poniedziałek, 27 czerwca 2016

Od Kaskady cd. Deaven'a

- Wiesz co zrobiłam w moim poprzednim stadzie? - zapytałam.
- Pewnie coś poważnego skoro wysłano za tobą tylu zabójców! - warknął.
- Tak! Zrobiłam coś strasznego... A mianowicie przyszłam na świat! - powiedziałam załamana - Uciekłam ze stada, bo ciągle tam byłam gnębiona, poniżana a mój własny ojciec codziennie mnie tłukł do krwi do nieprzytomności! Właśni rodzice mnie nienawidzili bo nie byłam taka jak moje dwie starsze siostry... W moim stadzie liczył się tylko wygląd i bycie podłym. Nie miałam przyjaciół. Nikogo nie miałam poza moim bratem Quarto. Miałam dosyć ciągłego znęcania się nade mną psychicznie i fizycznie! Dlatego uciekłam ze stada... Moi rodzice którzy byli alfami, rozkazali mnie zabić. Nigdy mnie nie kochali i nie traktowali jak swoją córkę. Byłam zawsze ta najgorsza. Ta głupia i nic nie warta! Wpajano mi to odkąd się narodziłam przez wszystkich ze stada! Prócz mojego brata... - zwiesiłam na chwilę głos - Chciałam tylko normalnie żyć. Nic więcej! Nikogo nigdy nie zraniłam ani nie zabiłam. Zawsze byłam sama zdana tylko i wyłącznie na siebie. Rodzice rozkazali mnie zabić tylko dlatego że uciekłam i ich zdaniem to było niewybaczalne bo się im przeciwstawiłam. Rozumiesz?! Dla nich nie liczy się moje życie. Jestem dla nich tylko nic nie wartym przedmiotem... Ale skoro mi nie wierzysz i uważasz mnie za kryminalistkę to proszę! Zajrzyj mi w moją pamięć i to sprawdź jeśli mi nie wierzysz! Chce tylko normalnie żyć! Czy popełniam jakiś grzech?! - pytam się go w końcu. Był jedyną osobą której zaufałam po tym wszystkim... A teraz przez moją przeszłość znowu mogłam stracić wszystko... Znowu zostanę sama. Dlaczego nikt mnie nie chce zaakceptować taką jaką jestem? Żałuję że w ogóle się urodziłam...
Westchnęłam ciężko i spojrzałam na niego pustym wzrokiem pełnym bólu. I dodałam jeszcze:
- Myślałam że jesteś inny ale Ty również oceniasz z góry innych. Uważasz się za innego a sam robisz dokładnie to co inni... - powiedziałam smutnym głosem - Z resztą nieważne! Dla Ciebie już i tak jestem skreślona więc co tu dużo mówić! Jak zwykle jestem sama... - powiedziałam, odwróciłam się od niego i zaczęłam powoli iść do swojej jaskini kompletnie załamana. Już mi było wszystko jedno czy mnie zabiją czy nie. Bo czy ktoś kiedyś mnie zaakceptuje?

< Deaven? I co teraz xd Zajrzy jej w myśli?A może ruszy później za nią? xd >

Od Daeven'a cd. Kaskady

Nie wiedziałem co ukrywa Kaskada. Musiało to być coś poważnego, jej reakcja była jednoznaczna. Nie rozumiem tylko powodów jej oskarżeń. To ona ukrywa jakąś mroczną przeszłość, nie ja.
Nie wyczuwałem już jej obecności, co oznaczało, że musiała już być naprawdę daleko. Nie widziałem również sensu w szukaniu jej, widocznie nie potrzebowała mojej pomocy skoro uciekła.
Myślałem, że okaże się ona inna niż reszta. Od dawna nie byłam na siebie tak zły, jak mogłem być taki głupi. Szedłem przed siebie aż w końcu wylądowałem na plaży. Powietrze było bardzo lekkie, a morka bryza orzeźwiająca. Tego właśnie potrzebowałem. Fale spokojnie uderzały o brzeg, nie było słychać niczego innego po za ich dźwiękiem. Powoli zamknąłem oczy, chciałem aby chwila tak wspaniałego spokoju trwała w nieskończoność. Z daleka usłyszałem kroki, a kiedy otworzyłem oczy zobaczyłem Kaskadę. Kiedy mnie zobaczyła przystanęła, a następnie zaczęła się cofać.
- Nie tym razem - powiedziałem do siebie po czym ruszyłem za klaczą. Złapałem ją dopiero w lesie.
- Zostaw mnie w spokoju, jesteś taki sam jak wszyscy! - krzyknęła w moją stronę. O nie, tego już za wiele.
- Ja jestem taki sam jak wszyscy? - zapytałem opryskliwie - Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale to ty skrywasz jakąś tajemniczą przeszłość. Chciałem jedynie wyjaśnień. - wyrzuciłem z siebie - z minuty na minutę dowiedziałem się, że ściga Cię jakiś morderca, a Ty zamiast mi wytłumaczyć co się dzieje wolałaś uciec! Kto tak postępuje?! - powiedziałem nerwowo - Miałaś rację, w tym właśnie momencie postrzegam Cię jako kryminalistkę! Bo nie tak zachowuje się ktoś bez jakichkolwiek zarzutów.- Kaskada patrzyła na mnie, a z jej oczy wręcz tryskał gniew - Równie dobrze mógłbym wniknąć w Twoje wspomnienia i sam dowiedzieć się o co chodzi, ale wolałem zapytać, bo szanuję twoją prywatność, a co za to dostałem? - zapytałem - Właśni to... - zakończyłem i spojrzałem na nią tak samo jak ona patrzyła na mnie.

<Kaskada?>

niedziela, 26 czerwca 2016

Od Kaskady cd. Deaven'a

Nie miałam zamiaru słuchać ogiera! On niczego nie rozumie!!! O niczym nie wie! Zachowuje się jakby wszystko wiedział! I jeszcze te pretensje że niczego mu nie ułatwiam! Jak on śmiał! To on mi stawał ma drodze a nie ja jemu! Chciałam już go szybko wyminąć gdy nagle zobaczyłam przed sobą mojego brata!
- Quarto... - wymamrotałam tylko.
- Kas! Moja mała siostrzyczka... - powiedział ze swoim charakterystycznym uśmiechem.
- Nie jestem już mała... - odburknęłam jak zawsze do niego gdy mnie tak nazywał.
- Posłuchaj Kas... Mam mało czasu więc będę się streszczał! Zabójca z twojego byłego stada wpadł na twój trop! I podążają za nim pozostali... - urwał na chwilę - Musisz uciekać!
- A więc będą mnie szukać dopóki mnie nie zabiją... - wymamrotałam z przerażeniem - Nie odpuszczą mi!
Nagle do rozmowy wtrącił się Deaven.
- O co tu chodzi?! - zapytał zniecierpliwiony - Dlaczego ktoś chce cię zabić Kaskado?! Coś ty zrobiła?! - zapytał oskarżycielsko.
- Nie twoja sprawa! - krzyknęłam nagle - I nie masz prawa się tym interesować!!! Jesteś taki sam... - krzyczałam ze wściekłością z jaką nigdy mnie nie widział. Ból przerodził się w gniew. Deaven traktował mnie jak jakąś kryminalistkę! Czy to moja wina że chcę tylko spokojnie żyć... O miłości już nawet nie myślę. Ona nie istnieje... Przynajmniej dla mnie.
- Kas... - zaczął mój brat.
- Nie! On nie ma prawa o tym wiedzieć! I tak nic się nie zmieni... - powiedziałam ponuro i spojrzałam na Deavena.
Nagle mój brat zniknął a ja ponownie szybko wyminęłam ogiera lecz tym razem z nienawiścią i pobiegłam przed siebie. Granica była już niedaleko! Nie miałam zamiaru mówić o moich demonach ogierowi. On i tak by pomyślał że jestem zwykłą i nic nie wartą klaczą! On by nigdy nie zrozumiał przez co przeszłam. Nigdy! Ogier stał w miejscu i chyba nadal był w transie. Jeśli mój brat albo ktokolwiek mu wygada moją przeszłość, to mogę się od razu pożegnać z tym stadem... I ze swoim życiem. Bo nikt nigdy nie chce takich konia jak ja, gdyż uważa się je za złe i zepsute. Każde stado działało na takich zasadach... Widziałam wiele stad i zawsze było to samo!

< Deaven? :)>


Od Daeven'a cd. Kaskady

Nie rozumiałem sytuacji, która miała miejsce dosłownie parę minut temu. Postanowiłem w spokoju poszukać Kaskady. Nie było to dla mnie żadnym problemem. Mogłem odczytać jej myśli, wyczuć jej emocje, co było równoznaczne z tym, że potrafiłem zlokalizować jej położenie.
Zobaczyłem ją na skraju łąki. Zachowywała się jak opęta. Biegała przed siebie.
- Stój - powiedziałem spokojnie, po czym wszedłem do jej umysłu. Klacz zatrzymała się momentalnie. Podbiegłem do niej szybko. Oddech miała urwany a z oczu leciały jej łzy. - Uspokój się - dodałem cicho. Nie była to prośba, ale rozkaz. Nie lubiłem paniki, wolałem rozwiązywać problemy w sposób cywilizowany i przede wszystkim spokojny.
- Żeby skontaktować się z twoim bratem potrzebuję energii - tłumaczyłem - Muszę oszczędzać siły, a ty mi tego nie ułatwiasz - dodałem nieco zirytowany. Nie wiedziałem co wywołało u klaczy taką reakcję, ale chciałem się dowiedzieć co jeszcze chciał powiedzieć jej brat. Kaskada stała bez ruchu, a łzy leciały nieopanowanie z jej oczu. Wziąłem głęboki oddech i z całych moich sił usiłowałem przywołać Quarto. Pojawił się dosłownie po paru sekundach.
- Czy ona mnie widzi? - zapytał ogier wskazując na Kaskadę. Skierowałem swoją energię również na nią.
- Teraz już tak - dodałem spokojnie patrząc na klacz.

<Kaskada? c:>

Od Kaskady cd. Deavena

Nagle zbladłam i zrobiło mi się słabo! Zabójcy z mojego byłego stada… Wie gdzie jestem! Jednak przeraziło mnie że Deaven zdołam skontaktować się z moim bratem… Przecież nie był dla niego bliska osobą!
- Spo… Spotkałeś mojego brata? Spotkałeś Quarto?! – powiedziałam ledwie.
- Ta… Spotkałem ale połączenie zostało zerwane i zdążył mi powiedzieć tylko, że zabójca z twojego byłego stada i urwało w tym momencie połączenie – powiedział nadal lekko oschle.
Wbiłam wzrok w ziemię. Zaczęłam się trząść i nie mogłam tego opanować, zaczęłam nagle ciężko oddychać a źrenice się rozszerzyły.
- Kaskada… - wymówił nagle moje imię zmartwiony ogier mojej nagłej zmianie zachowania.
Uniosłam lekko głowę i wbiłam w niego przerażony wzrok. Jego mina jeszcze bardziej przybrała wyraz zmartwienia i zdziwienia. Wtedy nagle się od niego gwałtownie odwróciłam i zaczęłam uciekać najszybciej jak umiem. Zostawiłam ogiera samego. Strach ponownie zawitał w moim sercu. Bałam się panicznie tak jak tamtego dnia… Gdy zabójca stanął nade mną by zadać ostateczny cios!
Do oczu napłynęły mi łzy. Mój brat przyszedł mnie ostrzec… Jednak nie wiedziałam czy o wszystkim powiedział Deaven’owi. O co tu chodziło?! Dlaczego mój brat ukazuje się jemu a mi nie?! Biegłam w popłochu i na oślep. Chciałam się jak najszybciej wydostać z terenów stada i uciekać jak najdalej…

< Deaven? :3 >

Od Daeven'a cd. Kaskady

Starając nawiązać jakiekolwiek połączenie powoli zamknąłem oczy. Nie czułem żadnego przypływu energii, jednak po chwili usłyszałem znajomy mi głos. Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem nikogo innego jak moją mamę. Odebrało mi mowę, dosłownie. Nie widziałem jej z bliska od tak dawna, nie wiedziałem co powiedzieć. Zrobiłem krok w przód, jednak moje nogi odmawiały posłuszeństwa. Przywołanie ducha mojej matki zabrało mi dużą ilość energii.
- Nareszcie Ci się udało - powiedziała moja mama. Uśmiechnąłem się szeroko. Od dawna nie byłem taki szczęśliwy. Wiedziałem, że nie mogę jej dotknąć jednak jej obecność w zupełności mi wystarczała.
- Nie mamy dużo czasu - powiedziałem cicho - wiesz ile energii mnie kosztuje utrzymanie kontaktu z duchami, w szczególności tak potężnymi jak ty - dodałem z lekkim uśmiechem. Mama również się rozweseliła. Moja moc jest potężna, jednak nie może się równać zdolnością jakie posiadała moja mama.
Chciałem zapytać i powiedzieć jej tak wiele rzeczy jednak wiedziałem, że nie starczy mi na to wszystko czasu. Zadałem jedno pytanie, które nie dawało mi od dawna spokoju.
- Dlaczego teraz mamo? Dlaczego właśnie teraz postanowiłaś dawać mi jakieś niewyjaśnione znaki, masz pojęcie w jakiej sytuacji znajdowałem się przez ostatnie dni? - zapytałem z lekkim oburzeniem.
- Za chwilę poznasz odpowiedź - powiedziała spokojnie uśmiechając się do mnie - Jeszcze się kiedyś spotkamy, nie martw się, ale muszę znikać, nie utrzymasz kontaktu z nami obojga - dodała szybko. Z nami obojga? Co to w ogóle znaczyło, może miała na myśli mojego ojca. Zaraz po zniknięciu mojej matki pojawiła się przede mną nieznana postać. Moja moc znowu osłabła.
- Będę się streszczać, jesteście w niebezpieczeństwie, jestem bratem Kaskady - powiedział ogier - przekaż jej, ze zabójca z jej dawnego stada - urwał w środku zdania po czym rozpłynął się w powietrzu. Otwarłem oczy i zobaczyłem przed sobą Kaskadę. No tak, połączenie zostało zerwane. 
- Poznałeś odpowiedzi na swoje pytania? - zapytała spokojnie patrząc na mnie.
- Nie do końca - odparłem niepewnie. - Chciałabyś może mi wyjaśnić dlaczego twój brat mówił mi o zabójcy z twojego dawnego stada? - zapytałem lekko opryskliwie. Nastrój Kaskady momentalnie się zmienił.

<Kaskada?:)>

Od Lacey cd. Omena

Moje popołudnie zapowiadało się naprawdę nieciekawie. Nie dość, że stałam w samym środku lasu z ogierem, który nie wykazywał najmniejszych chęci na polepszenie mi dnia, to jeszcze zaczynało się robić późno.
- Nie mogę iść przed siebie, zawrócić również nie warto… Nie zostawiasz mi wyboru, chyba muszę nauczyć się latać – powiedziałam z lekką irytacją po czym spojrzałam w górę. Drzewa były na tyle wysokie i rozpięte, że ledwo widziałam przebłyski nieba, które w tym właśnie momencie przybrało odcień czerwieni. Zapewne ominął mnie piękny zachód słońca.
- Wiesz, podobno w tych lasach żyją mistyczne stworzenia, zwą je dżentelmenami. Może powinieneś zaznajomić się z ich sposobem bycia – odparłam po czym podeszłam bliżej ogiera. Był o wiele wyższy ode mnie, dlatego też byłam zmuszona unieść głowę żeby spojrzeć w jego niezbyt przyjacielskie oczy.


<Omen?>

sobota, 25 czerwca 2016

Od Sharee CD. Hagara

Uśmiecham się szeroko zadowolona, w moich oczach pojawia się błysk. Czuję w sobie ogień, który zaczyna palić poganiać. W głowie głosy: "Zrób to. Zabaw się po raz kolejny czyimś życiem. Wyrzuć sumienie".
-Oj zabawię się- mówię szeptem sama do siebie i staję obok ogiera, tak, że mój pysk wręcz dotyka jego ucha. Nastawia głowę, gotowy.
Czas użyć swoich mocy. Obudzić po raz kolejny wewnętrznego demona, który powoli zaczyna otwierać oczy i patrzyć moimi. Połączyć swoje siły z jego i nie patrzyć na konsekwencje, które i tak mnie nie dosięgną.
Stuknęłam kopytem o ziemię, która lekko drgnęła, a kamienie podskoczyły niespokojnie pod wpływem wstrząsu. Powiał wiatr, który delikatnie zmierzwił moją grzywę, a potargał Hagara. Zapłakały pobliskie drzewa, pochylając gałęzie. Rozległ się trzepot skrzydeł ptaków, które uciekły spłoszone z koron chorych drzew.
-Twoje życie jest w moich rękach- szepnęłam, no co ogier lekko drgnął.
Kłącza, które wypłynęły z suchej, jałowej ziemi oplotły nogi ogiera, mocno je ściskając. Hagar chciał się ruszyć, jednak nie miał szans. Jednak nie otworzył oczu, pod moja groźbą, że z niespodzianki nici. Naiwniak.
-Co byś zrobił gdybyś zobaczył ukochane osoby?- spytałam cicho.
-Nie chcę pytań tylko niespodziankę- zmarszczył czoło.
Nie wytrzymałabym z takim koniem dłużej niż teraz, co muszę przebywać. Mogłabym rzec, że robię światu przysługę pozbywając się tak irytującego kucyka. Powinni mi podziękować za wybawienie, ale wdzięczności u innych za grosz.
-Odpowiedz- znowuż rozkazuje stanowczym tonem.
-Na pewno z nimi bym porozmawiał- wzrusza ramionami jakby nigdy nic.
-A gdyby zadali ci ból?- pytam dalej.
-Co to ma znaczyć?- otwiera lekko oczy, a jego wzrok zatrzymał się na niemrawych postaciach naprzeciwko niego.
-J-jak? Jak to możliwe? Przecież moja rodzina mieszka niedaleko stąd. Nie przyszli by tu- kręci głową z niedowierzaniem.
Ja za to przekręciłam oczami zniecierpliwiona.
-A... a to... Firahees!? Co ty tu robisz?- chciał zrobić krok w przód, lecz rośliny mu tego nie pozwalają, za to zaciskają się coraz mocniej.
W tym samym momencie staje między nimi znikąd i patrzę zmrużonymi oczami na niego.
-Nie pójdziesz, bo ona nie chce- mówię z złością w głosie.
-O czym ty mówisz?- kręci głową, kręcąc się niespokojnie- Przestań- rozkazuje
Widzę jak on powoli odczuwa mocny ból. Jego wyraz pyska o tym mówi. Jego gesty, mimika. Z roślin powoli zaczęły wyłaniać się kolce. Wbijały się coraz to głębiej.
-Nie ty tu rozkazujesz- rzuciłam obojętnie w jego stronę.
-O co tu chodzi?- pyta lekko zdezorientowany i próbuje użyć swojego żywiołu- na nic.
-Domyśl się kochany. Chciałeś przeżyć coś czego być nigdy nie zapomniał i właśnie ci to daję. A to dopiero początek rozrywki. Wiem, że pragnąłeś Firahees, dlatego ci ją objawiłam. Chciałeś zobaczyć rodzinę, dlatego poszłam po nich i teraz ich widzisz...
-Dlaczego są duchami?- zapytał.
-Bo dobrowolnie nie chcieli przyjść- powiedziałam z sarkazmem, choć to była w połowie prawda- A, że lubię mieć wszystko jasno postawione...- stanęłam za duszami- Czas na zapłatę przed rozrywką.

Hagar?

piątek, 24 czerwca 2016

Liga Rebeliantów

Serdecznie zapraszam do dołączania do tego wspaniałego bloga, na którym panuje miła i ciepła atmosfera, możliwość pisania niepowtarzalnych opowiadań oraz ciekawa fabuła. Blog nie dawno rozpoczął działalność i szuka ludzi gotowych i chętnych do dołączenia. Jeszcze raz serdecznie polecam :3
 
 
 
(Blog opublikowany w poście za prośbą osoby i wdzięcznością administratora)

czwartek, 23 czerwca 2016

Od Kaskady cd. Deaven'a

- Mogę się jednak tego domyślać... Mam ciarki na plecach. - powiedziałam rozglądając się - Myślisz że znajdziemy odpowiedzi? - spytałam.
- Tego nie wiem ale warto zawsze spróbować.
- Nie podoba mi się to miejsce - przyznałam.
- Nic dziwnego! Są tu nie tylko dobre dusze...
- Lepiej to szybko sprawdźmy i stąd chodźmy! - powiedziałam niespokojnie.
- Masz racje! - przyznał - Co robią przeważnie konie, które chcą tutaj nawiązać kontakt z jakąś duszą? - spytał.
- Cóż... podobno siadają i zamykają oczy i wtedy wpadają w jakiś dziwny trans... To czasem może potrać kilka godzin! W sensie ten trans może tyle trwać. - mówię do ogiera, patrząc na niego.
- W takim razie zaczynajmy! - powiedział, po czym usiadł i zamknął oczy. Podczas gdy ja stałam i czekałam aż nagle ogier wpadł w trans, co znaczyło że nawiązał z kimś kontakt.

< Deaven? ;3 >

Od Kiary CD. Arta

Szczerze to nie była pewna czy Artowi faktycznie nic nie jest… Przecież zanurkował głową w piasku przy pełnej prędkości! Zaniepokoiłam się jeszcze bardziej. Na głowie miał małe rany, ale bałam się że mógł dostać wstrząsu mózgu. Nie zniosłabym gdyby coś mu się stało! Popatrzyłam w jego oczy, które były jakby częściowo nieobecne. Wiedziałam że to niezbyt dobry znak…
- Idziemy do medyczki i to już! – rozkazałam niemal władczym tonem.
- Przecież ni mi nie… - przerwałam mu.
- Nie ma mowy! Idziemy i to już! – rozkazałam.
Art. Choć niechętnie, to posłuchał mnie i ruszyliśmy w stronę jaskini medyczki, która znajdowała się najbliżej nas. Cały czas bacznie obserwowałam reakcje Arta… Były spowolnione, a on zawsze miał bardzo szybkie reakcje. Zaczęła mieć wyrzuty, bo to ja wymyśliłam tę „zabawę” i zranił się podczas niej.
W końcu dotarliśmy do jaskini Vendely. Szczerze to praktycznie co chwilę do niej przychodziliśmy i już chyba nas zaczynała uważać za prawdziwe kaleki życiowe; Po chwili klacz wyszła niemal z niedowierzaniem, znowu nas widząc. Jednak szybko zabrała Ara na przebadanie, podczas gdy ja czekałam niecierpliwie pod jej jaskinią.

< Art.? Postaram się żebyś ją odzyskała xd >

Od Arta - Cd. Kiary

Rzucam się za nią ze śmiechem i gonię ją po brzegu. Staram się dogonić, ale rzeczywiście  - jest szybka. Widać, że tutaj ćwiczyła. Jest zżyta z tym miejscem, a ja od niedawna tu bywam. A dotąd raczej patrzyłem tutaj w gwiazdy niż pod nogi. Nie wiem jak, ale w pewnym momencie wywalam się. Runalem głową w piasek.
- Art! Wszystko w porządku?  - pyta Kiara
- Chyba. - mówię, wstając  - Po prostu ostatnie dni były ciężkie. Powinniśmy odpoczywać.
Szczerze nie byłem pewny czy wszystko w porządku. Ale postanowiłem stwierdzić, że raczej wszystko w porządku.

Kiara? Nie mam weny  ;/

Od Hagara - Cd. Sharee

Szczerze nie mam pojęcia, czemu wybrała akurat takie miejsce, ale postanowiłem się nad tym nie zastanawiać. Może jest ona trochę takim emo i lubi takie klimaty. Nie obchodziło mnie to zanadto; czekałem na to, co się stanie. Swoją drogą ciekaw jestem jak postanowi mnie zadowolić. Mam nadzieję, że to będą niezapomniane przeżycia. Takie, których nie wyrzuce za nic z pamięci.
Słysząc, że już blisko aż podskakuję niecierpliwie. Nie jest ona szczególnie urodziwa ale dla mnie to nie jest ważne. Nic nie jest ważne, byleby się zabawić. Muszę odlecieć, by nie myśleć o Firahees.
- Trochę tu strasznie. - wtrącam nerwowo, rozglądając się dookoła.
Coś mi się tu nie podoba.
- Zawsze możesz zrezygnować. - mówi słodko klacz  - Ale chyba nie chcesz.
Trafiła w samo sedno. Nie chcę stąd iść, mimo delikatnego strachu.
- Zostaję. Już jesteśmy? - pytam
Zamiast tego słyszę od niej coś na kształt rozkazu:
- Zamknij oczy.
Pewnie tak się zacznie nasza zabawa więc zamykam oczy. Z uśmiechem mówię więc:
- Zaczynaj, kochana.

Sharee?

środa, 22 czerwca 2016

Od Seneiry - CD H. Rohana

 Odruchowo spojrzałam za siebie. Mój rozmówca musiał widzieć Roy'a wcześniej, bo teraz - o dziwo - nie było po nim śladu.
- Nie sądziłam, że aż tak to po mnie widać - powiedziałam, a na mój pysk wkradł się łagodny uśmiech. - Ale masz racje. Mój brat nazywa się Royal, a ja jestem Seneira. I absolutnie nie marnujesz mojego czasu, jako nowa mam go chyba aż nadto. A ty...
- Rohan...nazywam się Rohan...- po tych słowach ogier spróbował podnieść na mnie wzrok, jednak natychmiast z tego zrezygnował. Wydawało mi się, że chciał także powiedzieć coś jeszcze, ale słowa zdawały się utknąć mu w gardle.
 Kiedy się do niego zbliżyłam, przeszedł mnie lekki dreszcz. Ech, znowu to samo...
Działo się tak za każdym razem, gdy aktywowała się jedna z moich mocy.
Nie lubiłam, gdy mój pierwszy żywioł dawał o sobie znać. O ile do "władzy" nad czasem zdążyłam przywyknąć a nawet polubić, o tyle psychika zawsze wydawała mi się zbyt potężna jak dla mnie.
 Na szczęście nigdy nie trenowałam swoich mocy, toteż nie były one dobrze rozwinięte. To, co zwiastował ten nieprzyjemny dreszcz mógłby bez problemu ustalić dobry obserwator, bez konieczności korzystania z mocy.
 Co natomiast poczułam ja? Niepokój. Jedynie niepokój ze strony Rohana. Tak jakby czegoś się obawiał, ale...
- Mówiłeś, że potrzebujesz pomocy, ale nikt nie jest w stanie ci jej dać...- wymamrotałam, ni to do niego ni do siebie.
 Dopiero teraz dotarło do mnie, o jakiej pomocy mówił.
- Przepraszam, zamyśliłam się...
 Kolejny dreszcz dał mi odczuć, że Rohan nie chce mojego towarzystwa i...jednocześnie nie chce też, abym odchodziła. Dwa tak sprzeczne uczucia w jednym koniu, w tej samej chwili? Nie, musiałam źle to odczytać, lub chodziło o coś innego.
 - Chciałem...kiedy tu przyszłaś...ech, naprawdę wolałbym nie marnować twojego czasu...- wydusił, choć widziałam, że nie było do końca zadowolony z tego powodu.
 - Jak wspominałam, nie marnujesz go. Widzę jednak, że potrzebujesz chwili spokoju. Gdybyś chciał z kimś pogadać, jestem do usług. - chciałam jeszcze coś dodać, lecz w ostatniej chwili zrezygnowałam. Uśmiechnęłam się tylko i poszłam w swoją stronę. Intrygująca postać...
***
 Nie potrafię spać w nowych miejscach. To już druga noc, kiedy udało mi się uzyskać pół godziny płytkiego, niespokojnego snu. Nie jestem jednak ani zmęczona, ani niewyspana, jedynie trochę melancholijna.  Zmęczenie i brak snu dopiero za parę dni, gdy przywyknę do Mysterious Valley.
 Skoro nie mogłam spać, postanowiłam spędzić czas na czymś pożytecznym. W tej okolicy było, jak mi się zdaje, urokliwe jeziorko, które tej nocy pełnej gwiazd musiało wyglądać wyjątkowo pięknie.
 ***
 Nie tylko ja mam problem ze snem. Gdy zaczęłam zbliżać się do tafli wody, z wysokiej trawy wyskoczyły dwie sarny, które natychmiast pognały w stronę lasu. One są jednak normą, bardziej zdziwił mnie leżący tuż nad jeziorem koń, który zdawał się z kimś...rozmawiać?

< Rohan? ^^>

Od Kiary CD. Arta

Art. Strzelił w dziesiątkę z Zatoką Gwiazd! Było to moje ulubione miejsce ze wszystkich terenów! Zawsze przychodziłam tutaj gdy czułam się samotna i tylko dźwięk rozbijających się fal i migające gwiazdy na niebie koiły mój smutek. Odrobinę ale wtedy musiało mi to wystarczyć… Teraz, to co innego. Byłam oficjalnie z  Artem, co sprawiało, że to miejsce było jeszcze bardziej romantyczne? W każdym razie, Art. Doskonale mnie rozszyfrował.
Zarumieniłam się po raz kolejny dzisiaj.
- Czy to nie w tym miejscu poczułam wtedy twoją obecność? – pytam retorycznie i patrzę na niego ciepłym wzrokiem.
- Bardzo możliwe – mówi spokojnie lecz uśmiechnął się do mnie.
- Mój rzepek już wtedy się do mnie przyczepił – mówię słodko.
- Ano! Mówiłem że nie ciężko mnie odczepić – droczy się lekko.
- Wiesz! Cieszę się że się do mnie przyczepiłeś rzepku… - powiedział i ponownie się w niego wtuliłam. Jednak tylko na chwilę, bo po chwili lekko go kąsnełam za grzywę i zaczęłam uciekać po brzegu, a moje kopyta rozbijały się o spokojne, małe fale.
- Osz ty! – krzyknął za mną – Zaraz Cię złapię! – krzyknął.
- Nie ma mowy! – krzyczałam rozbawiona – Trenowałam tutaj ale próbuj rzepku! – krzyczałam rozbawiona.

< Art.? :3 >

Od Arta - Cd. Kiary

Postanawiam zaprowadzić ją nad Zatokę Gwiazd, miejsce tak idealne na milczenie i podziwianie gwiazd. Zawsze możemy też porozmawiać, bo tematów do rozmowy mamy dużo a harmonii tego miejsca nie zepsujemy głosem.
- Zamknij oczy. - mówię łagodnym głosem.
- Coś knujesz...Jestem pewna.  - mówi ale mimo to zamyka oczy. Zaczynam iść i trącam ją pyskiem na znak, że i ona ma za mną iść.
Idziemy więc a serce mnie prowadzi. Droga nie była zbyt długa.
- Coś knujesz...Jestem pewna! - powtarza co chwilę Kiara
Jesteśmy.
- No już. Możesz otworzyć. - odzywam się.
Otwiera oczy i patrzy na lekko ciemny teren i gwiazdy, które rozjaśniały go.
- Gwiazdy są piękne. Sama popatrz. Mnie już tak nie zachwycają. - mówię cicho
- Dlaczego? - pyta klacz
- Bo najjasniejsza z gwiazd jest tuż obok mnie. - odpowiadam z uśmiechem

Kiara?

Od Daeven'a cd. Kaskady

Stałem na plaży wpatrując się w niebo. Gwiazdy świeciły wyjątkowo jasno. Myślałem o propozycji Kaskady. Z reguły nie potrzebowałem pomocy jeśli w grę wchodziły duchy, jednak tym razem sytuacja była inna. Chciałem poznać odpowiedzi na wiele nurtujących mnie pytań, jednak nie teraz. Musiałem wypocząć i przede wszystkim wszystko przemyśleć
Z samego rana poszedłem po Kaskadę, chciałem żeby była tam ze mną, w końcu od niej zaczęła się przygoda z duchem mojej matki. 
- Idziemy - zapytałem już z daleka widząc, że klacz stoi i mi się przygląda. Kaskada skinęła lekko głową.
Nie miałem pojęcia dokąd się udaję ani jak owe miejsce będzie wyglądać. Miałem jedynie nadzieję, że dowiem się nowych rzeczy.
Droga nie była wcale taka długa. Powietrze było bardzo rześkie, a słońce lekko przygrzewało.
- Jesteśmy na miejscu - odparła Kaskada. Wodospad dusz wyglądał zupełnie zwyczajnie, może oprócz wody, która przypominała bardziej delikatną mgłę niż strumyk.
Miejsce samo w sobie było bardzo niezwykłe. Energia, którą emanował wodospad była wręcz namacalna. Od razu poczułem obecność dusz, które się tutaj błąkały.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile zagubionych duszyczek się tutaj znajduje - powiedziałem spokojnie.

<Kaskada?>

Od Kaskady cd. Deaven'a

- Ja również Ci dziękuję - mówię spokojnie - Fajnie dzisiaj spędziliśmy dzień... oprócz urwiska! - powiedziałam z nutką śmiechu w głosie.
Ogier kiwną tylko głową i zaczął iść w swoją stronę, gdy nagle jeszcze do niego krzyknęłam:
- Deaven! Poczekaj jeszcze chwilkę! - krzyknęlam do niego i szybko podbiegłam.
- Coś się stało? - spytał odruchowo.
- Bo widzisz... Tak sobie myślałam... Skoro widzisz duchy i czasami nie wiesz czego od Ciebie chcą, to możesz się udać w pewne miejsce, gdzie prawdopodobnie poznasz swoje odpowiedzi... - powiedziałam niepewnie.
- Jakie miejsce? - spytał nagle ożywiony.
- Wodospad Dusz może Ci pomóc... jest to miejsce gdzie jest duża aktywność duchów i często tam konie przychodzą żeby z nimi porozmawiać.. - powiedziałam niepewnie, bo nie wiedziam jak ogier zareaguje na moją propozycję.

< Deaven? ^^ Robi się coraz bardziej tajemniczo xd >


Od Kiary CD. Arta

- Nie jestem jeszcze taka zmęczona - mówię odklejając się wreszczie od niego. To było wręcz niewiarygodne! Art mnie po tym wszystkim zaakceptował... Otworzył swoje serce dla mnie i nie odrzucił mnie mimo iż poznał całą prawdę o mnie. Miałam ochotę skakać z radości! I pomyśleć że taki wspaniały przedstawiciel płuci męskiej mnie pokochał...
- To gdzie chcesz iść? - spytał.
- Może tam gdzie nas nogi poniosą? Chyba że rycerz ma inne plany? - spytałam słodkim głosem i ledwie powstrzymując śmiech.
- Widzę że księżniczce dopisuje humor... - powiedział z tajemniczym uśmiechem.
- Czyżbyć coś knuł rzepku mój? - spytałam retorycznie się szeroko uśmiechając.
- Może tak może nie...
- Zabrzmiało tajemniczo... A więc prowadź mój kochany rzepku! - powiedziałam i go pocałowałam w policzek.

< Art? Musisz teraz ją zabrać w jakieś ładne miejsce xd >

Od Sharee CD. Hagara

Miło mi to słyszeć. Niestety mocy teleportacji nie mogę użyć. Byłam zadowolona jak nigdy dotąd. Był taki zniecierpliwiony, pełen zainteresowania. Pragnął już być na miejscu. Był natrętny, ale takich milej się usuwa. Lepiej patrzeć na śmierć narwańca niż widzieć jak umiera koń z obojętnym wyrazem twarzy, przeklinający cię w duchu. To nie była żadna rozrywka.
-Cierpliwości- powiedziałam- Nie w dzień świat zbudowano- patrzyłam przed siebie, ignorując ogiera.
-Kiedy mi się nie chce iść- prychnął niezadowolony.
-Lepsza satysfakcja jest gdy się na coś czeka- odparłam niewinnie.
Przewrócił oczami, widocznie pokazując swoje niezadowolenie. Ja za to powolnym krokiem szłam przed siebie, doskonale wiedząc co mam zrobi po kolei by widowisko było nader przyjemne.
Powoli otoczenie zaczęło się ściemniać. Las, przez który momentami przechodziły smugi światła, teraz stał samotny z sczerniałą korą i gnijącymi liśćmi. W powietrzu było czuć nieprzyjemny swąd rozkładających się ciał. Było to tylko wrażenie. Po chwili wokół nas zaczęły pojawiać się czarne cienie ze świecącymi oczami.
Byliśmy właśnie na skrawku Mglistego Bluszczolasu. Ten kawałek wystawał poza granice stada w mniejszości. Szczerze powiedziawszy, nie wiem czemu Havana sobie nie wzięła pełnego terenu. Ale nie to w tej chwili mnie interesuje.
Jeden z cieni zbliżył się do Hagara, patrząc mu prosto w oczy.
-Wynocha- warknęłam do niego. Cofnął się, chrypiąc i gulgając w gardle zdenerwowany za drzewo.
On nie jest ich tylko mój. Irytowały mnie one. Chodziły krok w krok. Nazywano je Khuzdule czyli odbicie człowieka w języku południe lub Guenya w języku wiatru północy. Nie da się przetłumaczyć tego dosłownie. Jedyne co można było o nich powiedzieć to to, że potrafią być strasznie irytujące. Mało o nich wiadomo, ale jednego można być pewnym. Nie miały dobrych zamiarów.
-Czy to już tu?- spytał zniecierpliwiony Hagar.
-Tak. Jeszcze kilka kroków- powiedziałam, widząc upragnione miejsce i uśmiechając się tajemniczo coraz szerzej, zadowolona.

Hagar?

Od Midway - Cd. Contessima

Nasze rozumienie się polega na tym, że zarówno ja i on przeżyliśmy wiele ciężkich sytuacji, które utrwaliły w nas zrozumienie dla tych, co przeszli przez podobną szkołę życia. Nie potrzebuję współczucia, tak jak i on. Potrzebujemy zrozumienia i to otrzymujemy.
- O! Ja podobnie, gwałtownie zmiany w pogodzie są niezwykłe. Też lubię burzę, nawet jak zniszczenia są duże. Zawsze po burzy powietrze najczystsze. - stwierdzam  - A co do upału, nie cierpię. Źle go znoszę. Wolę już zimno niż upał. - dodaję jeszcze.


Contessimo?

Od Contesima - CD Midway

Nie naciskałem. Nie dopytywałem. Nie byłem ciekawski. Wiem, jak to jest, nosić w sobie winę, lecz nie potrafiąc nic w związku z tym zrobić.
- Lubisz upały? - spytałem, nie komentując wcześniejszej wypowiedzi Midway. Zmieniłem temat, ale ona i tak wiedziała, że ja ją rozumiem. Tak jak ja wiem, że ja zostałem zrozumiany. Żadne z ns nie wypowiedziało żadnych pustych słów współczucia, nie udawało, że chce wiedzieć więcej. Nie wmawialiśmy sobie, które z nas przeżyło więcej. Po prostu zrozumieliśmy.
 - Ja nie lubię... - ciągnąłem dalej, gdy Midway nie odpowiadała - Dla mnie za gorąco... Słońce praży, a tobie nic sie nie chce. Za to uwielbiam burze w ciągu lata... Dają takią wspaniałą ulgę... I ta atmosfera... Niepowtarzalna!
(Midway?)

Od Altaira - Cd. Sarity

- Naprawdę! Dopilnuję tego! - mówię, czym prowokuję ją do jeszcze większej głupawki. Śmiejemy się razem, ciężko powiedzieć dlaczego.
Jesteśmy przeciwienstwami, ale się przyciągamy. Przyjacielsko, rzecz jasna, bo jak inaczej? Zbyt słabo ją znam.
- Ale swoją drogą poznawanie nowych miejsc też jest fajne. - podejmuję ten temat.
- Tak myślisz naprawdę czy mówisz bym nie czuła się dziwna? - pyta podejrzliwie Sarita.
- Nie no, mówię prawdę. Jak chcesz, możemy poszukać jakiegoś miejsca, nowego. Pewnie jakieś jeszcze są! - dodaję z zapałem w głosie.

Sarita?


Od Sarity - CD Altaira

Spojrzałam na niego rozbawiona.
 - Naprawdę to takie oczywiste? - spytałam, patrząc na niego uważnie - Ja bym raczej ruszła na spacer w poszukiwaniu pięknych miejsc. Gdybym takie znalazła stałoby sie moim kolejnym świętym miejscem, sanktuarium, schronieniem. Na budowanie bałwana czy iglo w życiu bym nie wpadła! - zaśmiałam się
 - A budowałaś kiedyś? - spytał
 - Nie
Altair wyglądał jakby ktoś go zdzielił młotkiem.
- Jak to?! - wykrzyknął, udając przerażenie. - W najbliższą zimę pierszą twoją czynnością na śniegu będzie zbudowanie bałwana. I nie wymigasz się z tego! Kto nigdy nie budował bałwana nie wie co to życie.
Pokręciłam pyskiem, śmiejąc się z przyjaciela.
(Altair?)

Od Midway - Cd. Contessima

A jednak to w nim siedziało, coś ukrywał. Z tych paru zdań mogę wyciągnąć wiele, w tym jego prawdziwe imię, Boa Sorte... I fakt, że jego matka nie żyje przez niego? Ciężko mi w to uwierzyć, bo nie wiem czy się do tego przyczynił pośrednio czy bezpośrednio. Jednak i po mnie nie widać tego, że kogoś zabilam. Awans. Na jego myśl zadrżałam... Nie zabilam go sama...Tylko sprawiłam, że się zabił. Nie zwalnia mnie to z miana morderczyni ale najchętniej uciekłabym od tego.
- O mnie wiesz już wiele, moja przeszłość zawsze wiązała się z tym stadem. Miałam rodzinę i brata...W końcu się to rozpadło. Rodzice się rozstali, a ja odeszlam. - mówię powoli  - W nowym stadzie padlam ofiarą pewnego....- szukałam odpowiedniego słowa  - Magnetic...Wykorzystał mnie i pobił. Z tego co widzisz stąd mam córkę... Lilith. Żałuję, że nigdy nie potrafiłam się nią zająć ale przypominała mi o tamtych wydarzeniach.  - urywam. Zbyt trudno o takich rzeczach rozmawiać.

Contessimo?

Od Contesima - CD Midwa

Zapatrzyłem się przed siebie, zupełnie pochłonięty swoimi myślami. Ciekawostki? Coś o sobie? Wszystko kieruje sie w jedną stronę, w jednym kierunku. To było tak dawno... Tak dawno nie wracałem do wssystkiego, o czym chciałem zapomnieć. Ale pamiętam, bardzo dużo. Wszystko.
 - Tak naprawdę mam na imię Boa Sorte, po portugalsku Szczęście. Moja matka urodziła sie w tym kraju, potem jednak ludzie ją przewieźli do Polski. Kochała ten kraj, więc mnie nazwała w jej ojczystym języku.  - uśmiechnąłem sie lekko, zmuszając się do urywanego śmiechu. To wszystko nadal we mnie jest...
 - To czemu przedstawasz się jako Contesimo? - spytała Midway, uważnie obserwując mnie
 - Kiedy twoja matka nie żyje przez ciebie trudno się przedstawiać imieniem, które ona ci nadała - spojrzałem na nią, wzdychając.
Zapadła cisza, podczas której ja starałem wziąć się w garść.
 - Dobrze, więc co ty powiesz o sobie? - spytałem w końcu, już z uśmiechem na pysku. Nie pozwolę by wspomnienia mną zawładnęły.
(!Midway?)

Od Arta - Cd. Kiary

Zaśmiałem się szczerze. Kto by pomyślał, że nasza znajomość będzie taka piękna! Kto by pomyślał...że zostanie ze mną po tym jak dowiedziała się o moich mocach. Mimo wszystko została ze mną. Jestem jej wdzięczny, że uczyniła mnie najszczesliwszym mężczyzną!
- Obiecuję, że postaram się być bardziej znośny niż zwykle, księżniczko. - mówię cały rozpromieniony, wciąż nie wierząc w swoje szczęście.
- To może jednak Cię zniosę, rycerzu.  - odpuszcza Kiara wtulając się we mnie.
- A może teraz gdzieś się przejdziemy, chyba, że jesteś zmęczona? - proponuję.

Kiara?

Kiara i Art zostają parą

Gratulujemy i życzymy szczęścia na nowej drodze życia. (Tak bardzo oficjalna ja :3)


Kiara
 
 
Art

Od Omena - Cd. Lacey

Jeśli ktoś do Ciebie się odwróci, powinieneś zaatakować. Tylko delikatnie, niewinnie. Nie boję się żadnych konsekwencji. Nie mam nic do stracenia. Życie to zbiór przykrych dni i cudownych sekund. Ta sekunda, w której rzuciłem pobliskim kamieniem w jej zad. Nie odwróciłem głowy. 
Spojrzała na mnie z oburzeniem. 
- To...Ty? - pyta z niechęcią w głosie - Ile Ty masz lat? 
- Odwracając się, całe życie może Ci przelecieć przed oczami i się nagle skończyć. Chwila nieuwagi i tyle. A co do wieku, to wystarczająco. - odpowiadam bezczelnie. 
Wzięła mnie za bachora, jednak mnie to nie obeszło. Już dawno zdanie innych przestało się liczyć. 

Lacey? 

Od Kiary CD. Arta

Pierwszy raz w życiu czułam to dziwne uczucie w brzuchu. W każdej komurce mojego ciała czułam się przepełniona szczęściem.
- Art głuptasie! Wolę prawdziwego rycerza jakim jesteś niż wypacykowanego i pustego księcia. - powiedziałam rozbawiona.
- Uważaj bo ten rycerz się teraz od Ciebie nie odczepi!
- Jakoś to przeżyję... - droczyłam się z nim - choć po zastanowieniu dłuższym to... sama nie wiem..! - mówiłam rozbawiona.

< Art? >

Od Hagara - Cd. Sharee

No i wszystko jasne, Sharee N I E  I S T N I E J E.
Ta tutaj to kopia z wyglądu ale poza tym to nic nie znaczy. A jeśli chce się zabawić, no problem, zawsze jestem chętny. To będzie sposób, by zapomnieć jakoś o Firahees. A nie mogę ciągle o niej myśleć. Chętnie przystanę na warunki tej o to pannicy, nie ma zapewne wygórowanych wymagań.
- No! To chodźmy. Z przyjemnością przystanę na każdą twoją propozycję. - dodaję, wciąż uśmiechając się bezczelnie.
 Dała się sprowokować. Nie dość, że to nie ona, to jakaś szmata.
- Każdą?  - łapie mnie za słówko samica z słodkim uśmiechem.
- Każdą. - potwierdzam  - Jestem twój. - dodaję, by zobaczyć na jak wiele może sobie pozwolić. Jak widać, chyba nie ma do siebie szacunku, bo po chwili idziemy ramię w ramię a ja zaglądam w jej oczy.
 Może ładne to zwierciadło ale głupie. Zwierciadła takie, lepsze od pustki w życiu.
- Daleko jeszcze? Chciałbym, abyś się pospieszyła. - rzucam zaczepnie, trochę niecierpliwie.

Sharee?



Od Arta - Cd. Kiary

Kiara mnie kocha. W tym zdaniu kryje się radość i coś, co zwą miłością. I to samo coś wypełnia mnie całego. Podchodzę bliżej do Kiary i muskam chrapami jej chrapy. Klacz patrzy na mnie z zaskoczeniem i zarumieniła się. To takie niesamowite uczucie  - pocałować klacz, którą kochasz nad życie. Kiedyś było mi to odległe a teraz tak bliskie, jak ona. Kocham Kiarę w życiu jej nie skrzywdzę. Będę jej rycerzem a ona mą księżniczką.
- Księżniczko Kiaro.... - mówię z uśmiechem  - Czy Księżniczka chciałaby być w związku z jej Rycerzem? Może to hańbiące dla Księżniczki ale księciem nie jestem. Prędzej właśnie rycerzem. 

Kiara? *,*

Od Midway - Cd. Contessima

Cieszę się, że się z nim zaprzyjaźniłam. Jedyny samiec, który jest w wielkiej części pozytywny. W sumie to dziwne. Wzbudził we mnie zaufanie i ledwo go poznałam to już mu zaufalam. Mógłby być równie dobrze kimś złym, który mógłby mnie skrzywdzić. Ta myśl mnie przeraża.
- Myślę o tym, że to dziwne, że Ci zaufalam.  - mówię wprost, nie chcąc niczego przed nim ukrywać. Zależy mi, by nasza relacja była szczera.
- A to czemu? - kontynuuje temat ogier, wyraźnie zaciekawiony 
- Słabo się znamy. - stwierdzam fakt. 
I może byśmy się mogli...lepiej poznać. Chociaż gdyby powiedział mi parę ciekawostek o sobie czułabym się pewniej. 
- I co w związku z tym? - dopytuje ogier, przeczuwając, że moje stwierdzenie do czegoś prowadzi.
- Chciałabym abyś coś mi o sobie opowiedział .Może to być jakaś zwykła ciekawostka, nie konkrety. - tłumaczę.

Contessimo?

Od Altaira - Cd. Sarity

Coraz pewniej czułem się w tym stadzie. Sarita wydawała się wręcz wymarzoną rozmówczynią a sam zaprzyjaźniłem się z jeszcze innym ogierem. Choć tamta przyjaźń zaczęła się burzliwie, ma szansę by rozkwitnąć.
- A więc tak... - zaczynam tak uroczyście i poważnie, że po chwili zanosimy się śmiechem.
- Kontynuuj.  - mówi Sarita, gdy się uspokoiliśmy.
- A więc lubię wędrować, poznawać nowe osoby... Biegać, czasem poważnie się zamyślać...Jest tego więcej ale zależne to od innych czynników.  - tłumaczę z uśmiechem.
- A jakich?
- Załóżmy że pada śnieg. To naturalne, że zbudowałbym wtedy iglo i ulepiłbym bałwana. - przytaczam przykład.

Sarita?

Od Sharee CD. Hagara

Zniżyłam głowę jakbym chciała wbić się w jego oczy żelaznym prętem. Czy na prawdę zamierza tak ryzykować? Całym sobą pokazuje, że nie wierzy. I dobrze. Niech na razie myśli to co dotychczas posyła mu jego umysł. Jak widać plotki zmieniły mnie w tą, która nie potrafi pobawić się.
Zobaczyłam ruszenie w jego oczach, gdy wspomniałam o klaczy, z którą przebywał tyle czasu. Ehhh... nudzi mnie ta typowa obojętność w postawie drugiej osoby. Choć Hagar był bezpośredni to każdy ma coś do ukrycia. Najlepiej prowokować kogoś wspominając o drugiej osobie. Widocznie Firahees utkwiła mu w głowie głęboko.
Uśmiechnęłam się cynicznie, patrząc na wyszczerzony pysk ogiera. Jego ostatnie słowa były dla mnie zadowalające. Na pewno go uszczęśliwię, oj będzie radosny jak nigdy przedtem.
-A czym zapłacisz?- zainteresowałam się, wychodząc bardziej z cienia, pokazując się w całości.
-To podlega dyskusji- odpowiedział bez zmartwienia.
Parsknęłam, unosząc głowę do góry.
-Umówmy się tak...- zaczęłam, mijając go obojętnie- Zabiorę cię gdzieś, gdzie na pewno będziesz usatysfakcjonowany. Zobaczysz rzeczy, które zadowolą cię bardziej niż rzecz, którą pragniesz- powiedziałam, patrząc na niego kątem oka- Ale zapłatę wymyślę sama- mój ton głosu zmienił się w stanowczy. Postawiłam warunek.
Ogier roześmiał się. Czułam, że jest już wręcz pewny, że Sharee, która od razu niesie ze sobą śmierć nie istnieje. Że to tylko bujdy, które mu naopowiadali. I niech tak zostanie. Do czasu.
-A więc?- zapytałam.
-Zgoda- odparł bez zastanowienia i zrobił kilka kroków w moim kierunku z entuzjazmem w oczach.
-Obiecujesz?
-Tak. Przyrzekam- kiwnął głową i popatrzył na mnie z lekką pogardą.
-Świetnie- odpowiedziałam pochmurnie- Idź za mną i nie oddalaj się. Jest tu bardziej niebezpieczniej niż ci się wydaje. I może potem trochę trząść- posłałam mu złośliwy uśmiech i zniknęłam wśród krzaków.
Zabawa się rozpoczęła. Teraz nie będzie już odwrotu. Dla niego.

Hagar?

Od Contesima - CD Midway

Midway zamilkła, wydawało się że nad czymś myśli. Widząc, że zanurzyła się w swoich własnych myślach, pozwoliłem moim odpłynąć daleko. Daleko w przyszłość... Gdby nasza przyjaźń przetrwała tak długo, to czy za kilka lat każde z nas będzie miało kochającego partnera, dzieci? Czy może tylko jedno z nas odnajdzie swoją drugą połówkę? A jeśli obydwoje będziemy żyć tylko dla naszej przyjaźni? A jeśli rozejdzemy sie, odejdziemy w odwrotne strony i więcej się nie zobaczymy? Czy wtedy, wiodąc inne, odległe życie, będziemy o sobie pamiętać? I jako jaka istota zostaniemy zapamiętani? Dobra i oddana przyjaźni czy może jako ta zła i nieczuła?
 - O czym myślisz? - Midway jako pierwsza się odezwała, ku mojemu zdumieniu. Znowu...
- Nieważne... - prychnąłem - Mam bardzo nudne myśli - uśmiechnąłem sę
 - Jasne! Nie chcesz powiedzieć, bo sie wstydzisz!
 - A ty o czym myślałaś? - spytałem z przekąsem
(  Midway?)

wtorek, 21 czerwca 2016

Od Kiary CD. Arta

Czy on to powiedział naprawdę!? Czy ja nie śnię?! On powiedział że mnie kocha?! Czy ja naprawdę nie śnię?! To się dzieje naprawdę?! Wciąź nie mogłam w to uwierzyć... Czułam że moje życie teraz stanie się leprze niż kiedyś. Dzięki Artowi pozbyłam się brzenienia które tak mi ciążyło na barkach przez tyle lat. Opiekował się mną przez ten cały czas i sprawił że znowu zaczęłam wierzyć w inne konie. Zmienił moje życie w ciągu paru dni!
- Art... - zaczęłam - Ty również zmieniłeś moje życie... Dzięki tobie znowu chce mi się żyć. I wiedz, że ja również Cię kocham! - powiedziałam do niego ciepło i się uśmiechnęłam. Czułam się wreszcie wolna i przepełniona szczęściem. Po raz pierwszy od tak dawna...

< Art? ^^ >

Od Hagara - Cd. Sharee

Czy to rzeczywiście ona czy jakaś jej żałosna kopia? Ta legendarna Sharee zapewne zamieniłaby mnie w proch lub z psychopatyczną przyjemnością po prostu zatłukła. Jednak to nie może być ona. Wydaje się co prawda zarozumiała...Za wstawkę o Firahees miałem ochotę ją zadusić. To nie jej sprawa!
Zarozumiała i nadęta. Pewnie różami usłane miała życie. Z racji niewielu cierpień bawi się w sędziego dla niewinnych.
- W życiu potrzebne jest ryzyko. - zostaję przy swoim ani trochę się nie bojąc.
- Mam rozumieć, że jestem dla Ciebie taką jakby zabawką? - rzuca pseudo Sharee.
Z jej głosu nie wyczytałem nic. Ni gniew ni zdziwienie. Nosz widać, że to nie ona!
- Bardziej usługą. Zapłacę. - rzucam zaczepnie, zastanawiając się kiedy zmięknie i przyzna się, że to nie ona jest Sharee.
- A za co zapłacisz? - pyta jakby z ciekawości. Tamta by tak nie zrobiła.
- Zrób ze mną co chcesz, byleby mnie uszczęśliwić.  - odpowiadam szczerząc do niej zęby.

Sharee?

Od Arta - Cd. Kiary

A może już czas? Wydaje mi się, że mam duże szanse, zresztą co mi po tym powiedziała... I tamte myśli... Teraz nauczyłem się to jako tako blokować ale tamte... Pełne czegoś cieplejszego niż zwykła wdzięczność. Pełne mnie.
Co mam zwlekać... tylko jak to ubrać w słowa by prosto choć pięknie to przekazać?
- Ktoś się zbliża.  - mówi Kiara nagle   - To chyba Altair. - dodaje po chwili
Altair! Brat od śmieci wyzwany. I brat, bo mnie uratował.
Altair zasuwa do nas w podskokach. Coś niesie za sobą a po chwili czuję...że czas się zatrzymał. To jego zasługa.
W zębach niesie kwiaty.
- No, myślę, że to Ci się przyda. - mówi, podając mi  - Twoja ukochana powinna wiedzieć co do niej czujesz.  - dodaje
- Altair...poczciwy przyjacielu! Dziękuję!  - mówię przyjmując kwiaty. Patrzę jak on odbiega a czas wraca do normy.
Patrzę w te ciemne oczy Kiary. Najpiękniejsze. Cała ona jest piękna choć dusza najbardziej. Tylko ona się liczy. Bez niej nic nie ma sensu.
- Kiaro... Przyjmij ode mnie te kwiaty i parę prostych słów.  - mówię uroczyście.
Klacz w milczeniu przyjmuje ode mnie prezent i czeka na dalszą część.
- Odkąd Cię poznałem wszystko się zmieniło. Znalazłem sens życia bo tym nim jesteś. Uswiadomilas mi co oznacza słowo troska i przyjaźń samą swoją obecnością. Może niedługo się znamy, ale jesteś mi najbliższa w całym życiu. Kiaro...Kocham Cię.  - mówię te upragnione słowa i czuję się wolny. Nareszcie.

Kiara? Zawsze do usług  c:

Od Lacey cd. Omena

Zaczęłam odczuwać niezwykłą frustrację, ile on miał lat? Nie mogłam dopuścić się większego gniewu, ponieważ byłoby to od razu zauważalne. Patrzyłam na ogiera i ten jego bezczelny uśmiech ze stoickim spokojem. Przynajmniej na zewnątrz wyglądałam na opanowaną. 
Nie miałam ani sił, ani ochoty dalej dyskutować z ogierem, byłam wręcz skazana na przegraną.
-  Masz absolutną rację – odparłam, a na moim pysku pojawił się delikatny uśmiech – ale nie tylko mi przydałaby się lekcja – dodałam już z większą pewnością, po czym odwróciłam się z chęcią ruszenia przed siebie. Wiedziałam, że to co zrobiłam nie było zbyt mądre. Zawsze powtarzano mi żeby nie odwracać się tyłem do „przeciwnika”.
<Omen? Totalny brak weny eh>

Od Sharee CD. Hagara

Przyszedł tu. Taki niewinny. Szukający w życiu nieszczęścia. Spragniony ryzyka. Oglądający się za poczuciem ogromnej adrenaliny. Nie potrafię czytać w myślach, lecz doskonale wiem czego chce. Nie muszę być pewna. Wystarczy mi, że tu jest. I szuka mnie. Swojego demona. Anioła śmierci, który wyzwoli jego duszę z okropnego ciała.
Jest bezczelny! Jak on śmie wchodzić na te tereny. Na jałową ziemię, której panią jestem ja! Szukać mnie. Gorzej. On zamierza mnie sprawdzić! Prowokuje mnie bym ukazała mu się wściekła, pełna dumy i złości.
Roześmiałam się w duchu, kręcąc głową. Jaka wielka jest naiwność niektórych stworzeń. Jaka głupota krąży w tym świecie. Cóż, czas zapolować. Obrać odpowiednią strategię i zabawić się. Niczym wilk i owca pozostawiona na jego pastwę.
To nie będzie grzech. Przecież sam przyszedł w paszczę lwa. Sam prowokował do działania. Zamierza mnie przetestować. Nie ma sprawy. Ja zasmakuję świeżej krwi, a gdy już czerwień wsiąknie w ziemię, wyrośnie ogromne drzewo z uginającymi się gałęziami ku dołowi. Płaczące krwią niewinnej osoby, która tylko tutaj przyszła.
Dawno pozbyłam się wyrzutów sumienia i jakichkolwiek skrupułów. Długo ćwiczyłam by wyrzucać z głowy wzrok śmiertelnych. Zawsze zapamiętywałam twarze, lecz nigdy imion, choć znałam każdego w stadzie. Potrafiłam powiedzieć o nich prawie wszystko, a niektórzy zdradzali sami swoje najskrytsze pragnienia. Potrafiłam spełnić wszystko. Za swoją cenę.
Szłam za ogierem, który nieświadomy przyglądał się każdemu drzewu w poszukiwaniu mnie. Czas w końcu wyłonić się. Po części. Nadepnęłam gałązkę, która pod moim ciężarem boleśnie zaskrzypiała i złamała się. Wzrok ogiera powędrował w moją stronę, lecz ja i tak byłam już po drugiej stronie, migając tylko swoją maścią mu między oczami.
Ja mam się go bać. Co za prowokator bez dyplomacji.
-Czego tu chcesz?- powiedziałam ochrypłym głosem, wyłaniając się z ciemności tuż obok siwka i patrząc świdrującym wzrokiem w jego oczy.
-Nie zauważyłem cię- odparł. Wprawił mnie tym w lekkie drgawki- A więc jednak istniejesz... I jesteś nieco inna niż sobie wyobrażałem. Inaczej cię opisywali- przekręcił głowę.
-A ty przyszedłeś tu tylko po to by mnie zobaczyć, tak?- uniosłam łuki brwiowe do góry, patrząc na niego ze sztucznym uśmiechem.
-Między innymi- odparł.
-Coś jeszcze?- zmrużyłam jedno oko, delikatnie przekręcając głowę w bok od profilu- Może... zamierzasz skosztować ryzyka o którym ciągle myślisz i nieustannie pragniesz. Czyżby naszemu Hagarkowi życie się znudziło, a klacz, z którą tyle przebywał odeszła?- zacmokałam, kręcąc głową z udawanym zmartwieniem- Tak mi przykro.

Hagar?
Niech się akcja rozkręca

Od Omena - Cd. Lacey

Stanąłem jej na drodze? Nieszczęście wielkie, gdyby na świecie były tylko takie nieszczęścia wszyscy bylibyśmy szczęśliwi. Skoro już ktoś mnie odwiedził, nie pozwolę mu uciec. Fajnie byłoby udekorować flakami tą ziemię ale jeszcze fajniej dreczyc. Zawsze jakieś zajęcie i to na dłuższą metę.
- Droga wolna. - mówię, nie ruszając się ani o krok. Na moim pysku zagościł bezczelny uśmiech.
- Nie słyszałeś? Nie umiem latać. - powtarza mi to, jakbym był niedorozwiniętym bachorem, który przekomarza się ze staruszka.
- Tak? To się nauczysz. Uparty nauczy się wszystkiego. - stwierdzam i nie ruszam się z miejsca.
Fajnie tak podenerwować niewinną istotę.

Lacey?

Od Daeven'a cd. Kaskady

Pytanie Kaskady wprawiło mnie w zakłopotanie. Sam do końca nie wiedziałem jak wytłumaczyć to, co przed chwilą miało miejsce. Od dawna nie czułem takiej niepewności. Nurtowało mnie tysiące pytań. Jeśli to faktycznie był duch mojej matki dlaczego nie ukazała się wcześniej, dlaczego właśnie teraz? 
- Po prosu wiedziałem - odpowiedziałem po chwili. Miałem nadzieję, że taka odpowiedź ją usatysfakcjonuje. Nie chciałem zagłębiać się w szczegóły, najpierw sam musiałem ustalić co tak na prawdę się tutaj dzieje. Ruszyłem przed siebie w kierunku jaskini Kaskady. Szliśmy w milczeniu, jak to mamy w zwyczaju robić. Spojrzałem w gwiazdy, które tego wieczoru świeciły wyjątkowo jasno. 
- Dziękuję Ci za udany dzień - powiedziałem kiedy byliśmy już na miejscu. - za dzień pełen wrażeń - dodałem z nutą sarkazmu. 

<Kaskada?<

Od Lacey cd. Omena

Zmierzyłam ogiera pewnym spojrzeniem. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć takiego typu charakteru. Jak można skupiać się jedynie na negatywnych uczuciach.  Łatwo przychodziło mi ocenianie innych, może dlatego, że moje życie było usłane różami. 
Postać przede mną wyglądała jakby dopiero opuściła wrota piekieł. Był czarny jak smoła, umięśniony, a z jego oczu nie można było wyczytać nic pozytywnego. 
- Mówią, że my sami jesteśmy swoimi największymi wrogami – powiedziałam spokojnie patrząc uważnie na ogiera, nie bałam się, jednak warto zachować czujność przy kimś znacznie większym i bardziej niebezpiecznym od siebie. Była to całkowita prawda.
Ruszyłam przed siebie, nasza rozmowa sprowadzała się donikąd, dlatego też nie chciałam zajmować więcej czasu ogiera. Niestety, drogę, ponownie, zagrodziła mi ciemna postać.
-  Przepraszam, ale chciałabym przejść, niestety nie umiem latać, a blokujesz mi jedyną drogę – odparłam spokojnie.


<Omen?>

Od Kiary CD. Arta

Wtedy znowu mnie zaszokował! Jego nieprzewidywalność czasami sprawiała, że nie wiedziałam czasami jak się mam zachować, zważywszy, że to był Art.! Mój kochany Art.! Czyli może jest szansa, że może coś więcej do mnie czuje… No bo czy ja naprawdę usłyszałam, że podobają mu się moje oczy!?
Aż na tę myśl lekko się zarumieniałam i się odwróciłam na chwilę żeby to ukryć.
- Cóż.. – odpowiadam po chwili – Moje ulubione kolory to: Zielony, niebieski, żółty… i… no… Podobają mi się również twoje oczy, bo są zawsze ciepłe i pełne energii.- powiedziałam nieśmiało. Czułam że znowu się rumienię, bo poczułam się troszkę dziwnie gdy mówiłam o jego oczach, które były takie piękne… Zawsze spokojne. – Na tę myśl znowu zaczęłam przez chwilę bujać w obłokach ale szybko zeszłam na ziemię; Nie wiedziałam jak przekazać ogierowi to, że czuję do niego coś więcej niż tylko przyjaźń! Jednak wiedziałam, że to on musi zrobić ten pierwszy krok. To było… jakby to nazwać… Instynktowne?

< Art.? ^^ Ratujesz mnie „znowu” lecz tym razem z weną xd >

Od Omena - Cd. Lacey

Kara powłoka a w niej kości i flakowata reszta. Całkiem ładnie wyglądałoby to wyprute na zewnątrz, choć do kanibali nie należę. Mógłbym się nieźle ubawić, gdyby zechciala się bronić. I choć na chwilę miałbym upragniony sens życia.
Zmierzyłem ją chłodnym spojrzeniem. Niegłupia z pewnością, bo zna tajemną sztukę sarkazmu. Choć inteligentni to dość duży problem.
Teraz wzrok uwieszam na martwym drzewie. Szkoda trochę, że nie walnąłem nim w klacz, zostałaby rozciapciane wszystko włącznie z jej dużym mózgiem. Chyba, że jest mutantem i by przeżyła.
Milczę. Nie obchodzi mnie kim jest i skąd przychodzi. Z racji jednak, że nie zależy mi na kolejnej przeprowadzce odezwałem się po potężnej chwili milczenia.
- Wszystko co przeszkadza kiedyś zostanie rzucone i zapomniane.
- Groźba? - pyta klacz.
- Doszukując się we wszystkim niebezpieczeństwa znajdziesz je w sobie.  - dorzucam jeszcze.

Lacey?

Od Rohana CD. Seneiry

Kolejna przygnębiająca noc, w której obudziłem się zziajany. Oddech miałem przyspieszony, a wzrok jak zwykle zawodził. Nie chodzi o ciemności panującej w moim chwilowym mieszkaniu. Pomimo iż nie czułem rozdzierającego bólu głowy to wiedziałem, że istnieje i gdybym mógł to bym go poczuł.
Nigdy nie śniłem. Zapominałem czy spałem czy też przeżyłem kolejną, nieprzespaną noc. Zastanawiałem się na tymi nagłymi atakami, ich powodem oraz skutkiem. Jednak od lat nie potrafiłem wywnioskować z czego wynikają.
Jest pierwsza w nocy. Spać chyba poszedłem dwie godziny temu. A może dłużej? Tak czy inaczej, więcej nie pośpię.
Wyszedłem z jaskini. Do oczu dostało się jasne światło księżycowe. Zamknąłem nieprzyzwyczajone oczy. Ruszyłem w ciszy przed siebie.

*rano*
Nie zauważyłem kiedy noc opuściła widnokrąg, na którym aktualnie królował dzień. Rozejrzałem się dookoła. Las. Właściwie jego skraj. Nie znałem tej okolicy. Gdzie ja jestem? Dokąd tym razem nogi mnie doprowadziły? Czemu umysł znów nie pamięta co robiłem przez całą noc? Może nie chce pamiętać...?
Nie drgnąłem ani na chwilę z oczami wbitymi w ziemię. Zauważyłem świeże krople deszczu na trawie. Soczystej, zielonej trawie. Moja mina pokwaśniała, gdy pomyślałem o jedzeniu. Nie jadłem od tak dawna. Mam wrażenie, że za chwilę moje żebra przebiją skórę, jednakże nie wyglądam tak źle.
Nagle ktoś obok mnie stanął. Coś mówił, jednak słyszałem tylko skrawki wypowiedzi. Jednak ostatnie zdanie było dość mocno podkreślone. Potem postać odwróciła się i zaczęła odchodzić.
-Poczekaj- z mojego pyska po raz pierwszy od dłuższego czasu wypłynęło takie słowo. Jakiekolwiek słowo wypowiedziane do innego.
Klacz, bo wnioskując bo intonacji, delikatności i brzmieniu jej głosu musiała być klaczą. Spojrzała zaciekawiona.
-Na prawdę nie chcę ci przeszkadzać- pokręciła głową.
-Poczekaj- powtórzyłem z rozbieganym spojrzeniem, unosząc oczy do góry.
Izabelowata klacz. A więc miałem rację. Stała tu i przyglądała się mi, bardziej oczekując na wyjaśnienie niż jakąkolwiek odpowiedź. Chciałem coś powiedzieć, lecz z mojego pyska nie wydobyło się nic prócz świszczącego oddechu. Tak bardzo chciałem nawiązać kontakt, lecz oczy znów nabrały beznamiętnego wyrazu. Otworzyłem pysk, lecz znów nic nie powiedziałem.
-Więc...- zaczęła, nie bardzo wiedząc co powiedzieć i jak dokończyć by tym razem się nie wygłupić- Potrzebujesz czegoś?- przechyliła głowę na bok.
-Nie pytaj się czy potrzebuję pomocy, bo jest ona mi potrzebna od zawsze, lecz nic i nikt nie może mnie ją obdarować- odparłem, tym razem wkuwając wzrok prosto w nią- ... ale dziękuję- dokończyłem cicho i odwróciłem się.
-Na pewno wszystko w porządku?- spytała niepewnie.
Pokręciłem głową, lecz usta znów zrobiły coś innego niż reszta.
-Zadaj inne pytanie- odpowiedziałem.
Klacz ucichła, nie odzywając się.
-Przykro mi, że tracę twój czas- powiedziałem- Lepiej żebyś wróciła do brata.
-Skąd wiesz, że mam brata?- zdziwiła się.
-Nie wyglądasz na samotną osobę i nie odnosisz się tak do innych, a że jesteś nowa to stwierdziłem, że musisz mieć kogoś- wzruszyłem ramionami z obojętnym wyrazem twarzy.

Seneira?
Teraz ty myśl ^^

Od Arta - Cd. Kiary

Zastanawiałem się kiedy powiedzieć jej o miłości, która we mnie siedzi ale jeszcze nie znalazłem na to odpowiedzi. Kiedyś nadejdzie ten czas i wtedy będę wiedział. Na razie tkwimy w przyjaźni, a od przyjaźni damsko-męskiej tylko krok do miłości. Mamy czas, bo nie zamierzam jej opuszczać. 
- Powiesz mi swój ulubiony kolor? - pytam nagle, delikatnie odsuwając się od niej 
- Kolor...ulubiony kolor? - zastanawia się Kiara
Moim ulubionym kolorem jest jej kolor oczu. Ciemne i piękne, ale dotąd żadne oczy nie miały takiego odcienia. 
- U mnie to... zielony, niebieski i... - zastanawiam się  - Ciemny.  - dodaję i po chwili się tego wstydzę.
- Ciemny? - pyta zdziwiona 
- Taki, jaki kolor mają twoje oczy.  - odpowiadam odrobinę bezmyślnie 
Zapada cisza. Pewnie nie wie, co o tym sądzić. 
- A twój? - dodaję niepewnie. 

Kiara? ;> Ja temat zawsze znajdę choćby kolory xd

Od Kaskady cd. Deaven'a

 Pierwszy raz w życiu się tak dobrze bawiłam! Ba! Było świetnie! W towarzystwie Deaven'a czułam się swobodnie  chciało mi się żyć! Czułam się wolna i nie myślałam o swojej przeszłości. Czułam w końcu prawdziwą swobodę, na jaką nigdy sobie nie mogłam pozwolić.
Lecz gdy nagle usłyszałam w swojej głowie głos Deaven'a, stanęłam jak wryta! Ostrzegł mnie w ostatniej chwili, bo jeszcze trochę, a bym skoczyła nieświadomie w przepaść! czyli ogier posiadał też moc telepatii! No! Tym się nie pochwali; Jednak byłam mu wdzięczna za uratowanie życia... Jednak dziwiło mnie, czemu ogier zataił fakt, że potrafi się telepatycznie komunikować... To przecież nie było nic strasznego! Wtedy zrozumiałam, że moje moce niewiele by się tu zdały. Po chwili gdy pierwszy szok minął, usłyszałam głos ogiera:
- Urwisko - powiedział i wskazał je głową - Wszystko w porządku? - spytał cicho lecz troskliwie.
- Ta... Skąd wiedziałeś? - spytałam go w końcu, gdy już wyszłam z lekkiego szoku.

< Deaven? :3 >


Od Daevem'a cd. Kaskady

Kaskada była niezwykle szybka. Zostałem daleko w tyle. Nigdy wcześniej nie bawiłem się tak dobrze. Odkąd pamiętam moje życie polegało na bezustannych treningach i rozkazach. Nie mogłem bawić się z innymi źrebakami. Uwielbiałem swobodę, którą dawało mi to stado oraz radość, jaką oferowała Kaskada. 
Zebrałem w sobie wszystkie siły i zacząłem biec coraz szybciej. Już prawie doganiałem klacz, kiedy to przede mną wyrosła ściana pnączy, która zmusiła mnie do szybkiego odskoku w bok. Ponownie, Kaskada wygrywała. Zabawa zaczęła się od nowa. Kiedy klacz znalazła się w moim polu widzenia usłyszałem głos swojej mamy... "Dae, urwisko". Nie wiem czy to mi się zdawało, ale była to prawda, zmierzaliśmy w kierunku urwiska.
- Stój! - krzyknąłem, jednak Kaskada odebrała to jako dalszą część zabawy. Obiecałem sobie, że nie będę wnikał w umysły innych jeśli sobie tego nie życzą, jednak nie miałem wyboru.
Przedostałem się do jej umysłu i nakazałem jej się zatrzymać. Efekt był natychmiastowy i Kaskada stanęła jak wryta. Dogoniłem ją po kilkunastu sekundach.
- Urwisko - powiedziałem wskazując głową w kierunku, gdzie kończyła się ziemia - wszystko w porządku? - zapytałem cicho i nie chodziło mi o jej zdrowie fizyczne.

< Kaskada?;D>

Od Lacey cd. Omena

Spacerowałam samotnie po terenach stada. Chciałam jak najlepiej poznać moje nowe miejsce zamieszkania. Las, który właśnie widziałam przed sobą znacznie różnił się od tych, które do tej pory miałam okazje zobaczyć. Był bardziej mroczny. Nie widziałam zbyt dużo, tak naprawdę nie wiem nic o otaczającym mnie świecie.
Tęskniłam za moją mamą, to ona zawsze zachęcała mnie do próbowania do nich rzeczy, własnie po niej odziedziczyłam wiele wspaniałych cech mojego charakteru. Niestety, nie mogę tego samego powiedzieć o moim ojcu, praktycznie go nie znałam. Był tchórzem, zostawił mnie i mamę, uciekł od odpowiedzialności.
Weszłam do lasu. Nie bałam się, rzadko kiedy odczuwałam negatywne emocje, zawsze starałam skupiać się na czymś pozytywnym. Szłam pewnie przed siebie, jednak moją drogę przeciął wyrwany konar drzewa. Zmierzyłam go uważnie swoim spojrzeniem, a następnie przeniosłam wzrok na ciemną postać stojącą naprzeciwko mnie. Sądząc po masywnej budowie ciała był to ogier.
- Widzę, że przeszkadzało Ci to drzewo - powiedziałam z lekka sarkastycznie i ominęłam konar.

<Omen ;)?>

Od Kiary CD Arta

Zdziwiła mnie reakcja ogiera i jego czułość… Inne konie pewnie by się już ode mnie odsunęły i poszły w swoja stronę! Teraz już byłam pewna, że Art. Jest inny niż wszyscy! On nie oceniał tak jak inne konie. Najpierw analizował wszystko i przemieniał to na fakty. Dodatkowo zawsze z jego serca płynęło tyle troski i cierpliwości! Wtuliłam się mocniej w ogiera. W jego ciepłą szyję, która koiła wszystkie nerwy. Była miękka i gładka. Teraz już wiedziałam, że nie będę już się oglądać za siebie i że mogę w końcu ruszyć do przodu, a nie żyć przeszłością… Zaczynał się nowy rozdział w moim życiu i miałam nadzieję że Art. Będzie mi do końca towarzyszył.

< Art.? Teraz dla odmiany mam brak weny… Poratuj! xd >

Krótkie ogłoszenie

Chodzi o zdjęcia postaci. Jak widać niektóre z nich się nie wyświetlają, dlatego proszę wszystkich tych, którym zdjęcia się popsuły o ponowne wysłanie mi linku na howrse.pl (izusia321). Chcemy aby blog wyglądał estetycznie, niestety blogger nam w tym utrudnia i nie przyjmuje poszczególnych jpg. :c
 
~Alfa Havana

Od Kaskady cd. Deaven'a

Ogier wybuchnął śmiechem a mi w głowie zaświtał szatańskie plan; Skoro n się dobrze bawi, to czemu ja też nie mogę? W jednej chwili użyłam moich mocy i przywołałam pnącza, które pojawiły się za zadem ogiera i go lekko dotknęły, po czy szybko zniknęły. Ja stałam od niego dużo dalej więc nie mogłam tego zrobić; Ogier odwrócił się nagle w kierunku w którym został dotknięty przez „ coś tajemniczego”. Po chwili pnącza skierowałam, żeby przeszły po ziemi tak szybko, żeby myślał że coś przepełzło mu koło nóg. Ogier aż podskoczył! W końcu nie wytrzymałam i również wybuchłam śmiechem!
Zdziwienie ogiera i jego mina były nie do opisania! Pierwszy raz w życiu się śmiałam!
- Ja również przepraszam… - powiedziałam ledwie przez śmiech. Aż brzuch zaczął mnie boleć ze śmiechu. W końcu jakoś się opanowałam ale tym razem postanowiłam czegoś innego… Nagle ruszyłam biegiem i krzyknęłam do ogiera:
- Zobaczymy jaki jesteś szybki i zwinny z nagle pojawiającymi się przeszkodami na twojej drodze! – krzyknęłam a ogier od razu się zerwał z miejsca. Jak było widać, spodobała mu się taka forma „zabawy”. Nadal mi się chciało śmiać z ogiera. Po chwili żeby go troszkę zdekoncentrować… Zamroziłam mu górną część ogona w kokardkę i wyglądał przekomicznie! Ten zdziwiony w biegu się odwrócił i zauważył że na ogonie ma coś ciężkiego i błyszczącego. Zaśmiałam się jeszcze głośniej i przyspieszyłam trochę widząc jego zdziwioną minę, by nie dać mu się w jakiś sposób rozproszyć w biegu, ale nie byłam do końca pewna czy jest to możliwe;

< Deaven? :3 >

Nowa klacz- Lacey

Powitajmy kolejną klacz w naszym stadzie :3
 
Imię: Lacey
Wiek: 3 lata
Stanowisko: szpieg

Od Daeven'a cd. Kaskady

- Masz rację, to wielka odpowiedzialność - powiedziałem z westchnieniem. - Ale czasem może być ciekawie - powiedziałem już bardziej ożywiony. Niebo zaczynało przybierać odcień szarości. Nie wiedziałem ile czasu spędziliśmy w lesie, jednak nie trwało to krótko.
Słońce powoli zaczęło zachodzić, a w lesie zapanował półmrok. Uwielbiałem tą porę dnia. Drzewa przybierały bowiem dziwne kształty, a wszystko wydawało się straszniejsze niż zazwyczaj.
- Chyba pora wracać, chodź, odprowadzę cię - odparłem patrząc na klacz. Kaskada skinęła głową. Szliśmy w milczeniu przyglądając się ostatnim promykom słońca, które znikały za drzewami. Niedługo później zrobiło się kompletnie szaro. Gałęzie łamały się pod naszymi kopytami, a ja już po chwili zacząłem wyczuwać strach Kaskady. Klacze... tak łatwo jest je przestraszyć.
- Widziałaś to? - zapytałem z nutą niepokoju w głosie. Kaskada zaczęła się rozglądać nerwowo. Był to dość zabawny widok, zważając na to, że nic nie widziałem, chciałem ją jedynie przestraszyć. - o tam! - dodałem po chwili spoglądając za nią. Zanim się odwróciła przywołałem swoje cienie, które, pod osłoną nocy, wyglądały jeszcze straszniej. Ciszę między nami przerwał głośny krzyk klaczy. Cienie zniknęły w przeciągu sekundy, a ja nie wytrzymałem i zacząłem się głośno śmiać, pierwszy raz od niepamiętnych czasów.
- Przepraszam... nie mogłem się powstrzymać!

<Kaskada? c:>

Od Arta - Cd. Kiary

W jednej chwili wyobraziłem sobie całą tamtą scenę. Dreszcze wstrząsnęły mną. Gdyby ten ogier żył odnalazlbym go i własnoręcznie ukatrupił! Jak można tak poniżyć Kiarę...do aż takiego stopnia?! Co za... nie, nie ma słów dla takich. Takich powinno się wieszać za jaja.
Kiara jest wstrząśnięta...Pewnie myśli, że ją tak zostawię. Jednak to się nie stanie.
- Zabicie w obronie to tylko obrona... - mówię powoli, jakby się namyślając
- Ale...Ty nic nie rozumiesz! Ja go ZABIŁAM. - zaakcentowała wyraźnie ostatnie słowa
- Przynajmniej już nikogo nie skrzywdzi. Gdybym Cię wtedy znał zabiłbym go dla Ciebie. Tacy jak on nie powinni istnieć.  - mówię dalej
- Ale...ja zabilam. Odebrałam mu życie.  - powtarza jak dobrze wyuczoną formułkę.
- Jednego mniej. Z pewnością nie miał on duszy więc i życia. - mówię spokojnie. Podchodzę do niej i przytulam ją.
- Nie obchodzi mnie przeszłość. Nie opuszczę Cię więc możesz być spokojna o przyszłość i teraźniejszość. Zapomnij o przeszłości. Masz mnie. - mówię wtulony w nią.

Kiara? *-* No, właśnie widzę  x3

Od Omena - CD niech łapie kto chce

Skupiłem się. Jedyne, co przynosiło mi niewielką radość były ćwiczenia mocy. Poruszyłem drzewem stojącym obok mnie i sprawnie wyrwałem je z korzeniami. To też już morderstwo, jednak widok martwego drzewa mnie ucieszył. Jest tak samo martwe w środku jak ja, jak były ja.
Wyczułem, że ktoś się zbliża. Rzucam drzewem i patrzę na to z uśmiechem. Niszczenie to jedyna rzecz, która mnie jeszcze cieszy. Ostatnia w moim nędznym, smutnym życiu. 
Ktoś idzie... Na pewno. Kopię kopytem i gniewnie kładę po sobie uszy. 
Czekam na tego kogoś, może mu życie tak jak mi...niemiłe. Może chciałby zamienić się w nieżyjące ciało...?

Ktoś dokończy? Proszę się nie bać, on nikogo nie zabije  c:

Od Kaskady cd. Deaven'a

- W porządku! Rozumiem – powiedziałam spokojnie i ponownie się do niego uśmiechnęłam. Był pierwszym koniem z którym przebywałam ciesząc się z jego towarzystwa. Oczywiście niezbyt wiedziałam dlaczego ogier nie chciał zdradzić reszty swoich mocy, ale uznałam ze to może i nawet lepiej, bo w końcu z jakiegoś ważnego powodu nie chce o nich mówić!
- Możliwość wymazania wspomnień? – spytałam.
- Tak. Mam taką możliwość ale raczej jej nie używam… - odpowiedział spokojnie i jakby bardziej luźno. Być może on też czuje się trochę pewniej – przeszło mi przez myśl.
- Cóż! Ta zdolność również jest bardzo ciekawa ale i też z lekka przerażająca… Możesz właściwie robić wszystko co chcesz! Nigdy nie sądziłam że Moc mroku ma taki szeroki wachlarz zdolności. Zawsze myślałam, że jest to tylko Moc, która ma za zadanie osaczyć wroga! A tu się okazuje, że ma takie szerokie pole o  którym nie wiedziałam. – powiedziałam niemal zafascynowana jego mocami. Moje moce w porównaniu do jego były niczym!
- Naprawdę uważasz, że są one… no! Takie ciekawe? – spytał z niedowierzaniem i dość niepewnie jak na niego.
- Oczywiście! – powiedziałam przekonująco i energicznie – Masz wspaniały dar mocy! Jednak taka Moc zapewne, to wielka odpowiedzialność… - mówię już z lekka w zamyśleniu.


< Deaven? :3 >

Od Daeven'a cd. Kaskady

Patrzyłem na klacz niepewnie. Była pierwszą osobą, która interesowała się moją osobą nie tylko dla swoich korzyści. Dawniej byłem uznawany za żywą broń.
- Nie... To nie wszystkie moje możliwości - odparłem spokojnie. Nie zamierzałem jej zdradzać wszystkiego. Nie chciałem żeby dowiedziała się o tym, że wyczuwam jej emocje, czy też mam możliwość przeczytania jej myśli. Wtedy straciłaby jakąkolwiek swobodę i wątpię, żeby chciała przebywać w moim towarzystwie. Kaskada była pierwszym koniem, nie wliczając mojej matki, który chciał spędzać ze mną czas tak po prostu.
Wróciłem myślami do moich młodzieńczych lat...

- Jeszcze raz - rzekł stanowczo mój ojciec. Próbowałem przywołać moje cienie po raz dwunasty tego dnia. Za każdym razem wymagało to większej ilości energii, a ja z minuty na minutę byłem co raz słabszy.
- Nie mogę - powiedziałem ochryple. Jedyne o czym marzyłem to odpoczynek, jednak mój ojciec nie zaplanował nic podobnego na ten dzień. 

- Na dzisiaj wystarczy - powiedziała moja mama, która pojawiła się zza skały, przy której trenowaliśmy. - Chodź, idziemy odpocząć - dodała z uśmiechem

- Daeven - z zamyśleń wyrwał mnie głos Kaskady. Rozmowa o mocach, no tak.
- Nie chcę zdradzać Ci wszystkiego, przestałabyś ze mną rozmawiać - powiedziałem spokojnie, ponieważ była to całkowita prawda - Jedną z moich mniej ciekawych zdolności jest możliwość wymazania wspomnień - dodałem.

<Kaskada:)?>

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Od Kiary CD. Arta

- Nie masz za co przepraszać Art… - mówię cicho – Chciałeś dobrze! Nie kłamałeś i byłeś szczery, tylko nie powiedziałeś mi wszystkiego, więc nie mam się o co gniewać. – mówię już spokojnie. – Nie zmienię tego, że masz takie moce i że tak na Ciebie wpływają… Ja też wszystkich swoich mocy nie kontroluję, więc Cię trochę rozumiem! Co prawda nie potrafię słyszeć myśli innych, ale mniej więcej wiem co to za uczucie. Ponadto! Skoro znam teraz twój sekret… - przerwałam na chwilę, bo ciężko mi było to wypowiedzieć! Słowa utkwiły mi w gardle. Wzięłam parę głębszych wdechów i dokończyłam – To teraz Ty powinieneś poznać moje sekrety… - ledwie przeszło mi to przez gardło. – Nie chciałam Ci tego mówić, bo jest to dla mnie bardzo trudne, upokarzające i przerażające! Przynajmniej z mojej perspektywy. – powiedziałam cicho.
- Kiaro! Nie musisz niczego mówić jeśli nie jesteś na to gotowa! – mówi jak zwykle z troską.
- Nie! – powiedziałam stanowczo – Musze Ci to w końcu powiedzieć, bo inaczej już nigdy się nie przełamię i będzie mnie to dalej zżerać od środka… To co o mnie usłyszysz, może Cię do mnie zniechęcić albo wręcz obrzydzić! – mówię do ziemi a po chwili poczułam jak znowu napływają mi do oczu łzy, jednak się w ostatniej chwili powstrzymałam. Spojrzałam na ogiera, który nie wiedział co myśleć o moich słowach, więc postanowiłam zacząć opowiadać resztę demonów mojej przeszłości…
- To się stało krótko potem gdy zostałam wygnana mnie ze stada… - zaczęłam – Dołączyłam wtedy do innego stada, bo myślałam że zdobędę tam swój azyl. Swoją bezpieczną przyszłość. Jednak to mi nie było dane… - przerwałam na chwilę – Byłam w nowym stadzie niecały tydzień, a jeden z koni mnie cały czas obserwował. Nie przejmowałam się tym, bo w poprzednim stadzie miałam to samo, więc nauczyłam się to ignorować… - przerwałam na chwilę i spojrzałam na ogiera, żeby sprawdzić czy mnie słucha, gdy dal mi znać żebym mówiła dalej, kontynuowałam – Jednak pewnej nocy, gdy wróciła ze zwiadu terenów i weszłam do jaskini, nagle zostałam czymś uderzona w tył głowy i straciłam przytomność.
Obudziłam się jakiś czas później w jaskini na samym końcu terenów tamtego stada. Nikt tam nie chodził, bo tamtejsze okolice były dość niebezpieczne! – przerwałam znowu – I wtedy, gdy się obudziłam, zobaczyłam przede mną tego konia, który mnie tak obserwował poprzednio… Skrępował mnie i zakneblował, żebym nie miała szansy ucieczki. A później zrobił to co zrobił! – przerwałam znowu, bo poczułam że łzy mi tak zaczęły spływać po policzkach, że nie miałam już nad nimi żadnej kontroli, oddech znowu wyrwał się spod kontroli jednak jakoś w końcu się opanowałam.
- Kiara… - zaczął lecz mu przerwałam.
- Gdy już było po wszystkim, po prostu mnie wziął i porzucił w lesie, jak jakąś szm**ę… Jak jakąś nic nie wartą istotę… Gdy odchodził tak ze swoim uśmiechem, poczułam złość tak wielką, że moje moce w jednej chwili wyrwały mi się spod kontroli i przez przypadek go zabiłam… Zabiłam go – powtórzyłam jakby niedowierzając własnym słowom.

< Art.? Dramat się teraz rozgrywa xd >

Od Arta - Cd. Kiary

Uniosłem w przypływie nadziei łeb, może rzeczywiście wcale nic nie jest stracone. Oglądam się na Altaira, dając mu znak by poszedł. Ten żegna się grzecznie i odchodzi.
Teraz mam czas by wszystko wytłumaczyć.
- Wiem, jak to mogło wyglądać. Ta moc zawsze była przekleństwem. Wszystkich to zniechęcało, ale nie robię tego z własnej złośliwości. Im bliższa mi osoba tym bardziej myśli przychodzą. Same się pojawiają w głowie. Nie mam na to wpływu.  - mówię spokojnym głosem.
Nastała cisza podczas której klacz długo się zastanawiała. Tym razem ignorowałem szum w głowie. Marnie ale się udawało.
- Czemu mi nie powiedziałeś? - spytała cicho
- Szczerze to ze strachu. Bałem się, że mógłbym Cię stracić. - mówię patrząc teraz już na nią. Jej zapłakane oczy patrzyły się na mnie niepewnie.
- Mówiłaś, że pewnie coś o Tobie wiem. Na szczęście wglądu w przeszłość nie mam niekontrolowanego. Umiem nad nim panować. Więc ja nic nie wiem. Nigdy celowo bym czegoś takiego nie zrobił. Niczego co mogłoby Cię skrzywdzić! - dodaję szybko. Czy ona kiedyś mi wybaczy?
- Przepraszam... - dodaję jeszcze  - Wszystko już stracone, zrozumiem, jak mi przestałaś ufać.  - rzucam jeszcze.

Kiara? ^-^

Od Kaskady cd. Deaven'a

Uśmiechnęłam się i z lekka zarumieniłam na komplementy i żart ogiera. Nigdy nikt mnie nigdy nie chwalił! Mało tego! Nikt nigdy nie powiedział że robię cos pięknego i że częściej powinnam to robić! Zawsze byłam gorsza i nigdy nie dorównywałam moim siostrom. Po praz pierwszy w życiu zrobiło mi się ciepło na sercu i poczułam, że może jednak jestem cos warta?
- W porządku! Dziękuję – powiedziałam ciepło i się do niego uśmiechnęłam. To był przełom! Pierwszy raz się do kogoś tak szczerze uśmiechnęłam! Przy ogierze czułam się kimś ważnym… I coś wartym. To było zupełnie nowe uczucie, którego nigdy w wyciu nie doświadczyła, nawet jak jeszcze żył mój brat! Brat… Mój kochany brat!
- Twoje moce też są fascynujące! Nigdy czegoś takiego nie widziałam! Przyznam, że dobrze że mnie ostrzegłeś, żebym się nie bała, bo inaczej było by za mną widać tylko kurz! Jednak nie uważam tego za jakieś…em… - nie mogłam znaleźć słowa.
- Okropieństwo? – podsunął.
- Tak właśnie! Każda moc jest wyjątkowa. Przynajmniej ja tak uważam, gdy zobaczyłam co potrafisz! Jednak to raczej nie wszystkie twoje możliwości prawda? – spytałam zainteresowana.

< Deaven? ^^ >

Od Kiary CD. Arta

Widziałam wszystkie swoje bolesne przeżycia. Całe cierpienie, które skrywało moje serce. Całą trudną, krętą i w niektórych przypadkach tragiczną ścieżkę. Z oczu leciały mi łzy. Dlaczego kiedy postanowiłam, że komuś zaufam, ta osoba znowu mi wbija nóż w plecy?!
Wtedy nagle słyszę czyjeś kroki. Odwracam się gwałtownie i widzę idącego niepewnie w moja stronę Arta a za nim stał Altair, który postanowił się wycofać i poszedł w soją stronę. Czyżby go tu przyprowadził? Dlaczego? Nagle ogier stanął obok mnie ale ja nie miałam ochoty z nim rozmawiać.  Moje serce krwawiło z bólu i miałam ochotę zrobić już tylko jedno… Skończyć z tym! Skończyć ze sobą! Ogier stał jak pies ze skulonym ogonem i czekał na mój ruch lecz ja żadnego nie zrobiłam. Czekałam. W końcu jednak się odezwałam:
- Dlaczego to zrobiłeś?!  Dlaczego też musiałeś mi wbić nóż w plecy kiedy postanowiłam ci już zaufać?! Miałeś z tego ubaw?! Jesteś taki sam jak reszta!!! – krzyczałam ciągle. Cała złość, tra się we mnie nagromadziła przez lata, teraz ze mnie uchodziła i wyżywałam się na ogierze. Na jedynej osobie, która mi pomagała i nie opuściła na krok gdy była poważnie chora… Inne konie pewnie by mnie zostawiły na pastwę losu…
Nagle przestałam na niego krzyczeć, bo zrobiło mi się głupio! Patrzyłam na ogiera i widząc w jego oczach ból oraz jego ciało, które chciało uciec jak najdalej od tej sytuacji! Może byłam zbyt pochopna? Może za szybko jednak wyciągnęłam wnioski? W końcu Art. Jako jedyny na mnie zwrócił uwagę i milo spędzaliśmy czas… Na dodatek każda chwila z nim była wręcz magiczna, więc czemu się tak zachowuję?! Normalna osoba pewnie by się tak nie wydarła… Poczułam wyrzuty sumienia, bo ogier przez cały czas był ze mną szczery, tylko po prostu nie powiedział mi całej prawdy z jakiegoś powodu! Z resztą ja też mam jeszcze wiele do ukrycia.
- Przepraszam Art… - mówię w końcu ciężko wydychając powietrze płuc – To wszystko moja wina! Nie powinnam się złości z takiego błahego powodu…

< Art.? :3 >

Od Arta - Cd. Kiary

Wiedziałem... Wiedziałem, że tak będzie. Wszystko przepadło. Wszystko! Już nigdy nie będzie chciała mnie widzieć. Złamała mi tym serce a ja stałem się osobą niegodną zaufania. Ale przecież kocham ją. Do szaleństwa. Żyć bez niej to jak bez tlenu. Odcięto mi mój dopływ tlenu. Już nigdy nie zaczerpnę oddechu.
Wszystko się skończyło. Rezygnuję z biegnięcia za nią. To nie ma sensu. Nienawidzę się za to. Och, jak bardzo chciałabym nie żyć.
Szukałem sensu i znalazłem. Lecz nie był mi on dany, więc go straciłem.
Nie jestem pewien co robić. Myśli smutne jednak wygrywają.
***
Biegnę. Próbuję sobie wyobrazić mój upadek. Spadnę jak nikomu niepotrzebna szmatka do kurzu... Tak zużyta, że aż strach podnieść!
Coraz bliżej upragnionego końca. Nie myślę o niczym innym.
Skaczę. Ale nagle wszystko się cofa. A przed skoczeniem drugi raz powstrzymuje mnie jakiś koń.
- Nie mieszaj się, Ty śmieciu!  - wybucham gniewem
- Znowu od śmieci. Masz jednak mały zasób słownictwa. - prycha samiec
To...ten sam co pobiegł po Vendelę...gdy Kiara zachorowała. Altair.
- Czemu mnie ratujesz? - pytam
- Bo nie lubię widoku śmierci. - mówi szybko  - Zresztą Ty chyba masz dla kogo żyć.
- Nie. Wszystko przepadło.
Staliśmy tak w ciszy. On chyba mnie rozumiał, nawet bez słów.
- Stracone to jak zabite, a oboje żyjecie. Poszukajmy jej. - mówi nagle
Chcę zaprotestować ale w końcu idę za nim.

***
Jezioro Roku. Miejsce zbyt okropne jak na swoje właściwości. Tu można zerknąć w przeszłość. A ja bałbym się ją ujrzeć. Altsir idzie jednak ze mną i nie pozwala uciekać. O to i widzę Kiarę. Zapłakana...Przeze mnie.
Altair każe mi iść więc idę. Niech sobie pokrzyczy. Może kiedyś mi wybaczy.

Kiara?

Od Lilith

Tonę w obezwładniającym śnie. Czuję się jakbym tonęła. Nie jestem w stanie złapać oddechu. Powinnam się obudzić ale nie umiem przerwać tego snu.
Sceneria to ciemność, nieraz rozjaśniona czerwonymi płomykami. Boję się. Atmosfera jest niejasna i dość smutna. Z daleka słyszę wycie.
WSTAŃ.
Ten głos jest tak głośny, że czuję się jak wyrwana ze snu. Chyba jednak dalej śpię. Jednak wstaję. Posłusznie.
MOŻE TEGO NIE ZROZUMIESZ, ALE MUSISZ PORZUCIĆ SIEBIE.
Co?! To jakieś żarty... Kto to jest i czego chce?
NIE BÓJ SIĘ. TWOJA SIŁA PRZYBLIŻA CZAS WYKONANIA PRZEPOWIEDNI. A TO MUSI NADEJŚĆ.
Jaka przepowiednia... O czym ten głos bredzi...bo to już nie myśl, to głos. Głos w środku mnie. Boję się coraz bardziej.
LILITH TO NIE KWIAT DO LILII PODOBNY, LILITH TO DEMON.
Zawsze myślałam że zostałam nazwana tak od kwiatu lilii. Widocznie to coś inaczej to interpretuje...
- Mylisz się. Jestem Lilith. Jestem dobra. - mówię rozpaczliwie  - Nie możesz mieć racji...
HOLA, HOLA. MOJE ISTNIENIE JEST TAK OCZYWISTE, JAK FAKT, ŻE TY NIE SNISZ.
-  Kontynuuj  - rzucam niecierpliwie.
PRZEPOWIEDZIAŁ TO PEWIEN SAMIEC, I TAK BEDZIE. ODRZUĆ WSZELKIE DOBRO. MIŁOŚĆ I PRZYJAŹŃ.
Nie rozumiem, ale pozwalam mu mówić dalej .
PRZYWDZIEJ MASKĘ ZŁOŚNICY I NAPAWAJ SIĘ ZŁEM.
- Nie. - krzyczę  - Nie! - powtarzam gwałtownej
I TAK BĘDZIESZ MUSIAŁA. JEST TO CZĘŚCIĄ PRZEPOWIEDNI A TY JESTEŚ JEJ OFIARĄ.
***
Budzę się. Ciało sprawne, uległo paru przemianom. Ciało piękne, idealne do zwodzenia reszty swoim resztkowym dobrem. Umysł jasny i pozbawiony głupoty, oczy stale obserwujące.
I charakter. Upadła mała Lilia, jest teraz potężna Lilith. Jestem gotowa. Jestem gotowa by walczyć przeciwko wszystkim.
Budzę się. I postanawiam. Tamto życie jest skończone.
I nie ma sensu do niego wracać.
Jestem silna. Więcej osiągnę przeciwko dobru niż z nim.

Od Seneiry - do Rohana

 - Nie sądzisz chyba, że puszczę cię samą? - Roy spojrzał na mnie spode łba i wyraźnie dał mi do zrozumienia, że absolutnie nie ma na to szans.
- Mam już trzy lata, umiem o siebie zadbać i...
- Ej, wiek do rozsądku ma się tak, jak kolor oczu do charakteru. - powiedział, a widząc moje pytające spojrzenie westchnął i dodał - Nijak, Seni, nijak.
- Przecież nie możesz mnie wiecznie niańczyć!
- Wiecznie nie, ale dziś...dziś jeszcze ci nie zaszkodzi. Nie znasz terenów, ja też, spacer terenoznawczy obojgu nam dobrze zrobi. No, nie rób takich min.
 Royal uśmiechnął się z wyższością i skierował w stronę wielkiej łąki pełnej koni. Prychnęłam, spojrzałam za siebie i po chwili wahania powlokłam się za nim.
****
 Zbliżał się wieczór, podczas gdy my zdążyliśmy zobaczyć dopiero trzy miejsca.Tereny tego stada były naprawdę wartę uwagi, szczególnie gdy wędrowało się z moim braciszkiem i...cóż, zwyczajnie nie miało się wyboru.
 Spacerowaliśmy właśnie przez niewielki las, kiedy moją uwagę zwróciła samotna postać stojąca drzewami rosnącymi po drugiej stronie łąki przedzielającej las. Do tej pory zdążyliśmy minąć kilka par, jedną większą grupę i pojedyncze samotnie wędrujące konie - zielarzy i medyków, którzy poszukiwali na terenach stada surowców.
- Coś się stało? - spytał Roy, wyrywając mnie tym samym z zamyślenia.
- Tamten koń...Stoi zupełnie sam i wydaje się jakiś smutny...
Ogier spojrzał w kierunku drzew, po chwili westchnął i pokręcił głową.
- Rozumiem. Tylko proszę, nie męcz go za bardzo. Gdybyś czegoś potrzebowała, wiesz, gdzie mnie szukać...
   Nie czekając aż brat się rozmyśli, ruszyłam w stronę łąki. Im bliżej byłam tym wyraźniej zarysowywała się stojąca między drzewami sylwetka - sylwetka gniadego konia z białym, nakrapianym zadem, który przez cały ten czas ani drgnął.
 - Cześć, jestem Seneira. Zobaczyłam cię samego w środku lasu i...- No tak. I co? Przecież nie powiem mu tak prosto z mostu. - ...I pomyślałam, że może potrzebujesz pomocy, zgubiłeś się...
 I wtedy dotarło do mnie, jak kretyńsko to zabrzmiało. Podchodzę sobie od tak, po prostu, do obcego konia, który z pewnością jest w tym stadzie dłużej niż ja i oferuję pomoc. Pomoc w czym? Przecież on może równie dobrze siedzieć tu, aby pobyć sam ze sobą, z dala od reszty.
- Daruj, pierwszy dzień w stadzie. Nie będę przeszkadzać - wydukałam.

< Rohan?
wybacz, że zostawiam Cię w takim momencie i całe opowiadanie takie trochę mdłe, ale tak dawno nic nie pisałam... :> >

Od Daeven'a cd. Kaskady

Patrzyłem z podziwem na "dzieła", które zrobiła Kaskada. Było to coś niesamowitego. Przy niej czułem się jak ktoś bezużyteczny. Moje moce potrafiły jedynie kogoś przestraszyć, a ona mogła zmienić coś zupełnie normalnego i brzydkiego w coś przepięknie nadzwyczajnego.
- Powinnaś robić to  częściej - powiedziałem patrząc na klacz z uśmiechem. Poczułem jej speszenie. Czasami możliwość odczuwania uczuć innych była bardzo uciążliwa. Nie potrafiłem zrozumieć dlaczego klacz o tak nadzwyczajnym wyglądzie i równie cudownych mocach była tak nieśmiała.
- Musisz lepiej przyjmować komplementy, zwykłe dziękuję by wystarczyło - odparłem pół żartem, pół serio.

<Kaskada? Totalny brak weny :c>

Siedem i Piąta odchodzą

Siedem
 
Piąta

Nowy ogier- Omen

Witamy kolejną powracającą osóbkę, a nowego konika. Jestem przeszczęśliwa ^^
 
Imię: Omen
Wiek: 3 lata
Stanowisko: morderca

Nowe rodzeńtwo- Seneira i Royal du Cha'verne

Witam serdecznie nowe konie, choć ludź kochany kiedyś już tu był :3
Imię: Seneira
Wiek: 3 lata
Stanowisko: zielarka
Imię: Royal du Cha'verne
Wiek: 4 lata
Stanowisko: szpieg

Mała (OGROMNA) nieobecność i szczere przeprosiny

Witajcie kochani po bardzo długim czasie mojej nieobecności. Uważam, że należą Wam się wyjaśnienia, nawet jeśli pisze tylko kilka osób to wiem, że i dla nich warto, bo właśnie wy sprawiliście, że wzięłam się znów do roboty :)
Cóż... sama nie wiem od czego zacząć. Może na sam początek bardzo Was przepraszam. Nie ogłosiłam swojego "nie bycia" ani też nie dałam Wam żadnej oznaki życia. Czuję się winna, że zaniedbałam blog. Jednak widząc, że stare osoby, które odeszły zaczynają wracać, a postacie, które nadal tu są i pozostają wierne blogowi, piszą, powiedziałam: Przecież to twój blog. Nigdy go nie zostawiłaś, nawet jeśli przeżywał trudne chwile. Do cholery. Przecież on ma dwa i pół lat. A ty przez swoje lenistwo(choć to nie było główną przyczyną) zaniedbałaś go. Niby jesteś taka dobrą administratorką, a nie potrafisz się zająć SWOIM blogiem. Koniec. Musisz spiąć dupę i zabrać się do pracy.
No i się zabrałam :) Zamierzam wszystko zaktualizować. Posprawdzać strony, wywalić niektórych członków, odświeżyć swoje i innych postacie, oczywiście wstawić poniektóre rzeczy... Dalej nie wiem, ale z upływem czasu może jeszcze coś postanowię.
A więc, bardzo... nie... ogromnie dziękuję tym, którzy pomimo mojego bólu dupska (xD) i załamania psychiczno-nerwowego połączonego z niesamowitym odczuciem ciężaru na palcach, gdy dotykały klawiatury aby coś napisać, dziękuję. Właśnie to Wy sprawiliście, że znów ożyłam. :D

~Alfa Havana

Od Kiary CD. Arta

Nagle mnie zamurowało! Aż stanęłam w miejscu i patrzyłam na niego z niedowierzaniem, że powiedział to, co powiedział… Czyli to jednak była prawda! On czytał mi w myślach! Może nie koniecznie świadomie ale to robił! Czyli to wszystko było kłamstwem? On cały czas mnie oszukiwał? Czy to znaczy, że on wie o mojej przeszłości wszystko?!
Poczułam, że ogarnia mnie lęk i nieufność tak wielka, że pierwszy raz chyba coś takiego czułam. Ogier próbował się tłumaczyć lecz ja już mu nie ufałam... Chciałam mu ufać lecz z drugiej strony poczułam się zdradzona... Odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość i powiedziałam:
- Ja mogłeś to zrobić!? - krzyknęłam do wyraźnie zdziwionego ogiera - Ja mogłeś mi czytać w myślach?! - krzyczałam, a po chwili puściłam się biegiem zostawiając go samego. Mimo iż noga nadal bolała, bo nie była w pełni wyleczona, to musiałam uciec od miejsca, w którym się przed chwilą znajdowałam! Musiałam pozbierać myśli. Poukładać sobie to wszystko!
Art raczej nie chciał dla mnie źle... ale co będzie jeśli się dowiedział o moich sekretach? Aż na tą myśl zrobiło mi się niedobrze i poczułam do siebie ogromny wstręt. Miałam już tego dość! Dlaczego ja zawsze muszę mieć tak krętom drogę? Dlaczego nie mogę wyjść na prostą, tylko ciągle gdzieś błądzę? Czy ja naprawdę nie mogę normalnie żyć?! W głowie miałam coraz więcej pytań, a odpowiedzi na rzad no z nich nie było widać czy też słychać.
Biegłam przed siebie dość szybko i nie patrzyłam za siebie. Puki co nie chciałam widzieć Arta! Musze ochłonąć... Musze się uspokoić... Musze to sobie wszystko poukładać...
Pobiegłam w stronę Jeziora roku. Przeważnie żadne konie się tam nie zapuszczały, więc wiedziałam, że będę mieć tam święty spokój... Cóż! Przynajmniej tak myślałam, bo nie wiedziałam co to miejsce w sobie skrywa za moc!

< Art? Zmiana akcji troszku xd Może zobaczysz tam jej przeszłość a ona twoją? Różnie może być! Jeśli ja znajdziesz xd >