Westchnąłem tylko i szepnąłem coś. Na zawołanie klaczy wyrosły zajęcze uszy, później obrosła futrem i jej ogon zwinął się w małą kuleczkę. Łeb spłaszczał się i formował w zajęczy pyszczek. Było to zdumiewające i zarazem zabawne. Nagle z potężnej klaczy zmieniła się w niewielkiego zająca i czmychnęła w najbliższe krzaki rzucając jeszcze jakieś pomruki oburzenia.
- Lilith, to przynajmniej było niezwykłe. Przygoda i to jaka.
Próbowałem jakoś pocieszyć klacz.
- Zraniłeś ją. Jakbyś nie znał zaklęcia - zniszczyłbyś jej życie!
Popatrzyła na mnie oburzona.
- Szczerze...? Też myślałem, że to zwykła bajka.
Westchnąłem i opuściłem głowę. Obróciłem się w stronę Lilith.
- Dlaczego ciągle jesteś na mnie zła? Chyba wiesz, że nie robię tego celowo, tylko czasem...po prostu nie wiem jak Ci dogodzić, abyś się ze mną nie zanudziła na śmierć.
<Lilith?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz