Zerknąłem na nią. Domyślając się, że przyszła tu sama nic nie pytałem, tylko skinąłem pyskiem.
- Boli jeszcze? - spytałem z troską, kierując wzrok na jej nogę
- Trochę - skrzywiła się
Westchnąłem i wstałem powoli, prostując nogi. Gdy rano odwiedziłem Slavę i zastałem ją śpiącą skierowałem się w stronę jaskini, jednak nie mogłem wytrzymać w jednym miejscu więc ruszyłem na spacer. Gdy zaczęło się ściemniać położyłem się nad jeziorem, czekając aż pojawi się księżyc, a gdy tak się stało czekałem na wschód słońca, aby móc iść do klaczy. Wyprzedziła mnie i to ona mnie odwiedziła.
Ruszyliśmy powoli, a ja starałem się wybierać najłatwiejszą z możliwych dróg, aby Slava nie musiała nadwyrężać swojej nogi. Nie odezwałem się ani słowem, skupiony na swoim zadaniu bardziej niż powinienem. Moja towarzyszka również nie była w nastroju do rozmowy. Gdy doszliśmy do jaskini poprowadziłem ją do posłania.
- Mogę przecież chodzić, nie musisz mi pomagać - zaoponowała, jednak nie dałem za wygraną i pomogłem jej się położyć
- Powinnaś ją oszczędzać - odarłem z troską
(Slava?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz