Była już prawie noc a mnie dręczyły wciąż wyrzuty sumienia że tak zostawiłem klacz bez słowa... Kolejny raz źle postąpiłem! Ból w klatce się tylko nasilił, mimo iż leżałem i odpoczywałem. Może coś sobie jeszcze uszkodziłem gdy biegłem z klaczą do medyka? Ne wiem... Nie miałem nawet siły wstać... Jednak mimo ogromnego bólu i chwiejących się nogach, wstałem i ruszyłem do jej jaskini by ją przeprosić. Na szczęście nie moje męczarnie nie trwały długo. Szybko doszedłem do jej jaskini i usłyszałem cichy szloch. Wszedłem do środka i ja zobaczyłem... Zapłakaną i kompletnie bez chęci do życia. Ten widok sprawił że jeszcze gorzej się poczułem. Klatka piersiowa ledwie mi się unosiła, oddech był płytki a oczy były jakby zamglone.
- Midway... - wypowiedziałem ledwie jej imię. Usłyszała mnie i podniosła wzrok na mnie zapłakanymi oczami. - Przepraszam Cię... Nie powinienem Cię wtedy tak potraktować... - ledwie charczałem - Nie chciałem żebyś przeze mnie się gorzej poczuła... Wiem dlaczego wtedy zemdlałaś. Przeze mnie i moje kretyńskie zachowanie, bo nie uszanowałem twojej prywatności... - powiedziałem i na chwilę zwiesiłem głos - Przyprawiłem Cię tylko o kolejną falę strachu za co Cię przepraszam... Nie chciałem! Byłem zbyt nachalny... - powiedziałem ledwie po raz kolejny. Oczy jeszcze bardziej zaszły mi mgłą a z kącików ust popłynęła strużka krwi... Widziałem jak klacz chciała coś powiedzieć, lecz wtedy świat mi zawirował, poczułem jeszcze większy ból w klatce piersiowej i padłem nieprzytomny na ziemię. Nie wiem czy umieram...Ale miałem nadzieje że Midway mi wybaczy.
< Midway xdd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz