Kłusowałam niespokojnie spoglądając na rannego brata. Gdzie tu szukać pomocy? Był coraz słabszy, co tu robić... Było zimno, nie tylko With'owi. Śnieżne otoczenie mijałam z odważnym spojrzeniem. Niedawno stało się coś strasznego. Dopadły go wilki, tak się bałam, że stracę ostatniego członka rodziny...wyszarpałam go dosłownie z ich szczęk. Sama jestem ranna. Jeden z nich wgryzł mi się w nogę. Został też znak zadrapania. With Me posłał mi błagalne spojrzenie, przyspieszyłam. Leżał na moim grzbiecie, odbijał się tylnymi nogami, kiedy ze mnie spadał. Nagle runęłam na ziemię. Widziałam ciemność. Ostatnie co widziałam to biegnącego brata po pomoc. Obudziłam się w nieznanym mi miejscu. Obok mnie stał inny koń, dorosły. Dotknął mojego boku, jęknęłam cicho, bo nie oprzytomniałam jeszcze całkiem. Obróciłam głowę. Ujrzałam, że to rosły ogier. Powiedział, że moje rany są poważne i wyszedł zostawiając mnie z With'em. Ten podbiegł do mnie przerażony, kuśtykając mocno.
- Spokojnie, gdzie się tak spieszysz.
Uśmiechnęłam się do niego ciepło. Położył się obok mnie kładąc głowę na moim kłębie. Po chwili weszła do jaskini kara klacz i dwa gniade ogiery. Ten bez plamy na pysku, on zawołał dwóch pozostałych.
- Młodszy też jest ranny. Co się dokładnie stało?
Usłyszałam od klaczy.
- Wilki. Pogryzły mojego brata, mnie tylko raz. Biegłam z nim na grzbiecie. Potem chyba straciłam przytomność...
With dotknął mnie kopytem po policzku pokazując też moje zadrapanie pazurami wilka.
- Obecnie jesteście w stadzie. Jeśli chcielibyście dołączyć, musicie spytać alfy. - powiedział któryś z ogierów - Ale to później.
Zaczęli zszywać mi ranę. Syknęłam. Nie zaprzeczę, bolało ale chwilowo. Mój brat był już w większości zszyty, ale te poważniejsze rany musieli zaszywać w trójkę. Kiedy skończyli, spytałam:
- Zaprowadzi nas ktoś do alfy?
<Dragon, Silver lub Vendela?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz