Uśmiecham się lekko do Midway, wiedząc, że właśnie tego potrzebuje. Zrozumienia. Wsparcia.
- Myślę, że nawet jeśli coś do ciebie czuje bez wzajemności, zostanie przy tobie. Jeśli to dobry przyjaciel, na pewno zostanie. Tak jak ja - mrugam do niej porozumiewawczo.
Prycha, rozbawiona lekko. Potrząsa pyskiem i patrzy na mnie pytająco.
- A co z tobą? - pyta, trącając mnie bokiem - Masz już może kogoś na oku?
- W stadzie jest dużo pięknych klaczy, ale szczerze mówiąc, zbyt długo nie integrowałem się ze stadem. Nie wiem kto jest z kim, kto jaki jest... Ale nie, nie mam nikogo na oku. - wzdycham - Chociaż chciałbym. Mimo wszystko nie zmieniłem się aż tak bardzo. Kiedyś uwielbiałem być w centrum uwagi i szczerze mówiąc... trochę mi tego brakuje.
- Więc co cię powstrzymuje?
- Strach? Chyba tak. Boję się, że znowu zrobię coś głupiego - parskam śmiechem, w którym nie ma nic śmiesznego - A chciałbym przestać się bać.
- Nikt nie lubi się bać.
- Jestem raczej z tych, co nie tolerują strachu u siebie - uśmiecham się do niej lekko, chcąc rozluźnić trochę atmosferę.
(Midway?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz