- Masz na dzisiaj jakieś sprecyzowane plany? - spytał - Może chciałabyś lepiej poznać tereny?
Kiedy zadał drugie pytanie, zareagowałam zupełnie odruchowo, bezwolnie wręcz. Szkoda, że uświadomiłam sobie ten błąd dopiero później...
- Chciałabym, ale poradzę sobie z tym sama. Wybacz, muszę już iść - uniosłam dumnie głowę i ruszyłam przed siebie, wymijając ogiera, na którego nawet nie spojrzałam. Ile czasu minęło, odkąd ostatni raz miałam okazje aby tak się zachować...?
Nie kontynuowałam spaceru. Nogi same poniosły mnie do jaskini, a ja nie zamierzałam się sprzeciwiać.
Oparłam się o zimne skały i zamknęłam oczy wmawiając sobie, że i tak niewiele tracę, bo przecież niedługo zapadnie wzrok.
***
Niechętnie skubnęłam rosnącą przed moją jaskinią trawę. Zamknęłam oczy rozkoszując się pierwszymi promieniami słońca, którego dzisiaj zbyt wiele nie zobaczę - ciemne chmury nad terytorium Mysterious Valley zwiastowały raczej dzień pełen burz niż słoneczne, letnie przedpołudnie.
- Rika?
Zamarłam. Po moim kręgosłupie przebiegł zimny dreszcz, a serce przyspieszyło. Nie, to nie możliwe. Musiałam się przesłyszeć.
- Rika, spójrz na mnie.
Powoli uniosłam głowę, a kiedy zobaczyłam przed sobą znajomego, siwego konia oblała mnie, dla odmiany, fala gorąca.
Nie potrafiłam nic z siebie wydusić, ani też jakkolwiek zareagować. Kiedy chaotyczne myśli w mojej głowie zdawały się układać, a mnie wydawało się, że będę w stanie wypowiedzieć je na głos, nagle wszystko znikało. Miałam w głowię zupełną pustkę, którą jednak szybko zastępował powtórny chaos.
- Nie mam wiele czasu. - powiedział siwy - Dlatego będę się streszczał. Rika, musisz w końcu się z tym pogodzić. Dostałaś od losu szanse, przeżyłaś. Nie możesz tego marnować. Zachowujesz się tak, jakbyś odeszła razem z nami, a na tym świecie pozostawiła tylko pustą skorupę. Jesteś tu zarówno ciałem jak i duchem, czy ci się to podoba, czy nie, dlatego spróbuj się dostosować.
Zanim zdążyłam zareagować, zostałam sama. Rozejrzałam się dookoła, jednak nic nie wskazywało na to, aby był tu ktokolwiek inny. Może to tylko przywidzenie?
***
Otworzyłam szeroko oczy i gwałtownie złapałam powietrze.
To tylko sen. Tylko sen...
Kiedy się uspokoiłam i przeanalizowałam sprawę na spokojnie zrozumiałam, że to, co usłyszałam we śnie nie było jedynie wytworem mojej udręczonej wyobraźni. A nawet jeśli - przecież to prawda. Muszę w końcu skupić się na teraźniejszości. Przeszłość przepadła, a skoro dostałam szanse - głupotą byłoby jej nie wykorzystać.
Ostatnie przeżycia odcisnęły bardzo mocne piętno na mojej psychice, ale mogę chyba spróbować być taka, jak przed tą tragedią. Muszę spróbować.
***
Tommen'a odnalazłam nad brzegiem dziwnego jeziorka, którego tafla byłą niezmącona mimo zimnego wiatru, który kołysał gałęziami drzew. Niebo było szare i podobnie jak w moim śnie zwiastować mogło jedynie burzę, jednak nie zamierzałam odpuścić. To nie leżało w mojej naturze.
Przystanęłam obok zamyślonego ogiera i przez chwilę wpatrywałam się w błękitną wodę, która wciąż pozostała nienaruszona.
- Wodospad Lorangi. - mruknął Tommen, jakby wiedząc, nad czym myślę. - Podobno tafla jeziora pozostaje nieruchoma nawet wtedy, gdy pada deszcz lub ktoś wskoczy do jeziora. Niektórzy nazywają je też Smoczym Okiem.
Kiedy na niego spojrzała, natychmiast spuścił wzrok. Przez chwilę staliśmy obok siebie w zupełnym milczeniu.
- Trochę za ostro wczoraj zareagowałam - wydusiłam, choć nie przyszło mi to łatwo. Nie potrafiłam i wciąż nie potrafię przepraszać, nie miałam z resztą takiego zamiaru. Staram się wrócić do życia, jednak nie zamierzam się zmieniać. - Jeśli twoja propozycja jest wciąż aktualna, to nie mam na dziś żadnych planów.
< Tommen? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz