- Agrikola. - wymówiłam, jak mi się zdawała, bardzo powoli i z namaszczeniem, jakby starając się wyczuć każdą sylabę.
Agrikola. Tak dawno nie słyszałam własnego imienia. Teraz, gdy po raz pierwszy od dawna je wymówiłam, zdawało mi się być czymś, co łączy przeszłość z teraźniejszością. Przypominało to, co mnie spotkało, przypominało to, za czym tak bardzo tęskniłam i jednocześnie to, o czym chciałam zapomnieć.
Nie jestem pewna, czy ogier jeszcze coś powiedział. Stałam bezruchu z zamglonym wzrokiem wbitym w nieistniejący punkt gdzieś w oddali, nie potrafiąc nawiązać kontaktu z obecnym światem. Otrzeźwiły mnie dopiero coraz silniejsze krople deszczu uderzające w mój grzbiet. Spojrzałam za siebie.
Byłam sama. Ogier musiał odejść jakiś czas temu.
Potrząsnęłam głową chcąc odsunąć od siebie wszystkie myśl które sprawiały, że w nie potrafiłam się skupić. Za dużo tego, zdecydowanie za dużo!
Ruszyłam przed siebie, jednak po krótkim czasie dotarł do mnie sens słów Tommena. Podobno znajdzie się tu schronienie dla każdego konia. Podobno.
Może to szansa? Może dar od losu?
Nie, nie, nie! Nigdy więcej! Nie mogę znowu wrócić między...między swoich...
Kogo próbuję oszukać? Nie jestem stworzona do samotnego życia. Potrzebuję kogoś...Nie, dam sobie radę. Zawsze dawałam.
Potrzebuję tylko stada. Muszę czuć, że nie jestem zupełnie sama. Wystarczy, że ktoś będzie, nie muszę przecież ich znać. Sama ich obecność sprawi, że będzie mi łatwiej.
Spojrzałam za siebie.
Deszcz nie przestawał padać, ale to, co zostawiłam za sobą nie wydawało się już tak ponure. Westchnęłam i ostatni raz spojrzałam na drogę przede mną. To koniec tułaczki. Przynajmniej na razie.
****
Mijał kolejny dzień, który upłynął mi na przesiadywaniu w jaskini. Moim nowym domu.
Alfa przyjęła mnie bez zbędnego wypytywania, jej ton, gdy ze mną rozmawiała, nie był przepełniony ani litością ani nieufnością, której się spodziewałam.
Wstałam i ostrożnie przekroczyłam próg jaskini. Jeśli mam całymi dniami siedzieć w tej jamie, to równie dobrze mogę kontynuować samotną podróż donikąd. Ani jedno, ani drugie do niczego nie prowadzi i niczego nie zmieni.
Świadomość obecności innych koni trochę wyciszyła moje niespokojne myśli, co było niewątpliwym sukcesem. Spacerowałam po sosnowym lesie rozkoszując się zapachem wydzielanym przez nagrzane słońcem drzewa. Gdzieś w tle śpiewały ostatnie ptaki, a ciszę mącił jeszcze tylko spokojny wiatr.I nagle moje uszy drgnęły niespokojnie. Nie byłam tu sama.
< Tommen? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz