Śmiałem się tak długo aż śmiech się przerodził w ostry, duszący kaszel. Zdecydowanie przesadziłem. Byłem potwornie zmęczony. Anastja również ale chyba nie tak jak ja.
Dawno tak nie biegliśmy. Dawno nie byłem taki szczęśliwy.
Nie zasługujesz na to, śmieciu.
Głos znowu się pojawił gdzieś w środku mojej głowy. Był to krzyk. A za raz za nim czaila się przeszłość. Przymykam oczy.
Szkoda, że nie utopili Cię wtedy.
Słowa dudnią w mojej głowie. Tak, mają rację. Nie mam po co istnieć. Jestem kimś złym.
- Altair! - krzyczy spanikowana Anastja, widząc, że zachowuję się co najmniej dziwnie.
Powinieneś być martwy. Kradniesz szczęśliwe chwile, które nie mogą Ci się przydarzyć.
Jestem mordercą i złodziejem. Choć to wszystko jest przeszłością to może wrócić.
A ja już nie chcę nikogo skrzywdzić.
Gdy otwieram oczy jestem już w zupełnie innym miejscu. Na Wdowim Wzgórzu.
Nie zamierzam się zabić. Zamierzam tu zostać aż w końcu się odważę.
Tu mało kto przychodzi. Tu zaznam spokoju.
Jestem taki zmęczony...
Anastja?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz