozmowę. Gdy się budzę, jej już nie ma.
- Z żadną z nich nie mam kontaktu.  - mówię, podnosząc głowę i patrzę na pełną zaskoczenia minę With'a.
- Co chcesz przez to powiedzieć?  - pyta zaskoczony moimi słowami 
- Matki nie widuję, jakby przepadła. Chyba odejście ze stada dwójki członków jej rodziny ją załamało. Choć podkreślała mi kiedyś, że nie traktuje ich jako rodzinę. Odnośnie mojej przyszywanej matki powiem tyle, że widuje ją wieczorem gdy już oczy same się zamykają. Potem jak się budzę jej nie ma. - tłumaczę mu cicho.
Ja też tęsknię za Slayerem i Tyrionem. Mimo tego, że do niedawna nie wiedziałam kim dla mnie są bardzo ich lubiłam.

With Me?

Od Odium - Cd. Vendeli von Meteorite

W głowie miałem tak zwaną gonitwę myśli. Przecież niecodziennie mówi się komuś, ot tak historię swojego życia. Szczególnie, że mało w niej chwil godnych radosnego uśmiechu. Co prawda samica wskrzesiła moje dawno zabite zaufanie, jednak postanowiłem jeszcze poczekać. To co przeszedłem w życiu jest zbyt trudne...zbyt ciężkie i bolesne. Jeszcze nie jesteśmy na takim etapie znajomości, by mówić o przeszłości.
Jeszcze nie nadszedł czas.
- Prawdopodobnie nim się obejrzymy zaraz tam dotrzemy. Z Tobą szybko mija czas. - rzucam szybko, chcąc zmienić temat swoich myśli.


Vendela von Meteorite?

Od Lilith - Cd. Martela

Spodobała mi się żywiołowość i energia ogiera. Po chwili i ja czułam się znacznie radośniejsza. Co prawda mam go za wariata, ale wariaci są fajni.
- Nic nie szkodzi, mów ile chcesz. Też czasami nie potrafię się pohamować w mówieniu. Odnośnie spaceru chętnie się zgodzę, byleby to było miejsce, w którym można stracić pokłady energii.  - mówię z radością w głosie, chociaż nadal czuję się nieco spięta. Czasami tak jeszcze mam przy nowych osobach  - Znasz jakieś miejsce na którym można się pozytywnie wyżyć?

Martel?

poniedziałek, 15 lutego 2016

Od Slavy CD Contesimo

Nie mogłam zmrużyć oka. Moje ciało przeszywał uporczywy ból, a w głowie kotłowały się niezliczone myśli. Chciałam stamtąd jak najszybciej wyjść i poszukać tego, który uratował mi życie, ale Vendela spała tuż przy wejściu do jaskini, co nie pozwalało mi uciec. Wciąż sama sobie zadawałam pytanie - dlaczego on to zrobił? Dlaczego koń, którego praktycznie nie znam uratował mi życie? Naraził się na atak wilka, nie zważał na zagrożenie własnego życia. Uratował mnie. 
Tylko... dlaczego?
Nastał ranek. Nie słuchając Vendeli, która ostrzegała przed niepożądanymi skutkami zbyt wczesnego wyjścia, opuściłam jaskinię. Musiałam odnaleźć tego karego ogiera. Ruszyłam przed siebie, w stronę groty, w której niedawno nocowałam. Będąc na miejscu, spostrzegłam, że na darmo tu przyszłam. Ogiera nie było. Musiałam szukać dalej. 
Jak miałam przemierzać to stado nie znając terenów? Trudno. Ruszyłam przed siebie w nieznanym mi kierunku. Najwyżej zabłądzę. Chcę go odnaleźć. 
Włóczyłam się po terenach bardzo długo. Był już późny wieczór. Niezbyt przyjemne dla ucha dźwięki nocy przerażały mnie. Stąpałam delikatnie, uważając na wszystko. Ryzykowałam wiele, coś mogło mnie dopaść i skrzywdzić. Nie zważałam na to, chciałam tylko go odnaleźć. 
Nigdzie go nie było. Zaczynałam tracić nadzieje, że go odnajdę. Udałam się nad jezioro. Dlaczego nie zrobiłam tego od razu? Dostrzegłam jego sylwetkę. Ogier wpatrywał się w księżyc leżąc tuż przy wodzie. Podeszłam do niego. Kiedy byłam bardzo blisko podniósł łeb nic nie mówiąc. Położyłam się obok niego. Wtuliłam się w jego szyję. Poczułam bijące od niego ciepło. Szepnęłam mu do ucha:
-Dziękuję... 
Po chwili odsunęłam się i wstałam. 
-Musi być późno. Jest zimno, wracajmy do jaskini. -powiedziałam lekko się trzęsąc z powodu ujemnej temperatury.

<Contesimo?>

sobota, 13 lutego 2016

Od Midway - Cd. Contessimo

Spojrzałam na niego z zaskoczeniem. Myślałam, że będzie chciał jakiś dowodów a wystarczyła ta propozycja. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy.
Czy ktoś... właśnie mi zaufał?
Czy bystry i przenikliwy Contessimo właśnie mi zaufał? Mi, klaczy o której krążą plotki?
- Jesteś zaskoczona? - spytał Contessimo, widząc moją pewnie bardzo zdziwioną minę.
- No nie powiem, żebym się tego spodziewała. Myślałam, że.... - zaczęłam ale mi przerwał
- Myślę, że zostało około piętnastu minut drogi. - rzuca ogier
Chciałabym podziękować, że mi zaufał. Jednak w tym świecie za to się nie dziękuje. Jest to oczywiste. Chyba za długo trwalam w swojej samotni.
Jeśli wczoraj ktoś by powiedział mi, że spędzę miło dzień z ogierem ze stada nie uwierzyłabym. A gdyby dodał, że ten ogier mi zaufa zamknęłabym go w psychiatryku.
Lecz dzisiaj stało się to możliwe.

Contessimo? ^^

Od Altaira - Cd. Sarity

Zapomniałem języka w gębie. Jedyna odpowiedź jaka mi się nasuwała na myśl to ,,Ale tam była woda. Wszędzie woda!". Zabrzmi to żałośnie ale woda jest jednym z trzech lęków jakie posiadam. Poza tym są tam jeszcze wrony i mówienie o przeszłości.
Brrr. Dosyć. Muszę coś wymyślić. Zabawnego i wesołego by atmosfera nie była taka napięta. No, myśl Altair. Myśl, myśl.
- Przynajmniej mamy remis, droga panno. Jeden jeden. - prycham z niewinnym uśmiechem na pysku
- Jak...Jak Ty to zrobiłeś? - spytała Sarita, jakby lekko się uspokoila
- Ha! Mistrz nie zdradza swych tajemnic. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe tego żartu. Kontynuujemy oprowadzanie? - dodaję szybko

Sarita?

Od With Me CD Lilith

Uf...kamień spadł mi z serca. Ta nieznana mina klaczy...ale w końcu jakoś się domyśliłem, że to wszystko nie skończy się jakoś dramatycznie. Kiedy usłyszałem, że jest szczęśliwa, też się ucieszyłem.
- Napędziłaś mi stracha, Lilith. Myślałem po prostu, że inaczej zareagujesz...widzisz, nie jestem doświadczony co do emocji...
Odpowiedziałem. Ta popatrzyła na mnie i przytuliła mnie.
- Nie chciałam wyglądać aż tak okrutnie.
Usłyszałem.
- Nie, nie wyglądałaś, to ja sobie tak wyobraziłem.
Zaśmiałem się już wyciągając z jej grzywy słomę.
- Lilith, a czy ty mówiłaś o mnie twojej...opiekunce? Bo chyba matce nie...



<Lilith?>

Od Smile - CD Black Angel'a

Ponownie zaczęłam go atakować, jednak już po chwili kazał mi przestać.
 - Nie starasz się - rzekł, mrużąc oczy
Westchnęłam. Nie potrafiłam wyobrazić sobie wroga. Miałam ich wielu, ale żaden z nich nie był wyjątkowy. Większość z nich od siebie się nie różniła. Więc którego miałam postawić przed sobą, aby go za wszelką cenę zabić? I nagle przypomniały mi się te wszystkie dni, kiedy chowałam się przerażona, gdy drżałam, bojąc się wyjść z mojej kryjówki, nie mogłam uciec, zawsze mnie znajdywała.
Spojrzałam na Ferguna, wyobrażając sobie ją. Kara jak węgiel maść, puste oczy, dym z chrap. I lekki uśmiech, jakbym była dzieckiem, które coś przeskrobało. Zaatakowałam z całą moją siłą. Po chwili przestałam, patrząc z wyczekiwaniem na ogiera.
 - I jak? - spytałam, prychając
O dziwo, nie byłam zmęczona.
(Black Angel? brak weny :/)

Od Dreamer'a CD Havana

Uważałem stawiając każdy, nawet najmniejszy krok. Czasami patrzyłem przed siebie, ale usiłowałem patrzeć pod nogi, ponieważ kamienie szybko zsuwały się w dół. Na dole było to coś w rodzaju stożków piargowych, granitowych usypisk pod górą. Później były to nieco większe kamienie przypominające wielkość kopyta konia. Patrzyłem na niepewnie stąpającą po kamieniach Havanę. Miałem złe przeczucia, słusznie. Nagle klacz zsunęła się z kamieniami w dół. W ostatnim momencie złapała zębami mój ogon i wciągnąłem ją na bezpieczniejszy odcinek położony trochę wyżej. Posłała mi tylko miły uśmiech, niczego też więcej nie oczekiwałem. Wiatr zawiał gwałtownie dając nam do zrozumienia, że jesteśmy już wystarczająco wysoko i powinniśmy zejść już, aby zaglądać na inne tereny. Musieliśmy już iść dalej. Na inny teren, musiała pokazać mi jeszcze dziś wszystkie. Schodząc ostrożne w dół mogliśmy u podnóża zacząć galopować. Jestem potężnym ogierem, podobno mieszanką konia andaluzyjskiego z dwoma rasami niskich koni zimnokrwistych, więc moje foule były wolniejsze i z hukiem przebijające się przez powietrze. Klacz zaś, drobniutka fiordzka alfa, robiła drobniutkie, szybkie kroki, będąc niskim i zgrabnym koniem. Po małej chwili znaleźliśmy się obok mostu. Już chciałem postawić krok stąpając po nim, kiedy alfa mnie powstrzymała. Powiedziała, że ten most zwą Zdradliwą Przystanią. Nawet nazwa budziła grozę i nieufność, co do tego miejsca. Chwilę jeszcze postaliśmy w tym miejscu przysłuchując się zdradliwemu wiatr i uderzeniami wody o ląd. Musieliśmy iść dalej, przecież nie poznałem nawet połowy terenów owego stada. Poznałem też Most Donikąd, ciekawy obiekt znajdujący się dość daleko od Przystani. Wyglądał niewinnie, jednak z tego, co opowiadała mi alfa, nie powinienem zapuszczać się w głąb tego lasu idąc po moście. Potem jeszcze wszystkie pozostałe tereny, a kiedy wyszliśmy z Siarkowego Lasu, tak kamiennego miejsca, w którym nawet najszczersze uczucia mogłyby zostać utopione w siarkowym jeziorze, przez jego wstrętny zapach i wygląd, zorientowałem się, że właśnie poznałem całe stado. Od A do Z, a może to tylko złudzenie? Może nie wiem jeszcze o czymś na tyle ważnym, że wiedza o tym mogłaby uratować moje życie...? Zaraz dowiedziałem się o tym, szybciej niż myślałem...
- Dreamerze...jest coś jeszcze, co powinieneś wiedzieć. Oprócz tego, że naszymi wrogami, którymi są trzy stada: Niebieskich Żywiołów, Błyszczących Oczu i Black Star i nieznanych koni jako strażnik powinieneś nie wpuszczać na nasze tereny, jest jeszcze ktoś, kogo nikt nie może pokonać, a należy się go strzec na każdym kroku, nasz odwieczny wróg. Jest nim Sangre. Okrutny demon, który uwielbia wręcz zabijać...wcielenie zła. Jest jednak jeszcze ktoś, nasz nowy wróg: Ardor. On znęca się raczej psychicznie nad innymi stworzeniami i jeszcze jedno. Upodobał sobie Woskowy Las, włada wreszcie ogniem. Ale to tylko ostrzeżenia, wcale nie musisz ich spotkać. Wielu jest takich.
Słuchałem klaczy jak to źrebaki słuchają opowieści starszych... Niesamowite, jak zdołała wywołać jedną opowieścią tyle emocji u takiego konia, jakim jestem ja. Niepewność, tajemniczość, strach...po nim przyszedł spokój, kiedy tylko zobaczyła moje zdenerwowanie, uspokoiła mnie, jednym zdaniem. Był już wieczór, a raczej coś pod godziny nocne. Zaprosiłbym ją na chwilę do jaskini, ale jestem strasznie zmęczony. Kiwnąłem więc tylko głową, że zrozumiałem, pożegnałem się. Wróciłem znajomą już dróżką do tak bardzo spokojnego miejsca, jakim jest Rajska Plaża. Przestępowałem przez nią z rozluźnioną szyją, lekko zwisającą głową i relaksowałem się zapadając się trochę w piasku. Długa grzywa wpadała mi do oczu, otrząsnąłem się cały, jak to zawsze robią konie po wytarzaniu się w błocie. Zmierzałem do mojej jaskini - miejsca, gdzie od dzisiaj mieszkam i odpoczywam. Wreszcie znalazłem się w niej. Rzuciłem jakieś zaklęcie, aby rozpalić ogień na patykach ułożonych poprzednio przeze mnie przed grotą. Zaraz zapłonęły żywym ogniem. Ale mam szczęście, że mieszkam blisko lasu! Pełno drewna, żeby się rozgrzać. Zima dawała jeszcze jednak siwe znaki. Nocą stopni było kilka na minusie. Musiałem na nowo rozpalać wszystko nad ranem, gdyż obudził mnie powiew wiatru, który zgasił też ognisko. Później zasnąłem i spałem dość długo.

***
Obudziłem się późno, bo kiedy wyjrzałem na zewnątrz słońce świeciło już bardzo mocno tak, jak robi to w samo południe. Zjadłem więc kilka jabłek i marchewek, które wziąłem jeszcze przed dołączeniem do stada od jakiejś starszej klaczy, która pewnie miała je z jakiejś farmy, ale mniejsza o to. Dała mi je, w zamian za użycie mocy na odmłodzenie jej pół roku. Błahe, ale chciałem jej pomóc. Obecnie wyczerpałem już tą moc - nie miałem jej na zawsze, bowiem ma ona swoje limity. Później wziąłem kąpiel w ciepłym morzu na Rajskiej Plaży - tuż przy mojej jaskini. Wiatr leciutko wiał unosząc małe fale. Nagle zobaczyłem znajomą już klacz. Podbiegłem do alfy i przywitałem się.

<Havana?>

piątek, 12 lutego 2016

Od Martela- CD. Lilith

Jak co dzień postanowiłem iść coś porobić by się nie nudzić, bo siedzenie cały czas w jaskini lub pójście milion razy w to samo miejsce przyprawia mnie o mdłości, a co gorsza, potrafi zabić. Oczywiście brakowało mi pomysłodawcy, więc sam wymyśliłem sobie doskonałe zajęcie... do którego ostatecznie nie doszło. A, że akurat znalazłem się na szerokiej łące, gdzie raczej nic nie zrobię, nie złamię żadnego drzewka, nie wpadnę na nic, nie przewrócę się o coś, nie spalę i nie będę przeszkadzał.
Zacząłem grzebać w ziemi dosłownie jak pies, nie przejmując się przechodzącymi tuż obok końmi, które patrzyły na mnie jak na wariata, który z powodu samotności wpadł w obłęd i przydałby mu się psychiatra. Chociaż mi od samego początku przydałby się porządny lekarz. Sam czasem zauważam jakie głupoty robię będąc dojrzałym koniem, któremu totalnie nie wypada staczanie się z górki na jezioro obmarznięte lodem pod koniec stycznia, gdzie to wiadomo, że lód jest najmniej stabilny. Nawet głupi wiedziałby, że pod takim ciężarem nie wytrzyma. Wpadłem wtedy w wodę, o mało się nie utopiwszy. Przeziębienie murowane.
Nagle usłyszałem radosny, żeński głos, który oczekiwał poznania mnie. Podniosłem głowę, stawiając wysoko uszy, a moje oczy zabłysły jak nigdy dotąd.
-Tak!- krzyknąłem jak opętany i podbiegłem do klaczy, robiąc wokół niej kółko i zatrzymując się niedaleko niej- Wybawiłaś mnie z rąk Persefony. Już myślałem, że zakopię się w tej dziurze żywcem z nudy. Nie żebym nie miał nic do roboty- udawałem, że mam dużo spraw na głowie- ale oczywiście jasne, że z chęcią cie poznam. Martel. Nie dawno dołączyłem, właściwie miesiąc temu, ale tereny mam już oblatane. Ty też dołączyłaś dosyć dawno chyba, zresztą nie wiem. Pewnie zaproponujesz żebyśmy się gdzieś przeszli, ale to tak nie wypada klaczy pierwszej, wiec może ja zaproponuje...- w tym momencie przerwałem- Wybacz, za dużo gadam- wziąłem głęboki oddech, gdyż zabrakło mi tchu podczas tej długiej wypowiedzi.

Lilith?

Od Contesima - CD Slavy

Wyskoczyłem naprzeciwko wilka, widząc jak dopada Slavy. Zaledwie sekundę zajęło mi przedarcie się przez jego barierę, chroniącą umysł. Zaatakowałem. Basior natychmiast odskoczył od klaczy i zaczął zwijać się z bólu. Z płonącymi oczami podbiegłem do niego i powaliłem jednym ruchem nogi. Wściekłość, która we mnie wezbrała była nie do opisania. Wilk wyszczerzył kły, starając się mnie ugryźć, jednak ponownie wdarłem się do jego umysłu. Padł na ziemię. Podniosłem kopyto i bez wahania opuściłem je z wielką siłą na jego czaszkę. Nie mógł tego przeżyć. Odszedłem jak najszybciej od niego, starając się nie myśleć o tym, co własnie zrobiłem. Teraz musiałem zanieść Slave do medyka. Szybko ją podniosłem z ziemi i zarzuciłem na grzbiet. Ruszyłem jak najszybciej mogłem w kierunku najbliższej jaskini lekarza. Najbliżej nas mieszkała Vendela von Meteorite. Po kilkunastu minutach byłem na miejscu. Slava jeszcze się nie ocknęła, co mnie zaczęło martwić. Jej rana na nodze nie wyglądała bardzo poważnie, ale obawiałem się, że mogła się uderzyć mocno w głowę gdy upadała.
 - Vendela! - krzyknąłem, nie dbając o to, że ją zbudzę
Po chwili u progu jaskini pojawiła się sylwetka klaczy. Widząc postać na moim grzbiecie bez słowa nakazała mi ją wnieść do jaskini. Natychmiast się nią zajęła. Patrzyłem na nią zatroskany, co widocznie przeszkadzało Vendeli, jednak nie zamierzałem zostawiać Slavy tutaj samej.
 - Idź się przespać, widzę, że jesteś zmęczony. Rano tu przyjdziesz - powiedziała, wyganiając mnie
Choć niechętnie musiałem się zgodzić. Bardziej się przydam wyspany, chociaż wątpię, bym dziś zasnął szybko. Wyszedłem prędko z jaskini.
A więc znów zabiłem. Nieważne, że to był wilk, który zaatakował Slavę. Zabiłem żyjącą istotę, która może właśnie chciała wykarmić swoją rodzinę, która głoduje i nie ma co jeść. Przełknąłem głośno ślinę. Mogłem go przecież odpędzić, zamiast zabijać. Tak by było lepiej.
Tak jak przypuszczałem długo nie mogłem zasnąć. W końcu mi się to jednak udało. Rano obudziłem się nadal zmęczony i, jak przypuszczałem, brudny od krwi wilka i Slavy. I przygnębiony bardziej, niż sie spodziewałem. Jak najszybciej mogłem pobiegłem do jaskini Vendeli. Okazało się, że obydwie klacze już nie śpią.
(Slava?)

Od Cloud'a von Meteorite- c.d. Slavy

Akurat patrolowałem ,jak zwykle z rana, tereny stada, gdy nagle usłyszałem jakieś szumy, bardzo przypominające odgłosy szarpaniny, parę metrów dalej. Natychmiast ruszyłem pełnym galopem w tamtą stronę, bojąc się, że mogę przybyć o te parę minut, czy sekund za późno...
Kiedy wreszcie dotarłem do źródła dźwięku, moim oczom ukazał się zawieszony na ciele jakiejś nieznanej mi jeszcze klaczy, dość potężnego i muskularnego basiora. Mając nadzieję, ze przybył tu sam, schroniłem się na chwilę w krzakach, gdzie przystąpiłem do tworzenia za pomocą magii łuku. Kiedy tylko mi się to udało, wyszedłem z ukrycia i wycelowałem go w stronę wilka... Był tylko mały problem- on cały czas poruszał się rytmicznie, więc musiałem bardzo uważać, żeby nie pogorszyć jeszcze bardziej sytuacji samicy. Gdy wreszcie zdecydowałem się wypuścić strzałę, ona zdążyła już stracić przytomność. To sprawiło, ze przynajmniej samiec się uspokoił, więc mogłem być pewny dosięgnięcia nią celu... Napiąłem, więc szybko cięciwę i wypuściłem z niej z lekkim świstem grot, który po chwili wbił się prosto w szyję psowatego. Ten przez jeszcze parę sekund wiercił się w przedśmiertnych drgawkach,po czym wyzionął ducha.
Ja zaś zacząłem się rozglądać za jego kompanami. Okazało się jednak, że on był jedyny. Mimo tego zdecydowałem się, zarzucić sobie broń na grzbiet. Następnie ściągnąłem basiora z ciała klaczy i zacząłem ją ocucać. Kiedy wreszcie otworzyła oczy, oświadczyłem:
-Jesteś już bezpieczna.
-A... Ty... kim właściwie jesteś?- rzuciła mi pytanie nieufnym tonem.
-Cloud von Meteorite, w skrócie po prostu Cloud.- odparłem.- Prawdopodobnie uratowałem Ci życie.
-W takim razie, dziękuję.- rzekła, przypatrując mi się z uznaniem.- Ja jestem Slava.
-Miło mi poznać.- oświadczyłem z uśmiechem i dodałem.- Jeżeli chcesz, pomogę Ci wstać i zaprowadzę Cię do mojej siostrzenicy, która opatrzy Ci rany.

<Slava?>

Od Black Angel'a- c.d. Smile

-Na początek chciałbym się dowiedzieć jakim żywiołem się posługujesz.- oświadczył ,jak zwykle lodowatym tonem, Fergun i, jakby czytając w myślach Smile, dodał.- To znacznie ułatwi nam współpracę.
-Psychika.- odparła takim samo, patrząc mu prosto w oczy.
Ogier zagryzł nieznacznie chrapy, po czym stwierdził:
-Wygląda, więc na to, że w przeciwieństwie do Black'a, nie mamy w tym względzie nic wspólnego.
-Czy to będzie bardzo przeszkadzać?- zaindagowała moja towarzyszka, wpatrując się prosto w jego oczy.
-Raczej nie powinno.- odparł, na co ona westchnęła z wyraźną ulgą.
-To, co mam teraz zrobić?- postawiła kolejne pytanie.
-Wytworzę teraz za pomocą magii wokół siebie tarczę ochronną.- zaczął jej objaśniać samiec.- Twoim zadaniem jest uderzyć w nią wszystkimi znanymi Ci sposobami, a ja spróbuję określić, czym się posługiwałaś.
-Jesteś pewny, ze to bezpieczne?- upewniła się samica, nie chcąc najwidoczniej już za pierwszym razem go zranić.
-Jasne.- zapewnił ją szybko.- W końcu robiłem to już niezliczoną ilość razy.- Po tych słowach, zwrócił się do mnie.- Ty na wszelki wypadek lepiej również stwórz pole podobnego typu.
-Tak jest, mistrzu.- powiedziałem i zrobiłem natychmiast, co mi kazał.
-Skoro już jest wszystko gotowe, możemy zaczynać.- orzekł.
Smile jakby tylko na to czekała, bo w tym momencie zaczęła celować w jego ledwie widoczną tarcze pociskami psychicznymi.
Po kilku takich akcjach, nowy członek stada, oświadczył chłodno:
-Wydaje mi się, że nie wkładasz w to całej swojej mocy.
-Po czym to poznałeś?- zaciekawiła się wyraźnie.
-Wyczułem, że posiadasz jej większą ilość.- wyjaśnił.
-I masz rację.
-W takim razie wyobraź sobie teraz w moim miejscu swojego największego wroga, którego możesz się w ten sposób pozbyć z tego świata.- poradził jej.

<Smile?>  

Od Vendeli von Meteorite- c.d. Odium

-Domyślam się.- stwierdziłam i dodałam tonem tłumaczenia.- Słyszałam, że rzadko przebywasz w towarzystwie, a większość koni, które przypadkiem na Ciebie natrafią, zniechęcasz umiejętnie do wszelkich rozmów.
-Zdaje się, ze masz rację.- przyznał dość niechętnie.
-Dlaczego, więc nie zdecydowałeś się potraktować w ten sposób także mnie?- zainteresowałam się.
Ogier milczał przez dłuższą chwilę, zastanawiając się zapewne nad odpowiedzią. W końcu odrzekł:
-Ponieważ Ty jesteś zupełnie inna od nich.
-A co dokładnie jest we mnie innego?- drążyłam temat.
-Domyśl się....-rzucił tajemniczo.
Zamyśliłam się na parę minut, po czym spróbowałam:
-Chodzi o Twoją wadę?
-Owszem, ale nie tylko.- potwierdził.
-Coś, co wydarzyło się w Twojej przeszłości, sprawiło, że wolisz przebywać przez większość czasu w samotności?
-Zgadza się, ale wolałbym się w to, przynajmniej na razie, nie zagłębiać.- odparł.
-Rozumiem, ale gdybyś kiedyś zmienił zdanie, wiedz, ze chętnie Cię wysłucham i nikomu nie zdradzę Twoich tajemnic.
-Na pewno będę o tym pamiętał.- zapewnił mnie z lekkim uśmiechem.
-Od razu mówię, że możesz przyjść do mnie o każdej porze dnia i nocy.- zaznaczyłam.
-To Ty w ogóle nie śpisz?!- zdziwił się.
-Jasne, że czasem śpię, ale przyzwyczaiłam się do przymusowego wstawania o dość dziwnych porach.- wyjaśniłam.
-Dobrze wiedzieć.- skwitował.
-A tak przy okazji, jesteśmy już prawie na miejscu.- oświadczyłam.- Zostało nam jeszcze tylko pięć minut marszu.

<Odium?>

Od Slavy CD Contesimo

Popatrzyłam się na niego mówiąc:
-Naprawdę?
-Tak. Naprawdę. -powiedział święcie do tego przekonany. 
-Miło, że tak mówisz... -odpowiedziałam nieśmiało. 
Chciałam rozkoszować się pięknej nocy, pooddychać świeżym, rześkim powietrzem, ale najwyraźniej nie było mi to dane. Straciłam całą chęć do dalszego śpiewu i podziwiania otaczającej mnie przyrody. 
-Wracamy? -zapytałam niechętnie. 
-Jeżeli chcesz... Ale spójrz, jak tu pięknie. 
-Nie. Wracajmy już, dobrze? 
-No dobrze. -mruknął .
-Prowadź. -wydałam rozkaz. 
Ogier ruszył z miejsca szybkim krokiem. Nie mogąc za nim nadążyć krzyknęłam:
-Hej! Nie tak szybko! 
Zwolnił. Dorównałam mu kroku. Idąc tuż przy nim odruchowo obróciłam głowę. Zaczęłam nasłuchiwać. Zatrzymałam się. Ogier widząc moje zachowanie lekko się zaniepokoił.
-Co się dzieje? -zapytał.
-Spójrz w te krzaki... -szepnęłam.
-Krzaki jak krzaki, chodź już. -rzucił i chciał już iść. 
Niechętnie postawiłam parę kroków, lecz po chwili znów się zatrzymałam. Zamarłam. Z roślin zaczęła wyłaniać się wielka sylwetka jakiegoś zwierza. Stworzenie zaczęło nieprzyjaźnie warczeć. Zaczęłam się cofać. Obróciłam się na zadzie i pognałam przed siebie. Po chwili tuż obok mnie był Contesimo. Brnęliśmy przed siebie co sił w nogach... niestety nie na długo. Zwierz dopadł mnie. Chwycił za nogę, zaraz leżałam na ziemi. Ból przeszył moje ciało, a z moich oczu polała się łza. Wiedziałam, że zaraz rozerwie mi gardło i mój żywot na tej ziemi się skończy...
-Contesimo, proszę... ratuj... -zdążyłam wydukać przez łzy po czym straciłam przytomność. 

<Contesimo?>

Od Sarity - Do kogokolwiek

Nudziło mi się. Niedawno znalazłam pustą jaskinię i przez kilka ostatnich dni postarałam się, żeby wyglądała jako tako. Nazbierałam dużo trawy, z której zrobiłam sobie miękkie i duże posłanie. Znalazłam kamień, który kształtem przypominał miskę i nalałam do niego trochę wody. Tak jak w domu. Przed samą jaskinią usunęłam wszystkie liście i gałązki. Jaskinia była otoczona małymi drzewkami i krzaczkami. Oprócz tego w wiosnę powinni tutaj kwiaty wykwitnąć. Więcej nie mogłam zrobić, a i tak to wszystko zajęło mi to zaskakująco dużo czasu. Ale teraz miałam dużo czasu, więc zajęłam się poszukiwaniem nowych znajomości. Powinnam trochę poznać towarzystwo, zanim się przywiąże do tego stada, prawda?
Wybrałam się więc na krótką wycieczkę po terenach. Teraz już wiedziałam, gdzie najczęściej jest najwięcej koni, a gdzie prawie nikogo nie ma. Wiedziałam gdzie warto iść, by być samemu, a gdzie by z kimś porozmawiać. Ruszyłam więc w kierunku Jesiennej Ścieżki. Tłumów tam być nie powinno, ale na pewno ktoś się znajdzie.
Po godzinie spokojnego stępu byłam na miejscu. Na drzewach pojawiły się kolorowe liście, które też zakryły ziemię. Delikatne promienie słońca przedzierały się przez korony, a lekki wietrzyk poruszał moją grzywą. Minęła chwila, nim przestałam się zachwycać się tą atmosferą i ujrzałam innego konia, stojącego kilka metrów ode mnie i patrzącego na mnie.
(Ktoś chętny?)

Od Contesima - CD Slavy

Uśmiechnąłem się lekko, widząc jej zdumione spojrzenie. Westchnąłem głęboko i podszedłem do niej. Spojrzałem na niebo, dzisiaj był nów. Gwiazdy świeciły jasno, żadne chmury ich nie zasłaniały.
 - Wyjątkowo piękna noc, prawda? - odezwałem się cicho, aby nie zmącić tego nocnego spokoju
 - Prawda - zgodziła się, równie cicho jak ja - Od jak dawna tu stoisz?
Obudziłem się, gdy Slava wyszła z jaskini. Otworzyłem oczy i ujrzałem jej sylwetkę znikającą między drzewami. Szybko zniknęła mi z oczu, jednak znalazłem ścieżkę, którą szła. Co jakiś czas widziałem ją przed sobą. Nie chciałem jej wołać. Nie potrafię wytłumaczyć czemu.
 - Od jakiegoś czasu - odparłem wymijająco - Masz śliczny głos, powinnaś częściej śpiewać - zmieniłem temat
(Slava?)

Od Slavy CD Contesimo

Patrzyłam na ogiera. Miał zamknięte oczy, cicho pomrukiwał. Sprawiał wrażenie śpiącego. Rzuciłam okiem na księżyc i gwiazdy... były piękne. Wyszłam po cichu, dosłownie na końcach kopyt, delikatnie jak nigdy, by nie zbudzić śpiącego Contesimo. Kiedy znalazłam się przed jaskinią, rozejrzałam się. Świat wydawał się być piękny jak nigdy. Miałam ochotę rozpędzona, rzucić się z klifu, w ostatniej chwili rozwinąć skrzydła niczym pegaz i odlecieć tam.. gdzie nie znalazł by mnie nikt. Niestety, to było nierealne. Jedynym wyjściem, które mi pozostało to spacer w samotności. Byłam zmęczona, lecz piękno nocy było zbyt kuszące. Ruszyłam przed siebie wolnym krokiem. Po chwili dotarłam.. no właśnie? Gdzie? Nie wiem, nie znam terenów, lecz wiem, że znacznie oddaliłam się od jaskini. Byłam na wolnej przestrzeni. Przyjemny, ciepły wiatr rozwiewał mi grzywę. Wpatrywałam się przed siebie. Po raz pierwszy się nie bałam... 
Nie wiedzieć dlaczego, z moich ust zaczęły wydobywać się słowa.
I have seen God turn his face away
I have nothing left to lose
I have nothing left to say
I have seen the sky turn black
I have seen the seas run dry...
Miałam naprawdę ładny głos, lecz nigdy przy nikim nie śpiewałam. Nie miałam okazji do tego oraz... bałam się wyśmiania, odrzucenia. Po chwili poczułam na sobie czyiś wzrok. Przestraszyłam się. Natychmiast się odwróciłam. 
Przede mną stał Contesimo.
<Contesimo?>

~*~
Widziałam roześmianego Diabła
Widziałam jak bóg odwrócił oblicze swe
Nie pozostało mi do stracenia nic
Nie mam niczego więcej do dodania
Widziałam jak niebiosa poczerniały
Widziałam jak morza wyschły...


Motorhead - I Don't Believe A Word


Od Dust Bolta CD Alogii

-Mojego pokroju? -wygiąłem kąciki ust na kształt uśmiechu. -Jestem zwykłym, nieprzeciętnym koniem. Jesteś klaczą - nakazane mi było godnie cię przywitać. Poza iście ''dworską'' etykietą nie wyróżniam się niczym. 
-Wysoko ustawiony konik, który świata poza sobą nie widzi? 
-Ta ironia była zbędna... -fuknąłem. -Nie jestem żadnym narcyzem. 
-Dobrze, przepraszam. A więc kim?
-Zwykłym gniadoszem, który wybrał się na spacer, coś jeszcze? -tym, razem ja lekko zadrwiłem z ironicznym uśmieszkiem na pysku.
Przymrużyła oczy. Westchnąłem. 
-Czego tu szukasz? To jedno z najrzadziej odwiedzanych miejsc w stadzie. -zapytałem. 
-Świętego spokoju. 
-To może ja już pójdę zostawiając ciebie i twój święty spokój? 
-Teraz ty nie musisz być taki cyniczny... -mruknęła.
-Wybacz, mada... Alogio. -uśmiechnąłem się, tym razem bez cienia ironii. Całkowicie szczerze.

<Alogia>

Od Dreamer'a CD Altair

Uśmiechnąłem się tylko lekko, co miało znaczyć, że rozumiem. Każdy ma prawo mieć tajemnice, a jeżeli mówienie o tym jest dla niego ciężkie - pomińmy to i żyjmy, jakby to pytanie nie padło nigdy. Na mnie jednak czekał ktoś inny. Zupełnie zapomniałem, że muszę spieszyć się do pracy!
- Altairze, wybacz, ale muszę iść do pracy...
Powiedziałem pospiesznie.
- Ok, jakie masz stanowisko?
Spytał jeszcze.
- Jestem strażnikiem, a ty?
Zdążyłem jeszcze krótko rozwinąć rozmowę.
- Obrońcą.
Odpowiedział.
- Lecę, nie chcę się spóźnić. Do zobaczenia!
Krzyknąłem i nie oczekując odpowiedzi udałem się tam, gdzie musiałem.

Od Contesima - CD Midway

Zastanowiłem się chwilę. Czy na pewno tego chciałem? Na pewno chciałem zobaczyć prawdę o Midway? Miałem wrażenie, że i tak już mi zbyt dużo pokazała z siebie.
 - Nie - odparłem twardo - Wierzę ci. Udowodniłaś swoją rację, nie chcę tego widzieć. Twoje tajemnice należą tylko do ciebie, nie powinienem ich poznawać skoro i tak już widzę, jak bardzo się co do ciebie myliłem - kąciki ust klaczy drgnęły lekko. Spojrzałem na nią uważnie
Przez chwilę nie odpowiadała, widocznie zdumiona moimi słowami. Ja sam też byłem zaskoczony. Gdyby ktoś kilka dni temu powiedział, że spędzę całkiem miły dzień z Midway, klaczą praktycznie znienawidzoną przez resztę stada i odmówię jej odkrycia prawdy o niej samej, zaśmiałbym się mu w twarz i oznajmił, że jest wariatem. Albo, że udał mu się świetny kawał. Teraz jednak wystarczyła mi sama propozycja Midway, żebym wiedział, że jej naprawdę zależy. Zaufałem jej.
(Midway?)

Od Sarity - CD Altair'a

Przez chwilę nie wiedziałam co robić, gdy Altair nie pojawił się nad wodą. Zanurzył się i... już nie wynurzył. Spanikowana zanurkowałam w zimną wodę, jednak nigdzie nie mogłam go znaleźć. Szukałam, szukałam, nie musiałam się wynurzać, ale i tak go nie widziałam. Wynurzyłam się, wystraszona. Mógł się utopić. Mógł wpaść na jakieś skały. Coś mogło go wciągnąć pod wodę. Nie było go. Wyszłam, cała się trzęsąc z zimna i żalu. Nie mogłam się ruszyć. Powoli do mnie dochodziło. Nie mógł żyć. Za długo był pod wodą. Nie miał żywiołu wody, ani mocy takiej jak ja. Potrzebował powietrza, aby żyć. Nie miał szans. Poczułam łzy w oczach, zamrugałam jednak aby się ich pozbyć. Po chwili i tak płynęły po policzkach, żłobiąc drogę w mojej sierści. Wzięłam głęboki wdech, żeby się uspokoić. Kolejny. I następny. Po kilkunastu dopiero się udało. Altair nie żyje. Zadrżałam, słysząc swoje myśli. Przeze mnie. 
Powoli, chwiejnym krokiem, ruszyłam przed siebie dróżką, którą tu przyszłam. Nie "my". "Ja". Po kilku godzinach doszłam do jakiejś jaskini. Stanęłam przed nią i zamarłam nie będąc w stanie się ruszyć. Stał tu, a w jego oczach ujrzałam żal i troskę. 
 - Hej... - odezwał się zmieszany
W gardle wezbrał mi szloch. Podbiegłam do niego i przytuliłam się. Płakałam. Żył. Był prawdziwy. Ulga, którą poczułam, nagle zmieniła się w złość.
 - Myślałam, że nie żyjesz! - odsunęłam się, patrząc na niego oskarżycielsko - Obwiniałam się, że to moja wina! Wiesz, co przeszłam? Myślałam, że... że... - głos mi się załamał
(Altair?)

Od Contesima - CD Alogii

 - Nie obchodzi mnie co możesz, a czego nie i co przeżyłaś. - zacisnąłem zęby, by nie zacząć krzyczeć - Ja nie udaję, że rozumiem kogoś, kogo spotkałem całe pięć minut temu, więc ty tego też nie rób. To denerwujące
Prychnąłem zirytowany i zły na klacz. Ona nadal widocznie nie chciała dać mi spokoju. Co mam zrobić, żeby się ode mnie odczepiła? Nie chce nic jej zrobić, ale jak tak dalej pójdzie, nerwy mi puszczą.
 - Nie udaję - rzekła krótko, lecz pewnie
Wywróciłem oczami, mając jej dość.
 - Wiesz, co? Nie będę cię przekonywał, że się mylisz. Nawet jeśli to ja jestem w błędzie, niewiele mnie to obchodzi. Po prostu idź pogawędzić sobie z kimś innym. Tam... - pokazałem jej pyskiem grupkę koni - ...znajdziesz towarzystwo dla siebie. Ja nim NIE jestem
(Alogia?)

Od Contesima - CD Slava

Rzeczywiście się ściemniało, nawet nie wiem kiedy, przecież odwiedziliśmy na razie tylko jeden teren. Zostało jeszcze mnóstwo innych. Spojrzałem na klacz, poważniejąc.
 - Normalnie bym ci zaproponował spacer nocny - uniosłem lekko kąciki ust - Ale za chwilę zasnę na stojąco, zresztą ty chyba też nie jesteś wyspana - zauważyłem
Kiwnęła potakująco pyskiem.
 - Masz rację
 - Może jak jutro dokończymy zwiedzanie udamy się gdzieś, gdzie warto być w nocy - odetchnąłem głęboko - Znam kilka takich miejsc.
 - Bardzo chętnie..., ale jutro - ziewnęła, a ja się zaśmiałem cicho.
Ruszyłem żwawym krokiem, a Slava tuż za mną. Milczeliśmy dopóki nie doszliśmy do mojej jaskini. Szybko się ściemniło, więc gdy byliśmy na miejscu, księżyc wyszedł zza chmur i był jedynym źródłem światła. Przymknąłem oczy, wystawiając pysk w jego kierunku, przez chwilę rozkoszując się dźwiękami nocy, tą niepowtarzalną chwilą.
(Slava?)

Od Lilith - Cd. With Me

Wpatrywałam się w niego z zaskoczeniem. Cieszyłam się, że powiedział siostrze o nas. Powinnam to samo zrobić z moimi przyjaciółmi. Tak, powinnam. Gdy ich spotkam powiem to.
Nie zdawałam sobie sprawy, że mam straszną minę a wszystko mówię tonem wskazującym na złość.
- I jak zareagowała? - pytam
- D.. Dobr..Dobrze - jąka się With
Cały się trzęsie. O co mu u licha chodzi??
- Co się stało? Mam aż tak straszną minę? Jak coś to nieświadomie. Jestem szczęśliwa... - mówię spokojnie

With Me?

Od Midway - Cd. Contessimo

Szliśmy w milczeniu. To nie przeszkadzało mi bo i tak głowę miałam zapełnioną myślami. Będziemy przechodzili obok Jeziora Roku. Każdy kto spojrzy w taflę wody zobaczy prawdę. Czyli zobaczę tam przerażoną klacz, która zabiła ogiera. Zobaczę upadek Awansa. Zobaczę to wszystko. Wtedy potwierdzi się teoria Contessimo i uzna mnie za niebezpieczną. Jednak nie chcę go okłamywać. Tak, będzie najlepiej.
- Może zatrzymany się na chwilę przy Jeziorze Roku? - pytam ostrożnie
- Po co? - pyta zaskoczony a może bardziej przerażony ogier
- Pewnie wiesz o tym, że jak się w nie spojrzy dostrzeże się prawdę. Chcę byś poznał prawdę o mnie. - szepnęłam
Los klaczki, która stała się matką w straszny sposób a niedawno zabiła ogiera a teraz próbuje się zmienić.

Contessimo?

Od Altaira - Cd. Sarity

Zupełnie się wyłączyłem. Jakbym to nie był ja. Ochlapywaliśmy się wodą jakby świat nie istniał. Ale po chwili wróciłem do życia.
Dopiero teraz odkryłem, że jestem w wodzie. Lęk, który mnie dopadł był tak silny, że straciłem nad sobą panowanie. Zacząłem się trząść.  Bezsilnie opadłem na dno, dokładnie jak kiedyś. 
Nie miałem siły walczyć z wodą. Nie mogłem. Gdzieś nad sobą słyszałem głos Sarity. Umieram...
Po chwili woda znika. Leżę na Mglistej Polanie. Nieświadomie się przeniosłem tutaj. Żyję. Woda mnie nie pochłonęła.  
Woda... Panika sprawiła, że tutaj uciekłem. 
Sarita.... Gdzie ona jest?
Z przerażeniem wstaję i decyduję się jej poszukać. 

Sarita? 

Od With Me CD Lilith

To pytanie speszyło mnie bardzo, jak i ton głosu Lilith. Odwróciłem głowę, aby nie patrzeć w jej gniewne częściowo oczy. To było dla niej takie nietypowe, bowiem niebieskie jej ślepia zawsze na mój widok uśmiechały się przyjaźnie, tak jak moje. Czułem się jak przybity do ściany z nożem przy gardle. To takie okropne. Nie skłamię, Lilith - nigdy. Jakby była kimś innym, to może byłoby inaczej, lubię czasem skłamać.
- Nie bądź zła. Musiałem. Zawsze mówię jej o ważnych rzeczach, a to co nas łączy jest bardzo ważne. Zrozum, Lilith. Ona jest drugą najważniejszą osobą w moim życiu, na to, jaki teraz jestem wpłynęło jej wychowanie mnie.
Przełknąłem nerwowo ślinę i popatrzyłem ukradkiem na klacz. Nie wiedziałem czego się spodziewać. Bardzo nie chciałem stracić przyjaźni, a przeraziły mnie te pioruny w jej oczach. Może okażą się błędne i zaraz wybuchniemy śmiechem? O czym ja w ogóle myślę... Klacz poruszyła się gwałtownie, więc spojrzałem na nią...


<Lilith? Rozwalajmy system dalej...>

czwartek, 11 lutego 2016

Od Lune Onesty Cd. Tyriona



- Czemu tak myślisz? - spytałam.
- Bo nowe konie nie rzucają się od tak po prostu z urwiska. – odparł logicznie.
- Masz racje. Przepraszam ale zmęczenie trochę otępia mi umysł… Siadaj! – zachęciłam go.
Ogier bez wahania usiadł obok mnie i oboje przez chwile wpatrywaliśmy się w wodę… Wydawała się być spokojna lecz zarazem agresywna.
- Po co Midway miałaby zabijać Awansa? – spytałam.
- No wiesz… mam pewne przypuszczania… - powiedział niepewnie.
- Daj spokój! Przecież wiesz że mi możesz o wszystkim powiedzieć. – powiedziałam nagle i spojrzałam ogierowi w oczy, a serce zaczęło mi szybciej bić.
- No bo… - wahał się. – Ech… Przypuszczam że Awans… No wiesz! Mógł trochę uprzykrzać Midway życie. – odparł lekko ponuro.
Przez chwilę gapiłam się w jego oczy, próbując nadążyć myślami, o co mu chodzi… I nagle bingo! Olśniło mnie!
- Na pewno chodziło o zaczepianie klaczy i coś z tego prawda? – spytałam dla ostrożności.
- No wiesz… Awans był w pewien sposób draniem… Nie ukrywam. – powiedział - Jednak wydaje mi się że po prostu wykorzystywał klacze i sprawiał im cierpienie. – powiedział.
- Masz rację... - powiedziałam cicho. - Słuchaj! Jeśli będziesz potrzebował pomocy, to możesz na mnie liczyć! - powiedziałam i się uśmiechnęłam.

< Tyrion? >
To nie fajnie ;-;

Od Alogii - Cd. Dust Bolta

Co Alogia, przypomniał Ci Jego? Twoją pierwszą ofiarę? Osobę, którą pierwszą zdradziłaś? Popełniasz te same błędy. Lecz tym razem zginęłyby niewinne konie. - szepczą moje myśli, gdy widzę, że ogier odchodzi. Bez namysłu pobiegłam za nim i stanęłam mu na drodze. Wyraźnie zirytowany coś powiedział ale ja zastanawiałam się jak to odkręcić. Nie mogę popełnić tamtego błędu.
- Wybacz mi mój chłód. Jestem Ci winna przeprosiny, Dust Bolt. Możesz nazywać mnie jak chcesz, ja czasami jestem lekko aspołeczna. Jak dotąd nikt Twojego pokroju nie zbliżał się do  takiej zwyczajnej klaczy jak ja  - odparłam cicho, starając się uśmiechnąć.
Mam nadzieję, że mi wybaczy bo inaczej koniec nadejdzie ponownie.

Dust Bolt?

Od Alogii - Cd. Contesima

Ciekawe, czy by zgrywał takiego odważnego gdyby znał moją przeszłość. Czy by uciekł? A może wyzwał od wariatek? Ja nie znam życia?
Założę się, że jesteśmy po podobnych przejściach. Kobieca intuicja nigdy nie zawodzi.
- Widzę, że w ciągu tych paru minut przejrzałeś mnie na wylot i uważasz za tępą, nie znającą życia klaczkę. Znam życie a mogę poznać też twoje choćby zerkając do przeszłości. Co teraz?  - rzucam chłodno, chociaż sumienie mnie gnębi.

Contesimo?

Od Havany- CD. Dreamer`a

Rozejrzałam się dookoła. Nie zdziwiła mnie duża ilość koni na tym terenie. Oczywiście nie wszyscy, ale i tak więcej niż oczekiwałam. Zatoczyłam koło i zatrzymałam się przed ogierem.
-Oto Dolina Rozmów. Gdy pójdziemy dalej, zaczyna się las, a tam kolejny teren, na którym znajduje się Wodospad Dusz. Nie przejmuj się tłumem. Nawet nie zauważą gdy przejdziemy- odwróciłam się, prowadząc Dreamera.
Ogier bez odpowiedzi ruszył za mną, dotrzymując mi kroku. Cała dolina była ogromna, dlatego postanowiłam przejść tak jakby skrótem przez kawałek gór. Co prawda była to trudniejsza droga, lecz o wiele szybsza niż nawet galop po równinie wprost do lasu. Zresztą jeżeli chcieliśmy dojść do źródła i tak musielibyśmy się wspinać, bo droga do wodospadu nie jest wcale taka prosta jak się może wydawać.
Weszliśmy już na teren bardziej górzysty, gdzie leżały odłamki skał, a nasze grzywy zaczął targać coraz silniejszy wiatr.
-Dawno tu nie byłam. Nie chodzę do wodospadu często, zazwyczaj więcej problemów jest na tych terenach gdzie najmniej się spodziewamy- powiedziałam lekko podniesionym głosem by ogier, który szedł za mną mógł usłyszeć.
-Warto zajrzeć- odparł, sprawdzając stabilność pod kopytami.
Kiwnęłam głową.
-Uważaj na kroki. Te góry są zdradliwe. Nie do końca też podlegają naszemu stadu, ale... to już moje sprawy- niezbyt przyjemnie to zabrzmiało, jednak nie chciałam się zwierzać z sekretów politycznych- Idziesz?- spytałam dla upewnienia.

Dreamer?

Od Tyriona - Cd. Lune Onesty

Nie miałem potwierdzonych informacji, ale byłem pewien, że za śmiercią Awansa stała Midway. Dawno nie widziałem Lune i musiałem, po prostu musiałem jej o tym powiedzieć.
Mimo wszystko bardzo się ucieszyłem na widok klaczy. Tęskniłem, bo jak dla mnie jest przyjaciółką.
- Cześć... Szukałem Cię. - szepnąłem z uśmiechem na pysku  - Dawno Cię nie widziałem. Przepraszam, że Cię obudziłem czy coś.
- Nic nie szkodzi - uśmiechnęła się Lune  - Wszystko dobrze?
- Nie.  - powiedziałem zdecydowanie  - Lune, słyszałaś o Awansie? To byl nowy członek a wczoraj zginął. Popełnił samobójstwo a ja jestem przekonany, że stoi za tym Midway.

Lune Onesta?
Ja jutro wyjeżdżam. ;-;

Od Slavy CD Contesima

Podeszłam bliżej do karego ogiera i dotknęłam go kopytem.
-A teraz? -zaśmiałam się. 
Contesimo udał oparzonego i odskoczył gwałtownie na bok. Zaczął dmuchać w dotkniętą nogę. 
-Poparzyłaś mnie! Ty zła! -krzyknął, a na jego twarzy pojawiły się smutne oczy. 
Za nieudolne udawanie zbitego psa dostał mocnego kuksańca w bok. 
-Nie udawaj. Nie wychodzi ci to. -powiedziałam z ironią w głosie. 
-No dobrze. -uśmiechnął się. -Zostawmy sprawę twojego żywiołu na później, okej? 
Nie wierzyłam w jakąkolwiek moc, którą mogłabym posiadać. Ogier ciut przesadzał. Jestem zwykłym koniem, nikim z nadprzyrodzonymi umiejętnościami. 
Nie wiem dlaczego tak się dla niego otwarłam. Może sam uśmiech to niedużo, ale dla mnie.. naprawdę wielki krok. Myślałam, że nie spotkam już nigdy istoty, do której się uśmiechnę. A tu niespodzianka... Zostać tym obdarowanym przeze mnie to rzadka sprawa. Moja twarz była kamienna odkąd pamiętam. Dlaczego uśmiechałam się do tego konia? 
-Gdzie teraz idziemy? -zapytał ochoczo.
-Nie znam terenów, zapomniałeś? Poza tym, nie uważasz, że ciut się ściemnia? 

<Conte?>

Od Lune Onesty Cd. Lilith ( Tyriona i Odium )


Minęły może z dwa tygodnie odkąd wszyscy naskoczyliśmy na Midway, za to co wyprawia... Od tego czasu klacz nieco się uspokoiła ze swoimi sadami lecz na pewno nie przestanie być agresywna dla niektórych ogierów… No cóż! Zycie nie bajka, cudów się nie zdziała! Teraz wszyscy się unikaliśmy jak ognia, by o tym zapomnieć i żyć sobie po swojemu. Tyriona widywałam od czasu do czasu i muszę ze zdziwieniem przyznać, że brakowało mi jego towarzystwa… Tylko z nim mi się dobrze rozmawiało, jednakże ostatnio chodził własnymi drogami, a ja Ne chciałam być nachalna i go szukać czy coś. Nie chciałam się wtrącać w jego życie, ale coraz większą trudności mi sprawiała myśl, że już chyba ze sobą więcej nie porozmawiamy.
Chcąc uspokoić swoje ro-zgalopowane myśli, poszłam w jedyne, znane mi miejsce, które mogło ukoić moje oszalałe jak nigdy dotąd myśli i się wyciszyć. Takim miejscem i jednocześnie moim najczęstszym azylem była Zatoka Gwiazd.
Była późna noc, a ja nie mogłam spać, więc tam poszłam, mimo iż śmiertelnie się trzęsłam ze strachu, gdy musiałam iść w potwornych ciemnościach… Jednak myśl o tym ze mogę spędzić noc pod gwiazdami, była silniejsza ode mnie i jakoś się przełamałam, choć co jakiś czas, gdy zaszeleściła jakąś gałąź czy krzak, podskakiwałam ze strachu.
Nie wiem czemu tak bardzo moje myśli wędrowały w stronę Tyriona… Nie wiem! Może dlatego że był koniem, który umie słuchać i nie osądzać? A może myślę o nim bo dobrze mi się z nim rozmawia? Albo że czuję że nie muszę przed nim udawać, kogoś zupełnie innego…
Naprawdę tego Nie wiedziałam tego i dlatego czułam niepokój i narastającą frustrację.
Gdy dotarłam do Zatoki Gwiazd, od razu zobaczyłam piękne, migoczące wesoło do mnie gwiazdy. Od razu poczułam się lepiej! Mimo iż dokuczała mi samotność…
Szłam po piasku, który pod wpływem ciężaru moich kopyt, rozchodził się na boki, a kopyta się lekko zapadały. Było to miłe uczucie gdy piasek delikatnie muskał moją skórę na nogach. W końcu się zatrzymałam i usiadłam na piasku i zaczęłam się wpatrywać w nocne niebo…
Nagle poczułam się przez kogoś obserwowana, ale to zignorowałam, bo po nocy, nie tylko ja się szwendałam. I nagle usłyszałam czyjś głos:
- Nie śpisz? – spytał jakiś głos.
Odwróciłam się spokojnie, jak na mnie, a moje oczy prawie że zabłysły ze zdziwienia!
- Tyrion… - powiedziałam cicho, a właściwie to raczej wyszeptałam.

< Tyrion? ^^ >
Jednak udało mi się wcześniej wrócić xd

Od Contesima - CD Slavy

Gdy mnie dotknęła, poczułem gorąco bijące od niej, przeszywające mnie na wskroś. Momentalnie się rozgrzałem i teraz patrzyłem na nią zdumiony. Slava również zaskoczona otworzyła lekko pysk.
 - Slava? - spytałem delikatnie.
Drgnęła. Zamrugała kilka razy, potem skierowała swój wzrok na mnie.
 - Na... Naprawdę, nie robisz sobie żartów? - spytała
 - Naprawdę. Patrz, już mi jest ciepło - uśmiechnąłem się do niej - Właśnie odkryłaś jedną ze swoich mocy, Slava.
Nie spotkałem się wcześniej z taką mocą, jednak nie byłem ekspertem w tej dziedzinie. Wiedziałem jedynie, że są takie żywioły jak te podstawowe i te moje. Nigdy się tym bardzo nie interesowałem.
 - Ale w takim razie... jaki ja mam żywioł? - spytała, patrząc na mnie swoimi dużymi oczami
 - Nie wiem... Jakiś związany z ciepłem, może... - zastanowiłem się chwilę - ...ogień? Wtedy chyba byś mogła mnie spalić, zamiast ogrzać, nie? - zerknąłem na nią. Uśmiechnęła się
(Slava? ty wymyślaj xD)

Od Slavy CD Contesima

Ten koń zwariował. Wszedł jakby nigdy nic do lodowatej wody. 
-Zwariowałeś?! Wyziębisz organizm, to prowadzi do hipotermii! 
Widziałam jak trzęsie się z zimna, lecz powiedział:
-Zaraz mi przejdzie, jest przecież ciepło.
Tak, zdecydowanie. Zimowa temperatura licząca kilka stopni sprzyjała kąpieli w jeziorze. Nic tylko się chlapać. Żyć, nie umierać! 
-Nic ci nie przejdzie, póki się nie ogrzejesz! 
Nie wiedziałam co mam robić. Nagła zmiana temperatury ciała mogła naprawdę niekorzystnie wpłynąć na zdrowie Contesima. Nigdzie nie było widać żadnej jaskini, groty, żywej duszy. Nic! Co trzeba mieć w głowie, żeby wejść do wody o tej porze roku?! Jak piłam, wręcz czułam osadzające się na chrapach kryształki lodu. 
Podeszłam do ogiera. Dotknęłam do lekko nosem. Był lodowaty. Przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. 
Na jego twarzy nagle pojawiło się zdziwienie. 
-Co ty właśnie zrobiłaś? -zapytał z, można powiedzieć, przerażeniem w oczach.
Speszona natychmiast rzuciłam:
-Tylko... tylko cię dotknęłam, by sprawdzić temperaturę... 
-Jesteś medykiem? 
-Nie, skąd. 
Patrzyłam na niego zdumiona. 
-Kiedy mnie dotknęłaś, poczułem bijące od ciebie ciepło. 
-Normalne. -zaśmiałam się- Ja nie wskoczyłam jak wariatka do lodowatego stawu. Tobie jest zimno, więc naturalnie czujesz ciepło. 
-Nie, nie takie. Nagle zrobiło mi się gorąco. 
Zaśmiałam się ponownie. Wytłumaczyłam mu to przecież wcześniej.
-Jaki masz żywioł? 
-Jakie mam co? -przekręciłam głowę ze zdziwienia mówiąc to. 
-Żywioł. Takie coś, nad czym włada każdy koń. Z nim wiążą się moce... 
-Ee... chyba nie mam żywiołu... W każdym razie nigdy nie został odkryty. -odparłam nadal zdziwiona jego słowami. 
-Już został. -powiedział z uśmieszkiem.
-Hmm?

<Contesimo? :D>

Od Dust Bolta CD Alogii

-Ach, wybacz, że uraziłem twą dumę mówiąc do ciebie madame. Nie mam w zwyczaju na wstępie kogoś obrażać lub gbursko mówić ''laluniu'' czy jakkolwiek inaczej. Nie jestem z tych typów i musisz mi to serdecznie wybaczyć.. -rzuciłem z ironią w głosie.
Odwróciłem od niej wzrok. 
-Muszę już iść. Do nie widzenia.
Po chwili zdziwiłem się, że tak chamsko potraktowałem klacz. No ale cóż, sama tego chciała. Nie sprawiała wrażenia miłej i skorej do rozmowy. Nie chciałem wdawać się w nudną i zapewne chłodną konwersację. Ruszyłem przed siebie spokojnym krokiem. Nim się obejrzałem, klacz zablokowała mi drogę. 
-Czego chcesz? -rzuciłem oschle jak nigdy.

<Alogia?>

Od Contesima - CD Midway

Zapadła cisza, której nie chciałem przerywać. Nie przeszkadzała mi, a Midway pewnie też, więc szliśmy w milczeniu w stronę Mostu Donikąd. Jednak ten teren był dosyć daleko od Alei Niebios, więc musieliśmy przejść najpierw przez kilka innych, żeby tam trafić. Nie przeszkadzało mi to jednak, zawsze uwielbiałem spacerować. Całymi dniami, nocami. Zawsze, o każdej porze dnia i godzinie. Gdy się spacerowało nocą, wyobraźnia mogła się wykazać w różny sposób. Czasem strach niemal paraliżował, a czasem miało się ochotę zaśmiać. Nocą zawsze było cicho, tylko ty, ciemność i twory twojego umysłu. Nikt więcej. Za to za dnia można przyjrzeć wszystkim elementom świata, wszystkie dokładnie obejrzeć, zbadać. Gdzie wiewiórki mają swoje dziuple, którymi ścieżkami sarny najczęściej spacerują, kiedy zazwyczaj pada, a kiedy świeci słońce.
Nabrałem powietrza w nozdrza, napawając się słodkim zapachem lasu. Niedawno w niego wkroczyliśmy, To był las, który rósł w pobliżu Mglistej Polany. Rzadko bywałem tutaj, zdecydowanie Zdradliwa Przystań była moim ulubionym miejscem. Była to jednak najmniej odwiedzana droga do Mostu Donikąd. Aby tam dojść musieliśmy jeszcze przejść najpierw obok Jeziora Roku, a następnie przez Mglisty Bluszczolas.
(Midway?)

Od Sarity - CD Altair'a

Uśmiechnęłam się i ruszyłam za Altair'em galopem. Po chwili zrównałam się z nim, biegliśmy obok siebie przez większość drogi, jednak pod sam koniec ogier mnie wyprzedził. Nie zatrzymując się wbiegł w wodę, przeskakując większe fale i nie zatrzymał się dopóki nie zanurzył się cały. Poszłam w jego ślady. Przeszedł mnie dreszcz, gdy zetknęłam się z zimną wodą, jednak byłam tak zmęczona, że poczułam ulgę, gdy mnie pokryła całą.
 - Niezła końcówka - przyznałam, gdy już się wynurzyłam. Ogier chlapał się tuż obok mnie.
 - Dzięki. Ty też nieźle biegłaś - odparł, ochlapując mnie
 - Ale ty lepiej - skrzywiłam się, gdy woda wpadła mi do oka i pyska - Nie polecam picia słonej wody. Niedobra - stwierdziłam, udając poważną.
Ogier się zaśmiał.
 - Co ty nie powiesz? - ponownie mnie ochlapał, na co ja schowałam sie pod wodą. Odepchnęłam sie od dna i wyskoczyłam na powierzchnię, ochlapując go
(Altair?)

Od Contesima - CD Alogii

Uśmiechnąłem się bez cienia wesołości, słysząc jej monolog. Udawała, że rozumie. Że wie przez co przeszedłem i co teraz czuję. Nie wie. Nie ma zielonego pojęcia, co mnie skłoniło do takiej nagłej zmiany. Ona nie wie i nikt inny, bo ci którzy mogliby to zrozumieć, dawno nie żyją. Zostałem tylko ja, i tylko moja osoba zna moją tajemnicę. I tak zostanie, przynajmniej na razie. Nie zmienię się, nie teraz, nie tak po prostu. To nie takie proste.
 - A przyszło ci do głowy, że ja to wszystko wiem? - spytałem, coraz bardziej zdenerwowany - Nie udawaj, że wiesz cokolwiek, gdy nie masz żadnego pojęcia.
Klacz zmrużyła oczy i znów nic nie mówiła przez jakiś czas. Może zastanawiała się co mi powiedzieć? Co zrobić, żeby mnie zmienić? Niemal chciałem, żeby to powiedziała, żebym mógł ją wyśmiać i odejść stąd i mieć w końcu spokój
 - To nie jesteś ty - rzekła w końcu, wzbudzając moje rozdrażnienie
Odwróciłem się gwałtownie w jej stronę. Zbliżyłem się do niej i patrząc twardo w jej oczy odparłem:
 - Skąd wiesz, jaki jestem naprawdę? - warknąłem - Jeśli myślisz, że tymi słowami mnie zmienisz czy coś, to jesteś w błędzie. Nawet jeśli jest ktoś, kto tego dokona, to na pewno nie klacz, którą poznałem kilka minut temu.  - Wściekłość na naiwność klaczy zżerała mnie od środka, jednak ostatnie przeżycia nauczyły mnie nieco panować nad sobą. Co nie zmieniało faktu, że czasami nie potrafię sie opanować.
(Alogia?)

Od Contesima - CD Slavy

Podniosłem brwi, jednak tego nie skomentowałem. Zaśmiała się, nie powinienem się tym tak dziwić, ale do tej pory wszystkie moje uśmiechy były spławione chłodnym wzrokiem. Zresztą nie wyglądała na kogoś, kto dużo się uśmiecha. Może kiedyś tak było...? Może tak samo jak ja odrzuciła wszystko co miała? Prychnąłem, zdumiony moimi absurdalnymi przemyśleniami. Nie, tylko ja jestem takim głupcem.
Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się lekko. Zanurzyłem kopyto w wodzie i ją ochlapałem. Odskoczyła szybko, jednak nie na tyle, by się nie zmoczyć. Z grzywki na czole kapała jej woda.
 - Remis - mrugnąłem do niej
Wszedłem do wody głębiej, powoli przyzwyczajając ciało do niskiej temperatury. W końcu zanurzyłem się cały, jednak niemal natychmiast wyskoczyłem z niej, wzbijając w powietrze mnóstwo kropel wody. Napotkałem zdziwione spojrzenie Slavy.
 - Zimna - wytłumaczyłem, otrzepując się. Teraz byłem zmarznięty
(Slava?)

Od Alogii - Cd. Dust Bolta

Muzyka to jedyna sfera życia ludzkiego, która zawsze mi się podobała. Piosenki sprawiały, że promieniałam. To muzyka mnie uzdrowiła gdy byłam ciężko chora. Choć zrobiła to za pośrednictwem człowieka.
Gdy ogier zaśpiewał mi tą piosenkę poczułam, że ją znam. Otworzyła ona we mnie dawno nienaruszany obszar pamięci. W dodatku Dust Bolt miał nadzwyczaj przyjemny głos. Zrobiło mi się smutno, gdy nagle przerwał.
- Ależ nie. Mi to nie przeszkadza. Śpiewaj dalej - odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem na pysku.
- To tak nie wypada, madame. - odzywa się z powagą ogier.
- Punkt pierwszy, nie przywykłam do tego, że ktoś mówi na mnie 'madame', a po drugie... Te czasy są na tyle dziwne, że nie ma sensu rozmyślać nad tym co wypada a co nie. - rzucam chłodno, mierząc ogiera wzrokiem. 

Dust Bolt? 
Ubolewam nad brakiem weny.

Od Dust Bolta CD Alogii

Nigdy nie słyszałem, by ktoś w tym ponurym stadzie śpiewał. Fakt, pieśń nie przypominała w niczym skocznej, wesołej piosenki. Po chwili namysłu zacząłem z uśmieszkiem na pysku:

-Witaj na dnie twoich snów
To sekretny jest szlak
Tutaj czas pętli się
Zegar bije kuranty na wspak

Gdy gwiazd zgaśnie blask...
...a ziemia rozstąpi się się wypełznie strach...


W jednej chwili zamarłem. Dotarło do mnie, co właśnie zrobiłem. Zanuciłem dobrze znaną mi piosenkę zupełnie obcej mi osobie. Czy ja już do końca zwariowałem? 
-Wybacz, madame. Poniosło mnie delikatnie. Zwą mnie Dust Bolt. -ukłoniłem się mówiąc te słowa. 
-Jak już wspomniałam, Alogia.
Uśmiechnąłem się. 

<Alogia? ^^>


Od Slayer'a - Cd. Scolle

-Nie ma dla nas wspólnej drogi. A tamto to kłamstwo. Od początku do końca. Po wychowaniu dzieci nasze drogi się rozeszły.  Ty poszłaś w swoją stronę ku światowi uniesień i radości a ja zostałem na dnie sam. Całkowicie sam. Stado się kruszylo. Ale byłem sam. Byłem w świecie śmierci. Na samym dnie. Wróciłaś. Ale nawet z dziećmi nie rozmawiałaś. Tyrion popełnił ten sam błąd co my. Midway popchnęła do samobójstwa ogiera, który próbował ją zgwałcić. Z poprzedniej takiej sytuacji z innym ogierem ma córkę, Lilith. A Ciebie to nic nie obchodzi! Nic a nic. Dlatego wracaj i szukaj tych swoich ogierów.  Ja wolę żyć w tej swojej skorupie.  - syknąłem do klaczy i po prostu odszedłem.  Nie chciałem patrzeć więcej na tą klacz. Za bardzo zraniła mnie i moją rodzinę.
Chciałem być sam...

Od Lilith - Cd. Arkadii

Ucieszyłam się, że klacz choć odrobinę uwierzyła w moje słowa. Gdy zaproponowała spacer aż podskoczyłam z radości. Choć czujność muszę zachować. Depresja tak szybko nie mija a Arkadia ewidentnie na nią choruje. Widzę to również po jej wyglądzie. Chyba dawno nie spała. Poza tym jest też bardzo wychudzona.
- A gdzie byś chciała iść, Arkadio? - pytam ostrożnie  - Może przejdziemy się nad Zatokę Gwiazd? To jedno z moich ulubionych terenów  - proponuję przyjaźnie
Klacz pokiwała głową co uznałam za zgodę. Postanowiłam milczeć. Zresztą czasami lepiej pomilczeć.

Arkadia?

Od Slavy CD Contesima

Nie wiem dlaczego zdecydowałam się na ten krok. Chciałam iść z zupełnie obcym mi ogierem w zupełnie obce miejsce. Czy ja już do końca zwariowałam? Nie wydawał się zły, jednak od dobrych pięciu lat żyję w przekonaniu, że koniom po prostu nie można ufać. 
-A więc chodźmy. -powiedziałam obojętnie.
Contesimo najwyraźniej wyczuwał w moim głosie wyraźną niechęć, gdyż dodał:
-Naprawdę nie musisz się mnie bać, nic ci nie zrobię. 
Postanowiłam w jednej chwili - zaufam mu. Nie na długo, ale spróbuję. Przynajmniej spróbuję. Nie mogę wciąż ukrywać się przed światem. Chcę wreszcie poczuć czym jest życie! Ale.. nie mogę. Zawsze znajdzie się ktoś kto mnie skrzywdzi. Siedzę pod kamienną kopułą niemożliwą do przebicia, którą sama sobie wykreowałam...
Ruszyliśmy przed siebie powolnym kłusem. Ogier prowadził, biegłam tuż przy nim. Czułam bijące od niego ciepło powstałe dzięki rozgrzaniu mięśni. Oddaliłam się trochę. 
Po kilkunastu minutach biegu byliśmy na miejscu. Trzeba przyznać, całkiem było tam ładnie. Chciało mi się pić, podeszłam do jeziora i zanurzyłam w nim pysk. Tuż obok mnie po chwili pojawił się Contesimo. Nie wiedzieć czemu prychnęłam w wodę oblewając tym samym twarz ogiera. Zaśmiałam się cicho. 

<Contesimo?>

Od Scolle - Cd. Slayer'a

- Slayer! - krzyczę za nim gdy widzę, że odchodzi  - Poczekaj! Przejdźmy się. To nie tak jak myślisz. Kiedyś Cię kochałam. Naprawdę. Czy to grzech, że chciałam spróbować czegoś nowego? - dodaję za nim.
Znowu go zamurowało. W pół kroku zatrzymał się i do mnie odwrócił.
- Ciebie już do reszty powaliło. - prycha
- Może i tak. Bo każdy się zmienia. Tylko nie Ty. Ty ciągle tkwisz w tej swojej skorupie. Powinieneś się czymś zająć. - odzywam się stanowczo  - To przejdziemy się?

Slayer?
Ich brauche Wena. ;-;

Od Alogii - Do Dust Bolta

Stoję pośród drzew. Próbuję powstrzymać łzy. Jak zwykle przychodzą gdy jestem sama. Jestem zbyt dumna by płakać przy innych. Znowu coś torturuje mnie od wewnątrz. Ta sama myśl co zwykle. Grzmi w niej tylko jedno słowo.
Zdrajczyni.
Zamykam oczy i zaczynam śpiewać jedną z piosenek, którą śpiewali mi ludzie u których krótko byłam:
    Patrząc w lustro smutku widząc swoje          martwe oczy
    Skryte przed światłem
    Pośród posągów bóstw zapomnianych
Na chwilę przerywam. Powoli zapominam tekst piosenki. Na szczęście refren pamiętam cały. Zamykam oczy i kontynuuję śpiew:
    Tańcząc pośród cieni
    Minionych lat, wspomnień
    Tysiąc barw szarości 
    Utraconych kolorów blask.
Mój śpiew przerywa chrząknięcie. Stoi przede mną gniady ogier i przygląda mi się badawczo. Może mu przeszkodziłam w drzemce?
- Wybacz. - odzywam się nim on cokolwiek mówi - Mam nadzieję, że Cię nie obudziłam ani nic. Jestem Alogia  - dodaję szybko, by nie miał mi za złe, że zapomnę o przedstawieniu się.

Dust Bolt? ^.^

Ps. Jeśli ktoś jest ciekawy rzeczywiście jest taka piosenka jaką tu przytoczyłam. Jest to Artrosis - Epitafium.