Popatrzyłam się na niego mówiąc:
-Naprawdę?
-Tak. Naprawdę. -powiedział święcie do tego przekonany.
-Miło, że tak mówisz... -odpowiedziałam nieśmiało.
Chciałam rozkoszować się pięknej nocy, pooddychać świeżym, rześkim powietrzem, ale najwyraźniej nie było mi to dane. Straciłam całą chęć do dalszego śpiewu i podziwiania otaczającej mnie przyrody.
-Wracamy? -zapytałam niechętnie.
-Jeżeli chcesz... Ale spójrz, jak tu pięknie.
-Nie. Wracajmy już, dobrze?
-No dobrze. -mruknął .
-Prowadź. -wydałam rozkaz.
Ogier ruszył z miejsca szybkim krokiem. Nie mogąc za nim nadążyć krzyknęłam:
-Hej! Nie tak szybko!
Zwolnił. Dorównałam mu kroku. Idąc tuż przy nim odruchowo obróciłam głowę. Zaczęłam nasłuchiwać. Zatrzymałam się. Ogier widząc moje zachowanie lekko się zaniepokoił.
-Co się dzieje? -zapytał.
-Spójrz w te krzaki... -szepnęłam.
-Krzaki jak krzaki, chodź już. -rzucił i chciał już iść.
Niechętnie postawiłam parę kroków, lecz po chwili znów się zatrzymałam. Zamarłam. Z roślin zaczęła wyłaniać się wielka sylwetka jakiegoś zwierza. Stworzenie zaczęło nieprzyjaźnie warczeć. Zaczęłam się cofać. Obróciłam się na zadzie i pognałam przed siebie. Po chwili tuż obok mnie był Contesimo. Brnęliśmy przed siebie co sił w nogach... niestety nie na długo. Zwierz dopadł mnie. Chwycił za nogę, zaraz leżałam na ziemi. Ból przeszył moje ciało, a z moich oczu polała się łza. Wiedziałam, że zaraz rozerwie mi gardło i mój żywot na tej ziemi się skończy...
-Contesimo, proszę... ratuj... -zdążyłam wydukać przez łzy po czym straciłam przytomność.
<Contesimo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz