Jak ten los dziwnie się plecie. Rano u swoich, kończąc ostatnie formularze dotyczące odejścia wieczorem zaś nowe stado i nowi znajomi. Tego drugiego nie zdążyłem jeszcze otrzymać, ale zwykle nie miałem problemów z nawiazywaniem nowych przyjaźni.
Rozkoszowałem się wieczorną wycieczką zachwycając się Mglistą Polaną gdy gdzieś parę metrów ode mnie zobaczyłem klacz. Zawsze ceniłem sobie ich towarzystwo. Zakochiwałem się wielokrotnie lecz nigdy to nie było trwałe.
Była to bułanosrokata, odważnie wyglądająca klacz z zadziornym wyrazem pyska. Postanowiłem zaryzykować i do niej kolokwialnie mówiąc zagadać.
- Witaj. - przywitałem ją - Jestem Hagar o wielu przezwiskach lecz gdy któreś nie pasuje sama twórz. Nie wątpię, że potrafisz, wyglądasz na iście utalentowaną klacz. - dodałem, uśmiechając się do niej miło.
Firahees?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz