Słysząc głos Kiary, który wydobyła z siebie ostatkami sił aż serce mi zabiło mocniej. Delikatnie przybliżyłem się do niej. Potrzebowała czyjejś obecności, bliskości. Ja zaś otumaniony stałem nieco dalej, z jednej strony ogarnięty ciemnymi myślami a z drugiej jasną nadzieją, rozpalającą na nowo we mnie dobro.
- Jestem. Nigdy Cię nie opuszczę. - mówię czule, tak aby się nie bała.
Walczy z chorobą. Walczy z nią i jestem z niej dumny. Lecz jeszcze trochę, kochanie. Jeszcze trochę i zwalczysz. Może wtedy powiem Ci prawdę i wyznam uczucia...? O tak, piękna walcz!
Od środka pożera ją wysoka gorączka. Aż strach szacować o ile zawyżona! Jej oddech ciężki i słaby, ale walczy i walczy. Czas zmienić okład.
Zmieniam go więc i delikatnie smaruję jej chrapy. Głowę mam wypełnioną samymi swoimi myślami lecz nagle przebijają ją jej myśli. Co prawda niewiele rozumiem, bo myśli są zakłócone.
,,Art, jedyny, którego ko..."
Zamieram. Ko...kocha? Mnie? Ona mnie kocha? Nie... musiałem coś źle usłyszeć. Niemożliwe. Nie może być aż tak dobrze. Powinna teraz walczyć a nie myśleć o mnie. Tak.
- Jestem przy Tobie. - powtarzam spokojnym głosem - Kochana, musisz walczyć. - dodaję szeptem.
Tak chciałbym wziąć cały jej ból na siebie. Wystarczająco wiele cierpiała sama, jestem gotów przyjąć cały jej ból. Szkoda, że to niemożliwe.
Kiara? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz