- Tommen widziałeś swoją siostrę? - zapytała moja mama patrząc na mnie z dziwnym niepokojem. Rozejrzałem się dookoła. Ja również nie widziałem Malay'i od paru dni. Na początku wszyscy myśleliśmy, że to tylko chwilowa nieobecność spowodowana jej młodzieńczym buntem, jednak w tym momencie cała moja rodzina była niezwykle zaniepokojona.
- Nie - odparłem tak cicho, że sam ledwie się słyszałem. Mój głos przepełniony był bólem, a serce powoli pękało na małe kawałeczki. Moja siostra była ostatnią istotą, która trzymała mnie w tym stadzie oraz dawała mi szczęście. Nie potrafiłem zrozumieć dlaczego uciekła ze swoim ówczesnym chłopakiem. Myślałem, że jestem dla niej równie ważny jak ona dla mnie.
Mijał czwarty miesiąc mojej wędrówki. Zawsze powtarzano mi, że nadzieja umiera ostatnia i należy się jej trzymać niczym ostatniej deski ratunku. Moja powoli zaczynała wygasać, niczym płomień, który został zalany przez deszcz. Straciłem wszystko, rodzinę, stado, moje dawne życie, a także część samego siebie. Nie potrafię już nawet poukładać moich myśli w jedną całość. Wszystko w co do tej pory wierzyłem, co uważałem za pewne po prostu przepadło.
- Odjedź... - słyszę cichy głos, który powoli sprowadza mnie do rzeczywistości. Przed sobą widzę znajomą karą klacz, która niczym nie przypomina tej, którą zobaczyłem kilkanaście minut temu.
- A to czemu? - mówię automatycznie. Te słowa same wydostają się z moich ust, są przepełnione uczuciami, które wróciły do mnie w moich myślach.
- Bo nie zasługujesz na to. po prostu wracaj do swoich zajęć. Ja... - urywa nagle, po czym kieruje swój wzrok w ziemię. Nieudolnie usiłuję zrozumieć to, co dzieje się w tym momencie. - Zapomnij o tym, co widziałeś - odpowiada cicho, a jej głos jest nieco głośniejszy od szeptu. Stoję jak skamieniały wpatrując się w karą klacz, która wydaje się jakby obca.
- Myślałem, że tego chciałaś... - urywam w środku zdania, ponieważ nie wiem co chcę powiedzieć. Wszystko to zostawiło mętlik w mojej przepełnionej myślami głowie. Może klacz miała rację... Może powinienem skoczyć z tamtego klifu i po prostu się uwolnić... Uwolnić od tego wszystkiego, czego nie mogę zostawić za sobą. Chciałbym zacząć nowe życie, jednak moja przeszłość zasłania nadchodzącą przyszłość.
- Spróbuj nie żyć nienawiścią - mówię nagle, a klacz unosi głowę. Nasze spojrzenia się kieruje. - Łatwo jest się w życiu pogubić, a jest ono zbyt krótkie, żeby je zmarnować. - dodaję już ciszej.
<Lilith?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz