Oh, tak łatwo się nim bawię! Żadnego protestu, żadnego sprzeciwu. Nic. Taki potulny, grzeczny. To smutne... Na tym świecie jest coraz mniej odważnych, silnych koni, które nie pozwolą sobą pomiatać. Przyznaję, bywam nieuczciwa, strachliwa i nie warta zaufania, jednak tych, którzy potrafią się sprzeciwić silniejszym darzę szacunkiem. A ten, który idzie obok mnie w żadnej mierze nie mieści się w tej kategorii. Powtórzę się, jednak nie znam innych słów, które mogą go opisać. Żałosny.
- Dobrze, słońce... - zaczynam słodkim głosem, zbliżając pysk do jego ucha. Drży, czując mój oddech na swojej skórze. - Więc, jak się nazywa twoja partnerka?
Przez chwilę walczy sam ze sobą. W końcu jednak poddaje się i mówi cicho:
- Lune Onesta... Nie rób jej nic złego, proszę
Prycham, zirytowana. Jeszcze raz powie coś tak kulturalnego, że aż mdli, to go uderzę.
- Dobrze. Mamy jeszcze sporo drogi przed nami, więc możesz mi coś o sobie powiedzieć - szepczę, zwodniczym tonem.
(Tyrion?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz