niedziela, 31 lipca 2016

Od Midway - Cd. Arota

Parę chwil zastanawiałam się nad odpowiedzią. Co ja właściwie robiłam? Oprócz odwiedzania co jakiś czas Arota u lekarki oraz codziennych obowiązków? Chyba... nic. Jadłam, piłam, biegałam, myślałam, spałam... Dni mijały powoli... Czasami nie wiedziałam jaki jest dzień. Myliłam dni. Byłam jakaś zagubiona bez Arota.
- Ależ nie, miałam bardzo zajęty czas! - zawolalam z sarkazmem, patrząc czy wychwyci go. Oczywiście zrobił to.
- Jasne, jasne. Nic nie zrobiłaś? - spytał ze śmiechem
- Tak wyszło. - stwierdziłam  - Ktoś musiał Cię pilnować, byś nie zapuścił tam korzeni.

Arot?

Od Altaira - Cd. Anastji

Cierpliwie wysłuchałem Anastji. Niewielu miało odwagę powiedzieć coś takiego. Przynajmniej wiem, że nie jest pusta. Nie jest taka jak wszyscy. Całe szczęście. Ucieszyło mnie, że nie będę musiał się wylewać przed nią. Na razie nie zamierzałem mówić tego nikomu. Przeszłość istotnie wpływała na moje obecne życie ale na razie nikt nie powinien jej znać. Wpierw sam muszę ją zrozumieć.
- Dziękuję. - powiedziałem krótko. Nastąpiła dłuższa chwila ciszy podczas której zacząłem rozmyślać o przyszłości. Co mnie czeka w przyszłości? Czy utworzę tu z kimś rodzinę czy będę sam? Rodzina... Nie znam jej odpowiedniej definicji. Nie, to nie dla mnie. Przynajmniej na razie.
- Dziękuję, że tak o mnie myślisz. Kiedyś Ci opowiem, ale pozwól, że sam zdecyduję kiedy nadejdzie pora. - powiedziałem jeszcze.

Anastja? Wi- fi złapałam :3

Nowa klacz- Annabeth

Powitajmy nową członkinie w naszym stadzie :D

Imię: Annabeth
Wiek: 4 lata
Stanowisko: wypatrująca

Od Talona cd. Lacey

Nagle spojrzałem tam gdzie ona i zobaczyłem że skaleczyłem się lekko w nogę. Nie czułem bólu. Takie ranki nigdy nie robiły na mnie wrażenia.
- To tylko zadrapanie! Nie martw się! Idziemy zwiedzać dalej? - spytałem ciekawy.
- A twoja noga? - spytała z niepokojem.
- Nie martw się! Takie rany miałem już wiele razy... Nie sprawiają mi bólu - powiedziałem uśmiechając się. - Czyżbyś się martwiła? - spytałem zadziornie, żeby się nieco rozluźniła.
- Głupek! - powiedziała prawie oburzona i się odwróciła ode mnie, ale widziałem mimo wszystko w kącikach jej ust lekki uśmieszek.
- Idziesz czy nie? - spytała nagle.
- Też pytanie! - odparłem i po chwili szedłem razem z nią.

< Lacey? >

Od Kaskady cd. Deaven'a

Zaczęłam się powoli przebudzać. Usłyszałam jak ktoś się poruszył, więc delikatnie otworzyłam moje jeszcze senne oczy. Zobaczyłam Deaven'a przede mną. Uśmiechał się. Był taki radosny dzisiejszego dnia.
- Dzień dobry - odparł po chwili uśmiechając się do mnie.
- Dzień dobry! - powiedziałam lekko ziewając. - Spałam dzisiaj jak zabita... Dosłownie! - powiedziałam z radością.
- U... Nie wiedziałem że gdy śpisz zamieniasz siew nieboszczyka - powiedział ze śmiechem.
- No widzisz? Jednak można... - powiedziałam i się uśmiechnęłam ciepło do niego.- Nie chce mi sie wstawać - stwierdziłam.

< Deaven? >

Od Anastji cd. Maven'a

- Masz rację - przyznałam ogierowi i również spojrzałam w niebo pełna optymizmu. - Może jak zjemy i troszkę odpoczniemy, to może zrobimy sobie mały bieg przełajowy? - zaproponowałam.
- W sumie przydało by się troszkę rozruszać - powiedział.
- Super! W takim razie chodźmy coś teraz zjeść, bo zaraz tutaj padnę... - powiedziałam ze śmiechem a po chwili zaburczało mi w brzuchu. Spojrzeliśmy na siebie i wybuchliśmy śmiechem. Po pięciu minutach dotarliśmy na Mglistą Polanę i zajadaliśmy się poranną, świeżą trawką, która była troszkę w rosie. Słońce przypiekało coraz mocniej. Zza drzew wyłoniła się w końcu duża, gorąca kula. Spojrzałam na nią i lekko przymknęłam oczy. Wiatr lekko rozwiał moją grzywę, która jeszcze była troszkę w piasku. Czułam przyjemny spokój. Chciałam żeby tak było zawsze! Z Maven'em świetnie się dogadywaliśmy i lubiliśmy spędzać ze sobą czas. Spojrzałam na ogiera. Robił dokładnie to co ja. Wygrzewał się w pierwszym blasku słońca.

< Maven? >

piątek, 29 lipca 2016

Od Lacey cd. Talona

Cienie Talona powoli wciągały nas na górę. Byłam z jednej strony przerażona, z drugiej zaś niezwykle zafascynowana. Zawsze chciałam władać mocą, która może wybawiać mnie z opresji. W momencie, kiedy moje kopyta dotknęły ziemi wzięłam głęboki oddech. Nogi miałam jak z waty.
- Dziękuję - odparłam cicho i spojrzałam na Talona.
- Cała przyjemność po mojej stronie - odparł z jego uroczym uśmiechem - wszystko w porządku? - zapytał patrząc na mnie.
- Tak - powiedziałam spokojnie - a z Tobą? - dodałam patrząc na jego nogę, z której sączyła się mała stróżka krwi.

<Talon?>

Od Daeven'a cd. Kaskady

Obudziłem się wcześniej rano. Na dworze panował półmrok, a słońce zaczęło powoli wychodzić z nad horyzontu. Spojrzałem na Kaskadę, która spała obok mnie. Wydawała się być bardzo spokojna.
Poszedłem na polanę, aby uporządkować swoje myśli. Wiedziałem, że Kaskada jest klaczą, której nie chcę zostawiać. Była dla mnie dosłownie wszystkim. Nie wiedziałem tylko jak ubrać to wszystko w słowa i przekazać jej.
Wróciłem do jaskini i z ulgą zobaczyłem, że Kaskada jeszcze tutaj jest i dalej śpi. Ułożyłem się naprzeciwko niej, jednak w momencie, kiedy się położyłem ona otwarła oczy.
- Dzień dobry - odparłem po chwili uśmiechając się do niej.

<Kaskada?>

Od Maven'a cd. Anastji

Spojrzałem na klacz, która siedziała przede mną. Anatja miała wyjątkową urodę. Jej sierść była biała niczym śnieg, a oczy wydawały się odzwierciedleniem jej duszy. Miała mądre i spokojne spojrzenie.
- Nie obudziłaś mnie - odpowiedziałem z uśmiechem na jej wcześniejsze pytanie - Mam po prostu bardzo niespokojny sen, budzi mnie dosłownie trzask gałęzi - dodałem po chwili. Anastja odwzajemniła mój uśmiech.
- Czas na śniadanie - powiedziała spokojnie po czym stanęła na nogi. Obydwoje byliśmy cali w piasku. Może pomysł nocowania na plaży nie był najlepszy, jednak była to jedna z lepszych nocy w moim życiu. Skinąłem lekko głową po czym ruszyliśmy powoli na łąkę.
Słońce zaczynało świecić coraz jaśniej, a chmury, które były jeszcze rano zastąpiło błękitne niebo.
- Zapowiada się wspaniały dzień - odparłem spoglądając w górę.

Anastja?

Akademia Czerwonego Księżyca

Serdecznie zapraszam do tego bloga. Nie ma banneru, ale myślę, że jeśli podam wam link to wystarczy.
Link również znajduje się w odpowiedniej karcie dla polecanych blogów.

Od Sharee CD. Renegade`a

Mogliśmy sobie tak rozmawiać w nieskończoność. Mi to tam pasowało. Lubiłam nawiązywać kontakty ze szczyptą złośliwości i triumfalnego uśmiechu. Bo kto nie lubi wygrywać? Nie przyjmowałam takiego czegoś jak przegrana. Ja nie przegrywam. Od zawsze byłam skromna, więc nie wypada tego mówić na głos.
-A co? Znudziły ci się już nasze zgryźliwości? Mi dopiero to się zaczęło podobać. Już się nawet zdążyłam przyzwyczaić- uśmiechnęłam się złośliwie- Ale moje imię dla nikogo nie jest tajemnicą. I myślę, że każdy powinien chociaż trochę pojąć jego znaczenie. Lubię gdy wymawiają je z nutką nieprzekonania. Jestem Sharee- uśmiechnęłam się przy tym tajemniczo. Lubiłam swoje imię. Było proste i rozpoznawalne. Do zapamiętania idealne. Jak cała ja.
-Renegade. Bardzo miło mi ciebie poznać- można było wyczuć w jego wypowiedzi sarkazm.
Parsknęłam cicho, lecz z mojego pyska nie schodził uśmieszek.
-Oryginalnie- mruknęłam, świdrując go spojrzeniem.
-Jak słyszysz, mamusia postarała się aby było niepowtarzalne- odparł z obojętnością, próbując usadowić się wygodnie.
-Doprawdy zacnie, ale chyba nie mieliśmy rozmawiać o swoich imionach, nie prawdaż?- zrobiłam kilka kroków, oddalając się od klatki.
-Oczywiście. Twoje jest bardzo ładne- pokiwał głową, posyłając mi kolejny uśmiech.
Spiorunowałam go spojrzeniem i nic nie odpowiedziałam. Ogiery to jednak część świata, która umysł nabiera dopiero w okresie starości. To kwiatki są mądrzejsze od niektórych.
-Odpowiesz mi w końcu? Przecież damie nie godzi czekać. A ty jesteś przecież przykładem idealnego dżentelmena, czyż nie?- uniosłam dumnie głowę do góry, mrużąc oczy.
-Myślałem, że już odpowiedziałem...
-Może i nie kłamiesz, ale doskonale wiem, że możesz się domyślać kto to był. A ja nie mam ani zwidów, a o pomoc w twojej sprawie nikogo nie proszę. Wierz mi... gdybym chciała, żeby się ktokolwiek o tobie dowiedział dawno już by tu był, a przynajmniej oczekiwał- odparłam z obojętnością w głosie taką samą jaką teraz przybrał mój wyraz twarzy- Jeśli nie chcesz mi powiedzieć, potrafię sama się dowiedzieć kto to. Bez większych dyskusji z tobą- posłałam mu ostatni, arogancki uśmiech i odwróciłam się tyłem.

Renegade?
Mam za sobą 10 opek, wybacz za słabość tego ;-;

czwartek, 28 lipca 2016

Od Castelana - CD H. Havany

  Kiedy się zgodziła, miałem ochotę skakać z radości. Tak dawno z nikim się nie ścigałem!
-Dobra, zobaczymy kto tym razem wygra. Ale ostrzegam... kiedyś to było kiedyś, a dziś... to inna sprawa- po tych słowach klacz wyrwała do przodu zostawiając mnie z tyłu. Choć pozostanie w miejscu w stanie szoku było bardzo kuszące, uznałem, że lepiej będzie próbować ją dogonić.
- Ej, to było nie fair! - zawołałem.
 Powoli zaczynałem ją doganiać, choć zdawało się, że wcale jej to nie przeszkadza. Nie miałem jednak zamiaru bardzo jej wyprzedzać - przynajmniej na razie.
 Przez większość dystansu szliśmy mniej więcej równo, prowadzenie obejmowaliśmy na zmianę, wyprzedzając się maksymalnie o długość konia.
 I w pewnym momencie Havana znacznie przyspieszyła. Trochę mnie to zdziwiło, ale trzymałem swoje tempo wciąż trwając w postanowieniu, aby najwięcej sił zachować na koniec.
 Klacz wyprzedziła mnie znacznie i nagle...zatrzymała się.
Dopiero teraz zobaczyłem, że stoi tuż obok umówionej mety - wielkiego burego kamienia. Kiedy do niej dobiegłem, nie mogłem uwierzyć, jak szybko przebyliśmy wyznaczony dystans.
- To...to już?! - spytałem patrząc to na kamień, to na miejsce, z którego przybiegliśmy. To dlatego tak przyspieszyła, podczas gdy ja...ja nie zorientowałem się, jak blisko jest do końca drogi.
- Oj, Cas, cienko u ciebie z formą - zaśmiała się.
Prychnąłem udając urażonego.
- Pff, mógłbym wygrać ten wyścig z kopytem w nosie! Po prostu zatraciłem się w biegu! Dałem ci...- Havana wybuchła śmiechem, nie mogąc już dłużej go wstrzymywać. Moja udawana powaga zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. - Oj, no dobra, dobra...wygrałaś, przyznaję. Masz dziewczyno powera!
  Zanim usłyszałem odpowiedź, zobaczyłem przed nami zarysy dziwnych, bladych kształtów. Coś jakby...baseny? Ich powierzchnia zdawała się być zrobiona z jasnego kryształu, a tafle zupełnie nieruchome. To musi być jedno z miejsc, o którym opowiadała Havana.
 Natychmiast wyprostowałem się i przestałem dyszeć po wymagającej gonitwie. Na mój pysk wkradł się wyjątkowo piękny uśmiech.
- Pani alfo, czy byłaby pani tak miła i oprowadziła nowego członka stada po tych pięknych terenach? - spytałem z szacunkiem pochylając głowę, a kątem oka widząc, jak klacz stara się zachować powagę.

 Havciu? 
Może trzeba się wybrać po odpowiednie ziółka? :>

środa, 27 lipca 2016

Od Anastji cd. Maven'a

Rzeczywiście w nocy źle spałam. Nie potrafiłam się wybudzić ze swojego koszmaru mimo iż bardzo chciałam... Ogier był bardzo spostrzegawczy.
- Tak... Miałam! - odparłam nieco niepewnie - Mam nadzieję że to nie ja Cię obudziłam.... - dodałam po chwili.
- Nie... - odparł od razu.
- Więc obudziłeś się bo miałeś też jakiś koszmar czy po prostu starasz się mnie nie urazić, że Cię obudziłam? - spytałam z zadziornym uśmiechem.

< Maven? >

Od Maven'a cd. Anastji

Promyki słońca zaczęły przygrzewać moją sierść. Z wielkim trudem otwarłem moje oczy i ujrzałem, że nastał świt. Spojrzałem szybko przed siebie. Anastja jeszcze spała. Nie chciałem jej budzić, więc patrzyłem w morze. Fale tego dnia były wyjątkowo wzburzone. Na brzegu zgromadziła się duża ilość piany. Woda wyrzuciła na brzeg wiele muszelek i wodorostów. Słońce było od czasu do czasu przyćmione przez chmury.
- Dzień dobry - usłyszałem głos Anastji. Spojrzałem szybko na nią i lekko się uśmiechnąłem. Była tak samo niewyspana.
- Cześć- odparłem nieco nieśmiało po czym ziewnąłem. - Jak Ci się spało? Obudziłem się w nocy i wydawało mi się, że miałaś koszmar - dodałem skoncentrowany.

<Anastja?>

Od Kiary cd. Havany

- W takim razie Dziękuję Ci Havano za odpowiedzi! - powiedziałam z uśmiechem i nagle za soba usłyszałam głos Rous.
- Idziesz mamo? Mieliśmy iść na spacer.... - powiedziała z zażaleniem moja córka. Havana się na to uśmiechnęła.
- Będę się już zbierać! Jeszcze raz Ci dziękuję i do zobaczenia! -powiedziałam i wyszłam z jaskini alfy. Tam czekały na mnie dzieci.
- To co? Idziemy w końcu na ten spacer? - spytała zniecierpliwiona Rous.
- Oczywiście że tak! - powiedziałam z uśmiechem i ruszyłam z dziećmi na spacer. Wyglądało na to że Arta nie będzie przez parę dni w domu... Muszę to jakoś wytłumaczyć dzieciom! Mam nadzieję że Artowi się nic nie stanie i ze szybko do nas wróci...
- Dzieci... - zaczęłam. - Waszego taty nie będzie przez parę dni, bo ma bardzo dużo pracy... Postara się do nas wrócić jak wszystko pozałatwia. - powiedziałam spokojnie do dzieci.

< Ryuu? Art? >

Od Havany CD. Kiary

-Na razie nie mogę stwierdzić czy coś się dzieje czy też nie. Nie chcę was niepotrzebnie martwić i myślę, że na chwilę obecną nic nam nie grozi. Chociaż szpiedzy na razie nic nie meldują to muszą być na misji i przez kolejne dni będą rzadziej w stadzie. Ale nie martw się. Mamy wszystko pod kontrolą. Przynajmniej na razie- odpowiedziałam ze spokojem, patrząc w dal na tereny.
-Myślisz, że ktoś nam może zagrażać?- zapytała.
-Zagrażać nie, ale wiem i mogę ci tylko to powiedzieć, że znaleźli się ci, którzy skutecznie utrudniają nam pracę. I nie wiemy czy zamierzają coś jeszcze. Ale puki co jesteśmy bezpieczni. Na pewno ogłoszę całemu stadu jeśli będzie się coś działo- popatrzyłam na nią ze spokojem w oczach.

Kiara? Ryuu?

Od Anastji cd. Altaira

- Altair... - zaczęłam - Myślisz że nie wiem że nie mówisz mi wszystkiego? Że nie mówisz o czymś strasznym co Ci się przydarzyło, bądź zrobiłeś coś złego? - spytałam siego retorycznie - Zastanawiasz się z kat to wiem prawda? - spytałam siego ponownie - Odpowiedź brzmi: Widzę to w twoich oczach! Widzę w nich ból i strach... Może i uważasz siebie za nieudacznika ale jak tak nie uważam! Nie obchodzi mnie twoja przeszłość. Nie obchodzi mnie co złego zrobiłeś! Dla mnie się liczy to, co jest teraz! Nie ma przeszłości... Dawno się nauczyłam, że nie można się oglądać za siebie... Dołączyłeś do tego stada, bo chciałeś zacząć wszystko od nowa! Tak jak inni... Myślisz że inne konie w tym stadzie nie zrobiły strasznych rzeczy? Że ktoś kogo nie zabił czy coś w tym rodzaju? Jest tutaj pełno takich koni... Nie jesteś osamotniony! Co prawda mam zupełnie inną przeszłość od Twojej, ale zrozum do cholery, że mnie nie odtrąci Twoją przeszłość! Nie chcę jej znać i nie chcę żebyś o niej myślał! Zrozumiano?! - spytałam się go w końcu i spojrzałam mu w zdziwione oczy.

< Altair? >

wtorek, 26 lipca 2016

Od Altaira - Cd. Anastji

Gdyby tylko wiedziała całą resztę. Odsunęłaby się, to pewne. Kto by tak nie zrobił? Dlatego też ukrywałem się z przeszłością i odsłaniałem tylko winy cudze. Prawda była taka, że rodzice i opiekunowie nie żyli z mojego powodu. Przez moc, której już nie posiadałem.
Silny? Czy ktoś taki jak ja może być silny? Wątpię. To złudzenie. Nie mam siły. Z trudem wstaję by żyć.
- Ja się nie zgadzam z Twoją opinią. - stwierdzam spokojnie  - Czasami wydaje mi się, że jestem do niczego.

Anastja?

Od Lune Onesty cd. Tyriona

- Nie gniewam się na Ciebie Tyrion... Wiem że jest Ci ciężko z taką matką jak ona... - powiedziałam do niego cicho.
- Wiesz... Żałuję czasami że mam taka matkę a nie inną! - powiedział nagle.
- Ty przynajmniej znasz swoją matkę... - powiedziałam smutno - JA nawet swojej nie znałam... A przynajmniej biologicznej... - powiedziałam ze smutkiem i wbiłam wzrok w ziemię. Tak... pamiętam jakby to było wczoraj! Przybrany ojciec mnie tłukł do krwi do nieprzytomności, nie mówiąc o tym że chciał mnie zgwałcić... Byłam niewolnicą, która żyła prawie od samego poczęcia w ciemnej, wilgotne i zimnej jaskini....  Z dala od światła i wolności. Do tej pory miałam blizny na całym ciele, po takim katowaniu mnie. Tylko że sierść zdołała to w miarę przykryć... Al czasami sie bałam, że te blizny ktoś zobaczy. Poczułam że po policzkach spływają mi łzy a ciało zaczęło się trząść ze strachu na te wspomnienia!

< Tyrion? >

Od Anastji Cd. Altaira

- Twoi rodzice musieli być potworami, skoro chcieli Ci zrobić krzywdę! A opiekunowie nie byli wcale lepsi... Takich rzeczy nie mówi się dzieciom! - powiedziałam z oburzeniem i gniewem. - Chcieli się pozbyć obowiązku, więc postanowili Cię zabić tchórze i nieudacznicy! - dodałam znowu z gniewem. Nienawidziłam takich koni! To wcale nie były konie tylko bezduszne potwory! Było mi przykro ze Altair musiał przejść przez to wszystko... Był przecież taki miły i zabawny! I czasem wredny; Nie mogłam się nadziwić że to wszystko przeżył...
- Wiesz? - odzywam się po chwili - Ty to naprawdę jesteś silny i wytrzymały, skoro przeżyłeś coś tak strasznego... - powiedziałam po chwili i spojrzałam na niego.

< Altair? >

Od Arota CD. Midway

- A więc już masz! - powiedziałem z uśmiechem - Cieszę się ze w końcu mogę się przejść! Już myślałem że zapuszczę korzenię u lekarki! - powiedziałem i lekko się zaśmiałem.
- Dużo Ci nie brakowało! - powiedziała zadziornie.
Uśmiechnąłem się tylko na jej odpowiedź. Cieszyło mnie że w końcu mogę rozprostować nogi a nie tylko leżeć! Nie znosiłem bezczynności...
- To... co robiłaś gdy ja zbijałem bąki u medyczki? Także leniuchowałaś? - spytałem zadziornie z łobuzerskim uśmiechem. Klacz na to wywróciła oczami i się uśmiechnęła.

< Midway? >

Od Anastji cd. Maven'a

Po chwili moje ciężkie powieki się zamknęły i również zasnęłam. Szum morza koił moje nerwy i przyjemnie kołysał do snu i uspokajał...
***
Zaczęły mnie powoli budzić ciepłe promienie słońca. Słyszałam w oddali poranne śpiewy ptaków i przyjemny szum morza! Nie chciało mi się wstawać... Tak przyjemnie mi się leżało... Po chwili usłyszałam lekkie westchnienie. Otworzyłam powoli oczy i spojrzałam w miejsce z kąt dobiegł odgłos. Zobaczyłam Maven'a, który przyglądał się mi uważnie.
- Dzień dobry! - powiedziałam i lekko ziewnęłam.

< Maven? >

Od Kiary cd. Havany

Ryuu dość długo nie było, więc postanowiłam sprawdzić jak sobie radzi. Podeszłam do wejścia, a po chwili alfa zaprosiła mnie do środka.
- Witaj Havano! Udzieliłaś już wszystkich odpowiedzi, które nurtowały mojego syna? - spytałam sie jej z uśmiechem.
- Myślę że tak! - powiedziała z uśmiechem - Chyba, że chcesz jeszcze o coś zapytać? - zwróciła sie do mojego syna.
- Chyba to już wszystko... Ale jeśli będę miał więcej pytań, to czy będę mógł do Pani przyjść? - spytał z nadzieją.
- Oczywiście że tak! - powiedziała z uśmiechem.
- Ryuu... Poczekasz na mnie na dworze z siostrą? Rous nie powinna być sama... - powiedziałam a ten gdy tylko usłyszał że jego siostrzyczka ma być sama, od razu podziękował alfie i wybiegł szybko z jaskini.
- Jak na tak młodego konia, to interesuje się już bardzo ważnymi sprawami! - powiedziała po chwili alfa.
- Sama jestem tym zdziwiona! Ale... Chciałam z Tobą porozmawiać Havano... - powiedziałam poważnie po chwili.
- O co chodzi? - spytała.
- Ostatnio Art coraz częściej jest w pracy, co mnie nie pokoi, bo to znak, że coś złego się dzieje... Czasami go nie ma po kilka dni... Powiedz! Czy ktoś ma złe zamiary do naszego stada? Nie chcę żeby coś stało się moim dzieciom!

< Havana? Ryuu? :3 >

Od Renegade'a - CD H. Sharee

 Niespiesznie przeciągnąłem się rozciągając obolałe mięśnie. Pokręciłem głową odpędzając od siebie resztki snu i leniwie ziewnąłem.
- Hm...jesteś pewna, że to były trzy konie? - mruknąłem - może to tylko jakaś zbłąkana duszyczka biegająca w kółko, która dostała pomieszania zmysłów gdy uświadomiła sobie, na czyje tereny wlazła?
 Klacz uniosła jedną brew i posłała mi spojrzenie, które wyraźnie dawało mi do zrozumienia, że robienie z siebie idioty jest co najmniej nie na miejscu.
- No dobrze. A więc szczerze mówiąc - okropnie się zawiodłem. Byłem pewien, że moje ogromne ego skutecznie zamaskuje ślady pościgu. - posłałem jej niewinny uśmieszek - Ale skoro nie dało rady to cóż, trzeba to wziąć na klatę, nie?
 Opuściłem obolałą głowę. Odkąd mój węch wrócił do normy smród głogolistu nie dawał mi spokoju, przez co jeszcze bardziej kręciło mi się w i tak już naruszonej głowie.
- Skąd wiesz, że to mnie ścigali? - spytałem.
- Zdaje mi się, że to ja tu jestem od zadawania pytań.
- A mnie się zdaje, że jestem twoim gościem, słonko. Jak na dobrą gospodynię przystało, a nie wątpię, że do takich należysz, powinnaś uszanować moją wolę. Nie będę się narzucał co do noclegu, ale odpowiedź na pytanie...
 Kara prychnęła, przerywając mi, i znowu uśmiechnęła się tajemniczo. Ruszyła przed siebie i ku mojemu zdziwieniu po chwili stała na przeciwko mnie, zaledwie parę kroków.
 - Oo, czym sobie zasłużyłem na ten zaszczyt?
- Znaj mą łaskę, misiu - powiedziała tak, jak za pierwszym razem: przeuroczo i nad wyraz słodko. Szkoda tylko, że sztucznie. - Kto wie, może to ostatnie, na co patrzysz dzisiejszej nocy?
- W takim razie zaszczyt jest podwójny. Bardzo podoba mi się to, co widzę. - uśmiechnąłem się łobuzersko, na co w oczach klaczy pojawiła się wyraźna drwina i coś jakby rozbawienie.
- Tak, tak, masz ten zaszczyt. A teraz koniec gadania o niczym. Kto cię ściga i w jakim celu, kochany?
 Przez chwilę patrzyliśmy sobie prosto w oczy, co jednak szybko mi się znudziło. To było działanie zupełnie pozbawione celu. Zakręciłem się i powróciłem w swoje dawne miejsce.
- Pozwolisz, że sobie legnę? Niby przy damie nie wypada, ale...- położyłem się i ponownie oparłem się o kłącza -...myślę, że nie będziesz mi miała tego za złe. Wracając do pytania - niestety ci pomogę. Może ci trzej nieszczęśnicy nie wiedzieli, że tak nie lubisz gości i wpadli tu przypadkiem? Galopując jak potłuczony po twoim terenie nikogo nie zauważyłem, a zazwyczaj wiem, czy ktoś mnie ściga. Nawet będąc w takim stanie. Poza tym - niedawno pozamykałem wszystkie swoje dawne sprawy. Nie patrz tak na mnie - skrzywiłem się widząc podejrzliwy wzrok klaczy - bo aż mi się przykro robi, czuje się jak ostatni oszust. Z resztą - wiedziałabyś, gdybym kłamał. Nie martw się, mała, jestem czysty.
 Zamknąłem oczy i trzepnąłem głową odpędzając się od natrętnych much. Trupi smród tej parszywej rośliny przyciągał ich tu całe setki. Może powinienem złożyć zażalenie?
- Tak pięknie mówisz o tym wszystkim ale pozwól, że ja się jednak wstrzymam z tym zaufaniem. - powiedziała - Jak na razie dobrze się sprawdzasz w roli zwierzątka klatkowego. Poza tym, kto wie, może coś ci się jeszcze przypomni? Sam mówiłeś, że masz ze sobą problemy. Skleroza w tak młodym wieku? Hmm, to musi być bardzo przykre.
 Prychnąłem zdegustowany, na co klacz uśmiechnęła się triumfalnie.
- Skoro ty zadałaś pytanie, teraz moja kolej. Jako, że kobiet nie pyta się o głupoty takie jak wiek, waga, plany na najbliższe parę dni, czy wzrost, zrób mi ten zaszczyt, i wyjaw chociaż swoje imię, słonko. 


< Sharee? >

Od Havany CD. Castelana

Spojrzałam na ogiera. Wydawał się być szczęśliwy, że wrócił. Tak samo jak ja byłam szczęśliwa, że jest. Że słyszę znowuż te głupoty i "to tak miało być". Zawsze potrafił poprawić mi humor i tym razem mnie nie zawiódł.
-Tak. Jestem przeszczęśliwa, widząc jak członkowie stada ingerują w nie. Wtedy wiem, że moje dzieło rozkwita. Że jednak to miało sens- zatrzymałam się i popatrzyłam w dali na konie- Miałam chwilę zwątpienia- przyznałam się mu. Moja mina spoważniała- Chciałam odejść. Zostawić to wszystko i zacząć od nowa. Może bym dołączyła do innego stada i została zwyczajnym jego członkiem. Ale oni dali mi siłę- popatrzyłam na Castelana, który z delikatnym uśmiechem patrzył na mnie, jakby był dumny, że odnalazłam w sobie siłę.
-Na co tak patrzysz?- spytałam zdziwiona, a na moim pysku powoli pojawiał się coraz szerszy uśmiech,
-Wiesz o czym myślę?- uśmiechnął się również szeroko. Tak właśnie go zapamiętałam gdy ze mną kiedyś rozmawiał.
-O nie! Nie ma mowy- odwróciłam się szybko.
-Ale Havci... tak dawno mnie tu nie było. Tylko jeden mały wyścig. Do kamienia. Tak jak dawniej. Będzie szybciej i przyjemniej- kiwnał głową przekonany.
Popatrzyłam na niego tajemniczym wzrokiem. Wszystko od teraz było inaczej.
-Dobra, zobaczymy kto tym razem wygra. Ale ostrzegam... kiedyś to było kiedyś, a dziś... to inna sprawa- zaczęłam galopować, zostawiając ogiera z tyłu.
-Ej! To było nie fair!- krzyknął i ruszył za mną.
Obejrzałam się do tyłu. Doganiał mnie, a jednak ja nie dawałam z siebie całych sił. Wolałam zaskoczyć go na końcu. Zresztą jak zawsze. Teraz dopiero zapomniałam o mojej zmianie. O tym jak byłam na niego wściekła i jak próbowałam rozmawiać z nim jakby nigdy nic. Nie dało się. To było nie możliwe i teraz wiem, że nigdy nie będzie. Jest dla mnie przyjacielem i nim zostanie, nawet jeśli miałabym go rzeczywiście zakopać w ogródku przy jaskini.

Castelan?
Chyba tak D: Pomóż

Od Havany CD. Ryuu

Zastanowiłam się przez chwilę.
-Na szczęście była tylko jedna. Chodź i ta w historii stada zapisała się dosyć krwawo. Pragniemy unikać takich zdarzeń, chodź...- nie wiedziałam czy powiedzieć to małemu źrebakowi. To raczej sprawa bardziej dorosła. Sprawa, która jak na razie była i wyłącznie moim problemem. Nikt nie wiedział, chodź wkrótce musiałam komuś o niej powiedzieć.
Jednak Ryuu czekał na odpowiedź. Wpatrując się we mnie swoimi dużymi oczami oczekiwał odpowiedniej reakcji.
-Ostatnimi czasy wojownicy muszą się mieć na baczności. Co chwila znajduje się stado lub inne zagrożenie, które pragnie nas wyeliminować. Ostatnio dzieją się dziwne rzeczy przy granicy. Dobrze, że mama was chroni. Ale puki co jest bezpiecznie- uśmiechnęłam się, widząc jak Kiara czeka już na swojego syna w wejściu- Chyba mama czeka na ciebie- zaprosiłam ją do środka.

Ryuu? Kiara?

Od Ryuu - Cd. Havany

Wysłuchałem z uwagą wszystkiego, co przekazala mi przywódczyni. Marlo też słuchał. Powinien być dumny, że dałem radę się o to spytać.
Teraz potrzebowałem chwili, by w spokoju to przeanalizować. Stado z historią, musi już istnieć bardzo długo. Zaczęła mnie rozpierać duma - nie urodziłem się w byle jakim miejscu. Poczułem ogromną miłość do tego miejsca. Byłem pewien, że z wiekiem będę je kochał jeszcze bardziej. Wiedziałem, że czas mija. Powinienem podziękować klaczy za rozmowę, ale było jeszcze wiele tematów na które pragnąłem dowiedzieć się jak najwięcej. 
- Bardzo dziękuję Pani za te odpowiedzi. - podziękowałem grzecznie, ciągle się wahając, czy nie spytać o coś jeszcze. 
Kontynuując rozmyślania... Jest wiele zawodów, do których coś mnie ciągnie. Lecz który wybrać...? Nie mogę wykonywać wszystkiego po trochu! Jestem przecież wojownikiem Dobra w innym miejscu. Tamto zajęcie jest ważniejsze. Nie chciałbym ryzykować, że nie dawałbym rady z dwoma światami. Mam, co prawda, dużo czasu. Dzieciństwo i wiek nastoletni. Wtedy będę wiedział. Na razie muszę żyć w niewiedzy. 
- Proszę Pani... - zaczynam mówić po długim czasie rozmyślań  - Czy w tym stadzie były kiedyś jakieś wojny? Czy teraz już jest bezpiecznie? - zasypuję ją pytaniami, mając nadzieję, że i na nie mi odpowie. 

Havana?


Hagar nie żyje

Hagar

Od Sharee CD. Hagara

Jego powieki opadły ciężko, głowę odchylił do tyłu. Nie mógł już nic zrobić. Krwawił na tyle mocno by być świadomy, że umiera. Dałam mu tą świadomość. Niech trzyma ją do ostatniej chwili. Chwili, gdy umysł już nie panuje nad ciałem i zanika. Jego mięśnie zaczęły odpuszczać. On zaczął odpuszczać. Godzić się z chwilą, że umiera. Nigdy nie spotka nikogo. Ciało idzie na odstawkę. Dusza należy do mnie. W końcu już nie słyszę jego bicia serca ani oddechu. Świadomość zaczyna również odchodzić aż w końcu traci umysł. Leży na ziemi w kałuży krwi, która wsiąka do ziemi. Świat żywi się kolejną ofiarą, a rośliny znikają. Po chwili zostaje tylko ja, martwe ciało i piach.
-Nie jestem aż tak okrutna. Ciało należy do ziemi i tam się znajdzie- włożyłam go w dołek i na mój rozkaz przykryła go warstwa piachu, a na miejscu pochówku wyrósł czarny mech.
Dusza należała do mnie. Czułam jak wychodzi z ciała i przenika w moje ciało. Została uwięziona w świecie gdzie nikt nie ma kontroli. Spotkała się z innymi nieszczęśnikami. A więc to koniec Hagara. Szkoda tylko, że został bez wiedzy. Jego rodzina żyje, lecz nie dowie się o śmierci syna. Miłość tak samo. Nawet jeśli tu wróci. Zobaczy tylko podeptany, czarny mech, po którym i ona będzie chodzić bez świadomości.
Żegnaj.

Od Sharee CD. Renegade`a

Ciekawy osobnik. Skrywa w sobie dużo, a ja uwielbiam zagadki. I jeśli postanowię sobie je odgadnąć to raczej małe szanse bym się cofnęła. Wrócę do niego jutro, co nie znaczy, że nie będę mieć oka na niego przez noc. Czuję, że jeszcze mnie zaskoczy. Mądrze postąpiłam. Zresztą jak zawsze.
Uniosłam głowę, patrząc na świecącą tarczę księżyca. Czas na polowanie. W moich oczach zabłysł na nowo płomień rządzy. Zamachnęłam głową, mierzwiąc grzywę i zniknęłam w ciemnych gąszczach.

Jeszcze gdy było ciemno, wróciłam do ogiera. Miał zamknięte oczy co oznaczało, że spał. Jednak był niespokojny. Jego niekontrolowane ruchy to zdradzały. Również mimika. Albo śnił albo dzieje się z nim coś dziwnego. Cóż... ja miewam koszmary prawie codziennie. Nie narzekam. I on raczej też gdy się obudzi będzie się zachowywał jak dotychczas przy rozmowie. Wyglądał mi na kolejnego konia, który zamierza mścić się na świecie, a jednak to nie pasowało mi do sposoby wyrażania się. Takimi to śmierdzi na odległość, a on jakby tylko udawał. Sprawiał pozory. Tak na prawdę był o wiele inny. Widział świat całkiem inaczej. Do takich odczuwam przynajmniej drobny szacunek, ale to nie zmienia faktu, że tacy potrafią być tak samo irytujący jak inni. Wcale nie zamierzałam go teraz krzywdzić. Przynajmniej na razie. Może sobie mieć te swoje magiczne umiejętności.
Zaczęło się rozjaśniać. Słońce powoli wstawało, jednak tutaj promienie słoneczne nie miały szans się przebić. Ogier otworzył oczy.
-Dzień dobry, śpiąca królewno. Jak się spało?- poprawiłam grzywkę opadającą na oczy. Koń powoli przeniósł zmętnione spojrzenie na mnie.
-Dziękuję, dosyć twardawo na tej ziemi, ale w końcu nie mogę mieć do ciebie żalu- rozciągnął się.
-Och, to by było niegrzeczne- pokręciłam głowę z udawaną troską- Ale przejdźmy do rzeczy. Mam do ciebie parę pytań. I możesz nie odpowiadać, ale to chyba by nie miało żadnego sensu. Prawda?- podeszłam bliżej, przekręcając głowę na bok.
-Słucham cię, słonko- na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech. Tak samo jak na mojej.
-Nie ukrywam, że mam problem ze spaniem, a więc romantycznie, w świetle księżyca postanowiłam po przechadzać się po lesie. Wiesz... nieproszeni goście zjawiają się tutaj ci chwila. A ja niestety nie jestem zbyt gościnna- pokręciłam głową, zaprzeczając. Ogier zmrużył oczy, próbując wyczytać coś z tego przemówienia- I wiesz na co się natknęłam prócz twojego ogromnego ego? Na ślady kopyt...
-Wiesz... galopowałem po lesie, więc trudno byłoby ich nie zauważyć, ale kontynuuj- przytaknął z obojętną miną.
-Twoje ślady to całkiem inna sprawa. Mam doskonałą pamięć i wzrok. Nawet lepszy od innych. I wiem, że wczoraj były tylko twoje kopyta. Dzisiaj pojawiło się ich więcej- odeszłam znów na wywyższenie i spojrzałam przenikająco w jego oczy- Mówiłeś, że wszyscy, którzy chcieli cię dorwać gryzą już dawno piach. A jednak... jest ktoś kto ciebie szuka. I nie jest jeden. Było ich trzech. Nie widziałam jak wyglądali, ale nie toleruję żadnych gości na moich terenach. A teraz, misiu, powiedz mi. Komu aż tak na tobie zależy? Kto cię ściga?- oparłam delikatnym, lekko ściszonym głosem. Gdy zacznie kłamać, będę wiedziała. Ale jest zbyt inteligentny by wciskać mi bzdury. Widać było, że nie bał się ich, a jednak uciekał. Teraz jakoś nie zważałam na to by im go sprzedać. Bardziej byłam ciekawa jego samego.

Renegade?

Od Rohana CD. Seneiry

Powinno mi być głupio za to, że tak ją... osądziłem. Przecież może nie zrobiła tego specjalnie, a ja zareagowałem dosyć ostro. Z wzrokiem jakbym miał za chwilę wgłębić się również w jej umysł, krzycząc przestań. Jednak nic podobnego nie czułem. Chodź chciałbym. Chciałbym wiedzieć jak to jest coś odczuwać.
Klacz odeszła, z podniesioną głowa, ale ja wiedziałem, że musi być jej głupio. Nawet jeśli nie zrobiła tego specjalnie. Może ją przeprosić. Tak jak umiesz, Rohan. Jedno słowo, skinięcie głowy i wystarczy. No bo... inaczej nie potrafisz.
Powoli zaczynało wschodzić słońce. Patrzyłem na nie, zaczarowany widokiem i barwami nieba. Dzisiaj będzie piękny dzień. Może w końcu i dla ciebie. Spuściłem głowę, próbując wstać. Moje wychudłe nogi nadal odmawiały współpracy, jednak to w głowie była główna przyczyna. Gdy już w końcu stanąłem na obydwóch, zatrząsnąłem się niepewnie. Poczekałem na moment gdy będę mógł zrobić krok do przodu. Uniosłem głowę na tyle ile mogłem i ruszyłem w kierunku jaskini. No tak... nie mam jej. Nie pamiętam gdzie jest. Znajdę sobie inne miejsce.
Ułożyłem się wygodnie w wysokiej trawie, parskając charcząco. Położyłem głowę na ziemi. Rano zaczął padać deszcz. Krople deszczu robiły powoli okrągłe, ciemne plamy na mojej i tak nakrapianej sierści. Zamknąłem oczy, próbując wsłuchać się w szum drzew.

Rano wstałem jak zwykle obolały i chodź tego nie czułem, to doskonale o tym wiedziałem. W oczy raziło światło, pomimo iż słońce było schowane za gęstymi chmurami. Wyciągnąłem nogi przed siebie i wstałem. Powolnym ruchem głowy, obejrzałem się za siebie. Wypadałoby coś zjeść, nawet jeśli się nie chce. Nie długo będę wyglądał jak chodzący trup, chodź przypuszczam, że dla innych i tak wyglądam. Zrobiłem niepewnie krok do przodu, obawiając się czy przypadkiem nie upadnę. Jednak takie coś się nie zdarzyło. Znalazłem się na jakimś wzgórzu. Wiatr wiał niesamowicie mocno, plącząc moją grzywę. Musiał być to jakiś klif. Ostro, niemal płasko schodził w dół. Schyliłem głowę i wyrwałem kawałek przeschniętej trawy. Nagle zobaczyłem Seneirę. Ona musiała chyba też mnie zauważyć. Stałem chwilę myśląc czy do niej podejść czy nie. Wczoraj jednak chyba wystarczająco ją wystraszyłem. Podszedłem bez słowa. Chodź gdzieś w środku czułem, że robię błąd.
-Myślałam, że wybierzesz inne miejsce- uśmiechnęła się delikatnie, również robiąc krok w moją stronę.
-Tak- odparłem, patrząc rozbieganym spojrzeniem dookoła- Nie wiedziałem, że tu będziesz.

Seneira?

Od Hagara - CD. Sharee

Miałem świadomość, że to moje ostatnie chwile  - i chyba właśnie ta świadomość była straszna.
Ale jednak bardziej przerażała mnie myśl, że moje ostatnie tchnienie nie będzie ostatecznym końcem. Sprzedałem swoje ciało i co gorsza też duszę tej psychopatce. Mogę umrzeć, ale będę jej. Na zawsze.
Myślę o wszystkim. Żałuję mojego lekkomyślnego życia. Żałuję ale... nic nie da się już zrobić. Nie uratuję się. I skoro tak ma być... niech będzie.
 Może kiedyś się jej znudzę i wyśle moją duszę na wieczny odpoczynek?
To nadzieja...nadzieja z którą wydaję ostatnie tchnienie. Powieki opadły, oddech się urwał. Czy to koniec, czy dopiero początek...?

Sharee?

Od Castelana - CD H. Havany

 W pierwszej chwili mocno mnie zamurowało, nie pierwszy raz dzisiaj, jednak po chwili dotarło do mnie, co się dzieje. Wtuliłem pysk w jasną grzywę klaczy i odruchowo zamknąłem oczy. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, jak bardzo mi jej brakowało.
- Nie masz nawet pojęcia, jak bardzo tęskniłem. Nigdy więcej nie nie zamierzam stąd odchodzić. Przynajmniej nie z własnej woli - dodałem z pogodnym uśmiechem.
 Klacz podniosła na mnie wzrok, przez chwilę oboje patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Zmieniła się. Ja także. Te parę miesięcy rozłąki uświadomiły mi, że wreszcie znalazłem prawdziwy dom, do którego zawsze mogę wrócić. Te parę miesięcy zmieniło zarówno mnie, jak i ją, ale chyba tak musi być. Życie to w końcu przede wszystkim zmienność, której tak się boję.
 Kiedy jednak patrzyłem w oczy kasztanki, bez trudu znalazłem w nich dawny blask. Viera często mówiła mi, że choćbym zmienił się z zewnątrz, lub też zaczął zachowywać inaczej, wystarczy, że patrzy mi w oczy, bo odbicia duszy nie można zmienić, ani próbować zamaskować. Dusza wciąż jest ta sama, choćby nie wiem jak wiele się zmieniło, nawet cząstka tego, co było, zostaje w nas.  Nie rozumiałem jej wtedy. Teraz rozumiem.
 Któreś z nas chciało chyba coś powiedzieć, gdy gdzieś niedaleko rozległ się krzyk. Natychmiast napiąłem mięśnie gotowy do walki lub ucieczki i nastawiłem uszy, podczas gdy Havana...chwila, chwila, z czego ona się śmieje?
 Spojrzałem na nią jak obrażone źrebię, co, zdaje się, rozbawiło ją jeszcze bardziej.
- Cas, taki duży ogier a boi się źrebiąt? - spytała wskazując głową miejsce, gdzie las stykał się z łąką.
- Źrebiąt? - powtórzyłem skołowany. Ech, samotność chyba nie podziałała na mnie dobrze, albo to te maluchy opracowały jakieś wybitne dobre okrzyki bojowe. Byłem pewien, że możemy się spodziewać zagrożenia, lub rozglądać się za kimś, kto zaraz wezwie pomocy.
 Tymczasem moim oczom ukazała się dwójka źrebiąt biegających radośnie po łące.
- Em...- zająknąłem się. - No, wiesz...to...to się zdarza..- wymamrotałem.
Havana przez chwilę z łagodnym uśmiechem obserwowała poczynania źrebaków, a kiedy zniknęły nam z oczu, kontynuowała spacer.
- Sporo się tu zmieniło - powiedziałem rozglądając się dookoła - Nowe tereny, mnóstwo nowych koni...stado rozkwita i tętni życiem!

< Havciu? >
 Menopauza? D: 



Od Chibera CD Kazury

Zrobiło mi się jej naprawdę żal. Znałem ją zaledwie godzinę, ale czułem, że jest kimś wyjątkowym.
- Czy... Czy od tego możesz umrzeć? - zapytałem dosć przestraszony. W odpowiedzi klacz kiwnęła głową. Nagle zdałem sobie sprawę, że nie wiem jak ona się nazywa. - Jestem Chiber, a ty?
- Ka... Kazu... Ra... - odparła. Postanowiłem jej nie męczyć i dałem jej spokój.
- Zaniosę cię do lekarza. - szepnąłem i uniosłem ją na swym grzbiecie.
***
- Hm.... Co my tu mamy. - odparł mag.  Klacz leżała nadal nieruchomo. - Wygląda na uraz pozaklęciowy (jak ja to wymyśliłam?! xD).  Dam jej zioła. Ma je jeść przez 2 tygodnie. Jeśli po miesiącu, powtórzy się utrata przytomności, to możesz być na 99% pewny, że umrze.
- Dobrze - odparłem.



<Kazura?>

Nowy ogier- Tommen

Powitajmy kolejnego pana w MV ^^
 
Imię: Tommen
Wiek: 5 lat
Stanowisko: podróżnik

Od Sharee CD. Hagara

Śmieję się cicho pod nosem, patrząc na ostatnie chwile życia ogiera. Ma racje. Sprawia mi to ogromną przyjemność i nie ważne co kto w tej chwili pomyśli. W czyimś umyśle mogę być psychopatką, jednak w innym mam cel działania.
-Ponieważ, jak zauważyłeś mój kochany, lubię robić to co dotychczas. Dzięki tobie mogłam się rozluźnić, a nuda mnie opuściła. Znacznie gorzej byłoby gdybyś nie był tak irytujący. Takich pozbywam się o wiele przyjemniej- mój szyderczy uśmiech poszerza się, tak samo jak pętle na szyi ogiera i kolce trującej rośliny- Ale dość już patrzenia, bo jeszcze popadnę w zachwyt. Skończmy to- powiedziałam już bardziej obojętnie, a mój uśmiech znikł z twarzy- Nie będziesz mieć spokoju ani na ziemi ani gdziekolwiek. Możesz się błąkać ile chcesz. Ale twoja dusza od zaraz będzie należała tylko i wyłącznie do mnie. Pozdrów tych na dole- posłałam mu ostatni uśmiech, by był on ostatnią rzeczą, którą ujrzy po śmierci.
Ogier nie mógł wziąć oddechu. Jego krtań zaciskała się coraz bardziej, a kolce przebijały skórę. Po jego białej, już ubrudzonej sierści zaczęły spływać strugi krwi. Zacisnął oczy z bólu.
-Powiedz papa- odparłam szeptem i wydłużyłam kolec w kierunku jego krtani.

Hagar?

Od Havany CD. Ryuu

W wejściu jaskini zobaczyłam małego, kasztanowatego źrebaka. Synka Kiary i Arta. Był nieco przestraszony, ale pewnie tak jak każdy źrebak widząc dorosłą, obcą mu osobę. Na ośmielenie uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę.
Zapytał o historię stada i o stanowiska. Zastanowiłam się chwilę. Zaprosiłam go do środka, bo jednak opowieść o tym wszystkim zajęło by dużo czasu. A stojąc w wejściu to żadna przyjemność.
-A więc może najpierw opowiem ci jak powstało stado- podeszłam bliżej i zaczęłam sobie przypominać przeszłość- Założyłam je wraz z moim byłym partnerem, który kiedyś należał do innego stada i również był alfą. Jednak tamto upadło z niewiadomych przyczyn. Nigdy nie powiedział mi dlaczego. W końcu razem postanowiliśmy założyć Mysterious Valley. Na początku nie było łatwo. Tylko kilku członków. Także ustalanie granicy terenów nie było łatwe. Pewnie tobie trudno sobie wyobrazić, ale dawne tereny były o wiele mniejsze niż dzisiejsze. Nieraz niedostępne. Nikt prócz nas nie mógł się tam zapuścić. Jednak i to się zmieniło. Stado zaczęło się rozrastać. Coraz więcej członków. Właśnie wtedy zostałam sama z całą robotą. Ogier alfa odszedł, ale i to nie przeszkodziło mi w prowadzeniu dalej tego wszystkiego. Było trudno, ale i zagłębiajmy się w moją historię- zaśmiałam się- Później stado przeszło remanent. Nie było łatwo, bo musiałam wyrzucić niektórych członków, ale dzięki temu ono odżyło. I dalej toczy się jego historia- opowiedziałam mu w skrócie.
Był bardzo zaciekawiony. Siedział z uszami podniesionymi do góry i wsłuchiwał się w każde moje słowo.
-A żeby zostać wojownikiem trzeba być niezwykle silnym. Nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Trzeba być odważnym, umieć bronić swego, bronić swojego stada, terenów i osób, które do niego należą. Nie tylko tych żyjących, ale i całą naturę. Wojownik odgrywa w naszym stadzie bardzo ważną rolę, zresztą jak każdy inny zawód. Gdyby chodź jednego nie było, równowaga zostałaby zachwiana. Mordercy to także ktoś w rodzaju wojownika. Jednak szkoli się ich bardziej konkretny sposób. Wykonują egzekucje, gdy ktoś jest nieposłuszny organom władzy. Wypatrujący pilnują terenów, lecz zazwyczaj tych środkowych. Wypatrują zagrożeń. Każdy wypatrujący jest przydzielany do odpowiedniego terenu, który ma za zadanie pilnować. Szpiedzy muszą być przebiegli i sprytni, aby bez problemu wślizgnąć się w wrogie odziały i przynosić informacje naszemu stadu. Obrońcy są również bardzo ważnym i odpowiedzialnym stanowiskiem. Zazwyczaj są przydzielani jakiemuś wojownikowi i mają za zadanie go chronić, ale to nie jedno ich zadanie. Bronią słabszych, za co ich wszystkich szanujemy. Strażnicy, podobnie jak wypatrujący, pilnują terenów, jednak ich wart obejmują tylko zewnętrzne granice. Kontrolują też kto przez nie przechodzi i wychodzi. Medycy, jak sama nazwa wskazuje, leczą i pomagają rannym. Ważni są na polu walki. Znają się na chorobach i potrafią je leczyć. Za to zielarze potrafią rozpoznać każdą roślinę i dzięki nim również potrafią leczyć. Maja na ten temat ogromną wiedzę. Często współpracują z medykami, dając im wywary z przeróżnych roślin i lekarstwa. Szamani to mistrzowie magii. Posługują się nią bez problemu i często też pomagają lekarzom i zielarzom. Nauczyciele walki, obrony i żywiołu uczą młode konie, takie jak ty, jak w przyszłości posługiwać się swoim żywiołem czy mocami, pomagają wybrać odpowiedni zawód, a także uczą walki i obrony, którą każdy koń chociaż w podstawie powinien znać. Za to opiekuni, gdy na przykład twoja mama lub tata nie może się wami zająć, robi to za nich. Często też podczas wojny zajmuje się źrebakami w ukryciu. Ostatni z zawodów i również ważny to podróżnik. To on odkrywa nowe tereny, patrzy czy są bezpieczne i czy nie należą do innego stada. Dzięki niemu nasze obszary znacznie się poszerzają. I to już wszystko mój drogi. Opowiedziałam ci o wszystkim o czym pytałeś- posłałam mu kolejny uśmiech.

Ryuu?

Od Midway - Cd. Arota

Wiedziałam, że z pewnością wyczuł we mnie to, że trzymam się od niego dalej. Wciąż jeszcze nie byłam w nim całkowicie zadurzona. To co byłam, to niewiele. Sprawiało tylko, że bardziej o niego dbałam.
- Skoro uważasz, że możesz to chodźmy. - odparłam spokojnym głosem  - Wydaje mi się jednak, że nie powinieneś się przemęczać. - dodałam jeszcze na co westchnął przeciągle  - Nie martw się! Zadbam o to byś się nie męczył. Proponuję zatem Pamukkale, kryształowe baseny. Słyszałam, że to ładne miejsce ale nigdy nie miałam z kim iść.  - dodałam po chwili ciszy.

Arot?

Od Altaira - Cd. Rusałki

Rusałka zdążyła już oprzytomnieć. I dobrze, bo bałem się, że zwariowała i że chce zrobić sobie krzywdę.
- Coś widziałaś? - pytam z przerażeniem
- Powiem Ci później... jak stąd wyjdziemy. - odpowiedziała klacz więc zacząłem się zastanawiać jak się stąd wydostać. Może jednak droga gdzieś prowadziła? Może jesteśmy blisko?
Bo gdy zawróciny narazimy się ponownie na to samo. Co robić? Mogę użyć mojej mocy ale... W tym miejscu czuję się bezsilny. Jakby nic nie mogło działać.
Byliśmy w pułapce.

Rusałka?

Od Hagara - CD. Sharee

Zaczynam się trząść. Ból pojawia się nagle ale wcale nie ma zamiaru osłabnąć. Czuję się jakby moje nogi oplatał jakiś sznur. Może to korzenie drzew...
Muszę się wyrwać! Zaczynam napierać na domniemane węzły ale po chwili krzyczę z bólu. Wywracam się. Na sierści pojawiają się strużki potu. Czuję się... jakbym się rozpadał... na małe kawałeczki. Z każdą minutą tracę część siebie. Chyba zacząłem się powoli przyzwyczajać do bólu, bo nie przeszkadza mi on już tak bardzo. Gorzej jest z moim oddechem. Staram się nie poddawać, ale nie mam na to siły. Sharee to pasożyt. Wysysa ze mnie wszystkie siły. Na jej pysku gości uśmiech. Cieszy ją mój ból. Chce mojej śmierci. Chce mojego bólu. To ją wzmacnia. Udoskonala. Sharee istnieje i jest potworem. Żałuję, że nikomu już o tym nie powiem. Prawdopodobnie dzisiaj skończę swój żywot. Jestem jej więźniem. Ona może zrobić ze mną co chce. Całe moje życie zależy tylko od niej. Ona chce mojej śmierci. I ja zaczynam pragnąć śmierci i bólu. Im więcej bólu tym szybciej umrę. Im szybciej umrę tym szybciej  znajdę spokój...chyba.
- Czemu...jesteś taką...psychopatką? - decyduję się spytać, trzęsąc się dalej.

Sharee? 

poniedziałek, 25 lipca 2016

Od Maven'a cd. Anastji

- Tak, jestem - odparłem automatycznie wlewając w te dwa słowa wszystkie moje uczucia. Była to całkowita prawda. Od dnia moich urodzin nie czułem się wolny. Wszystko zmieniło się kiedy przybyłem tutaj. Poznałem nowe konie, zawarłem wiele ciekawych znajomości ale przede wszystkim zaakceptowałem samego siebie.
Spojrzałem na morze, które wydawało się nieco bardziej wzburzone niż jakiś czas temu. Piasek, pod wpływem wiatru, delikatnie poruszał się pod moimi kopytami. Spojrzałem na Anastję, która miała równie ciężkie powieki.
- Jestem taka zmęczona - powiedziała patrząc przed siebie.
- Ja też... Dobranoc - odparłem z lekkim uśmiechem po czym położyłem głowę na ciepłym piasku. Szum fal lekko ukołysał mnie do snu.


<Anastja?>

Od Arota CD. Midway

- To co? Pójdziemy oglądać resztę terenów? - spytałem entuzjastycznie.
- Jesteś pewien że już możesz? - spytala ostrożnie.
- Tak jestem pewien! Czuję się prawie jak źrebak! - odparłem radośnie.
Wyczuwałem w Midway pewien dystans do mnie... Wiedziałem że to znak, że muszę jeszcze długo poczekać, aby się do mnie całkowicie przekonała. Nie zamierzałem jej pospieszać! Zamierzałem czekać tak długo, dopóki nie zdecyduje że jest gotowa na coś takiego.
- To co idziemy? - spytałem po chwili ciszy.

< Midway? >

Od Altaira - Cd. Anastji

- Psikusy to nic złego. - odezwałem się  - Każdy kiedyś coś takiego zrobił, świadomie lub nie. Ale nie dokuczałem nikomu z czystej złośliwości, bo tej we mnie jak na lekarstwo. Nie lubię nikogo upokarzać. Niektórym to się podoba ale nie mi. - stwierdziłem
Zapadła chwila ciszy a mnie napadły wspomnienia. Gorzkie wspomnienia o rodzicach.
- Ta. Jako dzieciak byłem dość radosny i psociłem. Ale cokolwiek robiłem to zawsze słyszałem ten sam tekst od opiekunów. ,,Twoim największym psikusem bylo pojawienie się na świecie, choć twoja mama niby Cię zabiła.". Zawsze to samo. - mówię zę smutkiem.

Anastja?

Od Anastji cd. Maven'a

- Ja też nigdy nie miałam chłopaka, ani nie byłam zakochana.... - powiedziałam do niego delikatnie się uśmiechając. - Wybacz że tak mówię ale uważam, że twoi rodzice zostali zaślepieni tą cała tradycją i nie patrzyli na twoje szczęście... - powiedziałam cicho. - Nie miałeś łatwego życia! Ja też jestem troszkę nieśmiała i również mi to sprawia trudność - przyznałam się mu. - Mama nadzieję ze i tamtej klaczy się ułożyło życie... Bo chyba Ty jesteś tutaj szczęśliwy? - spytałam się go.

< Maven? ;> >

Od Midway - Cd. Arota

W głębi duszy cieszyłam się na widok Arota, ale nie pokazywalam tego po sobie. Odwiedzałam go dość często jednak nic tak mnie nie uspokoilo jak fakt że sam do mnie przyszedł. To oznaczało, że odzyskiwał już siły. Byłam więc szczęśliwa. Co prawda to prawda obudził mnie ale nie miałam mu tego za złe.
- Nic nie szkodzi. I tak ostatnio za dużo leniuchuję. - stwierdziłam spokojnym głosem po czym pozwoliłam sobie dodać  - Widzę, że z Tobą już dużo lepiej.
Trzymałam go na dystans, bo uważałam, że muszę wybadać jego prawdziwe zamiary. Niepokoilo mnie, że patrzył na mnie z taką czułością. Nie chciałam żeby ktoś mnie teraz pokochał. Nie byłam gotowa.

Arot?

Od Lune Onesty cd. Tyriona

- Nie gniewam się na Ciebie Tyrion... Wiem że jest Ci ciężko z taką matką jak ona... - powiedziałam do niego cicho.
- Wiesz... Żałuję czasami że mam taka matkę a nie inną! - powiedział nagle.
- Ty przynajmniej znasz swoją matkę... - powiedziałam smutno - JA nawet swojej nie znałam... A przynajmniej biologicznej... - powiedziałam ze smutkiem i wbiłam wzrok w ziemię. Tak... pamiętam jakby to było wczoraj! Przybrany ojciec mnie tłukł do krwi do nieprzytomności, nie mówiąc o tym że chciał mnie zgwałcić... Byłam niewolnicą, która żyła prawie od samego poczęcia w ciemnej, wilgotne i zimnej jaskini....  Z dala od światła i wolności. Do tej pory miałam blizny na całym ciele, po takim katowaniu mnie. Tylko że sierść zdołała to w miarę przykryć... Al czasami sie bałam, że te blizny ktoś zobaczy. Poczułam że po policzkach spływają mi łzy a ciało zaczęło się trząść ze strachu na te wspomnienia!

< Tyrion? >

Od Maven'a cd. Anastji

Patrzyłem na klacz i wiedziałem, że mamy ze sobą dużo wspólnego.
- Jeśli chodzi o mnie... - przerwałem na chwilę, ponieważ musiałem zastanowić się co chciałbym jej powiedzieć - Moi rodzice chcieli żebym został wielkim uczonym... Całe życie trzymali mnie pod kloszem - westchnąłem cicho - jak zapewne zauważyłaś jestem bardzo nieśmiały i ta cecha charakteru niezwykle utrudnia mi życie - uśmiechnąłem się lekko - Zawsze patrzę najpierw na dobro innego konia... Byłem gotów ożenić się z tamtą klaczą - powiedziałem prawie szeptem - byłem gotów zamienić swoje własne życie w piekło, a wszystko po to, żeby uszczęśliwić moich rodziców... Nigdy nie będę w stanie odwdzięczyć się jej za to co zrobiła... uratowała nas obojga przed życiem w klatce - dodałem szybko. - A i... nigdy nie miałem dziewczyny ani nie byłem zakochany - odparłem po dłuższej chwili.

<Anastja?>

Od Rusałki - Cd. Altaira

W końcu usłyszałam głos przyjaciela. To co usłyszałam na tyle mnie zastanawiało, że nieświadomie powtórzyłam jego słowa, jakby to było jakieś zaklęcie.
- Rusałka, to iluzja. Zwykły most. Musimy zawrócić.
To było zaklęcie bo głosy nagle umilkły a most przestał się trząść. Otworzyłam oczy i powiedziałam tak Altairowi:
- Miałeś rację. Iluzja.

Altair ?

Od Tyriona - Cd. Lune Onesty

Matka z początku była miła ale ja od początku wyczuwałem, że nie przyszła mi życzyć wszystkiego dobrego. W jej oczach czaił się  podstęp. Wkrótce oczywiście okazało się o co chodzi. Starała się wywlec stare sprawy na światło dzienne.
- Nie! Nie w porządku! - zacząłem krzyczeć - Przyszła, życzyła szczęścia a potem znowu jej odwaliło! Wytykała, że dobrze że tym razem zaczęło się od przyjaźni. A sama związek z moich ojcem zaczęła od zauroczenia. Ona go nie kochała, tylko jej się podobał. Zaś on ją kochał! I w końcu jej się znudziło! Tylko że jego to rozstanie załamało! I jeszcze sobie przypomniała jak to ja popełniłem prawie taki błąd co ona. Nie no, matka na medal. - urwałem nagle bo zdałem sobie sprawę, że kkrzyczę na ukochaną.
- Wybacz, musiałem się tego pozbyć z głowy. - powiedzialem smutno

Lune Onesta?

Od Altaira - Cd. Rusałki

Rusałka wyglądała na nieprzytomną. W jej oczach czaiło się szaleństwo gdy zbliżała się do barierki. Wyglądała jakby chciała się zabić poprzez skok stąd. Nie mogłem jej na to pozwolić! To miejsce rzeczywiście było złe. Stępiało każdy umysł.
Odciągnąłem ją i zacząłem do niej mówić:
- Rusałka, to tylko iluzja. Zwykły most. Musimy zawrócić  - ale wydawało mi się, że mnie ignorowała.
Musiałem ją wciąż powstrzymywać przed skokiem. Jak mantrę powtarzałem wcześniejsze słowa:
- Rusałka, to tylko iluzja. Zwykły most. Musimy zawrócić.

Rusałka?

Od Anastji cd. Altaira

- Hm... A więc! Czy kiedyś dokuczałeś innym koniom? robiłeś jakieś psikusy czy coś w tym rodzaju? - spytałam siego w końcu, po długiej gonitwie myśli w głowie.
- Też pytanie! Oczywiście że tak! - odpowiedział z tą sama dumą co spowodowało ze znowu parsknęłam śmiechem.

< Altair? brak weny :c >

Od Lune Onesty cd. Scolle

Gdy się obudziłam, Tyrion z kimś rozmawiał. Wyszłam lekko zaspana z jego jaskini i ujrzałam samą Scolle! To żmija! Nawet teraz próbowała komuś zepsuć życie! Nią się nikt nie interesował więc postanowiła uprzykrzać innym życie! Tyrion ją szybko przegonił lecz ta oddaliła się z uśmieszkiem. Tyrion stał cały w nerwach. A gdy jeszcze klacz wypowiedziała pierwsze dwie litery jakiejś klaczy Ro... To zupełnie się wkurzył. Niezbyt mnie interesowało z kim był przedtem Tyrion. Teraz byliśmy razem i tylko to się dla mnie liczyło! Spojrzałam na Tyriona i postanowiłam się do niego odezwać:
- Tyrion... Wszystko dobrze? - spytałam bardzo niepewnie, bo nie wiedziałam czy ogier chce żebym się teraz do niego odzywała. Pierwszy raz widziałam go tak złego! Nawet na swoja siostrę się tak nie wściekał!

< Tyrion? >

Od Altaira - Cd. Anastji

Może to było dość śmiałe wyzwanie, ale byłem gotów chronić ją. Mi niestraszne były noce, niestraszne były dni. Nawet woda przestawała być straszna. Pozostawały tylko wrony, ale dotąd żadnych nie słyszałem.
- Nie martw się! Jestem obrońcą. Obronię Cię. - rzekłem z dumą w głosie i dumniej uniosłem głowę. Na widok mojej miny klacz parsknęła śmiechem.
- Ja życzę sobie mimo wszystko pytanie, postaram się odpowiedzieć na każde. - dodałem choć w głębi duszy w to wątpiłem..

Anastja?

Od Anastji cd. Altaira

- Nie znam tej gry... - powiedziałam nieco niepewnie - Nie chciałabym cię o coś zapytać, co było by dla Ciebie niewygodne...- powiedziałam do niego cicho jakby ktoś miał niby podsłuchiwać.
- Nie martw się o to! - zachęcał mnie tylko.
- Skoro tak... - odparłam wciąż nieprzekonana - A może Ty pierwszy? Wolałabym, żebyś to Ty zaczął... - powiedziałam już nieco pewniej.
- W takim razie co wybierasz? - spytał.
- Hm... może wyzwanie? - odpowiedziałam pytaniem. Ogier nagle zrobił dziwną minę. Taką tajemniczą lecz się uśmiechał. coś planował.
- W takim razie musisz się ze mną przejść nocą, po lesie Pevves! Będę cały czas przy Tobie więc nie będziesz miała powodu do paniki! - powiedział nagle co mnie zamurowało ale nie chciałam dać tej satysfakcji ogierowi.
 - Zgoda! - powiedziałam odważnie choć cała siew środku trzęsłam na myśl o spacerze nocą! Wiedziałam jednak że zrobił to bo chciał żebym przestałą się bać nocy... Po części byłam mu wdzięczna ale z drugiej strony się bałam.

< Altair? xdd >

Od Scolle - Cd. Tyriona

Po całym stadzie rozeszła się już wieść, że mój syn znalazł sobie partnerkę. Postanowiłam się do niego przejść i pogratulować. Jemu się jak zwykle udawało, mi nie. Dawno tak poza tym nie rozmawialiśmy ze sobą. A przecież jesteśmy połączeni więzami krwi.
Dość szybko znalazłam miejsce w którym zamieszkał. Zapukałam raz, dość cicho. Chyba za cicho. Zapukałam drugi raz, znacznie głośniej. Po dłuższej chwili pojawiła się najpierw głowa a potem reszta ciała Tyriona. Gdy mnie tylko zobaczył mruknął coś pod nosem. Ja zamierzałam przejść od razu do rzeczy.
- Gratuluję związku. Przyznam, że zaskoczyła mnie ta wiadomość. Życzę szczęścia. - odezwałam się.
- Daruj sobie. - prychnął  - Czego chcesz?
Mimo jego niechęci nie zamierzałam się poddać.
- Chciałam porozmawiać. Już nie wolno? - spytalam z uśmiechem na pysku.
Po chwili za Tyrionem pokazała się zaspana Lune Onesta. Posłałam jej promienny uśmiech i powiedziałam:
- Szczęścia życzę. Dobrze, że była przed miłością jakaś przyjaźń. Może to jakoś przetrwa. Nie to co z Ro...- zaczęłam ale Tyrion mi przerwał i krzyknął w moim kierunku:
- Wynocha.
I się wyniosłam. Szkoda, że syn nie doceniał swojej rodzicielki.

Lune Onesta? Tyrion?

Od Arota CD. Midway

Minęły prawie dwa tygodnie a ja w końcu moglem wyjść z jaskini medyczki! Ucieszyłem się że z moimi żebrami jest już lepiej ale mimo wszystko miałem uważać. Od razu chciałem poszukać Midway. Było dość wcześnie rano ale postanowiłem do niej pójść. Droga do jej jaskini zajęła mi dwadzieścia minut. Gd byłem przy jej wejściu, zapukałem lekko o kamienną posadzkę. Po chwili wyszła z jaskini zaspana klacz.
- Witaj Midway! - przywitałem się z nią - Mam nadzieję że Cie nie obudziłem... - powiedziałem cicho do niej.

< Midway? >

Od Anastji cd. Maven'a

- O sobie? - zdziwiłam się. Ogier natomiast przytakną lekko głową.
- Cóż... - zaczęłam - Niezbyt umiem o sobie mówić... - powiedziałam lekko zakłopotana. - Tylko sienie śmiej! - powiedziałam z uśmiechem do niego, a ten tylko się uśmiechnął i zachęcił mnie ruchem głowy.
- Od czego tu zacząć... - powiedziałam głośno i spojrzałam w gwieździste niebo. Czułam jakby migoczące gwiazdy dodawały mi otuchy i zachęcały do mówienia lecz ja miałam tremę jak przed jakimiś ważnymi zawodami, czy sprawdzianem. - A więc! uwielbiam biegać i skakać! Ale to już wiesz... Lubię kwiaty ale najbardziej lubię Gardenie! Róże też ale bardziej białe Gardenie! Nie lubię bijatyk czy sprzeczek! Uważam je za kompletną stratę czasu i nerwów. I co jeszcze? Hm... Uwielbiam też często patrzeć w nocne niebo pełne gwiazd jak dzisiaj... Teraz czuję spokój i wolność! Cieszę się ze trafiłam do tego stada... I że poznałam Ciebie.... - powiedziałam na koniec nieco niepewnie i dodałam - Nie sądziłam że dam sobie radę na sama na wolności, ale teraz jestem pewna że tak! Ja wiem! Nie jestem zbyt ciekawą opowiadaczką... - powiedziałm i spojrzałam w niebo pełne migoczących gwiazd. Wiatr lekko zawiał od sotrony morza i rozwiał mi delikatnie grzywę do tyłu. Uśmiechnęłam się do nieba i się jeszcze odezwałam:
- A Ty opowiesz mi coś o sobie? - spytałam ciekawa i się do niego ciepło uśmiechnęłam.

< Maven? :3 >

Od Ryuu - Cd. Rous

Jak dobrze, że mama znała drogę. Przynajmniej tak mi się wydawało. Szliśmy obok siebie, jakby idealna rodzina a ja po cichu rozmawiałem z Marlem. Pytał się, jak zamierzam rozmawiać z alfą. Nie znałem jej. Zapewne jest dość charyzmatyczna i poważna; być może nie będzie chciała rozmawiać z durnym źrebakiem. Nie byłem nikim ważnym  - wciąż jeszcze bezwartościowym członkiem stada. Nie miałem zawodu i nie mogłem na razie mieć. Z jej punktu widzenia byłem dość bezużyteczny. Nie za dużo czasu zabrało nam dotarcie do jaskini alfy. Miałem szczęście  - była akurat sama, może nie będę jej przeszkadzał.
Kiwnąłem głową do siostry Ryuu i matki Ryuu, że sam chcę z przywódczynią pogadać. Miało to być dla mnie niemałe wyzwanie - ale i tego chciał Marlo. Abym się przełamywał.
Grzecznie zapukałem do drzwi jaskini. Po minucie wyszła z niej kasztanowata klacz. Czułem się lekko przestraszony ale i tak przywitałem się z nią:
- Dzień dobry, jestem Ryuu. Chciałbym z Panią chwilę porozmawiać. Chciałbym dowiedzieć się o historię tego stada oraz o stanowiska. Co trzeba umieć aby kolejno być wojownikiem, podróżnikiem i tak dalej. Czy mogłaby Pani mi o tym opowiedzieć? - starałem się mówić powoli i wyraźnie.

Havana?

Od Maven'a cd. Anastji

Położyłem się wygodnie na piasku. Fale były bardzo spokojne, a niebo ukazywało setki, a może nawet tysiące gwiazd.
- Kiedyś - zacząłem dosyć niepewnie, po czym uniosłem oczy ku niebu - moja mama mówiła mi, że gwiazdy to dusze naszych przodków. Od tamtej pory, za każdym razem, kiedy patrzę w niebo myślę o moich zmarłych krewnych, czy przyjaciołach. Chciałbym, aby była to prawda, wtedy miałbym pewność, że będą oni ze mną aż po kres moich dni - powiedziałem szeptem i spojrzałem na Anastję.
- Opowiedz mi coś o sobie, nie chcę wiedzieć o twoim dawnym życiu - odparłem spokojnie - chcę poznać Ciebie - dodałem z lekkim uśmiechem.

<Anastja?>

Od Midway - Cd. Arota

Teraz zaś rozważałam z paniką jego słowa... Jestem dla niego ważna. Można to rozumieć w dwojaki sposób: podpunkt a  - jestem dla niego przyjaciółką. I taką miałam nadzieję. Przyjaźń jest cudownym stanem. Podpunkt B dotyczył miłości. Jednak nie sądziłam aby tak bylo. I nie chciałam aby tak było. Utknąłby we wiecznym friendzone. Bałam się miłości i zamierzałam unikać jej jak ognia. Niepotrzebnie panikuję, ale nie chcę miłości. Przynajmniej teraz.
- Gdy będziesz czegoś potrzebować daj znać. - powiedziałam spokojnym głosem.

Arot?

Od Altaira - Cd. Anastji

Dziecięce marzenie się spełniło. Chociaż jedno z szerokiego grona marzeń niespełnionych. Dobrze, że chociaż jedno. Przyznam, że i tak poszło nam dobrze. Byliśmy teraz jednak oblepieni piaskiem. Ja miałem go sporo na pysku i trochę na języku...Słony. Ohyda.
- No, chyba masz już dosyć tego swojego piasku. - zaśmiała się Anastja
- To przejdziemy do drugiego pomysłu! - zawołałem szybko
- Już się boję. - odpowiedziała ze śmiechem klacz.
Zastanawiałem się jak jej to wytłumaczyć. Dość łatwo.
- Zagramy w pytanie lub wyzwanie.  - zaproponowałem  - Ty pierwsza, a ja życzę sobie pytanie.

Anastja?

Od Tyriona - Cd. Lune Onesty

W tej samej chwili gdy to powiedziała zaczynam udawać, że chrapię. Lune Onesta ostrzegawczo pacnęła mnie pyskiem w mój bok. Przestałem i po chwili przysnąłem. To cudowne uczucie spać obok kogoś, kogo się kocha. Słyszeliśmy jak biją nasze serca i to chyba właśnie ukołysało mnie do snu.
Następnego dnia obudziłem się wcześnie. Lune Onesta jeszcze spała. Czemu więc nie śpię? Coś musiało mnie obudzić. Usłyszałem stuknięcie w drzwi jaskini. Zaspany wyszedłem. I kogo ujrzałem? Moją matkę, Scolle. Byłem ciekaw czego chce, choć nie chciałem z nią rozmawiać.
- Czego chcesz?  - spytałem dość ostro

Scolle? Masz xD

Od Havany CD. Castelana

Skończyliśmy sprzątać. We dwójkę znacznie raźniej poszło niż miałabym sama wszystko robić. Jednak rozmowa, którą kiedyś bez problemu bym zaczęła teraz się nie kleiła. Czyżbym przestała umieć rozmawiać? A może to przez żal, który czułam do Castelana? Kiedyś powiedziałabym mu prosto w twarz, teraz jakbym ukrywała to w sobie.
Jednak to co przed chwilą powiedział, gdy zamierzałam wyjść ruszyło mnie. A więc jednak tęsknił. Na moim pysku pojawił się delikatny uśmiech. Odwróciłam powoli oczy, kierując je na niego.
-Chciałeś zobaczyć nowe tereny- odparłam- To chodź- machnęłam głową i wyszłam z jaskini.
Nie wiem co w tej chwili Cass o mnie pomyślał. Pewnie, że z tęsknoty zrobiłam się psychopatką, potrzebującą odpoczynku. Rzeczywiście zachowywałam się jak normalna inaczej. Nawet moje słowa były całkiem nie z tego świata. Ale ja nie oczekiwałam od niego ani przeprosin ani normalnego zachowania po powrocie. Może zrozumienia? Że gdy zostawiła mnie kolejna bliska osoba, musiałam się zmienić. A on jakby się bał mnie spytać. Zresztą... czy chciałam pytań? Odpowiedziałabym?
-Najpierw pokażę ci Pamukkale- powiedziałam gdy zrównał się ze mną krokiem- Podróżnicy spisali się na medal, odnajdując nowe tereny, które nie były zamieszkane przez nikogo. Fajnie znowuż komuś pokazywać i opowiadać o terenach- posłałam mu niewyraźny uśmiech.
-A ja się cieszę, że się zgodziłaś. Myślałem, że...- w pewnym momencie ucichł i spuścił oczy.
Moja mina również posmutniała. Dobrze wiedziałam o co mu chodzi. Westchnęłam.
-Havano... ja...- stanął w miejscu i uniósł wysoko głowę. Automatycznie jego oczy wbiły się w moje- Może nie chcesz moich przeprosin i pewnie wygląda to wszystko żenująco...
-Nie- przerwałam mu.
-No tak...- z powrotem jego wzrok utknął w ziemi.
-Nie- zaśmiałam się cicho- Nie o to chodzi- wzięłam głęboki wdech- Nie musisz mnie za nic przepraszać- powiedziałam spokojnie, patrząc na niego- To raczej ja zachowuję się jakbym wcale ciebie nie chciała- rzeczywiście tak myślałam. On wrócił, a to znaczy, że nadal pamiętał o naszej przyjaźni. A ty go ani powitałaś ani odezwałaś się. Teraz dopiero odczuwasz winę- Po prostu...- zaczęłam, lecz przerwałam z rozbieganym wzrokiem. Odwróciłam się tyłem do niego- Po prostu coś we mnie się zmieniło- nie potrafiłam więcej z siebie dać, pomimo tego iż byłam mu winna wyjaśnień. Przecież jest twoim przyjacielem. Wszystko mu możesz powiedzieć.
-Wiesz co...- zaczął, podchodząc już ze swoją normalną miną- Chodźmy na te tereny. Poopowiadasz mi wszystko co i jak, a potem... potem gdy będziesz chciała opowiesz mi nieco co ty robiłaś i co się stało gdy mnie nie było- uśmiechnął się szerzej. Byłam mu wdzięczna. Ruszyliśmy stępem w kierunku Kryształowych Basenów.
Zatrzymałam się na chwilę, zaciskając mocniej wargi.
-Coś nie tak?- spytał ogier.
-Tak- odezwałam się cicho i spojrzałam na Casa. Podeszłam bliżej i przytuliłam się do niego- Cieszę się, że wróciłeś- zamknęłam oczy, przez chwilę czując to samo ciepło, które otaczało mnie zanim on odszedł.

Castelan?
Havcia ma chyba wahania nastrojów xd

Od Rusałki - Cd. Altaira

Głos Altaira, jego pytanie wydawało się dochodzić z dużej odległości, przytłumione, nachodzącymi na siebie głosami. One mi kazały...podejść do barierki i skoczyć. Z początku je ignorowałam. Ale w końcu zajęły całą moją głowę. Reszta myśli się rozpierzchła.
- Skocz, skocz - kusiły głosy  - Tam w dole jest twoje miejsce!
Chciałam się zbuntować, ale znowu upadłam na ziemię. Postanowiłam się posłuchać głosów. Z ich pomocą wstałam i zaczęłam dreptać w kierunku barierki. Miałam skoczyć. Chciałam skoczyć. Szaleństwo mnie opętało.

Altair?

Od Talona cd. Lacey

- Spokojnie! mam moc mroku, więc moje cienie nas stąd wyciągną! Chociaż... Nie wiem czy będę chciał stąd wyjść... - powiedziałem i spojrzałem na Lacey, która spojrzała mi w oczy i mimo woli lekko się zarumieniła i odwróciła wzrok. Ale oczywiście musiała powiedzieć swoje:
- Nie pogrywaj tak ze mną! - odburknęła ale wciąż na mnie nie patrzyła.
- Nigdy bym nie śmiał! - powiedziałem z uśmiechem, po czym wyczarowałem dwa, wielkie cienie na górze, które nas złapały i wciągnęły na górę.

< Lacey? ^^ >

Od Anastji Cd. Maven'a

- Raczej nie... - odparłam nieco niepewnie i nieśmiało - Ale może popatrzymy dzisiaj sobie na gwiazdy skoro i tak już nie możemy spać? - spytałam się go, a ten zdołał tylko kiwnąć lekko głową. Poszliśmy nad Zatokę Gwiazd, gdzie niebo było najpiękniejsze! Usiadłam na piasku i spojrzałam w niebo. Gwiazdy wesoło do mnie migotały i zdawało mi się ze się do mnie uśmiechają; Spojrzałam z ukosa na Maven'a. Serce znowu zaczęło mi szybciej bić i nie wiedziałam dlaczego...

< Maven? >

Od Rous cd. Ryuu

- Tak! - powiedziałam bratu cicho na ucho. wstałam powoli i niezdarnie, przeciągnęłam się i poszłam od razu do mamy po mleczko. Jadałam dość szybko, bo byłam godna jak wilk! Gdy w końcu kończyłam, spojrzałam na mamę. Była jak zwykle uśmiechnięta i pełna radości. Bijące ciepło z jej oczu sprawiało że czułam się przy niej bezpieczna. Przeszłam jej pod nogami i spytałam:
- Dokąd się dzisiaj udamy mamo? Gdzie jet tata i kiedy wróci? - spytałam.
- Tata jest w pracy skarbie ale na pewno niedługo wróci! Musi wykonać wszystkie swoje obowiązki, zanim do nas wróci... - powiedziałam i się uśmiechnęłam. _ to co? Idziemy do naszej przywódczyni Ryuu? A później na spacer? - spytałam ale znałam już odpowiedź;

< Ryuu? >

Od Arota cd. Midway

Wiedziałem że klacz w środku się ze mną sprzeczała lecz mi tego nie powiedziała; ja byłem pewny swego! chciałem żeby w pewien sposób w końcu się ze oswoiła, i żeby zobaczyła że prawdziwe uczucia nie są takie straszne;  Uśmiechnąłem się do niej blado i powiedziałem:
- Zobaczysz że kiedyś wspomnisz moje słowa! - powiedziałem i po chwili usnąłem. Złużyłem zbyt wiele energii. Moje ciało jeszcze nie odzyskało na tyle sił, żeby mieć już taki wysiłek, po takim krwotoku. Chciałem żeby Midway wiedziała że mówię prawdę i że kiedyś będzie potrafiła kochać, mimo takich bolesnych przeżyć. Znałem klacze, które przeżyły podobne piekło a teraz były świetnymi matkami i partnerkami dla swoich ogierów. I wiedziałem, że Midway też siew końcu na coś takiego otworzy... Potrzebowała tylko czasu!

< Midway? On Ci i tak nie odpuści xdd >

Od Lune Onesty cd. Tyriona

- Nie... Ale wolałabym żebyś mniej gadał, bo język Ci się rozplątał jak nie wiem co! - powiedziałam ze śmiechem. - Idziemy spać? - spytałam po chwili.
- Pewnie! - powiedział i położył się obok mnie wygodnie.
Noc była ciemna, więc w jaskini nie było kompletnie nic widać, gdy Tyrion zgasił ognisko, żeby nie było nam za gorąco. Przez pewien czas spaliśmy do siebie wtuleni lecz w środku nocy Tyrion mnie obudził, bo coś mu się śniło i coś zaczął gadać; A raczej mamrotać; Wstałam bo nie mogłam zasnąć, a to z kolei rozbudziło jego...
- Chcesz mi uciec? - spytał zaspany.
- Obudziło mnie twoje chrapanie - odrzekłam lekko sennie i ziewnęłam.
Nagle ogier do mnie podszedł co mnie zdziwiło i zajęliśmy się sobą że tak powiem; A później znowu ułożylismy siedo snu lecz powiedziałam jeszcze:
- Tylko nie chrap! - powiedziałam rozbawiona.

< Tyrion? xdd >

Od Anastji cd. Altaira

- Głuptas z Ciebie! Ale skoro masz takie marzenie... To chodźmy! - powiedziałam z entuzjazmem i ruszyliśmy na Rajską plażę.Ogier wydawał się być całkowicie rozluźniony, kiedy wkroczyliśmy na plażę. Nie bał się już tak wody jak poprzednio... Żałowałam że nie miałam takiej odwagi co on... Ja panicznie bałam się ciemności i raczej nigdy z tego nie wyjdę...
Zaczęliśmy robić nasze cuda z piasku. Altairowi szło o wiele lepiej ode mnie... Mój zamek przypominał raczej dziwną breję, niż to co on zrobił... ale świetnie się przy tym bawiłam bo co chwilę żartowaliśmy;

< Altair? >

Nowa klacz- Alma Salvaje

Na trzech nowych panów potrzebna jest jedna klacz, co nie? xd Powitajmy Almę
 
Imię: Alma Salvaje
Wiek: 4 lata
Stanowisko: opiekunka źrebaków

Od Midway - Cd. Arota

Nie chciałam by tak mówił. To nie miało sensu. Nawet jeśli kiedyś zacznę żyć lepiej to nigdy nie będzie to już normalnym życiem. Nie potrafiłabym zbudować związku z ogierem. Budowanie relacji to było co innego. Ale odnośnie przyjaciela nie ma się takich problemów. Z partnerem takie się pojawiają. Wątpię bym kiedykolwiek zaakceptowała czułe pieszczoty, jakie pary wymieniają między sobą. Boję się tego. Zawsze będę się bała. 
Nie chciałam by tak mówił, jednak nie mogłam go tak po prostu ochrzanić, że gada od rzeczy. Nie w tym stanie. A patrząc jak płacze z bólu dałam radę odpowiedzieć tylko tyle:
- Zapamiętam. 

Arot?

Od Altaira - Cd. Anastji

Długo zastanawiałem się co mogłoby być tym kreatywnym spędzeniem czasu. Szczerze mówiąc nie chciało mi się za dużo spacerować, jednak mógłbym też się przejść, nie ma problemu. Czułem się dobrze. Byłem wręcz pełen energii. Po chwili w mojej głowie pojawiły się dwa pomysły  - ale musiałem wybrać jeden. A może wcale nie jeden? Wszystko po kolei, przecież mamy cały dzień.
- Chodźmy na Rajską Plażę i ulepmy zamek z piasku! - zawołałem z entuzjazmem
- Ty tak serio? - spytała z sarkazmem
- Ano. Dziecięce marzenie takie miałem, ale nigdy go nie spełniłem. Mam też inny pomysł, ale on później. - powiedziałem

Anastja?

Od Ryuu - Cd. Kiary

Wysłuchałem w ciszy, tego co powiedziała mama Ryuu. Ucieszyłem się i przystałem na propozycję rozmowy z przywódczynią. Miałem wręcz nadzieję, że dam radę porozmawiać z kimś tak ważnym. Jestem tylko źrebakiem albo małym wojownikiem. Co prawda i tutaj był ten zawód dostępny. Ale być w dwóch światach wojownikiem to lekka przesada. Wolałem tu wybrać inny zawód. Jaki? Tego nie wiedziałem, naprawdę.
W końcu obudziła się moja siostra. Podbiegłem do niej i się przytuliłem. Szeptem spytałem na ucho, tak żeby mama nie słyszała:
- Dzisiaj też się tak wymkniemy jak wczoraj?

Rous?

Od Renegade'a - CD H. Sharee

 Kiedy się obudziłem, widziałem już bez problemu, co bardzo mnie ucieszyło. Niestety, nie mogłem powiedzieć tego samego o tym, co zobaczyłem przed sobą.
 Byłem zamknięty w czymś na kształt klatki zrobionej z grubych łodyg, natomiast przede mną rosły całe kępy głogolistu. Ta dziwna roślina charakteryzowała się tym, że rosnąc w dużej ilości ograniczała używanie jakichkolwiek mocy w promieniu kilometra od swoich skupisk. Uśmiechnąłem się pod nosem. Jak dobrze, że mój węch szwankuje. Głogolist wydziela nieprzyjemny zapach podobny do trupiego. Jak miło, że mogę oszczędzić sobie tych doznań.

Od Seneiry - CD H. Rohana

 Posiedziałam jeszcze chwilę, wciąż urzeczona nocnym niebem. Nie wiem, ile czasu minęło, gdy zdałam sobie sprawę, że pora wracać do jaskini. Niechętnie wstałam i przeniosłam wzrok na ogiera.
- Jeszcze raz przepraszam za tamto, musiałeś poczuć się okropnie. - spuściłam wzrok, lecz po chwili uśmiechnęłam się i ponownie spojrzałam w jego ciemne oczy. - Wiesz, kiedy byłam mała, wszyscy zabraniali mi jakiegokolwiek używania moich mocy, stąd też teraz nie bardzo nad nimi panuje. Nawet nie wiedziałam, że cię czytam, do póki mi nie powiedziałeś. No cóż, na przyszłość postaram się powstrzymać ciekawość. Dobrej nocy!
 Po tych słowach obróciłam się i odeszłam w swoją stronę. Było mi głupio, że nie potrafiłam zapanować nad własnymi mocami. Zawsze wydawały mi się one utrudnieniem, szczególnie teraz, kiedy zaczęły dawać o sobie znać. Jeszcze do niedawna nie stanowiły problemu: po prostu były. Dopiero w dniu moich trzecich urodzin  zaczęły dawać o sobie znać; kiedy z kimś rozmawiałam często nieświadomie czytałam jego myśli lub wywierałam nacisk psychiczny. Czułam się z tym okropnie głupio. To było nie fair w stosunku do moich rozmówców.
 Kiedy dotarłam do jaskini zaczynało już wchodzić słońce. Położyłam się pod skalną półką i zamknęłam oczy w nadziei, że tym razem uda mi się zasnąć na dłużej. Zaczął się w końcu nowy, piękny dzień - trzeba mieć siłę, aby dobrze go wykorzystać!
 Nie potrafiłam jednak pozbyć się wrażenia, że za parę godzin wydarzy się coś...ważnego? Niebezpiecznego? Ech, to pewnie tylko skutek braku snu...

< Rohanie? :3 >
 

Od Arota cd. Midway

- Nie chodzi o to czy da się Ciebie naprawić, lecz o to czy nauczysz się z tym żyć! Twoja blizna jest jeszcze świeża! Nie skreślaj siebie i nie próbuj mówić że nie zasługujesz szczęśliwe życie! - powiedziałem lekko charcząc. - Wiesz... - zacząłem niepewnie -Ty w pewnym sensie jesteś dla mnie ważna i dlatego nie chcę żeby ci się coś stało... Możesz mnie odrzucić bądź wyśmiać ale i tak będę Cię wspierał we wszystkim o co mnie poprosisz... Zapamiętasz to? - powiedziałem z bladym uśmiechem i po chwili znowu cicho jęknąłem i przymknąłem lekko oczy, żeby łzy mi nie popłynęły z bólu.

< Midway? ^^ >

Od Lacey cd. Talona

Piach sporadycznie zapadał się pod moimi kopytami. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam Talona, który zaczął się coraz bardziej ode mnie oddalać. Chciałam przyspieszyć, jednak nieustanne poruszanie się piasku znacznie mi to utrudniało.
- Nie tak szybko - powiedziałam sama do siebie po czym skręciłam w prawo. Dało mi to kilkanaście sekund przewagi dlatego. Wpadłam prosto na Talona, którego wcześniej nie zauważyłam. Obydwoje straciliśmy równowagę i zaczęliśmy zsuwać się po piasku. Nagle dziecinna zabawa przerodziła się w niebezpieczną grę, ponieważ zobaczyłam, że lecimy w kierunku wielkiej dziury. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć wylądowałam na twardym podłożu.
- Wszystko w porządku? - zapytał ogier, po czym pomógł mi wstać.
- Tak - odparłam spoglądając w górę. - sądzisz, że uda nam się coś zobaczyć bez pakowania się w kłopoty? - zapytałam z rezygnacją.

<Talon?^^>

Od Maven'a cd. Anastji

Deszcz powoli się uspokajał, a księżyc zaczął świecić coraz jaśniej. Noc była piękna. Gwiazdy wydawały się być bliżej ziemi niż dotychczas. Spojrzałem w niebo i zamknąłem oczy. Rzadko kiedy jakiś koń mógł pozwolić sobie na taką chwilę spokoju. Wsłuchiwałem się w szum drzew, delektowałem się ciszą, jaka panowała w tym momencie.
- Dawno nie czułem się tak wolny - powiedziałem szeptem. Spojrzałem na Anastję, która się do mnie uśmiechnęła. Obydwoje nie zaznaliśmy wolności w naszych młodzieńczych latach. Nasze przeżycia był zupełnie od siebie różne, jednak sprowadzały się do jednego. Cieszyłem się, że znalazłem stado, które mnie przyjęło tak ciepło.
- Masz jakieś plany jak chciałabyś spędzić tą noc? - zapytałem lekko speszony.

<Anastja?>

Nowy ogier- Soleado

Powitajmy kolejnego członka naszej ogromnej rodziny ^^
 
Imię: Soleado
Wiek: 4 lata
Stanowisko: medyk

Od Midway - Cd. Arota

Postanowiłam go odwiedzić. Przez pięć dni nie było z nim żadnego kontaktu, wątpię też by słyszał, co do niego wtedy mówiłam. Zamierzałam to powtórzyć a także dotrzymać mu towarzystwa. Brakowało mi jego.
- Ciii. Nie podnoś się. - nakazałam mu szybko, widząc, że chciałby wstać. Przez zaniedbanie swojej choroby tu leżał. Było mi go żal, ale nie mogłam na to nijak wpłynąć.
- Arot...Myślałam o tym co mówiłeś. I to nie jest twoja wina... Nawet nie moja. To wina przeszłości. Wiem, że nie należy nią żyć ale ona jest częścią mnie. Często mam napady paniki z powodu przeszłości. Wtedy gdy zemdlałam też tak było. Jestem już po prostu zepsuta, mnie się nie da naprawić. - wyszeptałam bardzo cicho.

Arot?

Od Kiary cd. Ryuu

- No cóż synku! Jest tego bardzo dużo... A mianowicie są jeszcze takie jak: Generał, Wojownicy, Mordercy, Wypatrujący, Szpiedzy, Obrońcy, Strażnicy, Medycy, Zielarze, Szamani, Nauczyciele walki, obrony i żywiołu, Opiekunki źrebaków, Podróżnicy a takie najmniej popularne czy używane to: Właśnie: Generał, Dowódca wojowników, Dowódca morderców, Dowódca wypatrujących, Dowódca szpiegów czy też Strażników, oraz Dyrektor. - powiedziałam spokojnie i uważnie, żeby źrebak wszystko zrozumiał. - Natomiast czym trzeba się odznaczać? Przede wszystkim trzeba lubić zawód w którym się pracuje! I trzeba mieć świadomość że to odpowiedzialne stanowisko, gdyż gdyby nie jakaś funkcja to stado było by słabe i bardziej narażone na ataki ze strony innych stad i takie tam. Jednak lepiej by ci to wyjaśniła nasza przywódczyni! Ona się na tym lepiej zna niż ja... Jeśli chcesz, to jak twoja siostra się obudzi, to możemy do niej pójść! Co Ty na to?  -spytałam się go uśmiechnięta.

< Ryuu? :> >

Od Altaira - Cd. Rusałki

Z Rusałką działo się coś niedobrego. Szedłem po moście, to tylko na początku wydawało mi się, że coś nam się stanie, teraz już był stabilny. To była prawdopodobnie iluzja  - nie słyszałem dobrych opinii o tym miejscu. Wszyscy odradzali je więc nigdy tu nie byłem.
W pewnym momencie Rusałka upadła. Podbiegłem do niej, zaniepokojony.
- Rozi? Co z Tobą? - zawolalem z przerażeniem. Klacz wstała ale patrzyła się z takim strachem w oczach jakby stało się coś bardzo złego.

Rusałka ?

Od Arota CD. Midway

Zdawało mi się że usłyszałem głos Midway, która mówiła że to nie moja wina, lecz później już miałem tylko czarny obraz przed oczami. Byłem w potwornej ciemności i nic nie mogłem zrobić. Bałem się! Po raz pierwszy w życiu tak panicznie się bałem!
***
Nagle zacząłem powoli otwierać oczy. Nie wiem ile czasu minęło... Leżałem w jakiejś jaskini. Po chwili gdy tępy umysł zaczął w miarę kojarzyć, wiedziałem już że to jaskinia medyczki. Chciałem wstać lecz po chwili padłem z jękiem na ziemię. Nagle z znikąd pojawiła się lekarka:
- Musisz leżeć! - rozkazała mi.
- Nie mam czasu na leżenie... - odparłem lecz po chwili zakrztusiłem się własnym powietrzem. - Co się stało? - spytałem po chwili.
- Przez to ze biegłeś z połamanymi żebrami, jedno żebro przebiło ci płuco i doszło do krwotoku wewnętrznego... Jednak już jest w porządku! Musisz teraz leżeć i odpoczywać, dopóki twoje rany się nie zagoją...
- Ile czasu byłem nieprzytomny? - spytałem.
- Jakieś pięć dni. - odparła, po czym wyszła i mnie zostawiła.
Przymknąłem lekko oczy. Byłem strasznie slaby. Nie miałem siły nawet się podnieść! Nagle usłyszałem jak ktoś wchodzi do jaskini. I nagle ją ujrzałem! Midway! Moja piękna Midway! czyżby czuwała nade mną?

< Midway? :> >

Od Midway - Cd. Contesima

Contesimo miał coś strasznego w oczach. Wyglądał jak ktoś, kto jest opętany. Bez chwili namysłu odepchnęłam go ze skarpy. Ale on się wyrwał. Był tak nadnaturalnie silny... Rzeczywiście coś nim sterowało. Wyglądał jakby chciał się zabić, zbliżał się do klifu, tak zapatrzony w wodę. W pewnym momencie zemdlał i tylko cudem nie spadł w dół, tak jak chciał. Wzięłam go na swój grzbiet i zaniosłam do swojej jaskini. Czekałam aż się obudzi. I się obudził. Spojrzał na mnie nieprzytomnie i zaczął coś mamrotać.
- Też chciałabym wiedzieć, co ci strzeliło do głowy. - zawołałam z wielkim oburzeniem w głosie  - Chciałeś skoczyć do wody! Wyglądałeś jakbyś oszalał, jakby coś tobą sterowało. Potem zemdlałeś i Cię tutaj przyniosłam. - dokonczylam opowieść. Nie byłam aż tak zdenerwowana. Po prostu się o niego bałam i tyle.

Contesimo?

Od Ryuu - Cd. Kiary

Marlo również słuchał tego, co opowiadała nam mama Ryuu. Wszystko składało się w logiczną całość; stado istniało dzięki koniom i dla nich ale by istnieć potrzebowało nie tylko koni - pionków chętnych do nieuczestniczenia w życiu stada. Nie, takich w ogóle nie potrzebowało. W stadzie powinni być Ci, którzy chcą mu pomagać. Każdy miał zadanie i zawsze nad nimi stał ktoś wyżej. Podobała mi się definicja stada. Wszystko to mnie tak interesowało. Mama Ryuu wydawała się zszokowana wiedzą, którą chciałem nabyć.
- A jakie istnieją stanowiska i czym trzeba się odznaczać by dobrze wykonywać zadania na tym stanowisku? - pytam jeszcze mając nadzieję że mi odpowie.

Kiara?

Od Contesimo - cd Midway

Stałem zahipnotyzowany pięknem. Pięknem morza. Pięknem burzy. Pięknem świata, który otaczał mnie przez całe życie, a ja dopiero teraz go dostrzegłem. Dopiero teraz ujrzałem jego oblicze. Piękne, acz niebezpieczne. Morze... Woła mnie. Wołają mnie głosy. Woła mnie ten świat. Oddech mi przyspieszył, oczy zaszły mgłą, chociaż nigdy wcześniej lepiej nie widziałem tylu szczegółów, malych drobnostek, które dotąd nie zwracały mojej uwagi. Wiatr, fala, błysk, skała, huk. Grzmot. Chmury zebrały się nad morzem, fale wpadały na klif, a krople wody dosięgały nas w chwili uderzenia. Wiatr rozwiewał nasze mokre grzywy. Piasek unosił się nad ziemią, wciskając się nam do oczu. Fala nas dosięgnęła. Uderzyla w nas z taką siłą, że obydwoje zatoczyliśmy się do tylu. Zafascynowany znów podszedłem ponownie do morza. Szeptałem cicho do siebie caly czas:
- Piękne, piękne...
Poczułem szarpnięcie do tyłu. Nie zważając na nic wróciłem znów na swoje miejsce. I jeszcze jeden krok. I jeszcze jeden...
Znów ktos mnie pociągnął do tyłu. Odwróciłem się zły, z błyskiem obłąkania w oczach. Chce tu zostać!!! Tak mogę umrzeć. Wejde do wody, spotkam tam wszystkich... Głosy... Każą mi wejść do wody!!!
Huk, uderzenie, ból. Ciemność...
Obudziłem się w jakiejś jaskini. Obok mnie siedziała Midway, przez wejście wpadało dzienne światło. Zamrugałem.
- Co się stało?
(Midway?)

Od Midway - Cd. Arota

Straciłam nad sobą kontrolę. Nie wiedziałam co zrobić ale złość i smutek minęły. Musiałam wyglądać tak strasznie... Przejął się, bo nie jest z kamienia. Nie jest taki jak wszyscy! Nie wiem, jak mogłam choć przez chwilę tak o nim pomyśleć. Teraz mogłam patrzeć jak leży... Może zaraz wstanie...Miałam taką nadzieję  dopóki nie zobaczyłam krwi. Wyskoczyłam spanikowana z jaskini. Dopadłam pierwszą lepszą medyczkę  - jak się okazało tą samą, która i mi pomogła. Zaczęła już prawić kazania, że nie powinnam się męczyć na co ja na nią naskoczyłam:
- Nie obchodzi mnie moje zdrowie. Mój przyjaciel umiera! - krzyknęłam.
Ta natychmiast oprzytomniała. Pobiegla do mojej jaskini. Kazała mi wyjść ale ja mimo wszystko potrzebowałam jeszcze powiedzieć Arotowi, że nie mam mu niczego za złe. 
- Arot! To nie Twoja wina, ja już po prostu nigdy nie będę normalna przez to co się kiedyś stało! To wszystko przez wspomnienia... - zawołałam w nadziei, że może mnie usłyszy. 

Arot? ;>

Od Kiary cd. Ryuu

- Hm... A więc interesuje już Cie życie stada? - spytałam się go a te tylko kiwnął głową.
- Cóż... Stado to duża grupa koni, które się wspiera i wspólnie walczy z niebezpieczeństwami. Każda jednostka ma przydzielone jakieś zadanie, które sprawia że stado funkcjonuje dobrze i każdy jest w nim szczęśliwy. Jeśli np. Stado by zostało zaatakowane przez wilki bądź inne stado, to wszyscy się jednoczymy i walczymy z zagrożeniem... Bronimy swoich najbliższych, tak jak np. Ty niedawno broniłeś swojej siostry. Każdy koń ma swoich bliskich, których chce chronić! Stado jest po to by zapewnić bezpieczeństwo i azyl koniom, które chcą zacząć normalnie żyć bo są po przejściach, zacząć nowe życie w nowym miejscu bądź żyją w nim osoby które się tutaj urodziły, takie jak Ty i twoja siostra. Każdy ma prawo dołączyć do stada, bądź je opuścić kiedy tylko chce. Jednak każde stado rządzi się własnymi prawami! U nas może wylecieć ze stada ten, kto nie przestrzega zasad, które zostały wyznaczone przez naszą alfę. Naszą przywódczynię!
To przywódcy stada, utrzymują je w ryzach i sprawiają że wszyscy żyją w miarę w zgodzie ze sobą. To im składamy raporty ze swoich prac.Oni wszystko analizują i mówią gdzie trzeba bardziej uważać i takie tam inne rzeczy. Przywódca bądź przywódcy stada są zawsze bardzo silni psychicznie jak i fizycznie. Musza mieć cechy przywódcze żeby stado mogło żyć w zgodzie i dobrze się rozumiało z innymi końmi. Każdy koń ma określony zawód który wykonuje, np.
Zwiadowcy są wysyłani na obce im tereny i sprawdzają czy nikt nie ma złych zamiarów wobec naszego stada, Szpiedzy mają podobne zajęcia lecz oni czasami muszą udawać że dołączając do innego stada i obserwować od środka podejrzane konie. Wojownicy, to nasza główna linia obrony, gdyby ktoś nas chciała zaatakować, później są obrońcy, którzy bronią koni, które nie mogą się same bronić bo np. są zbyt ciężko chorzy, ranni bądź to jeszcze dzieci i takie tam różne rzeczy. Jest jeszcze wiele innych zawodów ale to zbyt dużo wymieniania... W każdym razie synku! Jak sam słyszysz, każdy koń ma ważne zadanie i nosi wielką odpowiedzialność za resztę grupy jakim jest właśnie stado. Kiedy przyjdzie odpowiedni czas i kiedy troszkę podrośniesz, to lepiej to wszystko zrozumiesz i zobaczysz na własne oczy! A kiedy odkryjesz swoje moce, zaczniemy Ci pomagać jak ich używać, by nie zranić nikogo i by służyły dla dobra innych koni. Pamiętaj! Moc to wielka odpowiedzialność tak jak i każdy zawód! - powiedziałam w końcu. Byłam zszokowana, że już się interesował takimi ważnymi rzeczami jak stado, inne konie czy przywódcy.

< Ryuu? >

Od Altaira - Cd. Sarity

Gdybym po takim upadku nie był cały w błocie dopiero byłbym zdziwiony. Na całe szczęście nic więcej mi nie było. ' Ja to jednak mam szczęście '- pomyślałem. Nic mnie bolało. Przez błoto wyglądałem pewnie jak żywa figurka z gliny. Sarita zresztą podobnie. Na nasze szczęście zaczął nas już obmywać deszcz. Właściwie już nie deszcz a ulewa.
- Lubię jak pada. - mówię spokojnie, gdy staramy się wyjść z tego błota. Niestety to chyba początek bagnistych terenów.
- Naprawdę? - spytała Sarita
- Tak... Deszcz ożywia wszystko dookoła. Ostatnio były zbyt wielkie upały a taki deszcz to jest cud. Jak na pustyni. - stwierdzam.

Sarita?

Od Midway - Cd. Contesima

Denerwowałam się. Szalała burza a ten chce iść nad morze? Oszalał, wariat jeden... choć i mnie kusil widok wzburzonego morza. Odsunęłam złe myśli o tym, co może nam się stać. Contesimo ma rację: żyje się tylko raz. Po śmierci nie będę miała tej szansy przeżyć czegoś takiego. W końcu zgodziłam się a w oczach zabłyszczała mi ekscytacja.
- Uznam to za objaw szaleństwa, ale zgadzam się. - uznałam w końcu i niemalże od razu po moich słowach ruszyliśmy nad morze. 
Goniła nas burza, a my goniliśmy ją. Miałam nadzieję, że teraz burza nas nie opuści. Tak bardzo chciałam by towarzyszyła nam w spacerze nad morze. 
Pogoda była idealna, gdy dotarliśmy. Woda była wzburzona; fale były bardzo wysokie. Zrobił się taki mały sztorm. Nie bałam się. Westchnęłam tylko:
- Pięknie tu.

Contesimo?

Od Sarity - cd Altair'a

Wydałam z siebie zduszony okrzyk, widząc jak Altair ląduje w grząskim błocie. Przez chwilę stałam w miejscu, bojąc się poruszyć. Dopiero gdy usłyszałam cichy jęk dobiegający z gardła ogiera, szybko skoczyłam na ratunek. Bez wahania wbiegłam do błota, które natychmiast oblepiło cale moje ciało. Pomogłam Altairowi wstać i po szybkim wywiadzie, czy nic mu się nie stało, wybuchłam śmiechem.
- Wyglądasz jak autentyczny potwór z mokradeł - wyjaśniłam, widząc jego konspiracyjne spojrzenia. Patrzyłam na jeglgrzywe i ogon zlepione błotem, jego sierść, potarganą i sklejoną. Na chrapach miał również ciemną maź, pomiędzy oczami i na uszach. Wszędzie. Dosłownie.
Prychnął urażony. Spojrzał na mnie i od razu się odwdzięczył.
- Wcale nie wyglądasz lepiej. A poza tym pada deszcz. Za chwile wszystko się zmyje...
(Altair?)

Od Anastji cd. Altaira

- Cwaniak! - przyznałam i się zadziornie uśmiechnęłam - Ładnie to tak zgapiać teksty innych? - spytałam łobuzersko.
- Ja wcale niczego nie kopiuję! Przecież powiedziałem to inaczej... - wypierał się ze swoim uśmieszkiem.
- Wierzę Ci na słowo... - mówię ironicznie lecz z nutą rozbawienia w głosie. - To co dzisiaj porobimy Alt? Musisz wymyślić coś kreatywnego - powiedziałam zadziornie i podeszłam do niego.

< Altair? >

Od Arota CD. Midway

Była już prawie noc a mnie dręczyły wciąż wyrzuty sumienia że tak zostawiłem klacz bez słowa... Kolejny raz źle postąpiłem! Ból w klatce się tylko nasilił, mimo iż leżałem i odpoczywałem. Może coś sobie jeszcze uszkodziłem gdy biegłem z klaczą do medyka? Ne wiem... Nie miałem nawet siły wstać... Jednak mimo ogromnego bólu i chwiejących się nogach, wstałem i ruszyłem do jej jaskini by ją przeprosić. Na szczęście nie moje męczarnie nie trwały długo. Szybko doszedłem do jej jaskini i usłyszałem cichy szloch. Wszedłem do środka i ja zobaczyłem... Zapłakaną i kompletnie bez chęci do życia. Ten widok sprawił że jeszcze gorzej się poczułem. Klatka piersiowa ledwie mi się unosiła, oddech był płytki a oczy były jakby zamglone.
- Midway... - wypowiedziałem ledwie jej imię. Usłyszała mnie i podniosła wzrok na mnie zapłakanymi oczami. - Przepraszam Cię... Nie powinienem Cię wtedy tak potraktować... - ledwie charczałem - Nie chciałem żebyś przeze mnie się gorzej poczuła... Wiem dlaczego wtedy zemdlałaś. Przeze mnie i moje kretyńskie zachowanie, bo nie uszanowałem twojej prywatności... - powiedziałem i na chwilę zwiesiłem głos - Przyprawiłem Cię tylko o kolejną falę strachu za co Cię przepraszam... Nie chciałem! Byłem zbyt nachalny... - powiedziałem ledwie po raz kolejny. Oczy jeszcze bardziej zaszły mi mgłą a z kącików ust popłynęła strużka krwi... Widziałem jak klacz chciała coś powiedzieć, lecz wtedy świat mi zawirował, poczułem jeszcze większy ból w klatce piersiowej i padłem nieprzytomny na ziemię. Nie wiem czy umieram...Ale miałem nadzieje że Midway mi wybaczy.

< Midway xdd >

Od Contesima - cd Midway

Przez chwilę nie odpowiadałem, rozkoszując się pięknym widokiem. Pochłaniałem wzrokiem każdą błyskawicę, każdy błysk, wszystko co tylko mogłem. Deszcz padał, byłem jednak juz tak przemoczony, ze bardziej nie mogłem. Wiatr się wzmógł. Dopiero gdy dostałem w pysk mocnym podmuchem, ocknąłem się i uświadomiłem sobie że Midway zadała mi pytanie. Odwróciłem ku niej pysk, za mną błysnęła błyskawica. Grzmot...
- Chodźmy nad morze - zaproponowałem, czując jak ogarnia mnie euforia. Ekscytacja. Czułem się jak odurzony, wszystko widziałem w innych kolorach, z innej strony. - Chcę widzieć jak morze się burzy, fale rozbijają się o skały, wiatr hula nad nimi, a to wszystko oświetlają pioruny. Chcę to widzieć... Chociaż raz... - dodałem, widząc niezdecydowaną minę Midway. - Żyje się raz, prawda? Chodź, będzie fajnie. Zobaczymy coś pięknego, niebezpiecznego. Taka okazja się nie powtórzy. Chodź!!! - patrzyłem na klacz z wyczekiwaniem i blaskiem ekscytacji w oczach.
Midway przestąpiła z nogi na nogę, nadal nie wiedząc co odpowiedzieć.
(Midway?)

Od Tyriona - Cd. Lune Onesty

To niezwykłe, jak w ciągu paru chwil może zmienić się nasze życie. Jeszcze niedawno byłem Omenem, kimś, dla kogo miłość nie istnieje. Była w nim cząstka mnie, ale niemalże niesłyszalna. Później walczyłem i wygrałem. Wróciłem do życia a ja i Lune Onesta zostaliśmy parą. Teraz będzie już łatwiej. We dwójkę zawsze łatwiej się żyje.
- Zmęczona? - spytałem cicho.
- Trochę. - szepnęła
- Ale mam nadzieję że nie jesteś zmęczona moim towarzystwem? - spytalem łobuzersko.

Lune Onesta?

Od Rohana CD. Seneiry

Zastanowiłem się nad słowami klaczy. Nigdy nikt nie rozmawiał ze mną na taki temat. Jeśli w ogóle rozmawiał. Gwiazdy... jakiż to odległy świat. Nie patrzyłem w nie. Zawsze w dół. Na świat, który należał do mnie. Ziemia, po której stąpałem i będę chodził. W której zostanę pogrzebany przez czas lub przez kogoś kto na mnie czyha. Nadal mam wrażenie, że oni patrzą i wiedzą gdzie jestem. Ale jeszcze nie chcą wyjść. Nie teraz. Nie gdy jestem jeszcze na tyle silny by odmówić. Z każdym dniem jednak bardziej słabnę. To wszystko przez nich. Czekają na odpowiedni moment. Nie pozwalają mi umrzeć, ponieważ uważają, że tylko oni maja do mnie prawo. Nawet do mojej śmierci. Jeśli zabić to nikt inny prócz tych, którzy są wyznaczeni. Święci moordenaar. Było zaszczytem stać się jednym z nich.
Klacz spojrzała mi w oczy. W jednym momencie poczułem ogromne ukłucie. Poczułem! Albo było to tylko złudzenie. Tylko odruch. Pewnie tak. Przez tyle lat nic i nagle coś. To nie możliwe, nie realne. Nie z tego świata jak te gwiazdy i czytanie z nich.
Natychmiast odwróciłem wzrok, jednak w mojej głowie kręciły się myśli. Jakbym ich nie kontrolował.
-Czytasz?- spytałem, marszcząc brwi i schylając jeszcze niżej głowę, jakby w obronie.
W tym samym momencie ustało. Albo raczej ona ustała.
-Ja... przepraszam- wyjąkała speszona.
Wiedziałem, że będzie ciekawa. Każdy jest. Inni chcieli też. Ci, którzy mogli. Nie każdy. Ale byli.
-Nie rób więcej tego- powiedziałem stanowczo. Wiedziałem czym to grozi. Umiałem blokować niektóre moce. Nauczyli mnie tego. Dlatego zablokowanie jej mocy w mojej psychice nie było dla mnie problemem.
Nie chciałem by wiedziała. To by było nie tylko dla niej, ale i dla mnie ciosem. Nie mogła. Nikt nie mógł. Gdyby zobaczyła, nie tylko musiałbym znowuż uciec, ale i sprawić by ona uciekła. Musiałaby zostawić swoje dotychczasowe życie. A przecież po co je tracić, skoro ma dla kogo żyć i po coś żyć.
Seneira speszyła się, odwracając głowę zawstydzona. Nie chciałem by była. Nie chciałem tego tak wyrazić. Nie potrafiłem.
-Znaczy...- zacząłem, a klacz podniosła głowę i spojrzała na mnie zaciekawiona znowuż z błyskiem w oku. Jednak ja zrezygnowałem.
-W porządku. Mój błąd- powiedziała. Zaskoczyła mnie tą reakcją. Ktoś inny dawno by odszedł, a u niej znów można było zobaczyć delikatny uśmiech.
Znów odwróciłem głowę, patrząc w taflę wody, która tym razem została zmącona przez wiatr.

Sineira?

Od Rusałki - Cd. Altaira

Przecież ten most jest mocny! Niemożliwe by moje wejście na niego aż tak nim zakołysało! Przypomniało mi się jak w dzieciństwie bałam się wchodzić na mosty. Słyszałam kiedyś straszną historię, coś w stylu legendy... Ktoś mi opowiedział jak para koni weszła na most. Klacz w swoim życiu miała tylko ogiera a on tylko ją. Gdy weszli na most ogier spadł w przepaść i zginął na miejscu. Klacz zaś zahaczyła o skałę i bardzo powoli umierała. Na wspomnienie tej historii zadrżałam. Im dłużej o tym myślałam i im dłużej szłam mostem tym bardziej się chybotał.
Nagle wydało mi się, że most się zerwał. Czułam się jakbym spadała... choć wcale tak nie było.

Altair?