- Agrikola – słyszę gdzieś w oddali. Puste słowo rzucone na
wiatr. Postać klaczy zaczyna znikać w smugach deszczu. Stoję jeszcze chwilę i
wpatruje się w miejsce, gdzie las łączy się z polaną.
- Agrikola - powtarzam pod nosem, jakbym chciał utrwalić to imię w swojej pamięci.
Deszcz powoli przestawał padać, a mokra trawa nie była zdatna do jedzenia. Kałuże zaczęły tworzyć małe stawki, a korony drzew uginały się pod ciężarem wody. To właśnie takie dni sprawiały, że nogi mimowolnie cofały się w stronę jaskini. Świat budził się na nowo do życia, jednak ja nie chciałem być tego świadkiem. Wolałem iść spać lub przyglądać się temu z oddali, niczym niebezpieczny drapieżnik.
Moje próby zaśnięcia tej nocy okazały się bezskuteczne. Przewracałem się z boku na bok, a moje myśli wybiegały daleko… Zarówno w przeszłość jak i przyszłość. Chciałbym wiedzieć dlaczego moje życie potoczyło się tak, a nie inaczej. Kim tak naprawdę jestem i jaki jest mój cel na tym świecie.
Świt nastał niezwykle szybko. Słońce powoli zaczęło wychodzić znad konarów drzew, a lekki wiatr lekko ogrzewał moją zmierzwioną sierść.
Jak zawsze rano, udałem się do lasu. Było to jedyne miejsce, które potrafiło mnie wyciszyć. Zawsze panował tutaj półmrok, a powietrze było niezwykle lekkie.
W oddali zobaczyłem znajomą mi, ciemną postać. Przystanąłem na chwilę, aby upewnić się, że nie jest to tylko wytwór mojej bujnej wyobraźni.
Szedłem spokojnie, a gałęzie cicho łamały się pod moimi kopytami. Klacz momentalnie uniosła głowę, aby zlokalizować źródło wydawanych dźwięków.
- Agrikola, zostałaś – bardziej stwierdziłem niż zapytałem. - Myślałem, że już się nie zobaczymy - dodałem po chwili, po czym spojrzałem na karą. Stała dokładnie w tym samym miejscu i wpatrywała się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Każde zdanie jakie układałem w głowie wydawało mi się niepotrzebne.
- Masz na dzisiaj jakieś sprecyzowane plany - pytam, po czym kieruję wzrok w jej stronę. - Może chciałabyś lepiej poznać tereny? - dodaję już nieco ciszej.
<Agrikola?>
- Agrikola - powtarzam pod nosem, jakbym chciał utrwalić to imię w swojej pamięci.
Deszcz powoli przestawał padać, a mokra trawa nie była zdatna do jedzenia. Kałuże zaczęły tworzyć małe stawki, a korony drzew uginały się pod ciężarem wody. To właśnie takie dni sprawiały, że nogi mimowolnie cofały się w stronę jaskini. Świat budził się na nowo do życia, jednak ja nie chciałem być tego świadkiem. Wolałem iść spać lub przyglądać się temu z oddali, niczym niebezpieczny drapieżnik.
Moje próby zaśnięcia tej nocy okazały się bezskuteczne. Przewracałem się z boku na bok, a moje myśli wybiegały daleko… Zarówno w przeszłość jak i przyszłość. Chciałbym wiedzieć dlaczego moje życie potoczyło się tak, a nie inaczej. Kim tak naprawdę jestem i jaki jest mój cel na tym świecie.
Świt nastał niezwykle szybko. Słońce powoli zaczęło wychodzić znad konarów drzew, a lekki wiatr lekko ogrzewał moją zmierzwioną sierść.
Jak zawsze rano, udałem się do lasu. Było to jedyne miejsce, które potrafiło mnie wyciszyć. Zawsze panował tutaj półmrok, a powietrze było niezwykle lekkie.
W oddali zobaczyłem znajomą mi, ciemną postać. Przystanąłem na chwilę, aby upewnić się, że nie jest to tylko wytwór mojej bujnej wyobraźni.
Szedłem spokojnie, a gałęzie cicho łamały się pod moimi kopytami. Klacz momentalnie uniosła głowę, aby zlokalizować źródło wydawanych dźwięków.
- Agrikola, zostałaś – bardziej stwierdziłem niż zapytałem. - Myślałem, że już się nie zobaczymy - dodałem po chwili, po czym spojrzałem na karą. Stała dokładnie w tym samym miejscu i wpatrywała się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Każde zdanie jakie układałem w głowie wydawało mi się niepotrzebne.
- Masz na dzisiaj jakieś sprecyzowane plany - pytam, po czym kieruję wzrok w jej stronę. - Może chciałabyś lepiej poznać tereny? - dodaję już nieco ciszej.
<Agrikola?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz