czwartek, 28 stycznia 2016

Od Lune Onesty Cd. Spartana

Gdy dołączyłam wreszcie do stada ucieszyło mnie to, że jak na razie mam swój „dom”. Póki co mam swój własny azyl i wreszcie jestem wolna. Jak zawsze wstałam wcześnie rano, bo miałam już tak przyzwyczajony zegar biologiczny. Inne konie jeszcze smacznie spały, podczas gdy ja oglądałam tereny należące do stada. Byłam pod ogromnym wrażeniem tutejszych terenów! W moim poprzednim nie było tak rozmaitych terenów, które tak różniły się od siebie… Zwiedziłam już prawie wszystko oprócz Lasu Peeves i Zatoki Gwiazd. Dość długo rozmyślałam nad tym gdzie mam się najpierw udać, lecz w końcu postanowiłam że wolę pójść nad zatokę, bo nigdy nie widziałam jeszcze morza i plaży.
Tym razem postanowiłam że zrobię sobie mały trening, bo musiałam trochę nabrać w końcu kondycji… Zaczęłam więc galopować wesoło przed siebie mimo iż wysiłek dla mnie był dość ciężki, nie tak jak dla normalnego konia, który nie żył w niewoli tak długo jak ja… Wracając do tematu!
W jakieś dwadzieścia minut dotarłam na miejsce. Ku mojemu zdziwieniu panowała tam noc lecz pełna wspaniałych gwiazd! Gwiazdy… To chyba będzie moje ulubione miejsce w stadzie. Z radością szłam po piasku i odkrywałam nieznane mi dotąd obszary. Szłam już dość długo gdy nagle stanęłam jak wryta, bo usłyszałam czyjeś głośne i zarazem płytkie oddychanie! Stałam i nasłuchiwałam a oczy starały się coś zobaczyć w ciemności. Powoli ruszyłam naprzód i zobaczyłam leżącego ogiera na zimnym piasku.
Szybko do niego podbiegłam, by sprawdzić co się stało. Gdy tylko podeszłam, zobaczyłam że ogier jest cały zgrzany lecz nogi miał jakby mokre… W tedy od razu zrozumiałam co się stało… Ogier doznał szoku termicznego! Byłam przerażona jego stanem.
- Jak można było być tak nieodpowiedzialnym?! – pomyślałam na szybko.
Musiałam mu jakoś pomóc, bo jego życiu zagrażało niebezpieczeństwo. Z trudem wzięłam go na swój grzbiet i powlekłam się do swojej jaskini. Ogier był bardzo ciężki nie ukrywam. Może inny koń by go z łatwością przeniósł, nie wysilając się przy tym tak jak ja, ale inne konie to niestety nie ja…
Gdy w końcu dotarłam do swojego lokum, od razu wzięłam się do pracy! Szybko położyłam ogiera na swoim posłaniu i okryłam go słomą, bo miała dobrą izolację i łatwo można było się pod nią rozgrzać. Rozpaliłam nieduże ognisko i szybko pobiegłam w głąb jaskini po zioła rozgrzewające. Przyniosłam kurkumę, imbir i kolendrę. Szybko roztarłam wszystkie składniki w wodą, tworząc maść rozgrzewającą. Szybko nasmarowałam szyję, nogi i klatkę piersiową ogiera.
Gdy skończyłam, przykryłam go mocniej słoma i dołożyłam do ognia. Zioła które wybrałam, delikatnie i spokojnie rozgrzewały wychłodzony organizm i przywracały normalne ciśnienie we krwi. Dodatkowo rozluźniały częściowo mięśnie i wzmacniały osłabiony organizm…
Ogier cały czas spał a ja na niego patrzyłam i monitorowałam jego stan. W końcu jednak zmęczyłam się i niestety zasnęłam, bo nie miałam dzisiaj dobrze przespanej nocy... Miałam nadzieję że ogier wyzdrowieje.
< Spartan? Przybywam na ratunek c; >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz