Zmierzyłam ogiera pewnym spojrzeniem. Nigdy nie potrafiłam
zrozumieć takiego typu charakteru. Jak można skupiać się jedynie na negatywnych
uczuciach. Łatwo przychodziło mi
ocenianie innych, może dlatego, że moje życie było usłane różami.
Postać przede mną wyglądała jakby dopiero opuściła wrota piekieł. Był czarny jak smoła, umięśniony, a z jego oczu nie można było wyczytać nic pozytywnego.
- Mówią, że my sami jesteśmy swoimi największymi wrogami – powiedziałam spokojnie patrząc uważnie na ogiera, nie bałam się, jednak warto zachować czujność przy kimś znacznie większym i bardziej niebezpiecznym od siebie. Była to całkowita prawda.
Ruszyłam przed siebie, nasza rozmowa sprowadzała się donikąd, dlatego też nie chciałam zajmować więcej czasu ogiera. Niestety, drogę, ponownie, zagrodziła mi ciemna postać.
- Przepraszam, ale chciałabym przejść, niestety nie umiem latać, a blokujesz mi jedyną drogę – odparłam spokojnie.
Postać przede mną wyglądała jakby dopiero opuściła wrota piekieł. Był czarny jak smoła, umięśniony, a z jego oczu nie można było wyczytać nic pozytywnego.
- Mówią, że my sami jesteśmy swoimi największymi wrogami – powiedziałam spokojnie patrząc uważnie na ogiera, nie bałam się, jednak warto zachować czujność przy kimś znacznie większym i bardziej niebezpiecznym od siebie. Była to całkowita prawda.
Ruszyłam przed siebie, nasza rozmowa sprowadzała się donikąd, dlatego też nie chciałam zajmować więcej czasu ogiera. Niestety, drogę, ponownie, zagrodziła mi ciemna postać.
- Przepraszam, ale chciałabym przejść, niestety nie umiem latać, a blokujesz mi jedyną drogę – odparłam spokojnie.
<Omen?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz