Trafiła idealnie z tematem, o kolorach wiedziałem wiele i wiele z nich darzyłem szczerą miłością, kojarzac je z dzieciństwem lub innymi beztroskimi chwilami... Ta, dzieciństwo. Tylko chwilami było kolorowe.
- A więc uważam że barwy nadają życiu sens. Tylko spróbuj wyobrazić sobie, że wszystko jest czarnobiale. Okropne uczucie, co nie? - mówię żywo
Kiwnęła głową w odpowiedzi.
- A więc lubię kolory, w którym jest pełno życia ale takie naturalne. Czerwony do mnie nie przemawia, kojarzę go z krwią. Żółty i jego odcienie potrafią polepszyć mi humor dziesięciokrotnie. Kojarzę je ze słońcem. Słońce to zaś życie. Zielony to taki symbol nowego życia, liści młodych w wiosnę, nowych źbeł trawy. Niebieski to bezkresne niebo. Biały jak śnieg, biały jak obloki... - mówię z rozmarzeniem w głosie co sprawia, że klacz parska śmiechem.
- Brązowy i jego odcienie też lubię. Liście jesienne mi o tym przypominają. Szczerze nie lubię tylko czarnego. I czerwonego. Tak. Fioletowy i różowy to takie nie męskie kolory. - dodaję jeszcze
Sarita?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz