wtorek, 26 lipca 2016

Od Castelana - CD H. Havany

 W pierwszej chwili mocno mnie zamurowało, nie pierwszy raz dzisiaj, jednak po chwili dotarło do mnie, co się dzieje. Wtuliłem pysk w jasną grzywę klaczy i odruchowo zamknąłem oczy. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, jak bardzo mi jej brakowało.
- Nie masz nawet pojęcia, jak bardzo tęskniłem. Nigdy więcej nie nie zamierzam stąd odchodzić. Przynajmniej nie z własnej woli - dodałem z pogodnym uśmiechem.
 Klacz podniosła na mnie wzrok, przez chwilę oboje patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Zmieniła się. Ja także. Te parę miesięcy rozłąki uświadomiły mi, że wreszcie znalazłem prawdziwy dom, do którego zawsze mogę wrócić. Te parę miesięcy zmieniło zarówno mnie, jak i ją, ale chyba tak musi być. Życie to w końcu przede wszystkim zmienność, której tak się boję.
 Kiedy jednak patrzyłem w oczy kasztanki, bez trudu znalazłem w nich dawny blask. Viera często mówiła mi, że choćbym zmienił się z zewnątrz, lub też zaczął zachowywać inaczej, wystarczy, że patrzy mi w oczy, bo odbicia duszy nie można zmienić, ani próbować zamaskować. Dusza wciąż jest ta sama, choćby nie wiem jak wiele się zmieniło, nawet cząstka tego, co było, zostaje w nas.  Nie rozumiałem jej wtedy. Teraz rozumiem.
 Któreś z nas chciało chyba coś powiedzieć, gdy gdzieś niedaleko rozległ się krzyk. Natychmiast napiąłem mięśnie gotowy do walki lub ucieczki i nastawiłem uszy, podczas gdy Havana...chwila, chwila, z czego ona się śmieje?
 Spojrzałem na nią jak obrażone źrebię, co, zdaje się, rozbawiło ją jeszcze bardziej.
- Cas, taki duży ogier a boi się źrebiąt? - spytała wskazując głową miejsce, gdzie las stykał się z łąką.
- Źrebiąt? - powtórzyłem skołowany. Ech, samotność chyba nie podziałała na mnie dobrze, albo to te maluchy opracowały jakieś wybitne dobre okrzyki bojowe. Byłem pewien, że możemy się spodziewać zagrożenia, lub rozglądać się za kimś, kto zaraz wezwie pomocy.
 Tymczasem moim oczom ukazała się dwójka źrebiąt biegających radośnie po łące.
- Em...- zająknąłem się. - No, wiesz...to...to się zdarza..- wymamrotałem.
Havana przez chwilę z łagodnym uśmiechem obserwowała poczynania źrebaków, a kiedy zniknęły nam z oczu, kontynuowała spacer.
- Sporo się tu zmieniło - powiedziałem rozglądając się dookoła - Nowe tereny, mnóstwo nowych koni...stado rozkwita i tętni życiem!

< Havciu? >
 Menopauza? D: 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz