Uśmiechnąłem się bez cienia wesołości, słysząc jej monolog. Udawała, że rozumie. Że wie przez co przeszedłem i co teraz czuję. Nie wie. Nie ma zielonego pojęcia, co mnie skłoniło do takiej nagłej zmiany. Ona nie wie i nikt inny, bo ci którzy mogliby to zrozumieć, dawno nie żyją. Zostałem tylko ja, i tylko moja osoba zna moją tajemnicę. I tak zostanie, przynajmniej na razie. Nie zmienię się, nie teraz, nie tak po prostu. To nie takie proste.
- A przyszło ci do głowy, że ja to wszystko wiem? - spytałem, coraz bardziej zdenerwowany - Nie udawaj, że wiesz cokolwiek, gdy nie masz żadnego pojęcia.
Klacz zmrużyła oczy i znów nic nie mówiła przez jakiś czas. Może zastanawiała się co mi powiedzieć? Co zrobić, żeby mnie zmienić? Niemal chciałem, żeby to powiedziała, żebym mógł ją wyśmiać i odejść stąd i mieć w końcu spokój
- To nie jesteś ty - rzekła w końcu, wzbudzając moje rozdrażnienie
Odwróciłem się gwałtownie w jej stronę. Zbliżyłem się do niej i patrząc twardo w jej oczy odparłem:
- Skąd wiesz, jaki jestem naprawdę? - warknąłem - Jeśli myślisz, że tymi słowami mnie zmienisz czy coś, to jesteś w błędzie. Nawet jeśli jest ktoś, kto tego dokona, to na pewno nie klacz, którą poznałem kilka minut temu. - Wściekłość na naiwność klaczy zżerała mnie od środka, jednak ostatnie przeżycia nauczyły mnie nieco panować nad sobą. Co nie zmieniało faktu, że czasami nie potrafię sie opanować.
(Alogia?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz