Czekałem. Na jakikolwiek sygnał. Na wyjście lekarki. Okropnie się bałem, że to coś poważnego, że tak szybko nie wydobrzeje. Ale miałem nadzieję. Tak silną jaką można mieć. Nadzieję, że wszystko w porządku. Nadzieja tylko trzymała całe moje życie w jednym miejscu, bo duch gotów był uciec i zatopić się w strachu.
Musiałem przysnąć. Na stówę zasnąłem. Gdy się obudziłem właśnie Vendela wychodziła z jaskini.
- I co z nią? - pytam zdenerwowany, zżerany własnym strachem.
Lekarka nie odpowiedziała nic tylko pyskiem wskazała wejście do jaskini i kiwnęła głową, na to, że mogę wejść.
Wchodzę więc. Kiara, moja luba, leży, choć nie wygląda już na tak obolalą. Zasypuję ją gradem pytań.
- I...co będzie? To coś poważnego? Ile będziesz musiała odpoczywać? Czy chcesz abym Ci w tym czasie dotrzymał towarzystwa?
Kiara?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz