Mój oddech był chrapliwy a powieki ciężkie. Nie miałam siły wstać ale nie mogłam obcego konia obarczać swoimi problemami. Nie mogłam jednak wstać. Uniosłam delikatnie powieki. Ten ciemny ogier dalej stoi nade mną. Wygląda na wystraszonego moim stanem. W końcu udało mi się otworzyć oczy. Próbowałam zebrać siły by powiedzieć cokolwiek. Na przykład aby nie zwracał na mnie uwagi.
- Nic mi nie jest. - wyrzuciłam z siebie po czym zaczęłam się krztusić powietrzem. To z pewnością nie było przekonujące.
- Myślisz, że Ci uwierzę? - spytał ogier, trochę jakby...zmartwiony? Przerażony?
- Próbowałam...zdjąć klątwę...udało mi się. Uratowalam kogoś, niestety sama...się zakaziłam. To nic groźnego dla innych. - udało mi się z paroma zająknięciami opowiedzieć prawdziwy powód zasłabnięcia. Niestety dalej leżałam i nie czułam się najlepiej.
Chiber?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz