poniedziałek, 25 lipca 2016

Od Rohana CD. Seneiry

Zastanowiłem się nad słowami klaczy. Nigdy nikt nie rozmawiał ze mną na taki temat. Jeśli w ogóle rozmawiał. Gwiazdy... jakiż to odległy świat. Nie patrzyłem w nie. Zawsze w dół. Na świat, który należał do mnie. Ziemia, po której stąpałem i będę chodził. W której zostanę pogrzebany przez czas lub przez kogoś kto na mnie czyha. Nadal mam wrażenie, że oni patrzą i wiedzą gdzie jestem. Ale jeszcze nie chcą wyjść. Nie teraz. Nie gdy jestem jeszcze na tyle silny by odmówić. Z każdym dniem jednak bardziej słabnę. To wszystko przez nich. Czekają na odpowiedni moment. Nie pozwalają mi umrzeć, ponieważ uważają, że tylko oni maja do mnie prawo. Nawet do mojej śmierci. Jeśli zabić to nikt inny prócz tych, którzy są wyznaczeni. Święci moordenaar. Było zaszczytem stać się jednym z nich.
Klacz spojrzała mi w oczy. W jednym momencie poczułem ogromne ukłucie. Poczułem! Albo było to tylko złudzenie. Tylko odruch. Pewnie tak. Przez tyle lat nic i nagle coś. To nie możliwe, nie realne. Nie z tego świata jak te gwiazdy i czytanie z nich.
Natychmiast odwróciłem wzrok, jednak w mojej głowie kręciły się myśli. Jakbym ich nie kontrolował.
-Czytasz?- spytałem, marszcząc brwi i schylając jeszcze niżej głowę, jakby w obronie.
W tym samym momencie ustało. Albo raczej ona ustała.
-Ja... przepraszam- wyjąkała speszona.
Wiedziałem, że będzie ciekawa. Każdy jest. Inni chcieli też. Ci, którzy mogli. Nie każdy. Ale byli.
-Nie rób więcej tego- powiedziałem stanowczo. Wiedziałem czym to grozi. Umiałem blokować niektóre moce. Nauczyli mnie tego. Dlatego zablokowanie jej mocy w mojej psychice nie było dla mnie problemem.
Nie chciałem by wiedziała. To by było nie tylko dla niej, ale i dla mnie ciosem. Nie mogła. Nikt nie mógł. Gdyby zobaczyła, nie tylko musiałbym znowuż uciec, ale i sprawić by ona uciekła. Musiałaby zostawić swoje dotychczasowe życie. A przecież po co je tracić, skoro ma dla kogo żyć i po coś żyć.
Seneira speszyła się, odwracając głowę zawstydzona. Nie chciałem by była. Nie chciałem tego tak wyrazić. Nie potrafiłem.
-Znaczy...- zacząłem, a klacz podniosła głowę i spojrzała na mnie zaciekawiona znowuż z błyskiem w oku. Jednak ja zrezygnowałem.
-W porządku. Mój błąd- powiedziała. Zaskoczyła mnie tą reakcją. Ktoś inny dawno by odszedł, a u niej znów można było zobaczyć delikatny uśmiech.
Znów odwróciłem głowę, patrząc w taflę wody, która tym razem została zmącona przez wiatr.

Sineira?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz