środa, 27 stycznia 2016

Od Firahees CD Hagara

Skubałam właśnie spokojnie trawę, na totalnej samotności przysłuchując się ciszy, którą od czasu do czasu przerywał trel ptaków. Panował odwilż. Roślinność była wilgotna, kołysała się lekko z lekkim wiatrem. Uśmiechnęłam się lekko, moją grzywę rozwiewało w różne strony. Wtem usłyszałam niewyjaśniony dźwięk. Nie niepokoiło mnie to, w reszcie dużo tu koni. A poza tym miałam dziś dobry humor, chwilę mogę nawet komuś potowarzyszyć. Otworzyłam oczy. Przede mną stał niewielki kuc szetlandzki, był nowym członkiem stada. Już go raz widziałam, z Havaną. Przywitał mnie i  przedstawił się. Powiedział, że wyglądam na iście utalentowaną.
- Jeżeli chodzi o walkę, to bardzo.
Odpowiedziałam tajemniczo, ale po chwili zaśmiałam się. Dziwiłam się sobie. Skąd u mnie taki dobry humor, może zima działała na mnie tak źle? Pomyśleć, że jeszcze wczoraj kopnęłam alfę w głowę pod pretekstem przejęcia jej jaskini. To znaczy...nie znałam jej jeszcze. Zabawne. Ale prawdziwe.
- Może zdradzisz mi swoje imię, waleczna istoto?
Powiedział niespotkanym przeze mnie jeszcze u nikogo tonem. Nie wiedziałam, czego się po takim zagadnieniu spodziewać, więc udając, że nad niczym się nie zastanawiam odpowiedziałam mu.
- Firahees.
Usłyszał ogier. Zniżyłam nieco głowę wyczekując cicho jakiejkolwiek reakcji.

<Hangar?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz