Niespiesznie przeciągnąłem się rozciągając obolałe mięśnie. Pokręciłem głową odpędzając od siebie resztki snu i leniwie ziewnąłem.
- Hm...jesteś pewna, że to były trzy konie? - mruknąłem - może to tylko jakaś zbłąkana duszyczka biegająca w kółko, która dostała pomieszania zmysłów gdy uświadomiła sobie, na czyje tereny wlazła?
Klacz uniosła jedną brew i posłała mi spojrzenie, które wyraźnie dawało mi do zrozumienia, że robienie z siebie idioty jest co najmniej nie na miejscu.
- No dobrze. A więc szczerze mówiąc - okropnie się zawiodłem. Byłem pewien, że moje ogromne ego skutecznie zamaskuje ślady pościgu. - posłałem jej niewinny uśmieszek - Ale skoro nie dało rady to cóż, trzeba to wziąć na klatę, nie?
Opuściłem obolałą głowę. Odkąd mój węch wrócił do normy smród głogolistu nie dawał mi spokoju, przez co jeszcze bardziej kręciło mi się w i tak już naruszonej głowie.
- Skąd wiesz, że to mnie ścigali? - spytałem.
- Zdaje mi się, że to ja tu jestem od zadawania pytań.
- A mnie się zdaje, że jestem twoim gościem, słonko. Jak na dobrą gospodynię przystało, a nie wątpię, że do takich należysz, powinnaś uszanować moją wolę. Nie będę się narzucał co do noclegu, ale odpowiedź na pytanie...
Kara prychnęła, przerywając mi, i znowu uśmiechnęła się tajemniczo. Ruszyła przed siebie i ku mojemu zdziwieniu po chwili stała na przeciwko mnie, zaledwie parę kroków.
- Oo, czym sobie zasłużyłem na ten zaszczyt?
- Znaj mą łaskę, misiu - powiedziała tak, jak za pierwszym razem: przeuroczo i nad wyraz słodko. Szkoda tylko, że sztucznie. - Kto wie, może to ostatnie, na co patrzysz dzisiejszej nocy?
- W takim razie zaszczyt jest podwójny. Bardzo podoba mi się to, co widzę. - uśmiechnąłem się łobuzersko, na co w oczach klaczy pojawiła się wyraźna drwina i coś jakby rozbawienie.
- Tak, tak, masz ten zaszczyt. A teraz koniec gadania o niczym. Kto cię ściga i w jakim celu, kochany?
Przez chwilę patrzyliśmy sobie prosto w oczy, co jednak szybko mi się znudziło. To było działanie zupełnie pozbawione celu. Zakręciłem się i powróciłem w swoje dawne miejsce.
- Pozwolisz, że sobie legnę? Niby przy damie nie wypada, ale...- położyłem się i ponownie oparłem się o kłącza -...myślę, że nie będziesz mi miała tego za złe. Wracając do pytania - niestety ci pomogę. Może ci trzej nieszczęśnicy nie wiedzieli, że tak nie lubisz gości i wpadli tu przypadkiem? Galopując jak potłuczony po twoim terenie nikogo nie zauważyłem, a zazwyczaj wiem, czy ktoś mnie ściga. Nawet będąc w takim stanie. Poza tym - niedawno pozamykałem wszystkie swoje dawne sprawy. Nie patrz tak na mnie - skrzywiłem się widząc podejrzliwy wzrok klaczy - bo aż mi się przykro robi, czuje się jak ostatni oszust. Z resztą - wiedziałabyś, gdybym kłamał. Nie martw się, mała, jestem czysty.
Zamknąłem oczy i trzepnąłem głową odpędzając się od natrętnych much. Trupi smród tej parszywej rośliny przyciągał ich tu całe setki. Może powinienem złożyć zażalenie?
- Tak pięknie mówisz o tym wszystkim ale pozwól, że ja się jednak wstrzymam z tym zaufaniem. - powiedziała - Jak na razie dobrze się sprawdzasz w roli zwierzątka klatkowego. Poza tym, kto wie, może coś ci się jeszcze przypomni? Sam mówiłeś, że masz ze sobą problemy. Skleroza w tak młodym wieku? Hmm, to musi być bardzo przykre.
Prychnąłem zdegustowany, na co klacz uśmiechnęła się triumfalnie.
- Skoro ty zadałaś pytanie, teraz moja kolej. Jako, że kobiet nie pyta się o głupoty takie jak wiek, waga, plany na najbliższe parę dni, czy wzrost, zrób mi ten zaszczyt, i wyjaw chociaż swoje imię, słonko.
< Sharee? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz