Mój brat porozmawiał chwilę z Lune i musiał iść. Miał podobno coś do załatwienia, ja już go znam, pewnie poszedł wyrwać gdzieś Lilith. Zaśmiałam się pierwszy raz od kilku lat. Aż mój brat spojrzał na mnie ze zdumieniem. Lune posłała mu pytające spojrzenie, ten wtedy odszedł.
- Napijemy się herbaty?
Spytałam siedząc nad małym ogniem na zewnątrz, nad którym dwa drewniane, szerokie kubeczki. W środku była woda i mięta.
- No, poprosiłabym.
Usłyszałam też nagłe burknięcie w brzuchu klaczy.
- Poczekaj, mam gdzieś jeszcze jakieś marchewki.
Podałam herbatę i weszłam do małej osobnej 'komnaty' w mojej jaskini.
- Ależ nie trzeba...
Odmawiała klacz pod pretekstem, że może przecież zjeść trawę.
- Do kiedy jesteś u nas musisz wyzdrowieć. Marchew na pewno dobrze wpłynie bynajmniej na twoje zdrowie.
Powiedziałam z troską w głosie.
- Jesteś starsza od twojego brata?
Spytała klacz chrupiąc na przemian.
- Tak. On ma rok, a ja dwa lata.
<Lune Onesto?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz