Nigdy nie śniłem. Zapominałem czy spałem czy też przeżyłem kolejną, nieprzespaną noc. Zastanawiałem się na tymi nagłymi atakami, ich powodem oraz skutkiem. Jednak od lat nie potrafiłem wywnioskować z czego wynikają.
Jest pierwsza w nocy. Spać chyba poszedłem dwie godziny temu. A może dłużej? Tak czy inaczej, więcej nie pośpię.
Wyszedłem z jaskini. Do oczu dostało się jasne światło księżycowe. Zamknąłem nieprzyzwyczajone oczy. Ruszyłem w ciszy przed siebie.
*rano*
Nie zauważyłem kiedy noc opuściła widnokrąg, na którym aktualnie królował dzień. Rozejrzałem się dookoła. Las. Właściwie jego skraj. Nie znałem tej okolicy. Gdzie ja jestem? Dokąd tym razem nogi mnie doprowadziły? Czemu umysł znów nie pamięta co robiłem przez całą noc? Może nie chce pamiętać...?
Nie drgnąłem ani na chwilę z oczami wbitymi w ziemię. Zauważyłem świeże krople deszczu na trawie. Soczystej, zielonej trawie. Moja mina pokwaśniała, gdy pomyślałem o jedzeniu. Nie jadłem od tak dawna. Mam wrażenie, że za chwilę moje żebra przebiją skórę, jednakże nie wyglądam tak źle.
Nagle ktoś obok mnie stanął. Coś mówił, jednak słyszałem tylko skrawki wypowiedzi. Jednak ostatnie zdanie było dość mocno podkreślone. Potem postać odwróciła się i zaczęła odchodzić.
-Poczekaj- z mojego pyska po raz pierwszy od dłuższego czasu wypłynęło takie słowo. Jakiekolwiek słowo wypowiedziane do innego.
Klacz, bo wnioskując bo intonacji, delikatności i brzmieniu jej głosu musiała być klaczą. Spojrzała zaciekawiona.
-Na prawdę nie chcę ci przeszkadzać- pokręciła głową.
-Poczekaj- powtórzyłem z rozbieganym spojrzeniem, unosząc oczy do góry.
Izabelowata klacz. A więc miałem rację. Stała tu i przyglądała się mi, bardziej oczekując na wyjaśnienie niż jakąkolwiek odpowiedź. Chciałem coś powiedzieć, lecz z mojego pyska nie wydobyło się nic prócz świszczącego oddechu. Tak bardzo chciałem nawiązać kontakt, lecz oczy znów nabrały beznamiętnego wyrazu. Otworzyłem pysk, lecz znów nic nie powiedziałem.
-Więc...- zaczęła, nie bardzo wiedząc co powiedzieć i jak dokończyć by tym razem się nie wygłupić- Potrzebujesz czegoś?- przechyliła głowę na bok.
-Nie pytaj się czy potrzebuję pomocy, bo jest ona mi potrzebna od zawsze, lecz nic i nikt nie może mnie ją obdarować- odparłem, tym razem wkuwając wzrok prosto w nią- ... ale dziękuję- dokończyłem cicho i odwróciłem się.
-Na pewno wszystko w porządku?- spytała niepewnie.
Pokręciłem głową, lecz usta znów zrobiły coś innego niż reszta.
-Zadaj inne pytanie- odpowiedziałem.
Klacz ucichła, nie odzywając się.
-Przykro mi, że tracę twój czas- powiedziałem- Lepiej żebyś wróciła do brata.
-Skąd wiesz, że mam brata?- zdziwiła się.
-Nie wyglądasz na samotną osobę i nie odnosisz się tak do innych, a że jesteś nowa to stwierdziłem, że musisz mieć kogoś- wzruszyłem ramionami z obojętnym wyrazem twarzy.
Seneira?
Teraz ty myśl ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz