czwartek, 28 stycznia 2016

Od Spartana

Wstałem w wyjątkowo złym humorze. Byłem tym całkiem zaskoczony, ponieważ to do mnie niepodobne, a jednak się zdarzyło. Z rana wyszedłem z jaskini z naburmuszoną miną, mając ochotę czymś rzucić. Na zewnątrz świat przywitał mnie donośnym pluskiem - tuż przed moją jaskinią powstało wielkie błotne bagno, w którego środku właśnie się znalazłem. Machnąłem ze zirytowania ogonem i poczłapałem w kierunku w miarę suchszego lądu. Kiedy się już znalazłem na całkiem stabilnym gruncie bryknąłem, zamachując wściekle tylnymi kopytami i puściłem się cwałem przed siebie, próbując w ten sposób jakoś się wyżyć i uspokoić. W nadziei, że ten brak humoru mi za chwilę przejdzie, skierowałem moje ubłocone po kolana nogi, w stronę Zatoki Gwiazd.
Po kilkunastu minutach nieustającego, szalonego biegu, rozgrzany i dyszący znalazłem się na miejscu. Nie zważając na nic, od razu kłusowałem do pieniącej się cieczy. W jednym momencie lodowate zimno przeszyło moje ciało wzdłuż i wszerz. Żyły pod wpływem mrozu ledwo co odmarzniętej po zimie wody, gwałtownie się skurczyły, a mięśnie się napięły, pozbawiając mnie oddechu. Doznałem błyskawicznego szoku termicznego, straciłem przytomność i upadłem, zatapiając się w ciemnej toni.

<Ktoś mnie uratuje? c; >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz