W sumie mimo tego, że mnie irytował, delikatne granie na jego nerwach mnie bawiło. Ale jednocześnie było mi go żal i chciałam go przytulić. Z trzeciej strony byłam nieufna i wolałam się trzymać od wszystkich z daleka.
Jedna klacz, trzy twarze. W jak wariatka, K jak kochającą i N jak nieufna.
Po chwili usłyszałam kroki za sobą i syknęłam, nawet nie patrząc za siebie:
- Spadaj!
W zaśmiała się głośnym śmiechem, K zaczęła płakać, myśląc o tym czy poczuł się zraniony a N przygladala się wszystkiemu z ogromną nieufnością. Szkoda, że cała scenka rozegrała się w środku mnie. Wychodzi na to, że mam roztrojenie jaźni. Rozwarstwienie osobowości.
- Ty się zupełnie nie dajesz oswoić. - powiedział z wyrzutem With Me - Czy Ty w ogóle tego chcesz?
- A Ty? - odwracam pytanie - Czy Ty w ogóle mnie kochasz i chcesz w to brnąć? - pytam, odwracając się do niego i lustrując go spojrzeniem
With Me?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz