Po całym stadzie rozeszła się już wieść, że mój syn znalazł sobie partnerkę. Postanowiłam się do niego przejść i pogratulować. Jemu się jak zwykle udawało, mi nie. Dawno tak poza tym nie rozmawialiśmy ze sobą. A przecież jesteśmy połączeni więzami krwi.
Dość szybko znalazłam miejsce w którym zamieszkał. Zapukałam raz, dość cicho. Chyba za cicho. Zapukałam drugi raz, znacznie głośniej. Po dłuższej chwili pojawiła się najpierw głowa a potem reszta ciała Tyriona. Gdy mnie tylko zobaczył mruknął coś pod nosem. Ja zamierzałam przejść od razu do rzeczy.
- Gratuluję związku. Przyznam, że zaskoczyła mnie ta wiadomość. Życzę szczęścia. - odezwałam się.
- Daruj sobie. - prychnął - Czego chcesz?
Mimo jego niechęci nie zamierzałam się poddać.
- Chciałam porozmawiać. Już nie wolno? - spytalam z uśmiechem na pysku.
Po chwili za Tyrionem pokazała się zaspana Lune Onesta. Posłałam jej promienny uśmiech i powiedziałam:
- Szczęścia życzę. Dobrze, że była przed miłością jakaś przyjaźń. Może to jakoś przetrwa. Nie to co z Ro...- zaczęłam ale Tyrion mi przerwał i krzyknął w moim kierunku:
- Wynocha.
I się wyniosłam. Szkoda, że syn nie doceniał swojej rodzicielki.
Lune Onesta? Tyrion?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz