czwartek, 16 czerwca 2016

Od Daeven'a cd. Kaskady

Spacerowałem po lesie, aby pozbierać swoje myśli.  Nie mogę przywyknąć do życia z innymi końmi, jest to jeden z wielu skutków długiego przebywania w odizolowaniu od innych.  Musiałem również poćwiczyć, gdyż od dawna nie używałem swoich umiejętności.
Kiedy znalazłem idealne miejsce do praktyk usłyszałem głośny stukot kopyt. Obejrzałem się i zobaczyłem klacz, która ucieka przed ogromnym wilkiem. W momencie kiedy owe stworzenie miało zadać ostateczny cios wniknąłem w jego umysł. Wilk padł na ziemię bez ruchu.
- Wszystko w porządku? – powiedziałem spokojnie podchodząc do klaczy. Była bardzo wystraszona. – Możesz wstać? – dodałem po chwili. Klacz jedynie lekko potrząsnęła głową. Pomogłem jej stanąć na nogi.
-Czy on..? – zapytała niepewnie. Znałem zakończenie jej zdania, nie pierwszy raz usłyszałem tak rozpoczynające się pytanie.
- Nie, jest uśpiony, ale nie martwy, zabijanie nie jest w moim stylu – przerwałem jej w połowie. Była to całkowita prawda. Widzę zmarłych, wiem jak wygląda życie po śmierci. Wiem również, że każda istota jest na tym świecie w konkretnym celu, dlatego też wykorzystuję swój „dar” bardzo mądrze.  Śmierć jest ostatecznością.
- Jestem Kaskada – powiedziała klacz lekko drżącym głosem. Podniosłem głowę aby jej się przyjrzeć. Nie miała żadnych obrażeń, jednak sam fakt, że mogła zostać przekąską jej nie sprzyjał.
- Daeven – rzuciłem jakby w powietrze – Dasz radę iść sama, czy wolisz żebym Cię odprowadził? – zapytałem.


<Kaskada?:)>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz