Przechadzałem się po terenach stada słuchając gderania mojego ptasiego przyjaciela, który ukrył się jak zwykle w mojej grzywie. Ni stąd ni zowąd coś rąbnęło mnie w bok. W jedną z nowszych ran. Nie poczułem jednak bólu. To była jedna z tych rzeczy, których nie potrafiłem czuć.
Otrząsnąłem się szybko licząc, że taran mnie ominie. Jednak niestety. Nic nie jest idealne i ZNOWU trafiłem na kogoś.
Szukasz spokoju - znajdujesz niepokój.
- Klacz. Gniada. - zdaje szybki raport przyjaciel
Przeklinam w duchu, że nie mogę po prostu odejść.
Ale to JA byłem tu pierwszy.
Prędzej ona stąd pójdzie.
Słyszę jak mruczy jakieś przeprosiny pod nosem.
Nienawidzę przeprosin.
- Ehm. Następnym razem uważaj jak leziesz. - prycham dość łagodnie. Jak na mnie.
Klacz wygląda na zaskoczoną.
Zaraz padnie moje ukochane pytanie.
- Jak Ci na imię? - pyta klacz.
- Mam imię, które w jednym słowie mnie odzwierciedla. Ogół nie musi go znać. Ogół musi się tylko trzymać z daleka. A Ty należysz do ogółu. Żegnam. - mówiąc to czekam aż ona łaskawie odejdzie.
Kiara?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz