I znowu wiatr mnie doprowadził w nieznane mi miejsce. Było ono piękne i jakby zaczarowane. Chodziłam po jakiś pięknych terenach, zupełnie nie świadoma, że to czyjeś tereny. Wszystko dookoła było koloru fioletowego. Nigdy czegoś takiego nie widziałam! Czułam, że to miejsce, będzie kolejną przygodą... Wzięłam głębszy wdech i ruszyłam energicznie dalej. Trawa pod moimi kopytami lekko szeleściła, co oznaczało, że deszcz dość dawno tu nie padał ale przyroda sobie jakoś radziła. Nagle usłyszałam za sobą szelest krzaków. Odwróciłam się spokojnie i zobaczyłam potężnego ogiera. Miał maść siwą jabłkowitą. Czego on ode mnie chce? Może on też podróżuje? Patrzyłam na niego a ten nagle stanął i zmierzył mnie wzrokiem.
- Kim jesteś? I co tu robisz? - spytał dość oschle.
- Oglądam.... - odparłam jakby to było oczywiste. - Jestem Alma Salvaje - powiedziałam przyjacielsko. Wciąż nie zdawałam sobie sprawy, że łażę po czyiś terenach. Takie moje nie ogarnięcie ale cóż!
< Odium? Taki mały nie ogar u niej :P >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz