Nie mogłam zmrużyć oka. Moje ciało przeszywał uporczywy ból, a w głowie kotłowały się niezliczone myśli. Chciałam stamtąd jak najszybciej wyjść i poszukać tego, który uratował mi życie, ale Vendela spała tuż przy wejściu do jaskini, co nie pozwalało mi uciec. Wciąż sama sobie zadawałam pytanie - dlaczego on to zrobił? Dlaczego koń, którego praktycznie nie znam uratował mi życie? Naraził się na atak wilka, nie zważał na zagrożenie własnego życia. Uratował mnie.
Tylko... dlaczego?
Nastał ranek. Nie słuchając Vendeli, która ostrzegała przed niepożądanymi skutkami zbyt wczesnego wyjścia, opuściłam jaskinię. Musiałam odnaleźć tego karego ogiera. Ruszyłam przed siebie, w stronę groty, w której niedawno nocowałam. Będąc na miejscu, spostrzegłam, że na darmo tu przyszłam. Ogiera nie było. Musiałam szukać dalej.
Jak miałam przemierzać to stado nie znając terenów? Trudno. Ruszyłam przed siebie w nieznanym mi kierunku. Najwyżej zabłądzę. Chcę go odnaleźć.
Włóczyłam się po terenach bardzo długo. Był już późny wieczór. Niezbyt przyjemne dla ucha dźwięki nocy przerażały mnie. Stąpałam delikatnie, uważając na wszystko. Ryzykowałam wiele, coś mogło mnie dopaść i skrzywdzić. Nie zważałam na to, chciałam tylko go odnaleźć.
Nigdzie go nie było. Zaczynałam tracić nadzieje, że go odnajdę. Udałam się nad jezioro. Dlaczego nie zrobiłam tego od razu? Dostrzegłam jego sylwetkę. Ogier wpatrywał się w księżyc leżąc tuż przy wodzie. Podeszłam do niego. Kiedy byłam bardzo blisko podniósł łeb nic nie mówiąc. Położyłam się obok niego. Wtuliłam się w jego szyję. Poczułam bijące od niego ciepło. Szepnęłam mu do ucha:
-Dziękuję...
Po chwili odsunęłam się i wstałam.
-Musi być późno. Jest zimno, wracajmy do jaskini. -powiedziałam lekko się trzęsąc z powodu ujemnej temperatury.
<Contesimo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz