czwartek, 2 lutego 2017

Blog zawieszony

Cóż, kiedyś to musiało nadejść. A ja nie mam siły. Być może to kolejne zwątpienie, bo przecież takich okresów było bardzo dużo. Niestety... Blogi o tematyce zwierzęcej, a tym bardziej stada upadają coraz częściej, ponieważ wypierają je zazwyczaj motywy ludzkie bądź z nimi powiązane. Ale tak jest i nic nie możemy poradzić. Nie jestem w stanie zamknąć bloga całkowicie, ponieważ w styczniu przeżywałby swoją czwartą rocznicę. Być może powrócę kiedyś do tego. Jednak na ten czas wolałabym nie trzymać was w niepewności, o ile tu ktoś jeszcze wchodzi.
Dziękuję wszystkim tym, którzy w jakiś sposób angażowali się w życie stada, pisali opowiadania, a nawet dziękuję tym co dołączyli. Jestem niezmiernie wdzięczna.
Życzę Wam, moi drodzy członkowie abyście posiadali zawsze dużo weny, pomysłów, po protu wszystkiego co najlepsze. Jak wspominałam, bloga nie zamykam. O ile tylko wrócą chęci i moje siły zapewne zbiorę w siebie motywację. Chciałabym abyście ciepło wspominali chwile i czas spędzony na pisaniu opowiadań tutaj. Jeszcze raz, wszystkiego dobrego C:

~Alfa Havana

środa, 11 stycznia 2017

Od Rossy - c.d Qerida

 Spojrzałam w ciemne oczy partnera, zaraz jednak spuściłam wzrok. Nie wiedziałam, jak powinnam była się teraz zachować. Do takiej bliskości nie dochodziło od jakiegoś czasu, dlatego było to dla mnie coś nowego. Słabo skinęłam głową, kierując się dalej. Na polanę.
 Doskonale słyszałam, jak Ci biegli za nami. Wiedziałam jedno. Jeżeli się nie pośpieszymy, to dobrze się nie skończy. Każdy krok stawał się coraz cięższy. To było takie utrudniające wszystko, że miałam wrażenie, iż zaraz upadnę. Z każdym krokiem było coraz gorzej. Upadek wcale mi wtedy nie pomógł. Pogorszył całą sytuację, a ja z każdą chwilą słabłam i doskonale to czułam. Starałam się tego nie pokazywać, dlatego też biegłam dalej.
 Polana była coraz bliżej. To był ten plus. Jednakże, niestety, ledwo udawało mi się unosić kopyta. Spojrzałam na Qerido i to był błąd. Nie patrzyłam przed siebie, nie widziałam dziury, przez którą się potknęłam i upadłam. Nie chciałam, aby partner był przeze mnie spowolniony, ale wiedziałam, że ten i tak by się nie posłuchał, iż ma biec dalej.
 Kiedy udało mi się podnieść, automatycznie odwróciłam się, aby sprawdzić, czy oni są już blisko. Jednak po nich ani śladu. Zdziwiłam się, zwracając się ponownie do swojego towarzysza. Chcąc zrobić krok w jego kierunku, zaraz pożałowałam tego, unosząc lewe przednie kopyto do góry.


Qerido?
Wybacz, że tak długo… I takie krótkie, wybacz...