sobota, 30 kwietnia 2016

Od Havany- CD. Dreamer`a

Na dnie coś leżało. Było błyszczące i nie sposób było nie sprawdzić co to. Gdy podpłynęłam bliżej, mogłam spokojnie zobaczyć co to było. Sięgnęłam to z podłoża, słysząc zaciekawiony głos ogiera i jego pytanie "co robisz?".
~Zobacz... To perła~ pokazałam mu.
~Na prawdę? Musimy zobaczyć na powierzchni. Teraz się nie otworzy~ odpowiedział.
~Masz rację. Jednak, najpierw musimy gdzieś popłynąć. Za mną~
Płynęliśmy dość długo. Robiło się coraz głębiej i głębiej. Aż w końcu w mroku morza dało się obaczyć maleńkie światło, które stopniowo się powiększało.
~Co to?~ Dreamer był zdziowiony.
~Płyń dalej to zobaczysz~ przekonałam go.
Naszym oczom ukazało się stado białych jak śnieg syren. Od dawna ich nie widziałam. Słyszałam, że uciekły gdzieś na zachód, jednak od nie dawna pojawiając się przy Rajskiej Plaży.
~Czy to... syreny?~ w odpowiedzi na pytanie ogiera, kiwnęłam głową.
~Jeszcze nie jedna niespodziankę kryją nasze tereny. A pod wodę, raczej nikt nie sprawdza~ wpatrywałam się w stworzenia.

Dreamer?

Od Martela- CD. Lilith

Miejsca? Jasne, że są. Co prawda, dotychczas mało interesowało mnie to co jest poza terenami stada. Jednak teraz była okazja i oczywiście przemiłe towarzystwo.
Zastanowiłem się chwilę- co bardzo rzadko się zdarza jak na mnie. W którą stronę by iść? Jesteśmy bliżej zachodniej części Mysterious Valley, jednak jeśli wierzyć podróżnikom, którzy często bywają poza terenami, to im bardziej na północ tym lepsze widoki, ale i też niebezpieczniej. Żyje tam także więcej groźnych zwierząt. A co tam...
-Za mną. Wiem gdzie najpierw pójdziemy. I gdzie znajdziemy kogoś do naszego planu- ruszyłem kłusem.

Droga przez tereny nie była aż tak nudna i zła. Pysk mi się nie zamykał, więc cisza nie miała prawa się wedrzeć między nas. Dopiero gdy zobaczyłem, że tereny stada powoli się kończą, przystanąłem.
-Nie długo wyjdziemy poza- oznajmiłem klaczy.
-Skąd wiesz? Nawet nie ma oznaczenia- zdziwiła się, rozglądając.
-Też nigdy nie zwracałem na to uwagi, ale ostatnio jakoś... cóż, zauważam, że roślinność się zmienia i ogólnie wygląd flory i fauny. Wiesz, Havana dba o stado. Nie wiąże się to tylko z członkami, ale i z terenami. Drzewa są zdrowsze tutaj niż tam gdzie wejdziemy. Szczególnie gdy kierujemy się w stronę północy. Ruszamy dalej?- spytałem z uśmiechem.
-Jasne. Jeśli mogę spytać... To wiesz dokąd iść?- na razie szliśmy stępem.
-Nie- pokręciłem głową- Ale wiem, że jak będziemy iść tak dalej to na coś się natkniemy. Przecież na zewnątrz nie panuje nieustanna pustka- powiedziałem beztrosko- Aha, zanim wyjdziemy. Havana pewnie wiedziała, że będzie mnie ciągło poza tereny gdy je już wszystkie oblatam... i ostrzegła mnie, że mam uważać poza granicami. W tym przypadku mamy uważać. Chodzi chyba o Sharee- zrobiłem kwaśną minę- O! Zobacz!- krzyknąłem, nie dając dojść do słowa klaczy i pogalopowałem w stronę świecącej, małej kropki.
-Martel!- krzyknęła Lilith, lecz ja jej nie słyszałem. Pogalopowała za mną.
Biegliśmy tak ładny szmat drogi. Aż nagle znaleźliśmy się, całkiem przypadkowo, w miejscu, które przypominało kwitnący ogród. Dziwne. Poza terenami?
-Mówiłem, że coś znajdziemy- posłałem klaczy szeroki uśmiech.
-Niesamowite- odparła, wpatrując się w róże.
-Ciekawe co jest na końcu- zaczęło kusić mnie w stronę ścieżki.


Lilith?

piątek, 29 kwietnia 2016

Od Kiary

Spacerowałam właśnie po Zatoce Gwiazd jak zwykle samotnie. Uczucie samotności i ciągłe robienie tego samego, sprawiło że czułam się jakbym stanęła w miejscu… Ciągłe patrolowanie terenów stada było wielkim obowiązkiem, lecz ostatnio jakbym się wypaliła. Oczywiście nigdy bym nie zaniechała swoich obowiązków ale czułam że w życiu czegoś mi brakuje… Czegoś istotnego lecz nie wiedziałam co to dokładnie jest! Mimo iż wyrosłam już w dorosłą klacz, czułam się jak zagubiony źrebak w obcym otoczeniu bez nikogo. Miałam już cztery lata! I nadal nie wiedziałam po co jestem na tym świecie… Podobno każdy rodzi się z jakimś przeznaczeniem, jakąś misją do spełnienia lecz ja nadal nie wiedziałam jaka jest moja, jeśli to była prawda…
Wokoło mnie panowała cisza. Był środek wiosennej nocy a ja robiłam mały rekonesans, bo ostatnio zmieniono nam grafik, żeby reszta koni z mojego stanowiska, mogła trochę odpocząć. Słyszałam szum wiatru w oddali,  jednak morze było jednak dziwnie spokojne. Stanęłam na chwilę na zimnym jeszcze piasku i spojrzałam w te dziwne ciała niebieskie, nazywane gwiazdami. O niczym ciekawym nie myślałam, po za rozmyślaniem nad sensem mojego istnienia. Nuda jak chol*era inaczej mówiąc.
W końcu postanowiłam przejść do kolejnego terenu, który musiałam jeszcze skontrolować, gdy nagle poczułam czyjąś obecność… Odruchowo stanęłam i zaczęłam się rozglądać lecz niczego nie zauważyłam, więc poszłam dalej. Lecz powiedziałam cicho do siebie: „Pewnie mi się zdawało”.
Skierowałam się do Lasu Peeves. Duchy jak zwykle próbowały swoich sztuczek przestraszenia mnie lecz ja się im jak zwykle nie dawałam; Choć przyznam że parę razy się obróciłam, żeby sprawdzić czy pewne odgłosy na pewno nie należą do jakiegoś konia czy też innego zwierzęcia... I w tedy znowu mnie zaatakowało to dziwne uczucie, jakby mnie ktoś obserwował! Obróciłam się za siebie lecz nikogo nie zobaczyłam. Czyżbym zaczynała wariować? – pomyślałam lecz zaraz odsunęłam od siebie te dziwne myśli. Postanowiłam iść dalej lecz stwierdziłam że nie mogę tracić czujności.

< Jakiś ogier? c; >


Nowy członek - Art

Jak się ludzie od razu zwalają xD. Witamy Arta ^^
 
Imię: Art
Wiek: 3 lata
Stanowisko: szpieg

Nowa klacz- Kaskada

Witamy serdecznie nową zielarkę :3
 
Imię: Kaskada
Wiek: 4 lata
Stanowisko: zielarka

Od Zefira

Właśnie dołączyłem do stada i właśnie wybrałem sobie swoje nowe lokum. Było ono położone na uboczu stada, gdyż wolałem mieć więcej prywatności niż inne konie; wybrałem sobie stanowisko szpiega, co było oczywiste. Od razu ruszyłem aby zapoznać się z tutejszymi terenami i żeby poznać różne tajne skróty;  Co prawda nie potrzebowałem żeby ktoś mnie oprowadzić, bo najlepiej samemu poznawać takie tajemnice. Od razu znalazłem parę takich fajnych i niewidocznych przejść. Oczywiście normalny koń nie potrafił ich zobaczyć, gdyż nie miały pojęcia jak i gdzie szukać takich wspaniałych skrótów! Obejrzenie wszystkich terenów zajęło mi parę dni… Wiem długo! Ale trzeba było znaleźć wszystkie tajne skróty, przejścia, jaskinie itp. To wymagało czasu i spokoju. Po za tym, trzymałem się z dala od innych koni, bo nie chciałem żeby wyszło że znam już wszystkie tereny w stadzie! To była część mojego planu; Gdy w końcu już się orientowałem w terenach, postanowiłem pójść na małe łowy; W stadzie było wiele pięknych klaczy… Ach! Aż tylko się chciało je wszystkie niemal schrupać; Jednak wolałem szukać jakiejś „zdobyczy”  z dala od reszty koni… No bo, po co inni mają wiedzieć jaki naprawdę jestem? Póki co, trzeba było być tajemniczym i rozważnie stawiać każdy krok.
Nie musiałem czekać długo na jakąś klacz, która trzymała się z dala od reszty stada… Była piękna! I taka naturalna… Co ja wygaduję?! Była wręcz doskonała! Teraz trzeba było wykonać pierwszy ruch i iść zgodnie z planem, tak aby klacz niczego nie podejrzewała. To może zająć nawet kilka tygodni lecz w końcu osiągnę swój cel;
Podszedłem do niej i przyjacielsko się przywitałem:
- Cześć! Jestem Zefir i jestem tu nowy… - powiedziałem trochę niepewnie i niezdarnie, lecz wszystko wyglądało naturalnie, jakbym faktycznie tak był; Lata ciężkich treningów się opłaciły!

< Sarita? :3 Popiszesz trochę z takim wariatem? :P >

Od Vendeli von Meteorite- c.d. Odium

-Przykro mi...-szepnęłam i musnęłam go lekko w bok.-I przepraszam, że w ogóle o to spytałam.
-Daj spokój, przecież nie mogłaś przewidzieć, jaką otrzymasz odpowiedź.- odparł, próbując udać obojętność, co nawiasem mówiąc, musiałby robić doskonale, aby mnie na to nabrać.
-Czyli nic się nie stało?- upewniłam się.
-Oczywiście.- zapewnił mnie.
-Co w takim razie powiedziałbyś na to, aby pokazała Ci co znaczy pełne szczęście?- zaproponowałam.
-Tylko to, ze gdyby Ci się to udało, dokonałabyś cudu.- stwierdził.
-Już nieraz  sprawiałam, ze to, co dla innych było nierealne, stawało się rzeczywistością.
-W takim razie możemy spróbować, aczkolwiek wątpię, aby coś z tego wyszło.
-Po pierwsze zacznijmy od tego, ze zauważyłam, że najbardziej obawiasz się innych ogierów. Domyślam się, że ma to związek z tym, czego doznałeś od ojca.-Odium kiwnął niepewnie głową w odpowiedzi, więc zdecydowałam się kontynuować.- Zaprowadzę Cię, więc na początek na kolejne spotkanie z moim wujkiem- Cloud'em.
-Wolałbym nie...- zaczął, ale ja mu stanowczo przerwałam:
-Jeżeli nie zdecydujesz się mi teraz zaufać, ostrzegam, że będę Ci tak długo truła głowę tym pomysłem, że w końcu i tak będziesz zmuszony ustąpić.
-Skoro tak, niech Ci będzie...-westchnął ciężko.
-Idziemy, więc nad Magiczną Zatokę, gdzie ma on swoje mieszkanie.- oświadczyłam i popchnęłam lekko ogiera w stronę wyjścia.

<Odium? Tym razem to ja przepraszam, ze musiałeś czekać.>

Od Arota CD Scolle

- Mówisz tak, bo nie znasz innego życia – odparłem spokojnie.
Klacz i na to prychnęła z pogardą co u mnie wywołało lekki uśmiech. Bez wątpienia była dość ciekawą klaczą lecz niestety szła nie tym szlakiem co było trzeba ale to już ona wybrała taką drogę…
- Jeśli chodzi o drogę to ja niestety nie mogę Cię przekonać żebyś ją zmieniła… Tylko Ty sama ją wybierasz a ja nie mam na to wpływu… Z resztą! Ty i tak wiesz swoje a ja swoje, więc porzućmy ten temat – powiedziałem trochę ironicznie lecz jeszcze zerknąłem na nią.
- Daruj sobie! – powiedziała tylko.
- Oj już się tak nie obrażaj i nie rób takich min, jakby koniec świata nastąpił! – zaśmiałem się lekko. – Choć! Przejdziemy się trochę! Skoro już mnie wyciągnęłaś na spacer, to trzeba to jakoś wykorzystać. – powiedziałem i przyspieszyłem.
Właśnie szliśmy koło Lasu Peeves Gd nagle coś usłyszałem! Stanąłem nagle co dość zdziwiło klacz.
- Czemu się zatrzymujesz? – spytała od niechcenia i z irytacją – Boisz się duchów? – spytała złośliwie.
- Cicho! Wsłuchaj się! – nakazałem
Klacz nie chętnie zrobiła to samo… Po chwili usłyszała to co ja przed chwilą… A mianowicie jakieś przeraźliwe jęki i krzyki… Jakby osób bardzo cierpiących!
- Co to może być? – spytałem jakby sam do siebie.
- Nie wiem ale nie podobają mi się te jęki i krzyki… - powiedziała jakby też do siebie.
- Może ktoś potrzebuje pomocy? – spytałem.
- Daj spokój! To brzmi jakby wiele koni tam cierpiało katusze! A z kąt miało niby się tam wziąć tyle koni?!  Przecież ten las przeważnie jest omijany szerokim łukiem przez wszystkich!
- Nie wiem… - powiedziałem wprost. – Idę to sprawdzić! – powiedziałem odważnie.
- Ty chyba żartujesz?! A jak to wróg?! – niemal warknęła na mnie.
- Scolle! Ja jestem wojownikiem, co oznacza że muszę bronić stada przed niebezpieczeństwem w razie potrzeby! Nie ucieknę jak jakiś tchórz! – powiedziałem i ruszyłem w stronę lasu.
- Bohater roku się znalazł! – odgryzła się.
- Bardzo śmieszne! Idziesz czy się boisz? – spytałem złośliwie.

< Scolle? ;3 Może dodamy troszkę dynamiki i jeden z nowych samotników się przypałęta? :P Hm… To szkoda ale w takim razie dzięki za info. >

Od Scolle - Cd. Arota

Niestety ogier był kolejnym bystrym egzemplarzem ze swojego zazwyczaj głupiego gatunku więc porzuciłam wszelką nadzieję na jakąkolwiek ciekawą interakcję. Dodatkowo starał się wnikać w moje prywatne życie i zmienić sposób mojego myślenia. Niestety mój drogi nic z tego! Nie potrzebowałam kolejnych kazań.
- Jeśli jednak dążyłeś do tego by pokazać mi inną drogę życiową to muszę Ci powiedzieć, że jest zbyt wyboista.  - prychnęłam z kpiną w głosie a mój uśmiech błyskawicznie znikł.
- Jasne. Zobowiązania bywają trudne. Lepiej nie przywiązywać się do nikogo, prawda?  - dodał ze średnio zauważalnym sarkazmem.
- A no. I tak w życiu każdy wykorzystuje każdego. Więc po co się tak przed tym bronić?   To nie jest złe. - odpowiedziałam.

Arot?
Ja o Tyrionie nic nie wiem, straciłam kontakt z jego właścicielką.

Od Lilith - Cd. With Me

Podniosłam głowę i popatrzyłam w jego oczy że zdziwieniem. Czyli to wszystko jest po to bym się z nim nie nudzila? Przecież już wolę spacerki niż takie szaleństwa! Ostatnio rzeczywiście jestem bardziej nieznośna ale bądź co bądź dojrzewam. Trudno w tym okresie pozostawać normalnym!
- Nie potrzebuję jakiś szaleństw by czuć się z Tobą dobrze. Ostatnio najbardziej potrzebuję spokoju w naszej relacji, bo sama mam w sobie niezły chaos. - dodałam z nagłym uśmiechem.
- Coś nie tak? - spytał z troską w głosie.
- Dojrzewanie. - odpowiedziałam. - Chciałabym Cię przeprosić. Jak widzisz nie jestem sobą.

With Me?

czwartek, 28 kwietnia 2016

Od Hagara - Cd. Firahees

Ta wiadomość zburzyła we mnie most. Most nadziei w sens życia i w przyjaźń. Powoli przestawałem wierzyć, że jeszcze ktoś się do mnie zbliży. Nie byłem specjalnie uroczy zewnętrznie a wnętrze też pozostawało wiele do życzenia. Nie miałem cech, które przyciągają innych. Wręcz przeciwnie.
Zgasly moje marzenia o biegu o zachodzie słońca i wspólnym śmiechu. To się już nie zdarzy.
Nadeszła noc. Zostałem w jej jaskini i patrzyłem na śpiąca klacz. Rahees. Nie jest dla mnie byle kim. Jest jedyną przyjaciółką.  Pamiętam nasze przekomarzania i wygłupy. To też się nigdy nie zdarzy?? Popadałem w coraz większy smutek. I zmęczenie. Oczy mi się zamykały od łez i zmęczenia.
Nie wiem kiedy przysnąłem ale w trakcie mojego snu wyszła. To dziwne ale w śnie usłyszałem tuż obok ucha jedno słowo.  ,,Dziękuję".
Ja też Ci Rahees dziękuję. Zrobiłaś niemożliwe. Zaprzyjaźniłaś się z wariatem i zajęłaś mu myśli.
Przepraszam, że się aż tak do Ciebie przywiązałem. Nie wiem jak Ty, ale ja będę tęsknić.

Nowy ogier- Zefir

Witamy kolejnego członka :D
 
Imię: Zefir
Wiek: 4 lata
Stanowisko: szpieg

Od Forgotten Emerald Rain

Nowe miejsce. Nie przywykłam jeszcze do niego całkowicie, albowiem czuję już krzepiące zimno przyzwyczajenia. Postawiłam kilka wolnych kroków przed siebie. Odwróciłam powoli głowę. Obok mnie przebiegła kłusem klacz alfa. Zwali ją Havana, o ile ma pamięć nie myli mnie. Zdążyłam ją już poznać, istna ciekawa, milutka osóbka...ja również taka byłam. Wczoraj. Dzisiaj już mogę wreszcie być sobą, tą prawdziwą Zapomnianą. Forgotten. Na tą myśl uśmiechnęłam się podle, uwielbiam być sobą, kiedy nie mam do nikogo żadnych interesów. Teraz mogę być tą żmiją, zmorą, podłą... Niestety, bez znajomości terenów bezradną niczym cielę. Moja mina zrzedła, kiedy umysł uświadomił sobie o tym i zaczęłam bezradnie kręcić się w poszukiwaniu Averse. Gdzieżże to była jej jaskinia...? Chyba kilkanaście metrów na południowy - zachód, po czym kolejne kilkanaście na wschód i te parę kroczków na południe. Kierowałam się według własnej orientacji w terenie i intuicji. Po kilku minutach natrafiłam na klacz o płomiennozłocistych włosach, tak, tak, oto i nasza zguba...
- Widocznie już zdążyłaś się nieco oswoić z tymi terenami. Pewnie też poznałaś wczoraj kilka...
Zaczęłam bez niepotrzebnych powitań. Młodsza klacz odwróciła się w moją stronę. Od razu widocznie zorientowała się, że to ja, ponieważ nie zlękła się. W innym przypadku byłaby przerażona taką gadką, jak moja...
- Tak, tak. - odpowiedziała prosto - Pewnie chcesz, aby cię oprowadzić?
Zgadywała. Zamyśliłam się chwilę niby to zwracając chwilowo uwagę na coś innego. Po chwili znów odwróciłam głowę w stronę Averse.
- Oprowadzić, powiadasz...? Za wiele powiedziane. Mogłabyś choć pokazać ich położenie, bez zbędnego gadania.
Mruknęłam ukrywając zadowolenie, że udało jej się odgadnąć o co mi chodzi.
- Dla mnie nie musisz być być taka tajemnicza. No, chodź.
Pogoniła mnie Westchnęłam i z niezadowoleniem zaczęłam mówić do niej, jak zwykle. Jak do przyjaciółki, jedynej, którą miałam. Jak do siostry.
- No dobrze.
Wymusiłam uśmiech lecz z czasem był już naturalny. Oprowadziła mnie po tych terenach, która sama zdążyła poznać dając tylko do tych niebezpiecznych małe wskazówki. Popatrzyła na mnie.
- Wyglądasz tak zimno, nawet z uśmiechem. Brakuje ci czegoś.
Podbiegła do mnie i położyła łeb na mojej szyi. Cofnęłam się gwałtownie zaskoczona. Ale spróbowała raz jeszcze i tym razem już mogła mnie przytulić.
- Wiesz, ty może nie wiesz, czym jest miłość. Ale ja wiem jedno: zawsze będę cię kochać. Nawet jak będziesz tą podłą Forgotten.
Te słowa z początku nie mogły dotrzeć do mojego zmrożonego nieczułością umysłu. Jednak, kiedy oswoiłam się z tą myślą, nie mogłam uwierzyć, że nasza więź jest tak mocna. Nie jestem złą z wyboru. Tylko z natury. A każdą naturę można przełamać. Jednak, ja nadal dla innych będę sobą. Chyba, że również mnie pokochają...
- Na-naprawdę?
Wydusiłam z siebie. Averse przytaknęła tylko i po chwili poszłyśmy obydwie w swoje strony. I teraz również jestem tą złośliwą duszą mogącą zabić w każdym momencie, jednak moje ciało jest przesycone radością. Jest to jednak krucha odmiana radości. Jedno zirytowanie i zapomnę o tym miłym wydarzeniu. Niestety, stało się właśnie to, iż wpadłam we wściekłość. Powodem był najzwyklejszy w świecie hałas. Co to, jakieś zebranie źrebców? - pomyślałam i zacisnęłam zęby. Strzeliłam między kilka młodszych klaczy magicznym pociskiem. Przedziurawił potężne drzewo między nimi na wylot. Cisza. Przerażająca cisza. Podeszłam do grupki niby to spokojnie. Kiedy stanęłam przed nimi użyłam mocy furii, by wyglądać przerażająco. Otworzyłam nagle oczy. Źrenice były dwa razy większe, uśmiech niesamowicie złośliwy, a moje ciało było sztywne i wydawało się mocne, niczym ze stali.
- Może ciszej, dziewczyny?
Powiedziałam z udawaną troską, co zabrzmiało tak jak miało - straszliwie ironicznie. Klacze nie zrobiły ani kroku w przód. Nagle drgnęłam i rozluźniłam się. Popatrzyłam wyczekująco w ich stronę. Nadal bały się zrobić choćby krok w którąkolwiek stronę.
- Radzę opuścić to miejsce, ale rozumiem to, że nie jest ono tylko moje. Możecie tu zostać na pewne ryzyko...
Chciałam mówić dalej, ale klacze wynosiły się już stąd. Chciałam jeszcze dodać, że mają się zastanowić, zanim wejdą w drogę samotnikowi, albowiem są nieprzewidywalni, ale nadarzy się jeszcze z pewnością okazja, by się o tym przekonały. Prychnęłam i wyżyłam się jeszcze na innym drzewie wbijając w nie magią lewitujące sztylety, które ułożyły napis Forgotten. Zadowolona ze swojego pomysłu udałam się dalej. Wydawało mi się, że kiedy tylko tędy idę wiatr cichnie, gaśnie słonce, chmury rozpływają się i wszystko milczy, jakby się bało. Stanowczo, zadowalające... Nagle zauważyłam jeden obiekt wywołujący chaos w moim świecie złej harmonii...

<Ktoś raczyłby dokończyć?>

wtorek, 26 kwietnia 2016

Od Arota CD Scolle

- Cóż… Jestem dopiero po misji ale mały spacer raczej mi nie zaszkodzi – powiedziałem spokojnie.
- Świetnie! – odparła z radością.
- Tylko nie miej mi za złe że Ci powiem, że nie interesuje mnie inna znajomość niż koleżeńska. – powiedziałem po chwili.
Klacz przez moment milczała lecz po chwili żywo powiedziała:
- Ależ z kat Ci to przyszło do głowy? – spytała jakby nigdy nic.
- Nie próbuj grać ze mną w te gierki, jak robi to woja córka Midway.
- A co ona ma wspólnego z naszym spacerem?
- To że jesteście bardzo do siebie podobne, mimo iż pewnie zaprzeczysz. Nie chcę nikogo oceniać, bo nie mnie o tym sądzić ale powinnaś się naprawdę zastanowić czemu jest tak a nie inaczej.
- Nie próbuj mi prawić żadnego bezsensownego kazania
- Nie robię tego – odparłem jak zwykle ze spokojem – Słyszałem że Midway dochodzi do siebie i że kogoś ma – powiedziałem krótko.
- Midway? – spytała z niedowierzaniem.
- A i owszem. Tylko Tyrion znowu gdzieś biedak odszedł. Jak widać ma duże trudności z zaaklimatyzowaniem się gdzieś. – powiedziałem jakby od niechcenia.
- Czemu intercesje Cię los tego nieudacznika Tyriona i mojej córki? – spytała a w jej głosie niemal usłyszałem ostrzeżenie.
- Dlaczego uważasz że mnie to interesuje? – spytałem na nią nie patrząc.
- Przecież… - urwała po chwili i uważniej mi się przyjrzała.
- Nie traktuj wszystkiego jako atak na swoja osobę czy twoich dzieci… - powiedziałem idąc dalej. – Swoja droga! Dlaczego po prostu nie postarasz się żyć tak jak kiedyś? – spytałem zwracając na nią lekko wzrok.
- To znaczy? – spytała
- Midway jakoś udało się w miarę zerwać z przeszłością… Dlaczego ty nie chcesz? I tylko się tak tułasz z ogiera do ogiera? Nie uważasz że to nudne? – spytałem niemal retorycznie.
Klacz nie odpowiedziała więc przyspieszyłem lekko kroku.
- A tak przy okazji… Pewna osoba tęskni za Tyrionem, mimo iż uważasz go za nieudacznika i tchórza. – powiedziałem znowu od niechcenia i spojrzałem w niebo.
- Pewnie jakaś głupia klacz, która dała się nabrać – odparła krótko i z pogardą. Przyjrzałem się jej uważniej i dostrzegłem w niej niezdecydowanie i z lekka niepewność. Choć umiała to zamaskować i znów przybrała pozę szczęśliwą, mimo iż taka Nie była.
- Ta klacz nie jest głupia. – powiedziałem spokojnie – Po prostu tęskni za swoim przyjacielem… A może i coś więcej? Tego nie wiem ale wiem że martwi się o niego…
- Nie wydaję mi się żeby a klacz czuła tylko żałosną przyjaźń do mego syna – powiedziała z pogardą. – A któż to taki tak w ogóle?
- Nie będę Ci tego zdradzał. Jeśli będziesz chciała, to sama poznasz odpowiedź. – odparłem.
- Dziwak z Ciebie wiesz? – powiedziała z tym swoim uśmieszkiem.
- Owszem droga pani! Każdy jest na swój sposób dziwakiem nieprawdaż? - - uśmiechnąłem się do niej.

< Scolle? Wybacz ale kompletny brak weny, więc postanowiłam trochę po improwizować… :C ale raczej z marnym skutkiem :C >

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Nowe członkinie- Forgotten Emerald Rain i Averse Emerald Rain

Witamy panie serdecznie :)
 
Imię: Forgotten Emerald Rain
Wiek: 5 lat
Stanowisko: morderca
 
Imię: Averse Emerald Rain
Wiek: 4 lata
Stanowisko: zielarka

niedziela, 24 kwietnia 2016

Firahees i Ocean odchodzą

Żegnamy :<
 
Firahees
 
<br/><a href="http://oi67.tinypic.com/2ebcqoo.jpg" target="_blank">View Raw Image</a>
Ocean

Od Firahees CD Hagar

W tym momencie pobladłam i spuściłam głowę. Widziałam ten zapał w oczach mojego towarzysza, jednak musiał wiedzieć o czymś jeszcze. Chyba wyczuł, że to nie wszystko, o czym musi wiedzieć.
- Nie ciesz się zbytnio...znaczy, nie chcę cię ranić, ale muszę opuścić stado.
Powiedziałam prosto z mostu. Wtedy ogier również pobladł i spojrzał w ziemię.
- Ale...jak?
Spytał.
- Jutro przyjdzie po mnie daleka kuzynka. Ona jest jedną z tych medyczek, która może mnie leczyć. Vendela nie może tracić mocy na moją chorobę. Poza tym potrzebuję właśnie...mieszkać z medyczką, czyli właśnie moja kuzynką.
Burknęłam nieśmiało, bo kucyk i tak pewnie rozumiał niektóre słowa pod napływem przygnębienia. Przytuliłam go przewracając się niemal, ale ten postawił mnie do pionu.
- A mógłbym...zostać na noc?
Spytał niepewnie.
- No pewnie. O świcie mnie już nie będzie, więc lepiej abyś tu został.

<Hagar? Odpisz, ale nie dawaj CD>

Od With Me CD Lilith

Westchnąłem tylko i szepnąłem coś. Na zawołanie klaczy wyrosły zajęcze uszy, później obrosła futrem i jej ogon zwinął się w małą kuleczkę. Łeb spłaszczał się i formował w zajęczy pyszczek. Było to zdumiewające i zarazem zabawne. Nagle z potężnej klaczy zmieniła się w niewielkiego zająca i czmychnęła w najbliższe krzaki rzucając jeszcze jakieś pomruki oburzenia.
- Lilith, to przynajmniej było niezwykłe. Przygoda i to jaka.
Próbowałem jakoś pocieszyć klacz.
- Zraniłeś ją. Jakbyś nie znał zaklęcia - zniszczyłbyś jej życie!
Popatrzyła na mnie oburzona.
- Szczerze...? Też myślałem, że to zwykła bajka.
Westchnąłem i opuściłem głowę. Obróciłem się w stronę Lilith.
- Dlaczego ciągle jesteś na mnie zła? Chyba wiesz, że nie robię tego celowo, tylko czasem...po prostu nie wiem jak Ci dogodzić, abyś się ze mną nie zanudziła na śmierć.

<Lilith?>

Od Dreamera CD Havana

W pierwszej chwili pomyślałem, że to żart, ale zmieniłem zdanie. Klacz mówiła na serio. Cóż, do odważnych świat należy, idziemy! Żwawym krokiem przeszliśmy parę metrów i alfa dała sygnał. Magia zaczęła działać. W głębinach robiło się coraz ciemniej, więc rozjaśniłem wszystko na fioletowo. Magiczne światło zwabiło kilka ciekawskich koni, widzieliśmy ich kopyta spod wody. Nurkowali i dziwili się, że przecież to ktoś ze stada urządza sobie takie wycieczki. Krzyczeli coś, jednak nie byliśmy w stanie ich usłyszeć. Po pewnej chwili nastała cisza. Nie taka zwykła, była to niepokojąca cisza. Popatrzyliśmy się w górę. Nad nami coś wielkiego przepłynęło w małej odległości od naszych głów. Wykombinowałem coś, abyśmy mogli porozumiewać się telepatycznie.
~ Co to?!
~ Nieco przerośnięty wąż morski.
~ To ja je sobie wyobrażam wielkości gałęzi, a tu jakiś Nessi!
~ Spokojnie, nie zauważy nas jak szybko przemkniemy...chyba.
~ Ech, kocham słowo 'chyba'.
~ Nie marudź już, rozejrzyj się.
~ Wybacz, czasami zachowuję się jak źrebak...
Rozglądałem się dookoła, patrzyłem na przepiękne rafy koralowe. Dużo ryb mijało nas, jakbyśmy byli niewidzialni i wcale nie wyglądały nawet o tak niskiej inteligencji na zdziwione. Było wspaniale tak iść, czasem płynąć niby unosząc się w powietrzu... Spojrzałem na klacz.
~ Co robisz?
Zdziwiłem się patrząc, jak bierze coś z podłoża.

<Havana?>

sobota, 23 kwietnia 2016

Od Scolle - Cd. Arota

Podczas ciszy miałam dużo czasu na rozmyślania. Za dużo szczęścia w miłości dotąd nie miałam. Każdy ogier na kilometr czuje, że szukam silnej i krótkiej miłości a zobowiązania brzmią dla mnie jak ostateczność. Nikt tego nie rozumie. Powinnam też mieć trochę zabawy. Wychowywanie Midway, która i tak wyrosła na niezorganizowaną klacz oraz Tyriona, tchórza, który tak łatwo porzucił partnerkę mnie zniszczyło. Wypluło ze mnie całe szczęście. Jeszcze mój partner. Nie potrafił okazać mi czułości. I co ja mam, po tym wszystkim ponownie założyć rodzinę?
Pytanie ogiera zatrzymało moje rozmyślania. Spojrzałam na niego i zatrzepotałam rzęsami.
- Szczerze? Zgadywałam, Arocie. A w takich sprawach zwykle mam szczęście. - dodałam. - Dasz się wyrwać na jakiś spacer? - pytam

Arot?

Od Hagara - Cd. Firahees

Rahees wyglądała jak ruszający się worek kości. Nie dawała po sobie tego poznać, ale ciągle była bardzo słaba. Powinien ktoś ją pilnować, by się nie przemęczała.
Ale jakiż byłem szczęśliwy gdy powiedziała, że choroba ustąpiła! Chciałem się do niej mocno przytulić, lecz nie chciałem ryzykować, żebym ją przewrócił. Nie ma mowy! Mimo wszystko było po mnie widać. Uśmiechałem się od ucha do ucha. To moja przyjaciółka jest niemalże zdrowa! Może... za jakiś czas pognamy przed siebie i nie będziemy się niczym martwić? Marzenie, ale przynajmniej nieskreślone przez chorobę.
- Musisz na siebie uważać. Wyglądasz bardzo słabo.  - mówię spokojnie patrząc z troską na chwiejącą się klacz
- A gdzie tam! Jest już dobrze. - mruknęła cicho.
- Medycy działają cuda i bardzo się cieszę, że będziesz żyła. Tak się o Ciebie martwiłem! Lecz mimo to powinnaś na siebie uważać. - powtarzam.

Firahees?

Od Lilith - Cd. With Me

Nie odpowiedziałam na pytanie With'a. Byłam równie przerażona co on. Myślałam zawsze, że w legendach jest raczej śladowa ilość prawdy. Wpatrywałam się w stworzenie przed nami. Ona również nas obserwowała.
- Mógłbyś więcej pomyśleć!  - wybucham na niego, mieszając z błotem jak to czasami kobiety mają w zwyczaju  - To było bezmyślne. I głupie. A myślenie nie boli.
- Ej! Mówisz jakbym Cię do tego zmusił. Przypomnę, że to Ty postanowilas się zgodzić. - odpowiada With, wyraźnie zły na mnie za oskarżenia.
- Bo myślałam, że to wszystko ściema! - zawolalam gniewnie
- Egoiści. - przerwała naszą ciszę obca klacz.  - Nie wstyd wam pozbawić mnie zajęczej natury?
Przyjrzeliśmy się jej z równym zdumieniem. Myślałam, że chociaż może będzie wdzięczna.
- To chyba dobrze jest wrócić do swojej właściwej postaci. - mówi With.
- Tak? Po tylu latach zdążyłam się przyzwyczaić do tej. Miałam wszystko. Odebraliście mi to dla waszej chorej zabawy. Zróbcie coś bym wróciła do swojej dawnej postaci. Mam tam wszystko. Rodzinę i dzieci. - patrzy na nas co prawda ciągle zła ale i jej wzrok jest błagalny.

With Me?

Od Odium - Cd. Vendeli von Meteorite

Przysłuchiwałem się rozmowie. Ile bym dał, żebym i ja dla kogoś był tak ważny. Potrzebny. Niestety jestem dla wielu kaleką, a niewidomym prawo takie jak bycie kochanym o szanownym się nie należy. Ma Vendela sporo szczęścia.
- Zazdroszczę Ci, że masz taką uprzejmą rodzinę. - mówię nagle. Słowa same się ze mnie wydostały.
- Naprawdę? - spytała wyraźnie zaskoczona. 
- Chodzi mi o to, że zawsze są obok Ciebie. Jesteś dla nich kimś potrzebnym. To niezwykłe. - tłumaczę.
- A Twoja rodzina? Jaka jest? Albo była. - ostatnie słowa dodała ciszej, jakby nie wiedząc czy są właściwe. 
- Była. - odpowiadam krótko. - Matki nie poznałem. Zmarła przy porodzie. Dla ojca byłem tylko utrudnieniem. On był alfą a ja wielkim niezdarą i introwertykiem. Twierdził, że przynoszę mu tylko wstyd. - dodaję po chwili. Czuję gniew na myśl o ojcu. Kolejna z wielu osób, które mnie nie rozumiały.

Vendela von Meteorite?
Przepraszam za to, że długo czekałaś.

piątek, 22 kwietnia 2016

Od Lilith - Cd. Martela

Na znak mojej zgody uniosłam przednie kopyta do góry i zarżałam. Pomysł bardzo mi się spodobał. Problemem będzie jedynie znalezienie takiego miejsca. Oj. Czy to oznacza opuszczenie terenów stada? Czy Havana na coś takiego się zgodzi? Nie powinnam się martwić. W końcu to Martel jest tutaj starszy i lepiej zna alfę. Może takie akcje to tutaj codzienność tylko ja w żadnej nie brałam udziału?
- Wobec tego wyruszajmy - nalegam niecierpliwie z uśmiechem  - Na pewno poza stadem są jakieś miejsca w których nie byłam jeszcze. W stadzie wszystko mam oblatane, chyba, że te miejsca nie są takie jednoznaczne. - zastanawiam się

Martel?
Przepraszam, że tak długo. Brak weny plus egzamin równa się niepisaniu. 

Alestria zachodzi w ciążę

Gratulujemy ogromnie i życzymy powodzenia :D
 
Matka: Alestria von Meteorite
Ojciec: Mystic
Data porodu: 30.04.2016r.

Od Alestrii von Meteorite- c.d Mystic'a

-Rozumiem, ale teraz przecież możesz zacząć wszystko od nowa- zamknąć erę przeszłości, tak jak się to robi ze starą, znaną praktycznie na pamięć, księgą i ruszyć w przyszłość z nową nadzieją.
-A od czego według Ciebie miałbym zacząć?- zaciekawił się wyraźnie mój ukochany.
-Już to zrobiłeś- znalazłeś kolejną rodzinę.- wyjaśniłam i pocałowałam go lekko w policzek.
-A co powinno być następnym krokiem?- postawił kolejne pytanie.
-Może nasze pierwsze wspólne dziecko?- zaproponowałam, patrząc mu błagalnie prosto w oczy.
-Jesteś pewna, ze to właśnie teraz jest najwłaściwszy ku temu moment?- odparł pytaniem na pytanie, widocznie nie mogąc się zdecydować.
-Oczywiście.- zapewniłam go.- Przy okazji uczcimy nasze ponowne spotkanie.
-W takim razie zgadzam się.- oświadczył i przytulił mnie mocno.
-Musimy, więc ogłosić tą radosną nowinę mojej rodzinie.
-Od kogo chciałabyś zacząć?
-Proponuję od Cloud'a, ponieważ Vendela z pewnością będzie chciała mnie przy okazji skrupulatnie zbadać, aby wykluczyć wszelkie możliwe choroby, mogące zaszkodzić dla płodu.- odparłam, przewracając oczami.
-Pamiętaj, że robi to dla Twojego i naszego przyszłego maleństwa dobra.
-Tak, wiem, ale i tak wydaje mi się, że lekko przesadza.


<Mystic?>

Od Arota CD Scolle

Właśnie zajadałem sobie soczystą trawę gdy nagle podeszła do mnie siwa klacz…
- Witaj, kruczoczarny wojowniku. Wydajesz się bardzo ciekawą duszą. Poznamy się? Ja jestem Scolle, z żywiołu Szczęście. – powiedziała uśmiechając się ale dla mnie ten uśmiech był nieco podejrzany… Już wiedziałem że nie chodzi tylko o zapoznanie się lecz o coś zupełnie innego… Postanowiłem jednak że nie dam po sobie niczego poznać, już słyszałem o jej intencjach w stosunku do innych ogierów, więc mam przewagę – pomyślałem.
Po chwili podniosłem głowę i przestając skubać trawę odparłem:
- Witam szanowną damę… Ja jestem Arot a mój żywioł to powietrze. – powiedziałem spokojnym tonem jak zawsze i zwróciłem się z należytym szacunkiem, tak jak mnie uczono. Klacz była ode mnie starsza o jakieś trzy lata… Wydawała się bystra i… jak to ująć… Pozytywnie zakręcona? Tak! Chyba tak można by ją określić.
- Arot! Ładne imię – powiedziała jeszcze rzeże się uśmiechając.
- Dziękuję pani również – odparłem.
- Jaka tam pani! Mów mi po prostu Sollie!
- Skoro tak uważasz Scolle… - powiedziałem beznamiętnie i westchnąłem lekko.
Byłem zmęczony bo ostatnio wróciłem z misji, na która wysłała mnie Havana, żeby sprawdzić z jednym ze szpiegów pewne stado, daleko za naszymi granicami… Byłem tam jako wsparcie gdyż stado było liczniejsze od naszego a w razie kłopotów, miałem interweniować… Oczywiście szpieg sam sobie świetnie dał radę, więc ja miałem niby spokój ale sam podróż bardzo mnie wykończyła… Do tej por nie mogłem się nadziwić że szpiegom chce się wędrować atak daleko i wszystko sprawdzać! „Dobrze że zostałem wojownikiem” – pomyślałem.
W końcu zauważyłem że zapadła lekka niezręczna cisza, więc dodałem:
- A tak w ogóle to skąd wiesz że jestem wojownikiem? 

< Scolle? Przepraszam że tak długo ale egzaminy miałam :S >

Od Mystic`a- CD. Alestrii von Meteorite

Odwróciłem głowę, zamyślając się na chwilę. Nie wiedziałem nawet czy Last jest jeszcze w stadzie. Zapewne jeszcze jest. Na pewno nie opuścił by stada nie posyłając mi chociażby ostatniego, nienawistnego spojrzenia.
-Myślę, że sam przyjdzie. W końcu i tak musi. Jeśli chce mnie dorwać- westchnąłem, odchodząc kawałek.
-Mystic... nie możesz od tego uciekać- Alestria ruszyła za mną.
-On nie rozumie i nie zrozumie. Ma klapki na oczach. Widzi tylko to co chce zobaczyć, a w tym przypadku zobaczył tylko, że zostawiłem jego matkę i jego, bo jestem tchórzem. Nie wiem czy Luisiana kochała mnie na prawdę, skoro tak bardzo okłamała Last`a- zacisnąłem zęby, biorąc głęboki oddech.
Obok mnie w jednej chwili pojawiła się moja partnerka.
-Nie wiem co mu powiedziała, że tak bardzo mnie nienawidzi, lecz musiało być to coś co go bardzo zraniło. Nikt nie wie, dlaczego odszedłem od rodziny i uciekłem od Luisiany. Nawet ona nie znała powodu i to był chyba mój błąd. Kochałem ją, że zapragnąłem stworzyć szczęśliwą rodzinę. Jednak nie udało się- spuściłem głowę, wbijając wzrok w ziemię- Nie chciałem by to się tak potoczyło. Zależało mi na ich szczęściu i choć to nie jest cel w życiu to...- skierowałem oczy na Alestrię- Ty chyba wiesz... szczęście swojego dziecka jest najważniejsze. Ale ja nie mogłem- pokręciłem głową jakby w zaprzeczeniu.

Alestria?
Ja cię przepraszam, że tak długo

piątek, 15 kwietnia 2016

Od Havany- CD. Dreamer`a

Nie miałam po co się zastanawiać, więc od razu kiwnęłam głową i posyłając delikatny uśmiech Dreamer`owi, wyszłam z jaskini wolnym krokiem, oglądając się czy idzie za mną.
-Jakieś zaplanowane atrakcje?- spytałam po chwili ciszy, jaka nastała po wyjściu z jaskini.
-Szczerze mówiąc... na tą chwilę brakuje mi kreatywności i pomysłowości. Po prostu brak. Może po prostu spokojny spacer?- spojrzał pytającym wzrokiem na mnie.
-Może...- powiedziałam pod nosem- Ale może być też coś innego- zaczęłam moją sugestię.
Ogier uważnie mi się przyjrzał, stawiając do góry uszy zaciekawiony.
-Jest kwiecień, robi się coraz cieplej. Co prawda woda nadal zimna, ale za to pod nią znów zaczyna się życie. Rajska Plaża nie jest nazywana tak tylko z powodu spokoju i pięknego widoku. Pod wodą znajduje się całkiem osobny świat- uśmiechnęłam się delikatnie sama do siebie.
-To znakomity pomysł- odpowiedział z entuzjazmem- Tylko... jak zamierzasz to wszystko zrobić? No wiesz... powietrze, swobodne chodzenie pod wodą...- zaczął, zastanawiając się.
-Och, to nie trudne. Zresztą... ty masz żywioł magii, ja potrafię co nieco pokombinować z tym swoim żywiołem. Kiedyś już to robiłam, ale to było dosyć dawno. Warto byłoby sobie przypomnieć.

Rajska Plaża jak zwykle wyglądała przepięknie. Podeszłam do brzegu, pozwalając na to by woda zmoczyła moje nogi. Ogier się zbliżył.
-Żeby zaklęcia zadziałały, musimy wejść głębiej do wody- powiedziałam i wolnym krokiem, zaczęłam wchodzić głębiej.
-A dokładnie to ile?- spytał, ruszając niepewnie za mną.
-Idź cały czas moim śladem. Gdy powiem stop, znaczy, że możemy zaczynać- spojrzałam na niego i szłam dalej- Aha, i uważaj na węże morskie. W tym roku obudziły się dość wcześnie i mogą być nie do końca przytomne, więc bronią się przed każdym kto im zawadzi- ostrzegłam i zgarnęłam sobie grzywkę z oczu.

Dreamer?
U mnie to samo.

Od Firahees CD Hagar

Poruszyłam głową odpędzając muchę kręcącą się wokół mojej grzywki. Uśmiechnęłam się krzywo i tym samym wyglądało to jakby złośliwie. Zrzuciłam z siebie kawałek jedwabnego, czerwonego materiału. Oczom kucyka ukazał się guz na brzuchu i wiele widocznych kości. Żebra, kręgosłup, nogi - wszystko chudziutkie jak kosteczki źrebaka.
- To na pamiątkę. Jestem zdrowa, ale muszę się dobrze odżywiać...znaczy przytyć.
Po chwili ciszy ogier wreszcie odezwał się.
- Ale...wyjdziesz z tego?
- Guz maleje, czuję się dobrze. Więc tak - będę żyła.
Chwiejnym krokiem odeszłam kilka kroków i zaprosiłam go do jaskini. Szczerze mówiąc nie chodziłam o własnych nogach przez dwa tygodnie. Nie chciało mi się żyć. Tylko medycy uzdrawiający mnie magią cztery razy dziennie przynosili mi jedzenie. Większość chowałam lub wyrzucałam.

<Hagar?>

środa, 13 kwietnia 2016

Od With Me CD Lilith

Westchnąłem i zamyśliłem się. Możemy gdzieś iść! Nie, przecież jesteśmy zmęczeni... Możemy tu zostać i myśleć nad tym, co zrobimy jak odpoczniemy. Poczekałem więc chwilę z odpowiedzią, a kiedy zniecierpliwiona klacz wreszcie wstała i zaczęła patrzeć w głąb pobliskiego lasu - zacząłem mówić.
- Lilith, jak już odpoczęłaś, to może pójdziemy na Łąkę Pragnień? Tam nie będziemy musieli niczego wymyślać, przygody same do nas przyjdą...
Zaproponowałem.
- W sumie...to niedaleko. Idźmy.
Mruknęła i powlokła się za mną. Chyba po takim zmęczeniu nie czuła się zbyt dobrze, ale odpoczywać w takim magicznym miejscu jest łatwiej. Dotarliśmy tam po jakichś pięciu minutach. Zanuciłem coś, ale przerwałem, bo naszym oczom ukazało się całe stado zająców. Było ich ze sto, ba, kilkaset. Siedzieliśmy cicho wstrzymując oddechy. Jeden z nich był biały. A legenda o białym zającu jeszcze się nie spełniła!
- Znasz legendę o białym zającu?
Szepnąłem cicho.
- Nie...
Odpowiedziała Lilith.
- To było tak. Alfa pewnego stada był złym czarnoksiężnikiem. Zamieniał on swoich poddanych w małe zwierzęta, kiedy byli mu nieposłuszni. Tak było też z jego wybranką - Nightmare. Do dziś nie dożyło żadne z tych zwierząt pożerane przez jego lwy. Tylko piękna Nightmare wydostała się przez czar zabijania. Tak, ona była zła, tak jak on. Ale zmieniła się, teraz jest przecież płochliwym zającem. Jeżeli uda nam się złapać białego zająca i wypowiedzieć jej imię, znów będzie koniem. Wspaniała przygoda, plus nowy członek.
Nie czekając na odpowiedź rzuciłem się w stronę zająca. Lilith powstrzymała mnie.
- Musisz się skradać. Zające mają dobry słuch.
Przytaknąłem tylko i na ugiętych nogach zacząłem się skradać, aż wreszcie hyc! I mam ją! Wypowiedziałem jej imię i odskoczyłem jak oparzony. Zając najpierw zmienił się w miniaturowego konia, później rósł i wreszcie przerósł i nas.
- Co teraz?
Szepnąłem do Lilith.

<Lilith? Chciałaś coś, to masz XDD>

Od Dreamer'a CD Havana

Uśmiechnąłem się tylko ciepło i zaprosiłem klacz do środka. Weszła pierwsza, bo ja uparcie stałem i właśnie tego wyczekiwałem. Udałem się do mojej jaskini zaraz za Havaną, ta zaś rozglądała się po kątach. Zdążyłem uporządkować już jedzenie w spiżarni, załatwić mały stolik i podesty, na które można było stawać. Było tu tylko jakoś tak ciemno...rozpaliłem ogień i zrobiłem małą pochodnię w patyka. Zawiesiłem ją na ścianie jaskini, oświetlała całą grotę. Od razu zrobiło się milej, cieplej i co najważniejsze jaśniej. Alfa po jakimś czasie przestała się rozglądać i spytała:
- Żadne wilki cię nie budziły?
Zaśmiała się. W sumie, niedaleko był las.
- E, nawet jakby budziły, to i tak śpię tylko z pięć godzin. I tak długo jak na konia...
Odpowiedziałem.
- Ok...
Mruknęła z uśmiechem. Nagle wpadłem na pomysł. Przecież jeszcze nie jadłem śniadania, a klacz pewnie zdążyła nieco zgłodnieć. W sumie, od jej do mojej jaskini nie było wcale blisko. Może coś około kilometra...
- Może zjadłabyś coś?
Zaproponowałem.
- Hmm...ewentualnie dwa jabłka, tyle na razie mi wystarczy.
Odpowiedziała i zaczęła chrupać smaczne, czerwone jabłka. Ja wziąłem nieco siana i kilka marchwi. Popiłem łykiem wody.
- Może coś do picia?
- Nie, same w sobie są soczyste.
Zaprzeczyła. Po chwili ciszy poczekałem, aż ta zje i powiedziałem:
- Może spacer po plaży?


<Havana? Brak weny, total...>