Zaśmiałam się, patrząc w niebo, teraz zasnute ciemnymi chmurami. Gdzieniegdzie mogłam dojrzeć przebłyski słońca. Co nadal nie zmieniało faktu, że burza nadal trwa, już za nami. Ominęła nas.
- Zgadzam się z tobą w zupełności. Deszcz jest piękny - uśmiechnęłam się promiennie do przyjaciela.
Bo mogę go tak nazwać, prawda? Mogę nazwać Altair'a przyjacielem... Mam przyjaciela. Prawdziwego. Na tę myśl oczy mi rozbłysły, a uśmiech sięgał uszu. Mam przyjaciela. Mam prawdziwego przyjaciela. Wybuchnęłam śmiechem, czując nagle przypływ euforii. To cudowne uczucie.
- Z czego tak rżysz? - spytał, patrząc na mnie nieufnie - Znowu coś wymyśliłaś? Jeśli tak, nie zgadzam się na to. Nie mam ochoty wylądować w kolejnym rowie z bło...
- Spokojnie, nic nie wymyśliłam... Na razie. Chodź, idziemy dalej, przyjacielu - popchnęłam go do przodu, delektując się ostatnim słowem. Miałam ochotę powtarzać je cały czas, dopóki mi się nie znudzi.
(Altair?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz