Zdawało mi się że usłyszałem głos Midway, która mówiła że to nie moja wina, lecz później już miałem tylko czarny obraz przed oczami. Byłem w potwornej ciemności i nic nie mogłem zrobić. Bałem się! Po raz pierwszy w życiu tak panicznie się bałem!
***
Nagle zacząłem powoli otwierać oczy. Nie wiem ile czasu minęło... Leżałem w jakiejś jaskini. Po chwili gdy tępy umysł zaczął w miarę kojarzyć, wiedziałem już że to jaskinia medyczki. Chciałem wstać lecz po chwili padłem z jękiem na ziemię. Nagle z znikąd pojawiła się lekarka:
- Musisz leżeć! - rozkazała mi.
- Nie mam czasu na leżenie... - odparłem lecz po chwili zakrztusiłem się własnym powietrzem. - Co się stało? - spytałem po chwili.
- Przez to ze biegłeś z połamanymi żebrami, jedno żebro przebiło ci płuco i doszło do krwotoku wewnętrznego... Jednak już jest w porządku! Musisz teraz leżeć i odpoczywać, dopóki twoje rany się nie zagoją...
- Ile czasu byłem nieprzytomny? - spytałem.
- Jakieś pięć dni. - odparła, po czym wyszła i mnie zostawiła.
Przymknąłem lekko oczy. Byłem strasznie slaby. Nie miałem siły nawet się podnieść! Nagle usłyszałem jak ktoś wchodzi do jaskini. I nagle ją ujrzałem! Midway! Moja piękna Midway! czyżby czuwała nade mną?
< Midway? :> >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz