Przytaknąłem już na pierwsze słowo Lilith. Bardzo chciałem pomóc Black. Przecież ona też wiele mi pomogła... Nawet kiedy jeszcze byłem bardzo młody, to ona zabrała mnie z rąk pewnej śmierci i osierocenia. Nie czuję się sierotą, kiedy przebywam obok niej. Popędziłem na siostrą. Patrzyłem, czy Lilith dotrzymuje mi kroku, bo wyruszyłem tak niespodziewanie, że zorientowała się jakieś pięć sekund po fakcie. Wreszcie dotarliśmy do jaskini, przy której stała Meadow. Zmiatała gałązki, bez słowa przyłączyłem się do niej, później również Lilith. Jaskinia też nie wyglądała najlepiej. Pełno liści i kory, pomogliśmy i w środku pozamiatać. Kiedy wszystko było gotowe, zobaczyłem strapienie na twarzy mojej siostry. Podszedłem do niej i przytuliłem.
- Hej, czemu się tak smucisz...pięknym klaczom nie pasuje to do koloru sierści...
Zażartowałem, przez co wzbudziłem w niej chwilowe pocieszenie, jednak znów zasępiła się odwróciwszy wzrok.
- Kto to mógł być? Wydaje mi się, że słyszałam głos ogiera, to musiał być ogier. Reszty nie wiem. Ach, jakby tylko został w pobliżu...
- Pewnie i tak jest.
Wtrąciłem się.
- Podziękowałabym mu. Tak, to byś został...sam.
Ta myśl wstrząsnęła moim umysłem, źrenice się powiększyły i zacząłem inaczej rozumieć całą tę sytuację. Zrozumiałem, jak ważne jest dla niej szukanie tego ogiera...
- Musimy go poszukać.
Powiedziała Lilith przysłuchująca się uważnie naszej rozmowie.
<Lilith? Napisz proszę, że szukamy i nie znaleźliśmy. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz