niedziela, 31 stycznia 2016

Od Lune Onesty Cd. Black Meadow



- To nie wiele was różni. – odparłam. – Penie się ze sobą dogadujecie, skoro jesteście w podobnym wieku…
- Oj… uwierz mi że z tym jest naprawdę różnie. – powiedziała lekko się śmiejąc.
- Ja chciałam mieć rodzeństwo… ale niestety jestem jedynaczką. – powiedziałam.
- Kto wie… Może kiedyś będziesz jeszcze miała rodzeństwo. – powiedziała optymistycznie.
- Nie sądzie… - powiedziałam z lekkim smutkiem.
- Czemu? – zapytała szybko i popatrzyła się na mnie z zapytaniem.
- Bo nigdy nie poznałam swoich biologicznych rodziców… - powiedziałam znowu ze smutkiem w głosie.
Zawsze mnie zastanawiało czy moi rodzice faktycznie mnie porzucili, czy po prostu coś złego się stało że mnie nie wychowywali… Prawdy już się chyba nie dowiem, a chciałabym i to bardzo. Może na terenach tego stada się tego dowiem? – pomyślałam sobie.
- Więc jesteś sierotą? – spytała lekko zmartwiona.
- W sumie to można tak powiedzieć… Zawsze chciałam mieć prawdziwą rodzinę ale niestety nigdy jej nie miałam… A ty? Co z twoją rodziną i twojego brata? – spytałam.

< Black Meadow? >

Od Lune Onesty Cd. Tyriona


- Mam dwa żywioły. – powiedziałam patrząc na ogiera z zainteresowaniem – Powietrze i wodę. A jeśli chodzi o moce to różnie z nimi… Potrafię wywołać tornado, burzę, deszcz, mogę zamrażać w lud wszystko i wszystkich, wywoływać fale, mgłę, potrafię sprawić by padał śnieg… ale to akurat moja najmniej lubiana zdolność – zaśmiałam się.
- Bo nie lubisz zimy? - zapytał retorycznie lekko się śmiejąc.
- Wolę ciepełko - powiedziałam radośnie. - A ty? - spytałam.
- Co ja? – zdziwił się, jakby na chwilę się zamyślił.
- Jakie masz żywioły i moce? – zapytałam z zainteresowaniem. 

< Tyrion? >

Od Midway - Cd. Tyriona

Ogier naprawdę działał mi na nerwy. Gdyby nie fakt, że nie sprowokowałam go do ostatecznego wyzwania mnie już by leżał. Leżałby z językiem lecz poharatany. Raczej nie oddychający.
Jeszcze trochę.
- Taki śmiały jesteś, co? Myślisz, że kim jesteś? Jesteś zwykłym chamem, choć się ukrywasz pod maską. Jak zresztą wszyscy. Lepiej uciekaj. Chyba, że spieszno Ci do poznania śmierci.  -  prycham 
Po chwili już skonstruował kolejną, pełną spokoju odpowiedź:
- Strasznie wszystkich uogólniasz. Nie będę się słuchał zwykłej klaczy.  -  prycha
Stało się.
Zamachnęłam się tylnym kopytem w jego zad. Uderzenie było silne, aczkolwiek nic mu nie zrobiłam.
Czekałam na reakcję. 

Tyrion?
Ja też się jej boję. 

Od Tyriona - Cd. Midway

Nie wygląda jakby żartowała z tym ucięciem języka.
Nie wygląda na zrównoważoną psychicznie klacz.
Może to jakaś zabłąkana feministka?
Lub mocno poharatana przez wspomnienia z ogierami klacz tak bardzo, że na każdego tak fuka?
A może przypominam jej kogoś?
Tyrion filozof.
Niemniej jej postawa mnie zastanawia.
- Hola, hola. Czy widzisz żebym coś konkretnego zrobił złego? Poza tym co to za zwyczaje, tak chcieć mordować w biały dzień. Rób co chcesz, ja zostaję.  -  odzywam się spokojnie

Midway?

Midway mnie przeraża D: xd

Od Tyriona - Cd. Lune Onesty

- Zielarka? Brzmi ciekawie. Kiedyś nieco się tym interesowałem ale byłem zbyt leniwy by czegokolwiek się uczyć. I zostałem koniec końców wojownikiem. Dobrze jest walczyć za swoje stado. Choć mam nadzieję, że nie będzie tu takiej potrzeby. -  zalewam klacz moją chaotyczną wypowiedzią.
Lune przez chwilę chyba analizowała wszystko co powiedziałem. Nie dziwię się. Nieraz wypowiadam słowa za szybko.
Ponieważ długo się nie odzywała rozejrzałem się wokół.
Ach, tereny Mysterious Valley są doprawdy jedyne w swoim rodzaju.
- Jak dobrze znowu być w Mysterious Valley. -  wołam entuzjastycznie
-Znowu?  -  dziwi się klacz.
- A no, jestem stąd. Tu się urodziłem i wychowałem. Potem wyfrunąłem z gniazda a teraz wróciłem.  -  tłumaczę a po chwili pytam się -  W ogóle jaki masz żywioł i te...no, moce?

Lune Onesta?

Od Midway - Cd. Tyriona

Ogier wyglądał na rozbawionego całą tą sytuacją. Natomiast ja traktowałam sprawę poważnie.
Ale płeć męska taka właśnie jest  - zbyt niepoważna i okrutna. Dlatego najłatwiej i najlepiej byłoby ich wszystkich wybić.
- Hah, pogadać możesz. Ale jak Ci utnę jęzor, to już nic nie powiesz. Prawdopodobnie umrzesz i nie założysz własnej rodziny. Nie zranisz klaczy i nie wykorzystasz jej. Tak. W sumie fajnie byłoby Cię zabić.  -  teraz to ja głośno się śmieję
- Co proszę?  -  Ogier patrzy na mnie z przerażeniem
- Powtarzać nie będę. Albo stąd pójdziesz grzecznie z podkulonym ogonem albo sprowadzę na Ciebie wieczny sen. Wybieraj.  -  prycham ze śmiechem

Tyrion?
Robi się groźnie ^^

Od Baccardiego

  - Odczep się. - warczę w stronę stojącego na mojej drodze ogiera.
 Sett jest jednak wyjątkowo uparty. Znacznie bardziej niż go o to podejrzewałem.
Marszczy brwi, mierzy mnie wzrokiem i na koniec z niezadowoleniem kręci głową
- Będziesz tego żałował, Backy.
 Grymas na moim pysku w jednej chwili zmienia się w kpinę. Och, Sett, gdybyś wiedział...
- Całe moje życie to jedna wielka żałość. Zejdź mi z drogi.
 Wie już, że mnie nie powstrzyma. Ponownie marszczy brwi, wznosi oczy ku niebu. Jest zły. I trochę zawiedziony.
 Mimo wszystko dosuwa się robiąc mi miejsce, a ja bez namysłu ruszam przed siebie. Doskonale wiem, że odprowadza mnie wzorkiem. Nienawidzę tego. Korci mnie żeby krzyknąć, żeby zajął się własnymi sprawami. Nie umiem. Zresztą...to także jego sprawa, czy tego chcę czy nie.
 Na skraju lasu zatrzymuję się. Sett dobrze wie, że nie odwrócę się by na niego spojrzeć. Choć ma na to nadzieję, podobnie jak ja. Obaj dobrze wiemy, że to równie prawdopodobne co spotkanie smoka na środku łąki.
 Źle się wyraziłem. Nadzieję ma tylko Sett. Ja zaś jedynie ukryte pragnienie, które staram się stłamsić. To słabość, a słabości trzeba zabijać.
 Obniżam łeb i szepcze zaklęcie, dzięki któremu już po chwili zmieniam się w wilka o czarnej sierści i złotych oczach. To moja ulubiona moc - możliwość korzystania z tego zakęcia.
 Idę przed siebie. Wiem, że Sett wciąż nie ruszył się z miejsca, ale jestem już daleko. On należy do przeszłości, którą próbuje zostawić za sobą. Biegnąc przez las usiłuję dogonić teraźniejszość i dojrzeć przyszłość. Który to już raz...?

CDN

sobota, 30 stycznia 2016

Od Lune Onesty Cd. Tyriona


- O! Em…Hej… - powiedziałam nieśmiało. – Jestem Lune Onesta… ale mówi mi po prostu Lune. – odparłam już trochę pewniej.
Nie wiedziałam z kąt nagle ogier wziął się za mną! Stoję sobie a tu nagle słyszę za sobą jego głos! Prawie w tedy podskoczyłam! Może po prostu szukał swojej jaskini i na mnie natrafił? Nie wiem… W każdym razie mimo zdziwienia i początkowej niepewności, zaczęłam z nim rozmawiać. Ogier był sympatyczny i miło mi się z nim rozmawiało, mimo iż dopiero co zaczęliśmy naszą gadaninę;
- Miło poznać. – powiedział po czym się lekko uśmiechnął.
- Mi również. – odparłam. – Em… Rozumiem że jesteś nowy w stadzie? – zapytałam.
- W sumie tak. A ty jesteś tu długo? – zapytał.
- Nie… Ja jestem tu dopiero parę dni. – powiedziałam już rozluźniona. Na szczęście ogier wydawał się być miły i chyba nie uważał mnie za wariatkę jak wcześniej sądziłam; Ulżyło mi jeszcze bardziej, jakby ciężar spadł mi z ramion.
- To skoro jesteś tu już parę dni… To może mogłabyś mnie oprowadzić po tych terenach? – zapytał.
- W sumie… To nie mam nic do roboty, więc chętnie. – przytaknęłam i się uśmiechnęłam.
- To fajnie, więc gdzie pójdziemy najpierw? – zapytał.
- Hm… Niech pomyślę… Może najpierw pójdziemy na Rajską Plażę… Jest najbliżej nas, więc jak na razie tam się udamy. I na dodatek jest tam ciepło, więc może trochę się ogrzejemy, bo niezbyt lubię zimę. – powiedziałam i kiwnęłam głową dając znak ogierowi by szedł za mną.
 - Mogę wiedzieć jakie masz stanowisko w stadzie? - zapytał spokojnie.
- Jestem zielarką... Pewnie dla ciebie to nudne stanowisko i niezbyt ciekawe. - powiedziałam z uśmiechem. - A ty? Jakie stanowisko wybrałeś? - zapytałam zaciekawiona.

< Tyrion? >

Od Tyriona - Cd. Lune Onesty

Nie wiem po co, szedłem za karą klaczą. Przyglądała mi się gdy rozmawiałem z Havaną.
 Później gdy chciałem do niej podejść i porozmawiać po prostu odeszła. 
Więc poszedłem za nią.
Nie chciałem wyjść na natręta ale upór zwyciężył. 
W pewnym momencie nieznajoma przystanęła.
O mało na nią nie wpadłem. 
- Hej! -  zawołałem do niej  -  Jestem Tyrion. A Ty?
Może żałosny początek ale może znajomość się rozwinie.

Lune Onesta?

Od Tyriona - Cd. Midway

Popatrzyłem na nią ze zdziwieniem.
Chciałem do niej podejść bo mi przypominała...Moją siostrę Midway.
Która jest nie wiadomo gdzie.
To...nie ona.
Choć z wyglądu śmiałem twierdzić, że to ona.
Nieważne.
Poprowokuję nieco los.
- Panna Zjeżdżaj vel Nie Ręczę Za Siebie, tak? Miło mi ja jestem...  -  zaczynam ze śmiechem
- ZJEŻDZAJ!   -  drze się klaczy
- Nie, to Ty nazywasz się Zjeżdżaj. Zresztą skoro nie chcesz znać mego imienia to nie. Chciałem tylko pogadać.  -  prycham

Midway?
 Takie relacje między rodzeństwem ^^


Od Lune Onesty Do Tyriona


Spacerowałam jak zwykle po terenach stada gdy moją uwagę przykuł jakiś ogier... Rozmawiał z Hawaną, nasza przywódczynią, która chyba rozmawiała z nim na temat kim będzie chciał być w stadzie.  Kolejny nowy członek – pomyślałam. Ogier był wysoki i karej maści tak samo jak ja. Wyglądał jednak na starszego ode mnie, bo na moje oko miał może z cztery lat. Z samego wyglądu jednak nie mogłam stwierdzić ile miał naprawdę... W każdym razie byłam zaciekawiona nowym członkiem stada, co raczej było do mnie nie podobne, gdyż ja raczej unikałam nowych koni. Nagle zdałam sobie sprawę, że się zamyśliłam i przez dłuższy czas miałam nieobecne spojrzenie a ogier, z którym rozmawiała Havana, stał i patrzył się na mnie z zapytaniem. Nawet nie zauważyłam kiedy skończyli ze sobą rozmawiać! Co za wstyd… Stroje i gapię się na niego, jakbym była jakąś wariatką!
Przez przypadek nie wiem czemu się zarumieniłam... Nie za bardzo wiedziałam jak mam na to zareagować, więc zaczęłam się powoli wycofywać… Zawróciłam na zadzie, zarzuciłam głową i pogalopowałam przed siebie. Nie wiem czy mi się zdawało i czy moja podświadomość tak działała, ale dopóki nie zniknęłam za drzewami, czułam przenikliwy wzrok ogiera na sobie. Poczułam ulgę gdy zniknęłam za gęstą szatą roślinną. Co on sobie musiał o mnie pomyśleć… Nie no! To jakaś katastrofa była… Pokręciłam głową żeby szybko odsunąć od siebie te myśli i postanowiłam że sobie trochę poskacze, bo ostatnio odkryłam że wręcz uwielbiam skoki.

< Tyrion? >

Od Havany- CD. Dreamer`a

Nie musiałam się domyślać o co chodziło ogierowi. Wiedziałam to od razu. Odkąd jestem alfą, pierwsze co robię przy nowych członkach, prócz przydzielania im stanowiska, miejsca zamieszkania i wyjątkowo zadań to oprowadzanie ich. Cóż... to się stało częścią mnie. Nie muszę pytać. Rutyna wprawiła mnie w ten stan. Sama proponuję oprowadzanie. Jednak są rzeczy, które sprawiają, ż to nie jest nudne. Bowiem każdy jest inny i co nowy członek, inna przygoda, inna rozmowa, inne myśli.
Widać było, że Dreamer jest nieco zagubiony, choć prędzej określiłabym zwyczajnym stresem przed nowym miejscem. A ja mam zapobiec temu. To moje zadanie.
-Dla rozluźnienia zaprowadzę cię najpierw w przyjemniejsze miejsca stada- ruchem głowy, poleciłam by ogier szedł za mną.
Kiwnął głową.
-Może tak gdzie w miarę ciepło?- spytał.
-Hmm... To nie zły pomysł. Wiem gdzie pójdziemy. Rajska Plaża. Idealne miejsce na rozluźnienie- posłałam mu ciepły uśmiech- Przy okazji patrz, który teren najbardziej ci odpowiada. Może znajdziemy dla ciebie jaskinię szybciej niż sądzisz. Na miejscu opowiem ci trochę o stadzie, miejscach, bo pewnie jesteś ciekaw- spojrzałam na ogiera.

Dreamer?

Od Qerida- CD. Denivera

Chwilę patrzyłem w tą stronę, lecz z powrotem odwróciłem się do swojej partnerki. Popatrzyła na mnie przenikliwie. Tym razem nie zamierzałem biec do nieznajomego, który wpatrywał się w nas jak w parę dziwaków. Niech idzie, nie obchodzi mnie to.
-Chodźmy dalej. To miejsce przybrało nieprzyjemną atmosferę- rozejrzałem się i ruszyłem dalej z poważną miną.
-Qerido?- dogoniła mnie Rossa, trącając lekko głową w bark- Coś nie tak?- spytała troskliwym głosem.
-Nie- mój pysk bardziej rozpromieniał- Zimno w kopytka- uśmiechnąłem się szerzej.
-I mówi to koń, którego żywiołem jest powietrze. Zawsze możesz przywołać South`a- wzruszyła ramionami.
-Taaa... żeby potem mi prawił kazania, że jest środek zimy i mam rozmawiać z East`em lub North`em. Na pewno nie. Wolę już marznąć- pokręciłem oczami.
-Przynajmniej miałbyś jakieś ciekawe zajęcie- uniosła "brwi" do góry.
-Wolę się kłócić z tobą niż z nimi. Przynajmniej wiem, że po pierwsze nie będziesz na mnie obrażona tydzień, po drugie nie zrobisz mi żadnego niestosownego psikusa, a po trzecie lepiej mi się kłóci z partnerką niż z wiatrami- posłałem jej złośliwe spojrzenie.
-Pf! Coś jeszcze ciekawego masz do powiedzenia?- udała obrażoną.
-Owszem- przytaknąłem, kiwając głową.
-A więc słucham pana. Proszę bardzo, wygłoś swoją ciekawą przemowę...
-Tak więc... -stanąłem prze nią, wręcz stykając pysk z jej- Jesteś cudowną, piękną, wyrozumiałą, najsłodszą osobą, która potrafi ze mną wytrzymać...
-Mów dalej- uśmiechnęła się tajemniczo.
-Że nawet gwiazdy przy tobie tracą blask a promienie słoneczne oświetlaj twą niesamowitą urodę- przybrałem ogłoszeniowy ton.
-Dobra, dobra mój poeto. Nie przesadź z trawką- zachichotała.
-Kocham cię tak jak nikt. Jeśli tylko mogę, postaram się abyś czuła się jak księżniczka, jak moja bogini, jakbym mógł zastąpić ci wszystkich których straciłaś- pocałowałem ją, uśmiechając się w jej kierunku i patrząc prosto w oczy.

Rossa?
Musimy iść spotkać Denivera, bo usiedzieć w miejscu nie może xD

Od Midway - Do Tyriona

Patrzyłam jak Havana rozmawia z jakimś ogierem. Pewnie kolejny nowy w tych okolicach. 
Czekałam aż skończą. 
Czekałam jak drapieżnik na ofiarę. 
Skończyli.
Alfa poszła w inną stronę a ogier zaczął się rozglądać z zaciekawieniem. 
Kogoś mi przypominał. Kogoś bardzo znanego. Kogoś z ery gdy byłam niewinną klaczką.
Lecz nie dam się temu zwieść. Pewnie to konające sumienie chce go uratować. 
Idzie.
Idzie w moją stronę. Z miną cześć-szukam-przyjaciół.
- Zjeżdżaj!  -  krzyczę w jego stronę 
Przystanął. Wyraźnie zdezorientowany.
 - Jak Ci na imię? -  pyta ciemnej maści ogier, niezrazony moim zachowaniem.
- Mówiłam. Zjeżdżaj. Albo za siebie nie ręczę.  -  prycham z nienawiścią 


Tyrion?
Jakie miłe powitanie, Tyrionku :3

Od Sunny Shine- CD. Ocean

-Tak, chcę!-ucieszyłam się, że mam obiad.
-To chodź.
Naprawdę, nie wiem jak wy, ale ja nigdy nie wiem co zjeść. Dlatego właśnie lubię jeść u kogoś. Tym bardziej jak nie da się wygrzebać trawy spod śniegu. Długo szłyśmy do jaskini Ocean. Wreszcie stanęłyśmy przed grotą. Była duża, nawet bardzo. Większa od mojej. Ej, czy to sprawiedliwe, że taki mały kucyk ma taką wielką jaskinię, a ja, normalny (może nie całkiem normalny) koń mam mniejszą? W sumie... mi to nie przeszkadza. Moja jaskinia jest dla mnie idealna. Weszłyśmy do groty. Ocean wytrzasnęła skądś marchewki i jabłka i zaczęłyśmy jeść.
-Opowiesz mi coś o sobie?-spytałam między kęsami.

<Ocean?>
Ja też jadę. :)

Od Hagara - Cd. Firahees

Patrzyłem z niepokojem na leżąca Firahees. Wyglądała strasznie. Tak bezbronnie. Bałem się o nią strasznie. Nie wybaczę sobie jeśli...
- Chyba wszystko wraca do normy. -  mówi nagle medyczka, Vendela von Meteorite.
- Dlaczego nie otwiera oczu? - pytam z niepokojem.
Nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Nigdy nie widziałem jak ktoś mdleje.
- Jest bardzo osłabiona. Powinna odpoczywać.  - odparła na to medyczka.
- Mam pójść? -  spytałem
- Nie. Ty przy niej zostań ja pójdę. Jak coś to krzycz i przyjdę.  -  odpowiada klacz.
Kiwam głową.
 ***
Parę godzin później gdy drzemałem przez sen usłyszałem jak Firahees zaczęła się ruszać. Otworzyła oczy. Natychmiast zawołałem medyczkę.
Przebiegła natychmiast.
- Firahees? Słyszysz mnie?  -  powiedziałem spokojnie do Firahees.

Firahees?

Nowy członek- Tyrion

Szczerze mówiąc, to powrócił do nas stary członek MV C: Witamy z powrotem Tyrionie.
 
Imię: Tyrion
Wiek: 4 lata
Stanowisko: wojownik

Od Lilith - Cd. Arkadii

Arkadia patrzyła na mnie ze smutkiem. Wyglądało to, jakby nie potrafiła się uśmiechnąć. Jakby nie potrafiła uwierzyć, że kiedykolwiek będzie lepiej. Jakby coś ją blokowało. Jakieś wspomnienie. Setki wspomnień. Może miliony.
- Dla każdego pojawia się lepszy dzień. A za nim cała ich seria. Warto w to wierzyć. Warto w siebie wierzyć.  - odezwałam się cicho aczkolwiek z odwagą.
Klacz pokręciła ze smutkiem głową.
- Ty możesz. Nie zakazuję Ci wiary w lepszy dzień. Tylko w moim przypadku to nie ma sensu. -  odparła
- W każdym przypadku nadzieja ma sens. Nawet jeśli kończyłby się świat. Nie rezygnuj.  - powiedziałam stanowczo

Arkadia?

Wobec tego jej przekaż, że chcę z nią popisać jak za dobrych dawnych czasów XD 

Od Lilith - Cd. Sunny Shine

Obserwowałam uważnie jak krew kapała na ziemię. W białym puchu zaczęły tworzyć się wzorki.
Bardzo się przestraszyłam gdy Sunny upadła. Jednak ona niewiele sobie z tego zrobiła. Więc w sumie nie mam się co martwić.
Znowu popatrzyłam na śnieg. A na nim widniało serce z krwi.
- Patrz, dzięki Tobie powstało dzieło sztuki!  -  zawołałam ze śmiechem.
W taki sposób uczyłam się kolejnej rzeczy. Nie brania wszystkiego na poważnie.
- A no racja. Widzisz, warto było się wywalić.  -  odpowiedziała Sunny
Zaczęłam się śmiać jak szalona a ona wraz ze mną.

Sunny Shine?

Od Slayer'a - Cd. H. Sode No Shirayuki

Przez chwilę stałem w miejscu, po raz pierwszy nie wiedząc czy iść za nią czy zostać. Nie chciałem wyjść na natrętnego. Po chwili jednak, zamyślony, ruszyłem za nią.
Odwróciła się, lecz nie ze zdziwieniem a z kamiennym i lodowatym wyrazem pyska.
- Nie wszyscy są źli.  -  odezwałem się cicho.
Zmierzyła mnie chłodnym spojrzeniem.
- A wybieranie samotności i omijanie wszystkich nie jest najlepszą drogą. Choć nieraz wydaje się jedyną słuszną.

Sode No Shirayuki?
Wybacz, że tak długo ;-;

Od Slayer'a - Do Ranne

Nadeszła zima a z nią śniegi. Nadszedł mróz a z nim moje lenistwo. Całą piękną zimę przeleżałem w jaskini. Raz skuty gorączką a raz okropnym lenistwem.
Efektem tego była odwilż zobaczona przeze mnie gdy wstałem.
Brawo ja.
Skoro nie mogę poszaleć sniegowo to z kimś pogadam  -  decyduję się.
Szukałem jakiegoś znajomego pyska aż znalazłem nieznajomą maści gniadej.
- A któż Ty? Ja jestem Slayer.  -  przedstawiam się.

Ranne, CD?

Od Arkadii - Cd. H. Lilith

Spojrzałam na klaczkę. Więc już ją swoje spotkało. Zrobiło mi się jej żal. Wyglądało jednak na to, że umiała to przykryć dobrym humorem i uśmiechem.
- Oj młoda, nie płacz. Do Ciebie życie się uśmiechnie. -  odezwalam się
- Do Pani też.  -  odpowiedziała klaczka.
Nie wiedziała bowiem kim jestem i co przeszłam. Nie zamierzałam jej o tym mówić. Uważam, że to odebraloby jej wiarę w piękne życie.
- Nie sądzę, żeby to było prawdą.  - odparłam cicho w stronę towarzyszki.

Lilith?

Slayerek i ja na razie ferii nie mamy, dopiero od 15 lutego.Ale ona już coś tam pisze i tworzy, nie martw się.

Od Ocean CD Sunny Shine

Burknęłam jeszcze coś pod nosem. Szczerze, nie przeszkadzał mi mój wzrost, przecież kuce są zawsze niskie, nie jestem sama. Może w tym stadzie tak? Nie starałam się już o tym myśleć. Zastanawiało mnie, kim jest ta złocistego połysku klacz, z czarnym ogonem i grzywą, która właśnie na mnie wpadła. Wyglądała na nieco młodszą, kiedy ja sama nie byłam już źrebakiem... Miałam pięć lat, ona tak...może z cztery. Była wysoka i szczupła, w przeciwieństwie do mnie.
- Nie biorę do siebie takich uwag. Spokojnie.
Mruknęłam nieco pogodniej.
- Nie chciałam, żeby to wyszło tak...
Odpowiedziała klacz.
- Tak w ogóle, na imię mi Ocean.
- Sunny Shine.
Przedstawiła się również.
- Mogłabyś oprowadzić mnie po tych terenach?
Spytałam podchodząc do Sunny.
- No, mogłabym...
Zamyśliła się i kazała mi iść za sobą.

***
Po oprowadzeniu przez Sunny Shine mnie po terenach, podziękowałam i zaprosiłam ją do swojej nowej jaskini na jakiś obiad.
- Sunny, chcesz dziś przyjść do mojej jaskini na obiad?


<Sunny? Nie musisz się spieszyć, jadę na tydzień a obóz XD>

piątek, 29 stycznia 2016

Od Firahees CD Hagar

- Niezbyt dobrze...strasznie boli mnie głowa.
Burknęłam mrugając zmęczonymi oczyma.
- Może pójdziesz do medyka?
Wpadł na pomysł Hagar.
- O tym myślałam... ale oni mają pewnie o wiele ważniejsze sprawy, niż takie klacze z jakąś migreną...
Westchnęłam i odważnie ruszyłam przed siebie. Byłam na siebie sama wściekła, na swoje zdrowie. Tupnęłam mocno i widząc przez mgłę trafiłam głową prosto w głowę. Zobaczyłam krew. Upadłam, strasznie bolało.
- Firahees!
- Poradzę sobie.
Próbowałam wstać, ale coś mi nie pozwalało, przestałam słyszeć i widzieć. Zaraz też nic nie czułam. Zemdlałam.

***
Obudziłam się w jakiejś jaskini. Przede mną stało kilka postaci, które jeszcze nie wiedziały, że ocknęłam się. Przymknęłam oczy i słuchałam ich rozmowy.
- Obudzi się?
Spytał troskliwy głos, znajomy.
- Powinna.
Odpowiedział mu ktoś.
- ...


<Hagar?>

Od Black Meadow CD Lune Onesta

Mój brat porozmawiał chwilę z Lune i musiał iść. Miał podobno coś do załatwienia, ja już go znam, pewnie poszedł wyrwać gdzieś Lilith. Zaśmiałam się pierwszy raz od kilku lat. Aż mój brat spojrzał na mnie ze zdumieniem. Lune posłała mu pytające spojrzenie, ten wtedy odszedł.
- Napijemy się herbaty?
Spytałam siedząc nad małym ogniem na zewnątrz, nad którym dwa drewniane, szerokie kubeczki. W środku była woda i mięta.
- No, poprosiłabym.
Usłyszałam też nagłe burknięcie w brzuchu klaczy.
- Poczekaj, mam gdzieś jeszcze jakieś marchewki.
Podałam herbatę i weszłam do małej osobnej 'komnaty' w mojej jaskini.
- Ależ nie trzeba...
Odmawiała klacz pod pretekstem, że może przecież zjeść trawę.
- Do kiedy jesteś u nas musisz wyzdrowieć. Marchew na pewno dobrze wpłynie bynajmniej na twoje zdrowie.
Powiedziałam z troską w głosie.
- Jesteś starsza od twojego brata?
Spytała klacz chrupiąc na przemian.
- Tak. On ma rok, a ja dwa lata.


<Lune Onesto?>

Od Sunny Shine- CD. Ocean

Obudziłam się w śnieżnej zaspie. Poczułam przejmujące zimno. Znów zasnęłam gdzie popadnie i los postanowił mnie ukarać. Wstałam i otrzepałam się. Od razu lepiej. Skrzywiłam się na myśl, że w tym zimnie moja sierść szybko nie wyschnie. Z mojego pyska unosiły się obłoki pary, co było oznaką panowania mrozu. Gdzie ja w ogóle jestem? Rozejrzałam się. Wokół mnie rosły wysokie drzewa pozbawione liści. Las. Cholewka, co ja wczoraj robiłam, że zasnęłam w lesie? Ech, niezbadane są ścieżki Sunny Shine. Zawiał zimny wiatr. Trza się udać do domu, pomyślałam. Którędy do domu? W jakim lesie ja w ogóle jestem? Spokojnie, Sunny, spokojnie. Zaraz znajdziesz drogę. W końcu masz czas. Parsknęłam. Moje kopyta uderzały z głuchym łoskotem o ziemię, gdy szłam. Nagle usłyszałam paniczny wrzask, ale nie przestraszyłam się. Taki wrzask mogła wydać tylko jedna istota. W dodatku bardzo dobrze znana mi istota. Poltergeist.
-A więc jestem w Lesie Peeves!-wykrzyknęłam uradowana.-Dzięki, duchy!
Zaczęłam iść w kierunku mojej jaskini. Już wiedziałam gdzie jestem. Szłam w dobrą stronę. Wreszcie wyszłam z lasu. Minęłam kilka jaskiń i już miałam minąć grotę alfy, gdy spostrzegłam, że jest ktoś nowy. Nowy przyjaciel do kolekcji! Havana schowała się w swojej jaskini zostawiając nowego. Podeszłam tam, ale moim oczom nic się z początku nie ukazało. Uniosłam łeb. Ej, przecież Havana wyraźnie z kimś tutaj rozmawiała! Zaczęłam krążyć w kółko, jak to mam w zwyczaju, gdy myślę. Nie, to nie znaczy, że rzadko myślę! Nagle poczułam lekkie pacnięcie.
-Au! Uważaj jak chodzisz!-odezwał się na dole jakiś głos. Spojrzała w dół i zobaczyłam malutkiego kucyka. Chciałam powiedzieć coś w stylu "sorry, nie zauważyłam cię", ale zamiast tego wykrzyknęłam:
-Rany, ale ty jesteś malutka!
Kucyk parsknął z niezadowoleniem.
-Znaczy nie bierz tego do siebie.-zaczęłam się tłumaczyć.

<Ocean?>

Od Sunny Shine- CD. Lilith

-Jasne.
Cieszyłam się, że możemy zmienić temat. I najlepiej do niego nie wracać. Ruszyłyśmy kłusem w stronę Doliny Rozmów. Lubię ten teren. Często spędzam tam czas. Tam jest dużo przestrzeni i mogę polatać. I pobiegać. I poskakać. I w ogóle robić mnóstwo fajnych rzeczy. Nie minęło dużo czasu i naszym oczom ukazała się Dolina Rozmów. Zasypana śniegiem. Wyglądała jakby zamierzała iść spać. Tonęła w bieli. Biały puch skrzypiał pod naszymi kopytami, gdy zbiegałyśmy z pagórka. Polubiłam towarzystwo tej małej. Z resztą ja lubię towarzystwo każdego. Nieważne. Wiecie co? Czerwień komponuje się z bielą. Ale już nie lubię tego połączenia. Krew na śniegu nie wygląda fajnie. Ale po kolei. Zbiegałyśmy właśnie z pagórka (tak, znowu) gdy nagle moje kopyto postanowiło się poślizgnąć. Runęłam w dół. Zaryłam mocno pyskiem o ziemię i zjechałam z pagórka, więc jeśli będziecie w Dolinie Rozmów i zobaczycie brak śniegu w jednym miejscu, to właśnie tam miałam zderzenie z ziemią. Krew lała się z mojego ganasza robiąc przepiękne wzory w śniegu.
-Nic ci nie jest?-spytała zatroskana Lilith.
-Spoko, przeżyję.-odpowiedziałam i spróbowałam się uśmiechnąć, ale przeszkodził mi ból.-Miewało się gorsze spotkania z ziemią.

<Lilith?>

Od Hagara - Cd. Firahees

Rankiem znowuż chodziłem tu i ówdzie w poszukiwaniu... Dobra, powiem bez owijania w bawełnę.
 Szukałem Firahees, by z nią pogadać. Polubiłem ją, no cóż, miło poznać kogoś o zbliżonych zainteresowaniach.
Po dłuższej chwili poszukiwań znalazłem ją przed jej jaskinią.
 - Hej.  -  przywitałem się widząc tą bardzo znaną sylwetkę  -  Fiiirahees. -  dodałem akceptując dokładnie jej imię.
Kiwnęła mi głową na przywitanie.
- Jak się spało? - pytam uśmiechając się do Firahees serdecznie.

Firahees?

Od With Me CD Lilith

Woskowy Las. Sama nazwa wzbudzała we mnie wielkie emocje. Wtedy poczułem, że chcę, ba, muszę tam iść! Choćbym miał błagać Lilith na kolanach, żeby mnie tam zaprowadziła, choćbym miał szukać całkiem sam...muszę się narazić! Nie, nie bałem się.
- Czego tu się bać mając ze sobą taką ciebie.
Odezwałem się spokojnym tonem odwracając głowę w stronę klaczy.
- Nie wiem, co nas tam może spotkać.
Odpowiedziała nadal bardzo niepewnie i niespokojnie.
- Prowadź, proszę. Przecież zwierzęta boją się ognia. Nic nam nie będzie.
Powiedziałem, co tylko częściowo ją uspokoiło. Obawiała się czegoś całkiem innego, czegoś nie będącego stworzeniem. Zjaw, dźwięków, samego ognia...? Cóż, nie władałem nim jeszcze wcale, więc nie mogłem nas uratować przed tym żywiołem. Ale ona mogła. Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Moim oczom ukazał się pierwszy promyczek 'wyrastający; z ziemi, który ożywił się wraz z naszym przybyciem do tego miejsca. Potem kilka innych, a na końcu już całe podłoże paliło się i trzeba było uważać. Lilith syczała stąpając po ogniu. Szedłem za nią i - co zauważyłem po chwili - nie byłem czuły na ogień. Nie mógł mnie oparzyć. Ucieszyłem się i uznałem to już za jakiś sukces. Przyglądałem się bacznie podłożu usłanym promieniami. 
- WITH! TWÓJ OGON!
Usłyszałem. Obejrzałem się za siebie, na swój ogon. Nic nie czułem, jednak on zwyczajnie palił się. Skupiłem się patrząc nań i nagle ogień zniknął.
- To nie wina podłoża. Mój ogon jest zbyt krótki. Więc już coś potrafię...
I wtedy woskowe drzewo, na które się parzyłem, stanęło w ogniu i rozpuściło się w nim. Wreszcie było woskowe... Ależ mnie to ucieszyło! Lilith stojąca przy nim tak się przestraszyła, że wystrzeliła w powietrze metalową strzałę. Za zaś odsunąłem się i podpaliłem ją. Patrzyliśmy uradowani na nasze dzieło. Spojrzałem w niebieskie oczy Lilith.

<Lilith?>

Od Odium - Cd. Kiary

Ja również czułem niepokój niemalże wyczuwalny w powietrzu. Kor tym razem porozumiewał się ze mną poprzez myśli. Żywo komentował nadchodzące niebezpieczeństwo.
Tyle, że mnie to nie obchodziło. Gotów byłem zostawić to babsko same. Iść daleko stąd.
- Wilk biegnie tędy. Lepiej się schowajcie. -  słyszę w myślach.
Nie mam zamiaru informować tej wariatki o niebezpieczeństwie.
- Ja stąd zjeżdżam  -  informuję ponurym głosem
-Tchórzysz? -  mówi tamta, szczerząc zęby
- Nie. Po prostu nasza rozmowa nie ma sensu. Zresztą lepiej idź stąd. Chyba nie chcesz by wilk Cię zagryzł.  -  prycham ruszając się z miejsca.
Nareszcie.

***

Około dzień nie ruszałem się z domu. Lenistwo? Może i tak może i nie. W końcu gdy się ruszyłem, a trafiłem do Doliny Rozmów. Zgodnie z nazwą prawdopodobnie zostanę zmuszony do rozmowy.
Przynajmniej tak pomyślałem widząc karą jak mrok klacz.
Wyglądała fałszywie.
Doprawdy. Fałszywie.
Nie odzywajac się czekałem na rozwój wydarzeń patrząc na nią badawczo aczkolwiek z nienawiścią.

Smile?


Od Firahees CD Hagar

Zamyśliłam się chwilę. Wpadłam na pomysł, który zapewne spodoba się więc kucykowi. Zbliżał się wieczór, ale chciałam jeszcze trochę poćwiczyć i przedstawić mu plan.
- Przecież mogę trochę podnieść niektóre przeszkody.
Powiedziałam i podniosłam nieco niektóre belki.
- Już wieczór. Poćwiczmy jeszcze chwilę i wracamy.
Hagar przystanął patrząc na zachodzące słońce.
- Ok, też o tym myślałam.
Zaczęliśmy biec. Było to o wiele bardziej męczące i ciekawe, niż zwykłe skoki. Potem postanowiliśmy razem skakać kłody, jednocześnie tą samą. Raz przechodziliśmy dołem, raz skakaliśmy górą, ciekawskie źrebaki przyglądały się nam. Niedługo po tym musiałam iść do jaskini, on też.
- Do jutra, pewnie się zobaczymy.
Powiedział ogier.
- Pa.
Odpowiedziałam i poszłam do jaskini.

***
Rano obudził mnie tajemniczy szelest. Wyjrzałam za moją jaskinie i zobaczyłam znajomą postać, która patrzyła w ziemię czemuś uważnie się przyglądając.


<Hagar?>

Od Lilith - Cd. With Me

Przez chwilę zastanawiałam się usilnie, przeszukając zakamarki mojej pamięci w poszukiwaniu nazwy terenu. Myślałam, że już sobie tego nie przypomnę gdy nagle mnie olśniło.
Woskowy Las.
Jest to nieco niebezpieczny, ale z moją nowoodkrytą mocą dam sobie radę. Głęboko wierzę w to, że to pomoże mu odkryć swoje moce i zaznajomić się ze swoim żywiołem.
- Woskowy Las.  -  odzywam się po chwili milczenia  -  Jakieś dziesięć minut drogi stąd. Tylko tam bywa niebezpiecznie -  waham się

With Me? 

Od Midway - Cd. Green Day'a

Niewiele rzeczy mnie jeszcze cieszy lecz nic tak mi się nie podoba jak topniejący śnieg. Odwilż zawsze mnie uszczęśliwiała.
I znowu, chodziłam bez celu po terenach stada zaczepiając przypadkowe konie.
Do czasu gdy nie zobaczyłam znanej mi sylwetki gniadego konia. Green Day.
I znów maska na pysk zakladana. I znowu się uśmiecham zbyt miło.
- Green Day!  -  pisnęłam głośno z radości
- Cześć, Midway. -  przywitał mnie w miarę spokojnie ogier.
- Jak Ci mija dzień?  Dlaczego wczoraj musiałeś pójść tak szybko i nagle?  -  zasypuję go lawiną pytań.

Green Day?

Od Lilith - Cd. Sunny Shine

Nie powinnam się tak denerwować. Zbyt często biorę coś do siebie co powinnam pominąć. Jestem nieco zbyt wrażliwa. Za bardzo nawet.
Zresztą Sunny to moja przyjaciółka. Bez niej jest mi smutno. Może nieraz zachowuje się dziecinnie ale każdy jest inny. Ja na przykład jestem za bardzo dojrzała.
Jak na swój wiek.
- Też przesadziłam.  Po prostu dotąd takie rzeczy brałam na poważnie. Bawienie się niebezpieczeństw nigdy mnie nie przekonywało. Ale nie powinnam na Ciebie naskakiwać. To co, kontynuujemy wycieczkę? -  zapytałam

Sunny Shine?

Od Hagara - Cd. Firahees

Dawno już nie skakałem. Kiedyś było to moją tak jakby pasją. Wraz z siostrą i bratem ćwiczyliśmy skoki od świtu do zmierzchu.
Stare czasy.
Jednak pasja nigdy nie mija. Może dlatego z taką łatwością szły mi skoki.
Jednak Firahees skakała równie znakomicie. Ba, nawet dużo lepiej.
- Ładnie. Ćwiczysz czasami?  - pytam, komentując jej grację i wdzięk.
- Mhm. -  mruknęła cicho -  Lubię skakać.
- Ja też  -  przyznaję  -  Choć bardziej kręcą mnir przeszkody terenowe. Takie, że tu trzeba się schylić i przejść pod spodem.  -  dodaję

Firahees?

Od Dreamer'a

Byłem już przyjęty do stada. Ale nie zamierzałem teraz iść do mojej jaskini i dobrze się wyspać. Byłem zaś ciekawy terenów nowego dla mnie stada. Ruszyłem w stronę jedynej znanej mi alfy, Havany. Znanej, chociaż od kilku minut. Ale nie chciałem nikogo na razie innego poznawać. Jakoś tak...nie mam w tym przyjemności. Więc chciałem wyciągnąć ją na spacer, choć to ona musiałaby mnie oprowadzić.
- Stado ma piękne tereny...
Przerwałem nagle.
- Chciałbyś pewnie, abym cię oprowadziła?
Zgadła klacz. Zaśmiałem się cicho i przytaknąłem.
- Tak, właśnie o to chodzi.
Chyba zdążyła zauważyć, że jestem nieco nieśmiały. Powoli jednak przyzwyczajałem się z otoczeniem, a tak może trochę się ośmielę...

<Havana?>

Od Ocean

Pogoda była bardzo wietrzna i do tego zaczynało padać. Drzewa uginały się mocno pod mocą wiatru. Czułam wielką melancholię i pokój wewnętrzny. Galopowałam przed siebie patrząc ze spokojem na konia stojącego przed moją osobą. Nie wzbudzał u mnie żadnych emocji, był za to z wyglądu groźny. Biała jego grzywa powiewała niespokojnie na wietrze. Minęłam go obojętnie, ten też nie zwracał z początku na mnie uwagi. Zaraz potem jednak zamyślił się patrząc na mnie niby ze współczuciem. Odwróciłam głowę, przystanęłam. Popatrzyłam mu się prosto w oczy twardym wzrokiem. Jednak nie chciałam, żeby wydawał się taki, jaki był. Pobiegłam w każdym razie przed siebie. Po chwili zobaczyłam kilka takich koni. No, trochę innych, ale były wysokie. Czego ja się spodziewałam, że na świecie są same kucyki? Cóż... Pierwszy spotkany przeze mnie koń objaśnił mi, że znajdujemy się na terenach stada. Był to ogier, który maści był gniadej. Zdawał się dość miły, ale znamy się przecież tylko od dwóch minut. Nie mogłam stwierdzić o nim cokolwiek, jeżeli nawet go jeszcze nie znałam. Zaprowadził mnie również do alfy, o co go poprosiłam. Po chwili mądrze wyglądająca klacz wyszła z jakiejś jaskini, czy też groty. Uśmiechnęłam się więc lekko i bez najmniejszego zadowolenia.
- Witaj. Jestem Havana, alfa tego stada. Zapewne chcesz dołączyć?
Powiedziała sympatycznym głosem owa klacz, której imię brzmiało Havana.
- Owszem. Moje imię brzmi Ocean. Miło mi.
Powiedziałam patrząc w górę na alfę, która zniżyła głowę, abym nie czuła się taka niska... Po chwili uzgodniłyśmy, że można mi tu dołączyć i że zostanę mordercą. Tak. Byłam pewna. Właśnie ja. I choćby nie wiem kto się z tego śmiał, to ja i tak będę morderczynią. Na zawsze. Ktoś zaskoczył mnie od tyłu. Odwróciłam głowę i zobaczyłam...


<Ktoś?>

czwartek, 28 stycznia 2016

Od Lune Onesty Cd. Spartana

Gdy dołączyłam wreszcie do stada ucieszyło mnie to, że jak na razie mam swój „dom”. Póki co mam swój własny azyl i wreszcie jestem wolna. Jak zawsze wstałam wcześnie rano, bo miałam już tak przyzwyczajony zegar biologiczny. Inne konie jeszcze smacznie spały, podczas gdy ja oglądałam tereny należące do stada. Byłam pod ogromnym wrażeniem tutejszych terenów! W moim poprzednim nie było tak rozmaitych terenów, które tak różniły się od siebie… Zwiedziłam już prawie wszystko oprócz Lasu Peeves i Zatoki Gwiazd. Dość długo rozmyślałam nad tym gdzie mam się najpierw udać, lecz w końcu postanowiłam że wolę pójść nad zatokę, bo nigdy nie widziałam jeszcze morza i plaży.
Tym razem postanowiłam że zrobię sobie mały trening, bo musiałam trochę nabrać w końcu kondycji… Zaczęłam więc galopować wesoło przed siebie mimo iż wysiłek dla mnie był dość ciężki, nie tak jak dla normalnego konia, który nie żył w niewoli tak długo jak ja… Wracając do tematu!
W jakieś dwadzieścia minut dotarłam na miejsce. Ku mojemu zdziwieniu panowała tam noc lecz pełna wspaniałych gwiazd! Gwiazdy… To chyba będzie moje ulubione miejsce w stadzie. Z radością szłam po piasku i odkrywałam nieznane mi dotąd obszary. Szłam już dość długo gdy nagle stanęłam jak wryta, bo usłyszałam czyjeś głośne i zarazem płytkie oddychanie! Stałam i nasłuchiwałam a oczy starały się coś zobaczyć w ciemności. Powoli ruszyłam naprzód i zobaczyłam leżącego ogiera na zimnym piasku.
Szybko do niego podbiegłam, by sprawdzić co się stało. Gdy tylko podeszłam, zobaczyłam że ogier jest cały zgrzany lecz nogi miał jakby mokre… W tedy od razu zrozumiałam co się stało… Ogier doznał szoku termicznego! Byłam przerażona jego stanem.
- Jak można było być tak nieodpowiedzialnym?! – pomyślałam na szybko.
Musiałam mu jakoś pomóc, bo jego życiu zagrażało niebezpieczeństwo. Z trudem wzięłam go na swój grzbiet i powlekłam się do swojej jaskini. Ogier był bardzo ciężki nie ukrywam. Może inny koń by go z łatwością przeniósł, nie wysilając się przy tym tak jak ja, ale inne konie to niestety nie ja…
Gdy w końcu dotarłam do swojego lokum, od razu wzięłam się do pracy! Szybko położyłam ogiera na swoim posłaniu i okryłam go słomą, bo miała dobrą izolację i łatwo można było się pod nią rozgrzać. Rozpaliłam nieduże ognisko i szybko pobiegłam w głąb jaskini po zioła rozgrzewające. Przyniosłam kurkumę, imbir i kolendrę. Szybko roztarłam wszystkie składniki w wodą, tworząc maść rozgrzewającą. Szybko nasmarowałam szyję, nogi i klatkę piersiową ogiera.
Gdy skończyłam, przykryłam go mocniej słoma i dołożyłam do ognia. Zioła które wybrałam, delikatnie i spokojnie rozgrzewały wychłodzony organizm i przywracały normalne ciśnienie we krwi. Dodatkowo rozluźniały częściowo mięśnie i wzmacniały osłabiony organizm…
Ogier cały czas spał a ja na niego patrzyłam i monitorowałam jego stan. W końcu jednak zmęczyłam się i niestety zasnęłam, bo nie miałam dzisiaj dobrze przespanej nocy... Miałam nadzieję że ogier wyzdrowieje.
< Spartan? Przybywam na ratunek c; >

Nowi członkowie- Ocean i Dreamer

Witamy serdecznie w stadzie. Życzymy Wam powodzenia ;3
PS: Członkowie z SBR powinni wiedzieć o co chodzi z zdj Dreamer`a xD

<br/><a href="http://oi67.tinypic.com/2ebcqoo.jpg" target="_blank">View Raw Image</a>
Imię: Ocean
Wiek: 5 lat
Stanowisko: morderczyni

Imię: Dreamer
Wiek: 7 lat
Stanowisko: strażnik

Od Spartana

Wstałem w wyjątkowo złym humorze. Byłem tym całkiem zaskoczony, ponieważ to do mnie niepodobne, a jednak się zdarzyło. Z rana wyszedłem z jaskini z naburmuszoną miną, mając ochotę czymś rzucić. Na zewnątrz świat przywitał mnie donośnym pluskiem - tuż przed moją jaskinią powstało wielkie błotne bagno, w którego środku właśnie się znalazłem. Machnąłem ze zirytowania ogonem i poczłapałem w kierunku w miarę suchszego lądu. Kiedy się już znalazłem na całkiem stabilnym gruncie bryknąłem, zamachując wściekle tylnymi kopytami i puściłem się cwałem przed siebie, próbując w ten sposób jakoś się wyżyć i uspokoić. W nadziei, że ten brak humoru mi za chwilę przejdzie, skierowałem moje ubłocone po kolana nogi, w stronę Zatoki Gwiazd.
Po kilkunastu minutach nieustającego, szalonego biegu, rozgrzany i dyszący znalazłem się na miejscu. Nie zważając na nic, od razu kłusowałem do pieniącej się cieczy. W jednym momencie lodowate zimno przeszyło moje ciało wzdłuż i wszerz. Żyły pod wpływem mrozu ledwo co odmarzniętej po zimie wody, gwałtownie się skurczyły, a mięśnie się napięły, pozbawiając mnie oddechu. Doznałem błyskawicznego szoku termicznego, straciłem przytomność i upadłem, zatapiając się w ciemnej toni.

<Ktoś mnie uratuje? c; >

Nowy członek - Baccardi

Witamy kolejnego ogiera w Misterious Valley! :D
Na wstępie życzę dużo weny, pomysłów na opowiadania i powodzenia :3

 http://orig14.deviantart.net/fc3d/f/2009/230/6/e/desperado_by_picturize.jpg 
Imię: Baccardi
Wiek: 6 lat
Stanowisko: podróżnik 

Od Firahees CD Hagar

Pomyślałam chwilę nad tą propozycją, bo niezbyt znałam tereny. Ale przecież mogłam właśnie jakoś je poznać, więc w sumie nic bym nie straciła. Jeszcze przez chwilę zawahałam się, wreszcie jednak zgodziłam się.
- Tak. Idźmy. Jakby co, jestem przygotowana na wołanie o pomoc, mnie każdy usłyszy.
Zażartowałam. Ale w sumie było to racją. I to wielką.
- Jestem tego pewien.
Odpowiedział. Nagle coś przysunęło mi się na myśl. Tylko musiałabym przekonać do tego Hagara, bo razem byłoby nam raźniej. Chodziło mi o mały trening skokowy. Widziałam, jak źrebaki robią sobie z kłód wysokie przeszkody, właśnie w miejscu, które ukazało się naszym oczom. Był to istny raj dla skocznych koni, takich jak ja.
- Hagarze, chciałbyś może zrobić sobie mały trening? Podobno szetlandy są skoczne...
Wskazałam na tor. Nie czekając na odpowiedź mknęłam go przetestować. Po chwili zauważyłam skaczącego przede mną już kuca. Przyspieszyłam trochę, kiedy on skakał już coś prawie dwukrotnie wyższego od siebie bez najmniejszego wysiłku. Był lekki i skakał jak na skrzydłach. Mi sprawiało to trochę tylko większą trudność.
- Dobrze ci idzie.
Pochwaliłam ogiera odbijającego się sprężyście w szeregu kłód-przeszkód.


<Hagarze??>

Od Lune Onesty Cd. Black Meadow

Klacz kogoś zawołała a ja w milczeniu czekałam. Ku mojemu zdziwieniu to był źrebak. Miał około roku. Głupio mi było przyznać ale dopiero drugi raz w życiu widziałam na oczy innego źrebaka... Był wysoki i dobrze zbudowany jak na źrebaka. Niczym koń z jakimś rodowodem, który ma doskonały rodowód po mistrzowskich rodzicach... A przynajmniej słyszałam tak z opowieści innych koni, że tak takie konie wyglądają ale czy to była prawda? Tego nie wiem... Nigdy na własne oczy nie widziałam konia sportowego, więc nie mam zbyt wyrobionego zdania na ten temat.
W każdym razie! Źrebak podszedł do swojej siostry i od razu ta mu dała znak ruchem łba.
- To jest mój brat With Me. - przedstawiła brata.
- Miło mi poznać. Ja jestem Lune Onesta ale mówcie mi po prostu Lune. - powiedziałam usmiechając się. Zapomniałam podziękować za ratunek - powiedziałam trochę nieśmiało. - Mam nadzieję że nie będę wam przeszkadzać, bo w końcu zajmuję wam wasza jaskinie...
- Puki nie wyzdrowiejesz, możesz u nas mieszkać. - powiedziała od razu klacz.
- Dzięki. A... gdzie mogę znaleźć tę całą alfę? - zapytałam w końcu.
- Puki co masz leżeć! Po tem będziesz szukać Havany. - powiedziałam i pokręciła głową na potwierdzenie swoich słów.
- Ciężko z Tobą było... Jak się czujesz? - zapytał cicho With.
- Teraz już dobrze, dziękuje. - powiedziałam spokojnym już głosem i uśmiechnęłam się do źrebaka.

< Black Meadow? With Me? >

Od Kairy Cd. Odium



- Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz. Ja doskonale wiem co te słowa znaczą w przeciwieństwie do kogoś takiego jak Ty! Nie masz uczuć wyższych, więc nie dziwię się że są one dla Ciebie puste i niezrozumiałe. – powiedziałam prychając ze śmiechu. – I po drugie! To Ty sprowokowałeś do dzisiejszej rozmowy, więc to Ty nie masz własnego życia. Ja tylko sobie spokojnie jadłam trawę, więc to ty sprowokowałeś. – powiedziałam słodko i spokojnie. – Lepiej dowiedz się sam czego lepiej Ty chcesz, bo z tego co widzę, to gdybym Cię nie irytowała, to nie chciałbyś mi tak bardzo udowodnić w jakim jestem błędzie. – powiedziałam spokojnie dalej sobie skubiąc trawkę.- Co Ty chcesz mi niby przez tą rozmowę udowodnić? Że jesteś panem swojego życia? Że jesteś lepszy od wszystkich, bo wiesz lepiej o życiu niż inni? Co do tego, to każdy ma swój pogląd i tego nie zmienisz. Ty masz wszystko w głębokim poważaniu inni nie. I tyle! – powiedziałam nadal spokojnie jedząc trawę, gdy nagle zastrzygłam uszami i podniosłam szybko głowę, obracając ją za siebie nasłuchując….
- Co Cię tak nagle zamurowało i zatkało? Czyżbyś zaplatała się w swoich owocnych przemowach? – zapytał ironicznie i spokojnie zarazem.
- Cicho! – skarciłam go i nadal słuchałam uważnie odgłosów otoczenia. – wsłuchaj się lepiej zamiast tak głośno gadać! – powiedziałam szybko i znowu zamilkłam.
Ogier zaczął robić to co ja choć bardzo niechętnie. Coś złego się miało zaraz zdążyć… Nadchodziło wielkie niebezpieczeństwo! Nie wiedziałam tylko jakie! W powietrzu zrodziło się dziwne napięcie a powietrze stało się wręcz ciężki i duszące. Coś było nie tak i chyba ogier też to poczuł…

< Odium? Zaczęłam Ci dla odmiany filozofować xd Cóż się takiego stanie? ^^ >

Informacja

Ta informacja skierowana jest do osób piszących i wstawiających opowiadania. Byłabym wdzięczna gdyby ten post przeczytał każdy członek stada i wziął go sobie do serca.
Na sam początek... Ja nie jestem wymagająca. Dałam Wam wolną rękę wręcz na wszystko. Możecie pisać co chcecie i wstawiać opowiadania bez pierwszorzędnego mojego obejrzenia ich czy wszystko jest w porządku. Ale niestety... cierpliwość każdemu się kończy.

1. Wstawianie opowiadań:
Jest pewien tzw. wzór wstawiania opowiadań. Każdy blog ma swój własny i może jest moją winą, że nie napisałam go w zasadach, ale można dostrzec, że niektóre opowiadania poprawiałam. Mianowicie, gdy dajecie na końcu, np.: Miley? to wstawiacie na środku, a wszelakie dopiski pod wpisanym imieniem konia, który ma dokończyć + zmniejszona o jeden czcionka. 
Ale nie winie Was za to.
Przypominam o czytaniu opowiadań po napisaniu, bo w niektórych są błędy.

2. Chyba najważniejszy punkt. Chodzi o treść opowiadań niektórych osób. Nie będę wymieniać kto. Widziałam już trzy opowiadania, w których to "wredny" konik pokazał alfie na co go stać. Halo! Chyba jest coś nie tak. Rozumiem wolność pisania, fabuły itd., ale chyba przesadzacie. Pokazać jacy jesteście silni i dosłownie kopnąć w dupę alfę, która nic Wam oczywiście za ten wyczyn nie zrobiła. Proszę Was. Myślcie co piszecie.

3. Już przyjemniejsze... Jestem zaskoczona, że tyle opowiadań pojawiło się przez taki krótki czas i dołączyło tylu nowych członków. Na prawdę cenię sobie Wasze starania ;)

I to na razie wszystko. Nie miejcie do mnie żalu o to, ale postawcie się na moim miejscu.
Pisałam z telefonu, bo na komputer musiałabym czekać do niedzieli.

~Alfa Havana(izusia321)

Od Sunny Shine- CD. Lilith

Zwiesiłam głowę ze smutkiem. Brawo, Sunny. Popisałaś się.
-Lilith, nie bierz tego do siebie. Czasami zachowuję się jak głupi źrebak. Nie chciałam cię przestraszyć. Ja po prostu nie umiem jeszcze przewidzieć, czy coś będzie żartem, czy nie.-podniosłam wzrok.
-Mam nadzieję, że kiedyś się nauczysz.-szepnęła klaczka.
-Ja też mam taką nadzieję.-podniosłam na nią smutne spojrzenie.-Przepraszam.
Było mi naprawdę głupio. Bez sensu nastraszyłam Lilith i jeszcze się potem z niej śmiałam.
-Wybaczam ci.-odezwała się cicho.

<Lilith? Brak weny>

Od Green Day'a - CD H. Midway

 - Nie jestem z tych, którzy słuchają plotek. Zresztą, co mogliby powiedzieć o klaczy, która niedawno dołączyła?
- Do plotkowania nie potrzeba wiele. - to mówiąc Midway zerknęła na mnie z jakimś dziwnym błyskiem w oku, który jednak szybko ustąpił miejsca grymasowi, który nosiła odkąd mnie zobaczyła.
 Otwierałem pysk, żeby coś powiedzieć, kiedy...
- Green! - zawołał ogier wybiegający z lasu - chciałbym się dowiedzieć, czy kiedykolwiek zjawisz się na zebraniu na czas?
- Ach, to dzisiaj? - jęknąłem i natychmiast przypomniałem sobie o zebraniu szpiegów, o którym kolejny raz zupełnie zapomniałem.
- Dziś. Mógłbyś w końcu zapamiętać, że odbywają się regularnie.
 Pokręciłem głową i zwróciłem się do Midway:
- Wybacz, obowiązki wzywają, ale...
- Green...
- Już idę! Do zobaczenia - rzuciłem na odchodne.
****
 Włóczyłem się bez celu po lesie niedaleko Mglistej Polany mając nadzieje natknąć się na jakieś ciekawe miejsce. Nad ziemią unosiła się mgła, a powietrze mimo chłodu, wydawało mi się dziwnie duszne. Odwilż...
 Uniosłem głowę słysząc kroki gdzieś za sobą. Odwróciłem głowę, a moim oczom ukazała się znajoma sylwetka.

< Midwaaay? ^^ >

Od Hagara - Cd. Firahees

Popatrzyłem na mijającą nas klacz z ciekawością. Siwa zmierzyła mnie nienawistnym spojrzeniem. Po chwili po prostu pobiegła dalej.
- Chyba średnio Cię lubi.  -  stwierdziła Firahees.
Zacząłem się zastanawiać dlaczego. Skoro jej właściwie nie znam. Nawet nie wiem jak się nazywa. Może to za całokształt. Za sam fakt bycia ogierem.
- Widocznie coś ma do mojej płci. Wiedziałem jak dzisiaj naskakiwała na jakiegoś innego ogiera.  -  odpowiadam
Lecz co to za rozmowa, takie obgadywanie?
W końcu stwierdzam, że spacer będzie dobrym pomysłem. Lepszym niż ten.
- A może dasz się namówić na jakiś spacer?  -  pytam, uśmiechając się do niej miło.
- Tematy do rozmowy się skończyły? -  pyta
- Nie. Ale pojawią się nam kolejne dzięki spacerowi. -  odpowiadam a po chwili dodaję  -  To jak, dasz się namówić?

Firahees?

Od Lilith - Cd. Sunny Shine

Byłam przerażona gdy widziałam jak Sunny podchodzi do krawędzi i leci w dół. Bałam się, że ją stracę. Moją przyjaciółkę.
- Sunny! -  krzyknęłam gdy straciłam ją z oczu. Podeszłam ostrożnie do krawędzi. Przepaść nie miała dna.
Ani śladu Sunny.
Panika ogarnęła moje ciało. Wszystko wrzeszczało z przerazenia.
Nagle usłyszałam za sobą śmiech. Stała za mną...Sunny!
- Sunny! Nigdy więcej mnie tak nie strasz! Bałam się, że umrzesz!  -  nakrzyczałam na nią.
W odpowiedzi tylko się zaśmiała.
- Oj młoda, to był tylko żart. -  tłumaczy Sunny
Nie rozumiała mojego strachu. Jakbym to ja z naszej dwójki była bardziej dojrzała.
- Dla Ciebie wszystko jest żartem.  -  odzywam się cicho.

Sunny Shine?

Od Odium - Cd. Kiary

Jeszcze się Kora zaczęła czepiać. Jedynej osoby, która wie i pomaga. Gdyby się tutaj dowiedziały co najmniej trzy konie musiałbym odejść. Nienawidzę współczucia.
Przyglądam się klaczy z jawną niechęcią. Szczerze najchętniej poszedłbym stąd ale moja duma nie pozwala.
Walczyć trzeba. 
- A dużo ciekawostek. Naprawdę interesujących. -  dodaję tajemniczo
- Na przykład?  -  pyta, niby nie zainteresowana.
- Od kiedy tak bardzo Cię to interesuje? Zajmij się sobą. Samym faktem, że wczoraj się przyczepiłaś udowodniasz, że nie masz własnego życia. Albo jest ono nieciekawe. Używasz pustych słów. Nie wiesz co one znaczą. Ograniczona.  -  prycham spokojnie 

Kiara?

Od Black Meadow CD Lune Onesta

W lesie Fikander i Solitario znaleźli ranną klacz. Składało się tak, że mój brat był w pobliżu i natychmiastowo zmierzał do całej w ranach klaczy, pogryzienia wilcze zrobiły się niewiarygodnie częste na tych terenach... Przed kilkoma dniami sama byłam mocno pogryziona przez te niebezpieczne stworzenia. Wreszcie zadecydowano, że to w naszej jaskini ma przebywać chwilowo ta Ona. Przyszedł jeden z medyków, o ile się nie mylę, Silver. Kiedy klacz się przebudziła była wyraźnie zaskoczona i chyba się przestraszyła. Nabrała bojowej postawy dysząc z przestrachem.
- Nie bój się, już wszystko dobrze.
Zamrugałam spokojnie długimi rzęsami.
- Kim jesteś? Gdzie ja jestem?
Leciała z pytaniami, które starałam się wysłuchać i spokojnie na nie odpowiedzieć.
- Jestem Black Meadow, znajdujesz się w mojej jaskini w stadzie.
Powiedziałam powoli podchodząc blisko i przyglądając się nieco starszej klaczy. Może jakiś rok? Mnie uznawano jeszcze za nastolatkę, ją już jako młodą dorosłą.
- Moje imię to Lune Onesta. - uspokoiła się nieco - Powiesz mi może, jakie to stado?
- Mysterious Valley. Jeżeli chciałabyś dołączyć, to musisz najpierw spytać się Havany...
Odpowiedziałam wyglądając na zewnątrz. Do jaskini kłusował pospiesznie mój młodszy brat.
- Kim ona jest?
Usłyszałam po chwili ciszy.
- Alfą tego stada. Trzeba jej zgłosić liczne ataki ze strony wilków. Mój brat biegnie, znalazło cię dwóch dżentelmenów i właśnie on...With!
Zawołałam go ruchem głowy. Zaraz zaciekawił się i podszedł do nas.

<Lune?>

Od Lune Onesty

Biegłam i biegłam, nieustannie oglądając się za siebie. Dopiero drugi raz w życiu moje ciało było zmuszone do tak dużego wysiłku…  Noc była ciemna jak smoła, więc biegłam na oślep i co jakiś czas dostawałam jakaś gałęzią po nosie czy grzbiecie, co jeszcze bardziej wywoływało moją panikę. Wilki goniły mnie wściekle, a ja czułam że powoli zaczynały mnie opuszczać siły. Rany od niedawnego „ tłuczenia „ mnie były bardzo rozległe i przez tak silny i nagły zryw, spowodowało to że większość ran się otworzyła i zaczęła się z nich sączyć krew… Ból był straszny! Moje mięśnie pierwszy raz dostawały zakwasów a rany na ciele wręcz mnie paliły!
Mimo ogromnego bólu nadal gnałam w szaleńczym tempie, a moje kopyta nieustająco wybijały rytm o twardą, aczkolwiek pokrytą trawą ziemię „to, tu, to, tam”… W końcu ku mojej uldze wilki zniknęły z mojego pola widzenia lecz jeszcze długo i daleko galopowałam. Wolałam się upewnić że jestem już z dala od tych potworów!
W końcu wycieńczona, ranna i wyczerpana, padła pod jednym z dużych drzew. Mój oddech był bardzo szybki i nieregularny… Serce starało się dotleniając obolałe mięśnie, za pomocą szybszego przetransportowania krwi do tkanek. Jednak taki nagły wysiłek w przypadku Lune nie poprawiał jej sytuacji… Lata w niewoli zrobiły swoje. Nie dość że nie potrafiła się obronić przed watahą wilków, to jeszcze jej stare jak i nowe rany dawały coraz to mocniej o sobie znać… Na dodatek z nieba zaczął padać gesty deszcz.
- No! Naprawdę tego mi było tego teraz trzeba! – pomyślałam irytująco.
Próbowałam wstać chyba z dziesięć razy lecz za każdym razem moje nogi się załamywały pod wpływem mojego własnego ciężaru i osłabienia. W końcu się poddałam, bo już nie mogłam prawe oddychać z wysiłku i bólu…
Nagle usłyszałam szelest krzaków! Byłam otoczona! To już wiedziałam! Bałam się że to wilki a moje Zycie zaraz skończy się w cierpieniach… Nerwowo próbowałam się podnieść lecz nie byłam w stanie, jak już wcześniej mówiłam.
W końcu nerwowo dysząc i rozglądając się nerwowo dookoła, dostrzegłam jakieś postacie, wyłaniające się z ciemności. To były silnie zbudowane ogiery o różnych maściach. Otoczyli mnie. Stali i się patrzyli. Nic nie robili tylko się patrzyli i co jakiś czas spoglądali na siebie, jakby nie wiedzieli co maja robić na chwilę obecną. W końcu jeden z nich przemówił:
- Kim jesteś? – zapytał jeden z ogierów, uważnie mi się przyglądając. Pewnie się zastanawiał z kąt mam te obrażenia…
- Jestem Lune… I… I… I uciekałam przed wilkami.. – powiedziałam lekko się jąkając i nadal ciężko oddychając. – Nie chce żadnych kłopotów… - dopowiedziałam na końcu po czym nagle świat mi zawirował i straciłam przytomność!
Obudziły mnie czyjeś intensywne rozmowy. Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam że leżę w jakiejś jaskini, a jakieś konie stały przede mną i rozmawiały na mój temat. Chciałam się podnieść ale gdy próbowałam wstać, moje rany skutecznie mi to uniemożliwiły, wywołując ostry, rwący i za razem piekący ból na całym ciele… Cicho jęknęłam z bólu opadając bezwładnie na ziemię, lecz zobaczyłam że moje rany zostały opatrzone!
W tedy rozmowa ucichła i nagle zorientowałam się że zostałam sama z jakimś koniem... Przełknęłam głośno ślinę, bo nie wiedziałam czy mam znowu jakieś kłopoty czy nie... Bałam się i zaczęłam się rozglądać powoli za jakąś drogą ucieczki ale z drugiej strony wiedziałam, że mój obecny stan i tak by mi nie pozwolił na żadną ucieczkę. Tajemniczy koń zaczął do mnie podchodzić a ja zaczęłam się wyklinać w myślach, że nie potrafię się nawet bronić przed atakami innych koni czy zwierząt. Postać zaczynała się wyłaniać z cienia a moje serce zaczynało się prawie wyrywać z klatki piersiowej...
< Ktokolwiek? >

Od With Me CD Lilith

Strasznie się bałem. Nie wiedziałem, że Lilith ma taki żywioł...taki silny. I do tego umie nad nim władać! Mi to nigdy się nie uda, ech... Stanąłem jak wryty czekając na przyjaciółkę zdezorientowany jeszcze po drobnym uderzeniu w drzewo. Widziałem jeszcze różnobarwne plamy przed oczyma. Wśród nich otoczenie i karą klacz. Podbiegła do mnie i spytała, czy wszystko ok.
- Jeszcze nie, ale zaraz będzie mi lepiej. - mruknąłem - Lilith...masz moce do swojego żywiołu. Ja jeszcze nie...
- Właśnie odkryłam pierwszą z nich. Ty też pewnie niedługo je poznasz.
Odpowiedziała uśmiechając się łagodnie.
- Ale twój żywioł jest bardziej przydatny. Ja i tak władam tylko ogniem.
Powiedziałem ruszając za nią dalej.
- Jak to: 'tylko' ogniem? Każdy żywioł jest na swój sposób wyjątkowy.
Zamilkłem. Ktoś uważał, że we mnie jest coś wyjątkowego. Kpiny? Wątpię. Ale nie wierzyłem w te słowa, słysząc je pierwszy raz w życiu. Ciągle tylko mogłem mieć na nie nadzieję, ale siostra nigdy mnie nie chwaliła. Zawsze była taka smutna i tajemnicza...
- Znam miejsce, gdzie jest pełno ognia. Myślę, że musisz poznać swój żywioł bliżej...
Usłyszałem.

<Lilith?>

Od Firahees CD Hagar

Pytanie kucyka bardzo mnie zdziwiło. Ja, spokojna? Może pozornie, ale dalej postanowiłam zachować ten spokój. Nie oczywiście na zawsze, nie uda mi się to...
- Wiesz, czasem nie potrafię go zachować. Przypadek.
Hagar zamyślił się na chwilę. Potem uśmiechnął się krzywo na słowo 'przypadek'.
- Czyli jesteś...bardzo zmienna?
Znów wystrzelił prosto z mostu. Nie zrażało mnie to nie wiadomo jak, ale po prostu nie widziałam jeszcze kogoś tak szczerego.
- Spytaj się alfy. To ona była ostatnią ofiarą moich humorków...
Odpowiedziałam bez wyrazu.
- Co jej zrobiłaś?
Zaśmiał się cicho, ale nie złośliwie.
- E, tam. Taki mały kopniak.
Odwróciłam wzrok. Zobaczyłam innego konia zmierzającego w naszą stronę. Był to ktoś mi znajomy. Midway, która miała mnie oprowadzić po terenach. Minęła nas jednak żwawym kłusem.

<Ło boze! Mylnęło mnie z tym Hangarem XD>

Od Bailando- CD. Havany

Nic już nie rozumiałem. Przed chwilą uciekaliśmy przed jaskinią, po czym Havana wpadła na Castelana i teraz nie czuje się najlepiej, a Castelan jej szukał, bo ona zostawiła go u jakiejś szamanki i poszła wypełniać obowiązki alfy, przy okazji oprowadziła mnie i o mało co nie została zmiażdżona. Czegoś nie pominąłem? Starałem się być użyteczny i dlatego stałem z boku myśląc i przysłuchując się bredniom Castelana. Sam kiedyś mocno walnąłem w drzewo i teraz próbowałem sobie przypomnieć, co wtedy zrobiłem. Castelan gadał coś o jakiejś Lawendzie, gdy wreszcie sobie przypomniałem.
-A może byś się przespała?-zaproponowałem. Pamiętałem, że przy bliskim spotkaniu z drzewem byłem sam i nie mogłem się ruszyć, więc po prostu zasnąłem. Rano czułem się jak nowo narodzony.-Serio, wiem co mówię. Czułem się kiedyś jak ty i przespałem się. Później było lepiej.-uśmiechnąłem się do Havany.
-To dobry pomysł.-przyznała mi rację, a Castelan posłał mi spojrzenie, którego nie potrafię rozszyfrować.-Idę więc spać. Pamiętajcie o odesłaniu podróżników.
-Pamiętamy. I zostawiamy cię już.-powiedział ogier.
Zostawiliśmy Havanę w głębi jaskini i poszliśmy czekać na podróżników. Trwała krępująca cisza.
-Ty też jesteś nowy?-postanowiłem ją przerwać.
-Yhym.-kiwnął głową potakująco.
-Aha.-rozmowa widocznie się nie kleiła.
Głupio byłoby tak stać, gdyby nie to, że czekaliśmy na podróżników. Oni jednak nie nadchodzili.
-Wiesz co, może pójdziesz do siebie, a ja tu na nich zaczekam?-zaproponował gniadosz.
-Poszedłbym może, gdybym wiedział, gdzie jest moja jaskinia.-cieszyłem się, że mam taki argument. Gdyby nie to, nie wymyśliłbym nic sensownego, a chciałem zostać i czekać na podróżników.

<Castelan? Havana?>

Od Sunny Shine- CD. Lilith

-Gdybym była odpowiedzialną dorosłą, to pewnie kazałabym ci iść spać, a nie zwiedzać tereny, ale że nią nie jestem... Idziemy!-powiedziałam.
-A gdzie?
-Zaraz się dowiesz.-uśmiechnęłam się. Klaczka odwzajemniła uśmiech. Ruszyłyśmy w kierunku Wdowiego Wzgórza. W czasie naszej wędrówki opowiadałam jej różne historie. Jak to łeb utknął mi kiedyś w dziupli, a to jak zgubiłam się. Wreszcie naszym oczom ukazało się wzgórze.
-Byłaś tu już?-spytałam.
-Nie.-odpowiedziała Lilith.-Jak to się nazywa?
-Wdowie Wzgórze. Nie podchodź do krawędzi, dobrze? Gdybyś spadła to nie byłoby fajnie...
Klaczka przełknęła głośno ślinę. Zaczęłam się wspinać po klifie. Lekko wychyliłam się.
-Lilith, chodź tu.-podtrzymałam ją, gdy patrzyła na strome skały na dole.-Dlatego się nie wychylaj.
Zadbałam o to, żeby była bezpieczna. Podeszłam do krawędzi klifu. Odwróciłam się do niej, posłałam jej uśmieszek i skoczyłam.
-Sunny!-wrzeszczała przerażona Lilith.
Wiedziałam, co robię. Nie pierwszy raz spadałam z Wdowiego Wzgórza. Ćwiczyłam w ten sposób moje moce. Widziałam już wyraźny zarys ostrych skał, gdy wzbiłam się w powietrze. Zrobiłam kilka fikołków, po czym podleciałam na górę do przestraszonej klaczki. Moje kopyta z głuchym łoskotem wylądowały na ziemi.
-Sunny, nie rób tak więcej!-wydusiła z siebie Lilith.

<Lilith?>

środa, 27 stycznia 2016

Od Kairy Cd. Odium



- No proszę! Czyżby nasz śmieć się w końcu obudził? – zapytałam z uśmiechem. – Wiesz że nie ładnie jest tak zaglądać do czyś myśli? – zapytałam z nitką słodkości w głosie.
Ogier nagle zrobił zdziwioną minę.
- No co? Myślałeś że nie wiem kiedy zaglądasz mi w myśli? Jesteś naprawdę aż tak tępy, żeby tego nie wiedzieć? I co? Zachwyciłeś się już myślami o sobie? – zapytałam znowu ze słodkim uśmiechem.
- Z kąt to wiesz? – zapytał, a moja gra nadal trwała. Coraz bardziej chciało mi się śmiać z niego. – Jak widzę nie możesz bezecnie żyć, bo nawet mi zaglądasz w myśli. – powiedziałam skubiąc delikatnie trawkę.
Ten nic nie odpowiedział, chyba myślał nad swoją nudna i jakże przewidywalną odpowiedzią. Zaczynał się robić strasznie przewidywalny, szczerze to zaczynało mnie to już nudzić. W końcu ogier przemówił!
- O ile wiem, to tylko konie, które władają żywiołem powietrza mają takie zdolności. – odparł niemal dumnie ze swojego odkrycia.  
- Nie tylko powietrza… Dźwięku też. – odparłam.
- A wiec którą moc posiadasz? – zapytał.
- Raczej już wiesz! Przecież cały czas zaglądasz mi do myśli… Czyż nie? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Żywioł powietrza. – odparł cicho i spokojnie.
- Brawo! – odparłam ironicznie. – Czyli ktoś tu się interesuje też moim życiem, bo Ty także się w nie wpi*prza! – powiedziałam słodko.
- Twoje życie nic mnie nie interesuje.  – odparł jak zwykle tak samo.
- Tak, tak… Patrz, bo ci uwierzę! – prychnęłam na znak potwierdzenia swojej wypowiedzi. – I co Ci zrelacjonowało twoje ptaszysko, z którym się nie rozstajesz? Hm…? – zapytałam spokojnie.
Czy on naprawdę myślał że może mnie wyprowadzić z równowagi?! Ha! Jestem podobna do niego i ja nie poddaję się łatwo, podobnie jak on.

< Odium? Troszku brak weny sorka :/ >

Od Lilith - Cd. With Me

Nie byłam na niego zła, że podsłuchiwał. Dobrze, że nie mówiłam Slayerowi nic osobistego choćby zwracając się do niego ,,dziadku". Mogłyby zacząć się niewygodne pytania na które odpowiedzi nie znam. Bądź znam tylko żadne słowa tego nie wyrażą. Pewnie jednak nie umknęło jego uwadze, że rozmawiałam ze Slayerem trochę inaczej niż z przypadkowym dorosłym koniem.
Nieważne.
- Co prawda mam tu przyjaciółkę ale ona nie jest w moim wieku. Czasami myślę, że miło się z nią pośmiać ale... Nie mogłabym jej zaufać i opowiedzieć czegoś smutniejszego.   -  odzywam się po chwili milczenia
With chciał coś powiedzieć ale nie zdążył bo z daleka dobiegło nas wściekłe ujadanie. Zrobiło mi się słabo na myśl, że teraz nas dopadną.
I wtedy pojawiła się we mnie wojownicza wersja Lilith. Właściwie takiej wersji nie znałam.
Muszę się skupić. Wtedy pozbędziemy się ich. Nie biec. Czekać.
- Musimy... biec.  -  mówi szybko zmartwiony With.
- Nie. Ty uciekaj ja... się z nimi rozprawię.  -  dodałam stanowczo
- Zwariowałaś?? Nie będę patrzeć jak Cię rozszarpują!  -  zaprzecza ogierek
Kręce głową. Cisza. Skupienie. Wiem co robić. Mam jasny plan.
Nawet nie wiem co on oznacza.
Tuż za sobą usłyszałam nerwowy, zmęczony oddech jednego z wilków.  With Me spojrzał się na mnie z przerażeniem.
Popycham go zdecydowanie w bok nim napada na niego drugi.
Skupiam się intensywnie na odczuciach. Złość. Strach. Przerażenie. Determinacja. Łączę je w całość.
Moja pierwsza z mocy się ujawnia.
Uderzam niezbyt mocno prądem w pierwszego wilka. Nie by zabić. By przestraszyć. Drugi błyskawicznie się odwraca i zwiewa. Pierwszy zaś piszczy żałośnie.
- Zjeżdżaj. -  cedzę przez zaciśnięte zęby w stronę wilka.
Wstaje szybko na nogi. Wciąż oszołomiony ucieka lekko się zataczając.
A ja? Wciąż nie mogę uwierzyć co zrobiłam...jak....

With Me?

Od Odium - Cd. Kiary

Następnego dnia ponownie przebywałem na Mglistej Polanie trwając w swoim cichym świecie. Nie myślałem za wiele o tamtej wariatce, która nie szczędziła obraźliwych słów. Co najlepsze, nie czułem nic. Żadnego zranienia psychicznego. Olałem to. Usunąłem z pamięci. 
Skubałem akurat soczystą trawę podczas gdy z daleka zaczął ktoś się zbliżać.
- Tylko nie ona. -  pomyślałem szybko.
Ptasi przyjaciel, Kor uniósł się nade mną. 
- To ona.  -  zaćwierkał mi do ucha.
W myślach klaczy bez trudu znalazłem pełne niechęci myśli dotyczące mnie.
Jej naprawdę się nudzi.
Właściwie te całe wojny zaczynały mnie coraz bardziej rozśmieszać. 
Tyle, że ja mam swoje życie. Nie to co ona.
Postanowiłem sprowokować kolejną bitwę.
- Widzę, że ZNOWU na siebie trafiamy. Chętnie posłucham hejtów na swój temat. -  prycham 
Szczerze?
Najchętniej pozbyłbym się jeszcze słuchu by jej nie słyszeć. 


Kiara? Cóż.

Od Hagara - Cd. Firahees

Byłem zaskoczony siłą jej żywiołu. Dotąd nie spotkałem się z nikim kto władałby dźwiękiem.
Przez te parę sekund nie słyszałem nic. Potem otoczył mnie przeraźliwy szum.
A potem fala dźwięków napłynęła na mnie.
Po chwili zacząłem normalnie słyszeć.
- Mówiłem, że tkwi w Tobie talent! -  zachwyciłem się  - Często ćwiczysz swoje moce? -  dopytuję się zaintrygowany klaczą.
Chyba się odrobinę speszyła. Po chwili jednak odpowiedziała spokojnym głosem:
- Używam go kiedy trzeba.
Imponuje mi jej spokój i opanowanie. Są pozorne, bo pod tą maską skrywa prawdziwą burzę emocji.
- Jak Ty to robisz, że jesteś taka spokojna?  -  pytam jak zwykle jak to ja, prosto z mostu.

Firahees?
Tak w ogóle on ma na imię Hagar. Bez ,,n"

Od Kiary Cd. Odium



- Jesteś żałosny. Biedy zagubiony konik w swoim malutkim świecie. – prychnęłam z pogardą. – I dla twojej wiadomości moje życie mi odpowiada. A co do mojego doświadczenia to widziałam już dużo i widzę że to raczej Ty jesteś tym mało doświadczonym konikiem zagubionym w wielkim świecie. Jesteś żałosny! I tak pewnie myśleli twoi rodzicie gdy musieli Cię wychowywać… A raczej to Ty się tylko szlajałeś pomiędzy ich nogami. A co do mojej przeszłości to robisz kolejną żałosną rzecz, bo nic o mnie nie wiesz… Przeżyłam więcej niż Ty kiedykolwiek w swoim nędznym i jakże żałosnym życiu. A twoje głupie i nudne Zycie mnie w ogóle nie interesuje. Jesteś po prostu kolejnym koniem na mojej drodze… – Znowu prychnęłam. Zachciało mi się śmiać z tego popier***onego konia. Za kogo on się w ogóle uważał?! Nie miał prawa mnie osadzać.
- A właśnie! Skoro wyzbyłeś się ogółu to raczej nie powinieneś osądzać wszystkich gdy kogoś zobaczysz czy ktoś Ci coś powie… Jak widać jesteś głębiej w tym ogóle niż sam myślisz – powiedziałam niemal się śmiejąc. Z resztą nieważne! Taki mały i zagubiony koni odrzucony przez wszystkich i tak tego nie zrozumie… Żyj sobie dalej w tym swoim marnym i żałosnym świecie, gdzie jesteś sam. A! No tak… Przecież Ty masz tego swojego ptaszka, który nad nami lata i pewnie do ciebie mówi… - prychnęłam ponownie z pogardą. – Takie śmiecie jak Ty trzeba unikać… - dokończyłam, zawróciłam i odeszłam w swoją stronę. Śmiać mi się chciało z niego. Mówi że nie należy do ogółu i że ma własne życie a robi dokładnie to co reszta koni.
Jak widać ma tak przerośnięte ego że nawet tego nie widzi. I jeszcze te jego żałosne zarzuty wobec mnie… Pfi! Jeśli myśli że mnie to urazi to się grubo myli! Ja jestem Panią samej siebie! I nikt i nic mnie nie będzie mówiło jak mam żyć!
***
Rano obudziłam się w swojej jaskini bardzo wypoczęta i zadowolona. Już zapomniałam o tym kretynie, którego spotkałam wczoraj. Niech ten jego głupi ptaszek do niego szepcze. Dziwie się że w ogóle ten ptak chce jeszcze przebywać z takim gburem i idiotą! Nieważne! Nie miałam zamiaru sobie psuć dobrego humoru z rana. Poszłam na Mglistą polane by coś zjeść. Tam było ostatnio najwięcej trawy, więc poszłam tam. Inne konie jeszcze sobie smacznie spały. Ja wstawałam wcześnie rano, więc miałam spokój i nie musiałam nikogo widzieć… Trawa zaczynała być coraz bardziej zielona. Z ochota zaczęłam jeść trawę, która co prawda nie była tak soczysta jak na początku lata ale też można było się najeść.
Nagle usłyszałam szelest w krzakach. Nie zareagowałam bo w okolicy kreci się pełno koni… Jednak mimo wszystko ukradkiem spojrzałam w tamto miejsce i zobaczyłam kremową sierść.
- No pięknie! – pomyślałam. – Nasz ogół szlaja się po krzakach.
Nie chciałam go nawet widzieć, bo mnie tylko denerwował. Podniosłam więc głowę i ruszyłam przed siebie co jakiś czas przystając i skubiąc trochę trawy. W końcu obróciłam się w stronę konia. Jadł trawę w miejscu gdzie niedawno ja ją jadłam.
Pokręciłam tylko głową z niedowierzaniem.
- Ciekawe jak się spało naszemu ogółowi? – pomyślałam i swój wzrok skierowałam w niebo gdzie ku swojemu zdumieniu obaczyłam znowu to cholerne ptaszysko!

< Odium? Chyba z tego wojna wyniknie, bo oboje jesteśmy uparci xd >

Od Firahees CD Hagara

Przytaknęłam głową i spojrzałam bez wyrazu na ogiera. Czekałam na jakąkolwiek propozycję, co do rozmowy, bo niezbyt potrafię zagadywać do nowo poznanych, do których zazwyczaj tryskam nienawiścią. Nie powiem, z początku myślałam, że znowu ktoś chce sobie postać obok mnie 'ot tak', co bardzo by mnie rozwścieczyło. Jednak nie jestem w stanie dziś się wkurzać. Coś działa na mnie aż zbyt dobrze...
- A więc, może coś o sobie powiesz? Skąd jesteś?
Zadał pytanie Hangar.
- Sama nie wiem...
Odpowiedziałam oschle. Ten temat zdecydowanie mi nie pasował. Zmieniłam więc go natychmiastowo.
- Masz jakiś żywioł?
Spytałam pospiesznie zdziwionego moim nagłym nienawistnym zachowaniem.
- Tak, owszem. Powietrze.
- Ja władam dźwiękiem.
Powiedziałam po chwili ciszy, kiedy wsłuchiwałam się w wiatr, który natychmiast po odpowiedzi kuca zawiał gwałtowniej, aż musiałam przymknąć oczy.
- Pokażesz, co potrafisz?
Usłyszałam. Kątem oka patrzyłam na towarzysza, który drapał się właśnie zębami w nogę.
- Przygotuj się...
Uśmiechnęłam się zadziornie i wydałam z siebie całkiem inny ton głosu. Potem jeszcze kilka innych i na chwilę Hangar poczuł, jak to jest być ogłuszonym, po czym cofnęłam działanie tej mocy.

<Hangar?>

Od Odium - Cd. Kiary

Słuchając jej rozległej przemowy z trudem powstrzymywałem się od śmiechu. Najchętniej tarzałbym się ze śmiechu. Typowa kolejna osoba chcąca mi wmówić chorobę psychiczną albo chociaż aspołeczność. Nie rozumie, że mój świat wygląda inaczej. Nie ma w nim nikogo. I to mi odpowiada. Nie ma dna i nie ma uczucia ukojenia. Jest moja normalność. Ani dobra ani zła.
To moje królestwo. Ja tu ustawiam prawo.
Mam gdzieś jej wymądrzanie się.
- Widzę, że mam do czynienia z kimś mało doświadczonym. Jeśli myślisz, że jestem kolejnym przypadkiem, czymś co potwierdzi twoją beznadziejną teorię o aspołecznych to szukaj dalej. Nie żyję w tym świecie. Mam swój. Swoje prawo. Swoje życie. Nie to co Ty, bo właśnie sprawiasz wrażenie bardzo zainteresowanej moim. Jednak nic z tego. W moim systemie jesteś kolejną, która wpie*rza się do mojego życia.  -  prycham z pogardą utrzymując dalej spokojny ton głosu.

Kiara?

Od Kiary Cd. Odium



- Nie należysz do reszty powiadasz… Gdybyś do niej nie należał to byś, tu teraz nie stał przede mną. Jaki system wartości? Co ty w ogóle bredzisz?! Nie ma czegoś takiego i nie będzie… Odcinasz się od reszty, bo zamykasz się w sobie i tłumaczysz się bezsensownie swoim „ogółem”.  Takie uciekanie słowami od reszty tylko pogłębia twoją frustrację i nienawiść do wszystkiego i wszystkich. Myślisz ze Siena to nabiorę że masz to gdzieś? Nigdy takich rzeczy nie ma się gdzieś! Ty tylko sobie w ten sposób wszystko tłumaczysz żeby mieć święty spokój. I nie martw się o mnie… Ja będę robić sobie co chce owszem, podczas gdy Ty będziesz się coraz bardziej staczał na jeszcze głębsze dno, niż teraz obecnie jesteś. – powiedziałam a dokładniej to prawie do niego warknęłam.
Denerwowało mnie to że próbuje mnie zbyć tymi swoimi głupimi słówkami, twierdząc że pasuje m tak jak jest obecnie. Wiedziałam w głębi duszy że to nie prawda… Wiedziałam że uważnie słucha moich słów i tylko mnie zbywa żeby się mnie pozbyć. Co prawda trochę mu zapewne trułam swoimi cudownymi mądrościami ale nie chciałam dopuścić żeby zamknął się w sobie jeszcze bardziej. Nie poddam się! Wiem że to dziwne ale czuje ze nie mogę mu tego odpuścić! Nie pytajcie mnie dlaczego… po prostu nie mogę!

< Odium? Łatwo się nie poddam ^^ >

Od Lilith - Cd. Arkadii

Stałam na uboczu, co ostatnio było do mnie niepodobne. Rozmyślałam o moim dotychczasowym życiu. O erze przed Firuse, Sunny Shine i With Me. Posunęłam się znacznie dalej  -  zastanawiałam się nad zachowaniem mojej matki. To niezwykle było szlachetne, że zechciała nosić mnie w swoim brzuchu mimo wspomnień, które ze sobą nosiłam.
I nagle głos smutny przerwał moje rozmyślania. Siwa, wręcz szara klacz przypatrywała mi się smutno. Spytała czy wszystko w porządku. Przedstawiła się. Arkadia. 
- Jestem Lilith  -  przedstawiłam się odważnie  - I byłam zamyślona nad przeszłością. Ta nie była najlepsza.  -  tłumaczę

Arkadia? Tak wgl, co ze Slayerem? Powiesz jej, by coś napisała?

Od Arkadii

W smutku okropnym, tak codziennym szłam spokojnie, z głową opuszczoną. Potrzebowałam rozmowy ale... Bałam się przywiązać. Za dużo przeszłam by chcieć spróbować raz jeszcze.
Jednak podeszłam do czarnej jak noc klaczki o niebieskich oczach. Mimo uśmiechu wyglądała na smutną.
Nie wiem czego chciałam.
Może po prostu zabić czas.
- Witaj, dziecino. Jestem Arkadia. Czy mogę Ci jakoś pomóc? Nie wyglądasz na radosną a źrebaki takie powinny być. -  odzywam się łagodnie

Lilith?

Od Odium - Cd. Kiary

Jej upór mnie delikatnie zdziwił. Dotąd wystarczało rzucić jakimś tekstem i odpuszczali. Ta zaś klacz wydawała się nie chcieć odpuścić.
Ja też nie odpuszczę.
Powoli analizuję jej słowa. Gram w ten sposób na czasie.
- Od dawna nie należę do reszty. Mam swój system wartości. Możesz nazywać mnie egoistą albo w skrajności nawet du*kiem ale mam to gdzieś. Możesz mnie porównywać do innych ale oni dla mnie nie istnieją. Rób co chcesz, droga wolna ale ja tu zostaję. Ty rób co chcesz. -  mówię spokojnie, jak zawsze zresztą.

Kiara? ^^

Od Hagara - Cd. Firahees

Pokiwałem w milczeniu głową, próbując 'przyswoić' sobie jej imię do pamięci. Firahees. Iście waleczne imię. Wyglądała również bardzo pięknie.
- Bardzo ładne imię.  -  skomentowałem jej przedstawienie się.
Firahees spojrzała się na mnie wyczekująco i zrozumiałem, że ja się jej nie przedstawiłem. Postanowiłem  to nadrobić.
- Jestem Hagar  -  to mówiąc lekko się ukłoniłem. Niestety tym razem wyszło gorzej niż zwykle i potknąłem się o własne nogi
Firahees parsknęła śmiechem, patrząc jak staram się szybko wstać.
- Nowa?  -  spytałem się klaczy
Pokiwała głową.
- Ja też, więc zbytnią wiedzą na temat terenów nie dysponuję. Więc tym bardziej nie wypada mi Ciebie na spacer zapraszać. Co więc powiesz na zwykłą rozmowę tutaj?  -  pytam

Firahees?

Od Kiary Cd. Odium



- Umiesz liczyć? Licz na siebie! Nie no… Ty naprawdę myślisz ze sobie stąd pójdę? Ja jestem znacznie dłużej na tych terenach niż Ty! Jeśli ktoś sobie stąd pójdzie to właśnie Ty! Za kogo Ty się w ogóle uważasz?! A tak… Przecież Ty nie jesteś już ogółem… Zapomniałam. Tylko że ja też nim nie jestem, więc twoja głupia gadanina jest wręcz żałosna. A o tym całym ogóle o którym mówisz, jest kompletnie bez sensu. Znam takie ogiery jak Ty! Pozjadałeś wszystkie rozumy jeśli myślisz, że jesteś lepszy od innych! Uciekasz tylko słowami od problemów… - w tedy przerwałam na chwilę, bo wyczułam ze między nami rodzi się napięcie…
Napięcie które jak sądziłam miało niedługo przelać czarę goryczy. Nie rozumiałam takiego zachowania i nie ukrywam tego. Ten ogier nie był zły ale jakby uciekał tylko od świata realnego i odcinał się od wszystkich za pomocą chamskich słów… Też tak kiedyś robiłam ale w końcu trafiłam do tego stada i zaczynałam się powoli otwierać na konie i znajomości. Początkowo żyłam bólem i nienawiścią… Teraz na szczęście się to skończyło ale ten ogier był trochę podobny do mnie… Wiem że to głupio brzmi, ale wyczułam że tak własne jest! Uciekał tak jak ja niegdyś…
Moje rozmyślenia przerwał mi ogier, który jak widać był coraz bardziej zdenerwowany moja cudowną przemową… W tedy ukrytkiem zobaczyłam jakiegoś ptaka latającego ciągle nad nami. „ O co tu chodzi?” – pomyślałam. Ta sytuacja jest coraz dziwniejsza! Popatrzyłam znowu w stronę ogiera, który jak widać chciał mi rzucić bardzo owocną odpowiedź na moje… Hm… Jakby to powiedzieć? „ Zarzuty” do jego osoby. 

< Odium? Wredota ze mnie, bo nie daję mu spokoju ale cóż zrobić xd >

Od Firahees CD Hagara

Skubałam właśnie spokojnie trawę, na totalnej samotności przysłuchując się ciszy, którą od czasu do czasu przerywał trel ptaków. Panował odwilż. Roślinność była wilgotna, kołysała się lekko z lekkim wiatrem. Uśmiechnęłam się lekko, moją grzywę rozwiewało w różne strony. Wtem usłyszałam niewyjaśniony dźwięk. Nie niepokoiło mnie to, w reszcie dużo tu koni. A poza tym miałam dziś dobry humor, chwilę mogę nawet komuś potowarzyszyć. Otworzyłam oczy. Przede mną stał niewielki kuc szetlandzki, był nowym członkiem stada. Już go raz widziałam, z Havaną. Przywitał mnie i  przedstawił się. Powiedział, że wyglądam na iście utalentowaną.
- Jeżeli chodzi o walkę, to bardzo.
Odpowiedziałam tajemniczo, ale po chwili zaśmiałam się. Dziwiłam się sobie. Skąd u mnie taki dobry humor, może zima działała na mnie tak źle? Pomyśleć, że jeszcze wczoraj kopnęłam alfę w głowę pod pretekstem przejęcia jej jaskini. To znaczy...nie znałam jej jeszcze. Zabawne. Ale prawdziwe.
- Może zdradzisz mi swoje imię, waleczna istoto?
Powiedział niespotkanym przeze mnie jeszcze u nikogo tonem. Nie wiedziałam, czego się po takim zagadnieniu spodziewać, więc udając, że nad niczym się nie zastanawiam odpowiedziałam mu.
- Firahees.
Usłyszał ogier. Zniżyłam nieco głowę wyczekując cicho jakiejkolwiek reakcji.

<Hangar?>

wtorek, 26 stycznia 2016

Od Odium - Cd. Kiary

Stoję w milczeniu powoli analizując jej męczącą gadaninę. Zapewne zrobiła jeszcze lekko zdenerwowaną minę. Tego nie zobaczę, ale mogę sobie wyobrazić.
I się przyczepiła jak rzep. Łatwo nie będzie się jej pozbyć. Ale to wykonalne.
- Już dawno przestałem być ogółem. Jestem czymś czego teoretycznie nie ma. Swoje uwagi zachowaj dla siebie bo mam je gdzieś. Liczę, że sobie stąd pójdziesz i więcej się nie spotkamy.  -  odzywam się spokojnie z kamiennym wyrazem pyska.

Kiara? Powodzenia ;>

Od Midway - Do Contesimo

Moje życie stało się nudne i monotonne. Składało się głównie z jedzenia, spania i oddychania. Wszystko to nudziło. Ostatnie również. 
Niegdyś tak narzekałam na Lilith ale teraz... Nie, nie zaczęłam tęsknić. Nie jestem do tego zdolna.
Nie, nie zaczęło mi jej brakować. Jej obecność sprawiała mi niemal fizyczny ból.
A jednak, mój żywot zdawał się być niepotrzebny nikomu. 
Z nudy więc chodziłam tu i ówdzie mijając innych z pogardą. 
Aż w końcu, podobnie jak przy Green Day'u zatrzymalam się na dłużej przy pewnym ogierze. Jeszcze nie wie, że będzie moją ofiarą.
- Contesimo, jak mniemam? Możemy porozmawiać o wszystkim i niczym czy masz ku temu jakieś przeciwskazania? -  odzywam się słodko patrząc mu w oczy.
Zasady proste. Kłamać ile wlezie i grać. Potem?
Zabrać najcenniejszy dar.

Contesimo? 

Od Hagara - Do Firahees

Jak ten los dziwnie się plecie. Rano u swoich, kończąc ostatnie formularze dotyczące odejścia wieczorem zaś nowe stado i nowi znajomi. Tego drugiego nie zdążyłem jeszcze otrzymać, ale zwykle nie miałem problemów z nawiazywaniem nowych przyjaźni.
Rozkoszowałem się wieczorną wycieczką zachwycając się Mglistą Polaną gdy gdzieś parę metrów ode mnie zobaczyłem klacz. Zawsze ceniłem sobie ich towarzystwo. Zakochiwałem się wielokrotnie lecz nigdy to nie było trwałe.
Była to bułanosrokata, odważnie wyglądająca klacz z zadziornym wyrazem pyska. Postanowiłem zaryzykować i do niej kolokwialnie mówiąc zagadać.
- Witaj. -  przywitałem ją  -  Jestem Hagar o wielu przezwiskach lecz gdy któreś nie pasuje sama twórz. Nie wątpię, że potrafisz, wyglądasz na iście utalentowaną klacz.   -  dodałem, uśmiechając się do niej miło.

Firahees?