Nie wiem dlaczego zdecydowałam się na ten krok. Chciałam iść z zupełnie obcym mi ogierem w zupełnie obce miejsce. Czy ja już do końca zwariowałam? Nie wydawał się zły, jednak od dobrych pięciu lat żyję w przekonaniu, że koniom po prostu nie można ufać.
-A więc chodźmy. -powiedziałam obojętnie.
Contesimo najwyraźniej wyczuwał w moim głosie wyraźną niechęć, gdyż dodał:
-Naprawdę nie musisz się mnie bać, nic ci nie zrobię.
Postanowiłam w jednej chwili - zaufam mu. Nie na długo, ale spróbuję. Przynajmniej spróbuję. Nie mogę wciąż ukrywać się przed światem. Chcę wreszcie poczuć czym jest życie! Ale.. nie mogę. Zawsze znajdzie się ktoś kto mnie skrzywdzi. Siedzę pod kamienną kopułą niemożliwą do przebicia, którą sama sobie wykreowałam...
Ruszyliśmy przed siebie powolnym kłusem. Ogier prowadził, biegłam tuż przy nim. Czułam bijące od niego ciepło powstałe dzięki rozgrzaniu mięśni. Oddaliłam się trochę.
Po kilkunastu minutach biegu byliśmy na miejscu. Trzeba przyznać, całkiem było tam ładnie. Chciało mi się pić, podeszłam do jeziora i zanurzyłam w nim pysk. Tuż obok mnie po chwili pojawił się Contesimo. Nie wiedzieć czemu prychnęłam w wodę oblewając tym samym twarz ogiera. Zaśmiałam się cicho.
<Contesimo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz